środa, 7 maja 2014

Rozdział 51...

Hehehe, zanim zapomnę, rozdział dedykowany Karolince, przez jej SZANTAŻ, a propo pewnych wydarzeń w opowiadaniu (UCZCIWA wygrana w kalambury) xd. Tak, kocham Cię ;D

***Oczami Bree***
Od paru chwil wpatrywałam się w swoje szpilki, nie potrafiąc wydobyć z siebie chociażby jednego słowa. Nie chciałam, aby Justin dowiedział się o tym w ten sposób. Chciałam powiedzieć mu to na spokojnie, wyjaśnic, jednak Ryan, jak zwykle musiał się wtrącić.
-Co, skarbie? Zapomniałaś, jak się mówi? - mój brat zaśmiał się bez humoru, przez co poczułam się jeszcze gorzej.
-Bree, przespałaś się z Austinem? - Justin ułożył dwa palce pod moją brodą, odnajdując wreszcie mój wzrok. - Kochanie, tak czy nie?  - dopytywał.
-Tak. Dzisiaj w nocy przespałam się z Austinem. Nie wiem, dlaczego to zrobiłam. Przepraszam, Justin. - w moich oczach zebrały się łzy, które zaczęły powoli spływać po moich policzkach. - Nie kocham go, to była chwila słabości, nic więcej.
-Spokojnie, kochanie, nie jestem na ciebie zły. Nie mam nawet za co. Zerwałem z tobą i kazałem ci być szczęśliwą. Nie mogę mieć do ciebie pretensji, niunia. - podszedł do mnie, wplątