środa, 6 listopada 2013

Rozdział 2...

***Oczami Bree***
Szłam pustą,ciemną i opuszczoną uliczką Detroit.Tak wiem,najgłupszy pomysł na świecie.Wielu ludzi nawet boi się zbliżyć do tego miejsca,zwanym jednym z najbardziej niebezpiecznych miast na świecie.Tutaj nikogo nie dziwi widok naćpanych kolesi na ulicach.Rodzice wielokrotnie ostrzegali mnie,abym nie chodziła sama,zwłaszcza w tak późnych godzinach.Była bowiem 21:00,a do domu miałam jeszcze dobre 1,5 godziny drogi.
Musiałam tu przyjść,przemyśleć ostatnie wydarzenia,które jeszcze do końca do mnie nie docierały.
Jak ten idiota mógł mnie uderzyć !?
No jak !?
Mówię oczywiście o moim chłopaku.Poprawka,byłym chłopaku.Ma na imię Austin,ma 19 lat,jest mega przystojny,jak i mega chamski i pojebany.
To wydarzyło się dokładnie tydzień temu...
***Wspomnienie***
Siedziałam na kanapie w salonie,czekając na mojego chłopaka,który miał zjawić się lada chwila.Naraz usłyszałam dzwonek do drzwi.Zerwałam się jak oparzona i szybkim krokiem podeszłam do drzwi wejściowych.Miałam szczęście,że rodziców nie było w domu,ponieważ nie przepadali oni za Austinem.W ogóle nie podobało im się,że kręcą się koło mnie jacykolwiek kolesie.
Złapałam za klamkę,otwierając drzwi.
-Słonko moje !-od razu rzucił mi się na szyję,a ja od razu wyczułam,że coś jest nie tak.
-No cześć...-odpowiedziałam niepewnie,próbując uwolnić się z uścisku Austina,jednak od razu pożałowałam tego,kiedy spojrzałam mu w oczy.
-Co ty znowu brałeś ?!-podniosłam lekko głos,patrząc na niego z niedowierzaniem.-Przecież mi obiecałeś...-dodałam już szeptem.
-Ja ?-zaśmiał się głupkowato,podchodząc bliżej.-Nic,kochanie.-świetnie,oprócz tego,że był naćpany,to jeszcze pijany.
-Nie rozśmieszaj mnie !-prychnęłam,zakładając ręce na piersi.-Po co tu w ogóle przyszedłeś ?
-Mam na ciebie straszną ochotę.-wyszeptał mi do ucha i ułożył swoje ręce na moich biodrach,przysuwając mnie bliżej siebie.
-Idź stąd ! Pogadamy,jak wytrzeźwiejesz !-warknęłam,odpychając go od swojego ciała.Chłopak lekko się zachwiał,lecz po chwili ponownie odzyskał równowagę,łapiąc mnie za oba nadgarstki.
-Chodź się pieprzyć,maleńka.-wydyszał mi do ucha,a z jego twarzy nie schodził ten idiotyczny uśmieszek.
Mogłam kopnąć go kolanem w krocze,lecz nie zrobiłam tego,ponieważ mu ufałam.Wiedziałam,że nawet pod wpływem alkoholu,nic by mi nie zrobił.
-Spieprzaj stąd.-wysyczałam przez zaciśnięte zęby,starając się uwolnić z jego żelaznego uścisku.
I wtedy stało się coś,czego nie zapomnę chyba nigdy.
Chłopak puścił mnie gwałtownie,a następnie uniósł prawą rękę i uderzył mnie w twarz.Momentalnie złapałam się za piekący policzek wpatrując się w martwy punkt.
Nie byłam typem dziewczyny,która po takim zdarzeniu zalewałaby się łzami i użalała nad sobą.U mnie smutek,zastępowała złość.
-Nie wierzę...-uniosłam wzrok,wpatrując się w jego powiększone źrenice.-Nie wierzę,że to zrobiłeś...-powtórzyłam,tym razem trochę głośniej.-Nie zbliżaj się do mnie nigdy więcej...-wysyczałam mu prosto w twarz.
-Mi się nie odmawia,dziwko...-warknął do mnie,a ja w tym momencie straciłam nad sobą kontrolę.Zamachnęłam się i z całej siły uderzyłam go w twarz.
-Nikt nie będzie tak do mnie mówił.-odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę schodów.-Z nami koniec !-wykrzyczałam jeszcze do niego,po czym zatrzasnęłam drzwi swojego pokoju...
***Koniec wspomnienia***
Nadal szłam ciemną,wąską uliczką,otoczoną obskurnymi kamienicami.Weszłam jednak w bardziej ruchliwą część Detroit,a mówiąc "ruchliwą" mam na myśli większą ilość naćpanych chłopaków.
Żadna nowość...
-Ej laleczka !-usłyszałam krzyk jednego z chłopaków stojących przy ścianie.-Przyłącz się do nas ! Chętnie byśmy się zabawili z taką ślicznotką,jak ty !
Przewróciłam teatralnie oczami,po czym z westchnieniem obróciłam się w ich stronę.Stało pięciu chłopaków.Na oko mogli mieć jakoś między 18 a 22 lata.
-A czy ja,przepraszam bardzo,wyglądam na dziwkę ?!-krzyknęłam do nich.
-No nie daj się prosić !-nie poddawał się.
-Może innym razem.-pokręciłam głową z dezaprobatą,po czym odwróciłam się na pięcie i ruszyłam we wcześniejszym kierunku.
-Będę pamiętał !-usłyszałam jeszcze,lecz postanowiłam to zignorować i kontynuować drogę do domu.
Niektórzy mają jutro pieprzoną szkołę i muszą wstać z samego rana,a nie ćpać pod blokami...
Nadal szłam ciemną,wąską i znów opustoszałą uliczką.
Cholera ! To zaczyna robić się nudne...
Wyjęłam z kieszeni moich obcisłych rurek komórkę i odblokowałam ją,sprawdzając godzinę. W oczy rzuciło mi się kilka nieodebranych połączeń,wszystkie od mojej kochanej mamusi,która jak co dzień wygłosiłaby mi swoją pieprzoną gadkę o tym,że nie powinnam chodzić po ciemku po mieście.
Czy ona na prawdę myśli,że mnie to interesuje ?
Cóż,myli się...I to bardzo...
Jutrzejszy dzień zapowiada się ciekawie.No,to znaczy druga połowa,bo pierwszą zajmuje oczywiście znienawidzona chyba przez wszystkich szkoła.
Wspominałam już,że jestem wolontariuszką ? Poświęcam się pomocy innym,co daje mi ogromną satysfakcję.Każdy,nawet najmniejszy gest wywołuje uśmiech na twarzy potrzebujących.
I to jest w tym piękne...
Jutro ma się zacząć największy,jak na razie,sprawdzian moich "umiejętności". Mam nadzieję,że wszystko pójdzie po mojej myśli i również uda mi się...
Nie.
Błagam,nie.
Tylko nie to...
W oddali zobaczyłam grupę chłopaków,zmierzającą w moim kierunku.Nie wywołałoby to u mnie żadnych emocji,gdyby nie fakt,że wśród nich był...
Zgadliście-mój były...
Austin szedł wraz ze swoimi kumplami.Razem było ich chyba z ośmiu.Nie rozmawialiśmy z Austinem od czasu tego zajścia,u mnie w domu.Spuściłam głowę,chcąc przejść niezauważoną.
Odgłos kroków,śmiechów i przekleństw był coraz bliżej.Nie myślcie,że się go bałam.Ależ skąd !
Po prostu nie chciałam mieć z nim już nic do czynienia.
Nagle poczułam,że ktoś łapie mnie w talii i przyciąga do siebie.
Austin.
Nie musiałam nawet unosić wzroku,aby rozpoznać chłopaka.
-Co,skarbie.Już się nawet ze mną nie przywitasz ?-zapytał,łobuzersko się przy tym uśmiechając.
-Zejdź mi z drogi.-warknęłam do niego,starając się ominąć bruneta.
-Chyba powinniśmy porozmawiać.-również warknął,bliżej mojego ucha,na co lekko zadrżałam.
-Nie mamy o czym.-wypowiedziałam dosadnie każde z tych słów,po czym położyłam obie dłonie na klatce piersiowej chłopaka i używając całej siły,odepchnęłam od siebie jego ciało.
Po chwili jednak tego pożałowałam.Poczułam ostry ból w nadgarstkach,a następnie mocne szarpnięcie.Austin przyparł mnie do muru,napierając swoim ciałem na moje.
-Jesteś pewna,kochanie ?-mocniej docisnął mnie do ściany,a w powietrzu rozległy się gwizdy i śmiechy jego kolegów.
Próbowałam się wyrwać,cokolwiek,lecz nic nie dawało efektu.Był silny,to trzeba było mu przyznać.
-A może się zabawimy,co ? Jak za starych dobrych czasów...-przysunął swoją twarz bliżej mojej,a ja nie miałam możliwości się cofnąć.-Powiem ci szczerze,że jesteś zajebista w łóżku,kochanie...-kumple Austina wybuchnęli głośnym śmiechem.
-Coś czuję,że będzie ostry seks !-krzyknął jeden z chłopaków,na co mi momentalnie zrobiło się niedobrze.
Austin jedną ręką trzymał moje nadgarstki,przyciśnięte do muru,a drugą zaczął odpinać guziki mojej jeansowej kurtki.Nie pozostało mi nic innego...
Kopnęłam Austina z kolana w krocze,przez co chłopak zgiął się w pół,łapiąc za swoje przyrodzenie.
-Ty pieprzona dziwko!-krzyknął do mnie,na co tylko prychnęłam pod nosem.
-Nie jestem twoją zabawką,skurwielu.-wysyczałam mu prosto w twarz,po czym,jak gdyby nigdy nic,odwróciłam się i dalej szłam ciemną,wąską uliczką.
Nie byłam smutna,czy przerażona.
Byłam wkurwiona.
Po drodze słyszałam jeszcze gwizdy naćpanych idiotów,które jeszcze bardziej podnosiły mi ciśnienie.
Jak on mógł ? Myślałam,że do czegoś takiego nigdy w życiu by się posunął,a tu proszę.
Nie dość,że ćpun,to jeszcze gwałciciel.
Ludzie ! W kim ja się zakochałam...
Żałuję,że to właśnie z nim straciłam dziewictwo.Wielu ludzi powiedziałoby,że 15 lat to zdecydowanie za mało na seks.Ja uważałam inaczej-nieważne,ile ma się lat,ważne z kim...
W dniu,kiedy pierwszy raz współżyłam z Austinem,myślałam,że on jest...odpowiednim chłopakiem.
Nie powiem "tym jedynym",ponieważ to nie była jakaś wielka miłość...
Teraz widać,jak bardzo się myliłam.
Szkoda,że tak późno dowiedziałam się,że dla Austina liczył się tylko i wyłącznie seks,nie ja...
Doszłam do domu pół godziny później,a zegar w salonie pokazywał godzinę 22:30.
Będzie opieprz...
Jak na zawołanie z kuchni wyszła mama z tatą,z wiecznie towarzyszącymi im surowymi minami.
-Gdzie ty się szwendasz po nocach !?-krzyknęła moja rodzicielka.
Swoją drogą,miłe przywitanie,nieprawdaż ?
W świetle tego,że przed chwilą omal nie zostałam...zgwałcona,przez swojego najukochańszego ex chłopaka,znanego również jako damski bokser,zrobiło mi się na prawdę miło.
-Najważniejsze,że już jestem.-odparłam wymijająco,zresztą tak,jak zawsze.
-Proszę cię,Bree.Chociaż ty mnie dzisiaj nie denerwuj...-pokiwała głową z dezaprobatą,a ja z tatą,jak na zawołanie unieśliśmy brwi.
-Tak mnie dzisiaj zdenerwował ten gówniarz...Myśli,że wolno mu dosłownie wszystko.-odparła,jakby czytając nam w myślach.
-Jaki gówniarz ?-spytałam,udając zainteresowaną.
-Justin Bieber.Zawsze wszystko uchodzi mu na sucho.Jest tak bezczelny,że to aż się w głowie nie mieści.-miałam dość wyżaleń mamy,więc udałam się na górę,do swojego pokoju.
Dziękuję ci Bieber-kimkolwiek jesteś-że wkurzyłeś moją matkę.Dzięki tobie nie prawiła mi znowu tych swoich idiotycznych wywodów...
Rzuciłam torbę na podłogę,po drugiej stronie mojego gigantycznego łóżka.Postanowiłam od razu wykonać czynności toaletowe.Podeszłam do jednej z szafek i wyciągnęłam z niej różową,koronkową bieliznę i luźną bokserkę,która miała służyć mi,jako prowizoryczna piżama.
Taką właśnie lubiłam najbardziej.
Skierowałam się do łazienki,znajdującej się w moim pokoju.Zamknęłam za sobą drzwi na klucz,po czym rozebrałam się i weszłam pod prysznic.Dokładnie umyłam się moim ulubionym żelem pod prysznic o zapachu jagód,a następnie spłukałam go z mojego nagiego ciała.Wytarłam się ręcznikiem,po czym włożyłam na siebie przygotowaną "piżamę".Umyłam jeszcze zęby i rozczesałam włosy,wchodząc z powrotem do swojego pokoju.
Teraz została najgorsza część...
Podeszłam do plecaka szkolnego,rozwalonego pod łóżkiem,niechętnie schylając się po niego.Przejrzałam szybko książki i zadania domowe na jutro,po czym zrezygnowana,spakowałam wszystko z powrotem do plecaka.Nie mam zamiaru siedzieć teraz nad tymi zadaniami.Wybieram opcję numer dwa : spisać jutro w szkole.
Rzuciłam plecak na podłogę przy drzwiach,sięgając po laptopa,leżącego na szafce nocnej.Włączyłam go,po czym weszłam w folder z filmami,losowo wybierając jeden z nich.Nie patrząc nawet na tytuł,włączyłam film,rozkładając się wygodnie na łóżku.Na samym początku zorientowałam się,że mój wybór padł na "Resident Evil"-jeden z lepszych horrorów,jakie widziałam.
Mniej więcej w połowie filmu moje powieki zaczęły robić się ciężkie,aż w końcu,zmęczona próbami rozbudzenia się,wyłączyłam laptopa,odkładając go na bok.Opatuliłam się kołdrą po samą szyję,ponieważ w pokoju panował lekki chłodek.
Nazwijcie mnie idiotką,ale zawsze muszę mieć otwarte okno : wiosna,lato,jesień,zima...Nieważne...
Musiało być świeże powietrze i koniec !
Podsumowując dzisiejszy dzień : W szkole,jak zwykle,nudy,po szkole trening-nic specjalnego,wieczorny spacerek po jakże bezpiecznym miejscu zwanym Detroit,mój były,próbujący dobrać się do moich majtek-znowu,a na koniec jakiś Bieber ,ratujący mnie przed paplaniną mamy.
Tak,jakże udany dzień...
Pogrążona w swoich myślach,zamknęłam oczy,by zaraz przenieść się do lepszego świata,zwanego snem...
***
Obudził mnie rano dźwięk wkurzającego budzika w telefonie.Złapałam komórkę i rzuciłam ją na drugą stronę pokoju.Dzięki Bogu,wylądowała ona na miękkim fotelu.
Zakryłam głowę poduszką,modląc się,aby budzik przestał dzwonić.Po jakiś dwóch minutach,zrezygnowana zwlekłam się z łóżka,siadając na dywanie.Byłam całkowicie zaspana i nie sposób było mnie w tym momencie obudzić.Siedziałam tak,wpatrując się w jeden martwy punkt przez jakiś czas,aż w końcu podniosłam się z ziemi i skierowałam w stronę fotela,po komórkę.Wskazywała ona godzinę 7:25,czyli miałam jeszcze jakieś 20 minut do wyjścia.Podeszłam powoli do szafy,ziewając przy tym głośno.Otworzyłam ją,wyciągając ze środka ciemne,obcisłe rurki koloru jaskrawo pomarańczowego,a do tego białą,dopasowaną bluzkę z rękawami 3/4.Wciąż nieprzytomna udałam się do łazienki,aby wykonać poranne czynności toaletowe i włożyć na siebie,wcześniej przygotowane ubrania.
Po pięciu minutach,gotowa,schodziłam na dół do kuchni.Moich rodziców jak zwykle nie było.Chodzili do pracy na 7:00,a wracali wieczorem.Mi taki układ jak najbardziej pasował...
Pośpiesznie zjadłam śniadanie,a następnie złapałam swój plecak i ubierając jeansową kurtkę oraz moje ulubione buty za kostkę,wyszłam z domu,zamykając go na klucz.
Droga do szkoły prowadziła przez park.Pieszo,zajmowała mi ona jakieś 15 minut normalnym marszem.
Nie opowiadałam wam jeszcze o szkole...
A więc tak,moi rodzice wysłali mnie do szkoły rok wcześniej,przez co,mimo że mam piętnaście lat,chodzę do liceum.Najgorszy (a może najlepszy...) z tego wszystkiego jest fakt,że jestem tam najmłodsza.I wszyscy o tym wiedzą.Nie miałam przyjaciółki.Właściwie,to nie miałam nawet koleżanek.Nie wiedzieć czemu,dziewczyny w szkole...nie przepadały za mną.
Miałam za to kilku kolegów,którzy nie byli fałszywi,jak te wszystkie lalki ze szkoły.Wszyscy byli ode mnie o dwa lata starsi,lecz,jak widać,nie przeszkadzało im przyjaźnienie się z młodszą.
Po chwili doszłam do budynku szkoły,zastając przed nim grupy rozmawiających ze sobą uczniów.Gdy wchodziłam po schodach,wiele par oczu zwróciło się w moim kierunku,mierząc mnie od stóp do głów.Tak samo było,kiedy weszłam do środka placówki.Byłam jednak do tego przyzwyczajona i jedynie wywróciłam teatralnie oczami.Podeszłam do swojej szafki z numerem 126,po czym odblokowałam ją kodem.Nagle poczułam parę silnych rąk oplatających mnie w talii.
-No proszę,kogo my tu mamy.-zaczął chłopak,a ja od razu rozpoznałam w nim mojego kumpla,Mike'a.
-Już myśleliśmy,że się nie pojawisz,mała.-dodał Jake,na co lekko się zaśmiałam.
-Było ciężko,ale jakoś udało mi się zwlec z łóżka.-westchnęłam,wyjmując książkę od matematyki.
-Coś się stało ? Wydajesz się...wkurzona ?-zapytał Nick,unosząc brwi.
-Nawet nic nie mów.-westchnęłam.-Spotkałam wczoraj Austina...-dodałam,a krew w moich żyłach zaczęła płynąć szybciej.Chłopaki wiedzieli o wszystkim,więc nie miałam zamiaru ukrywać przed nimi naszego wczorajszego "spotkania".
-O kurwa !-zaklął Jake.-I co ?
-Ja nie wiem,jak mogłam być z takim idiotom,jak on.-złapałam się za czoło,kręcąc z niedowierzaniem głową.-Wracałam wczoraj ze spaceru,jakoś przed dziesiątą.Szedł ze swoimi "kolegami" na przeciwko mnie.Myślałam,że mnie nie zauważy,jednak przeliczyłam się.Przyparł mnie do muru i ...próbował nawet zgwałcić...-zauważyłam jak źrenice chłopaków rozszerzają się nienaturalnie.-Oberwał z kolana w jaja i na tym się skończyło.Może się w końcu nauczy,że nie jestem jakąś pieprzoną seks-zabawką.-warknęłam,po czym z impetem zamknęłam drzwiczki szafki.
-Skurwiel.-syknęłam Mike,uderzając pięścią w szafkę.
-Wyobrażam sobie jego minę,jak zwijał się z bólu.-zaśmiał się Jake,rozluźniając tym samym napiętą atmosferę.
-Niezapomniany widok...-westchnęłam cicho.
Chwilę później rozbrzmiał dzwonek,informujący o pierwszej lekcji.Pożegnałam się z chłopakami buziakiem w policzek,po czym odwróciłam się w stronę drugiej części szkoły i ruszyłam do klasy matematyki.
*
Po strasznie nudnych lekcjach wróciłam do domu,aby przygotować się na spotkanie.Mogę powiedzieć,że się lekko stresowałam.Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z tak poważnymi sprawami.
Weszłam do domu,rzucając plecak w kąt.Udałam się do kuchni w celu zjedzenia szybkiego obiadu.Wyjęłam potrzebne składniki,po czym zrobiłam sobie tosty.Wzięłam przyżądzone danie na górę i położyłam je na szafce nocnej.Włączyłam pierwszy-lepszy program w telewizji,a następnie zabrałam się za pałaszowanie moich tostów.
Po zjedzeniu,spojrzałam na zegarek,który wskazywał godzinę 16:20.Postanowiłam powoli przygotowywać się do wyjścia.Umyłam zęby,przeczesałam włosy,a następnie spakowałam do torby najpotrzebniejsze rzeczy,czyli portfel,klucze,komórkę itp.
Zeszłam na dół,po czym założyłam buty,chustkę oraz cienką,jaskrawo-pomarańczową czapkę,a na ramiona zarzuciłam skórzaną kurtkę.Złapałam torbę i opuściłam budynek,zamykając go na klucz.
Kierowałam się do ośrodka uzależnień,znajdującego się jakieś 20 minut drogi od mojego domu.Nigdy wcześniej tam nie byłam i szczerze mówiąc,nie wiedziałam,czego mam się spodziewać.Z jeden strony byłam podekscytowana nowym wyzwaniem,z drugiej jednak zawładnęła mną pewnego rodzaju niepewność.
Po pewnym czasie znalazłam się przed wejściem do budynku.Złapałam za klamkę,wchodząc prze duże,szklane drzwi.Pomieszczenie wyglądało podobnie do poczekalni w szpitalu.Z prawej strony znajdowała się recepcja,a z lewej kilka krzeseł ustawionych pod ścianą.
-Bree Marks ?-zapytała z entuzjazmem średniego wzrostu brunetka,która wyglądała na jakieś czterdzieści pięć lat.
-Dzień dobry.-przywitałam się grzecznie.Podobno pierwsze wrażenie jest najważniejsze.
-Joanna Jones.-przedstawiła się,wycągając w moim kierunku dłoń,którą chwilę później uścisnęłam.
-Bardzo mi miło.-uśmiechnęłam się przyjaźnie.
-Zapraszam do mojego biura,Bree.Omówimy wszystkie szczegóły.-wskazała ręką na korytarz prowadzący do gabinetu.
Po chwili znalazłam się w pokoju dyrektorki ośrodka.Joanna wskazała mi krzesło,a ja posłusznie usiadłam.
-Przejdźmy od razu do konkretów.-zajęła swoje miejsce,układając ręce na biurku.-Jest to na prawdę odpowiedzialne zajęcie.Masz bardzo dobrą opinię wystawioną przez wiele instytucji,dlatego zdecydowaliśmy się dać ci szansę.Twoim zadaniem będzie...-wzięła głęboki oddech,natomiast ja go wstrzymałam.-Pomożesz pewnemu chłopakowi wyjść z nałogu...
Muszę przyznać,że tego się nie spodziewałam.Nie sądziłam,że zaufają mi w takim stopniu.
-Jesteś pewnie zaskoczona...-powiedziała,jakby czytała mi w myślach.
-Szczerze powiedziawszy,to tak...-odparłam cicho.
-Chłopak uniknął więzienia i trafił do naszego ośrodka.Był karany za bójki,posiadanie oraz zażywanie narkotyków.-no proszę,robi się coraz ciekawiej.-I jeszcze jedno.Ma 21 lat.-i właśnie w tym momencie dostałam zawału.Serio ? 21 lat ?
No pięknie...
-Chodź.-pani Joanna przerwała moje przemyślenia.-Zapoznam cię z nim.
Wstałam,lekko zestresowana i udałam się za panią dyrektor.Szłyśmy w stronę recepcji,lecz przerwały nam krzyki i przekleństwa.Odwróciłam się gwałtownie w stronę źródła dźwięku.
To co ujrzałam,całkowicie mnie zaskoczyło.
Dwuch strażników trzymało za ramiona jakiegoś chłopaka.
-Głuchy jesteś !? Puść mnie,kurwa !-wrzasnął chłopak,na co lekko podskoczyłam.Kierowali się w naszym kierunku.Kątem oka zobaczyłam,że pani dyrektor kręci z politowaniem głową.Przeniosłam wzrok z powrotem na chłopaka.On również podniósł głowę,a nasze spojrzenia się spotkały.Szatyn posłał mi łobuzerski uśmiech i oblizał wargi.Momentalnie odwróciłam wzrok,skupiając go na Joannie.
-Tak...-westchnęła.-To właśnie on...-posłała mi znaczące spojrzenie.-Justin Bieber...
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani !!!
Udało mi się dodać rozdział chwilę wcześniej...;-*
I jak się podoba ?
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Ps.Zapraszam na mojego aska:
ask.fm/Paulaaa962
Przepraszam za jakiekolwiek błędy,ale dla mnie ortografia to najgorsza rzecz na świecie... ;D
Pierwsze opowiadanie:
the-other-side-jb.blogspot.com
Kocham Was i do następnego ;-*

11 komentarzy:

  1. JEZU JEZU . ! Kocham !!!!
    ciekawe co się bd działo w nn < 3
    nie moge się doczekać . piszesz tak ciekawie . nie da się oderwać od tego. serio. !
    Szybko dodaj nn < 33

    OdpowiedzUsuń
  2. jezuniu!!!!!!
    To jest ...MEGA BOSKIE!! <3
    Ciekawe co sobie Bree pomyślała .. pewnie rozmowę mamy o Bieberze jak ją wkurzył .. Haha <3
    Bomowo <3
    Kocham to i z niecierpliwością czekam na nowy <33
    zapraszam do mnie ;
    http://one-die-one-love-one-life.blogspot.com/
    ~ Weronika Bieber ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. kurczę, ty naprawdę jesteś fantastyczna ! <3 Bardzo ciekawie to wszytko opisujesz, ma się ochotę czytać więcej i więcej :) Dodajesz dłuugie rozdziały, i to bardzo dobrze :) Znalazłam tylko jeden jedyniutki < nie ma chyba takiego słowa.xd > błąd - zamiast idiotą, było idiotom . Ale spoczko foczko ogólnie był niezauważalny na tle całego rozdziału! ♥
    jejku czy tu musisz zawsze w takich momentach przerywać ?! ;p Teraz przez cały czas będę się zastanawiać co będzie dalej :( A jutro mam fizykę, na której zawsze mi się nudzi, więc będę dużo myśleć. xd

    OdpowiedzUsuń
  4. ŚWIETNE!!! Nie moge sie doczekać kolejnego rozdziału ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na kolejny Kocham Cie ;***

    OdpowiedzUsuń
  6. JEZUS! <3 KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ!
    Już sam prolog zachęcił mnie do przeczytania tych dwóch pierwszych rozdziałów :o Ciekawa jestem co będzie dalej z Justinem i Beer : O
    Póki co, Justin przeraża, ale jestem pewna, że się zmieni *_*
    Naprawdę świetny pomysł na opowiadanie :) Zazdroszczę Ci go <3 Widać, że jesteś oczytana, bo dobrze dobierasz słowo i tekst wygląda ładnie, a jeszcze przyjemniej się go czyta <3
    Sprawia, że czuję się tą dziewczyną. Biło mi serce, gdy Austin przygwoździł ją do ściany, ja jednak nie wpadłabym na kopnięcie w krocze XD W moim stylu to prawdopodobnie ugryzłabym go w rękę, albo napluła w twarz :D
    Blog naprawdę interesujący, bardzo podoba mi się szablon *_*
    Życzę pomysłów na dalsze rozdziały <3 Oczywiście, będę codziennie wpadać, aby zobaczyć czy już są <3
    Na sam koniec dodam, że masz ogromny talent :) Mam nadzieję, że go nie zmarnujesz ;* .
    ~ DrewSwaggie.
    http://thepastalwayscomesbackx3.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie piszesz <3 Czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. nosz kurde zaczyna sie ciekawa akcja , lubie takie *.*

    /czytelniczkaa

    OdpowiedzUsuń
  9. tak to własnie on Justin Bieber
    kocham ten momęt <3

    OdpowiedzUsuń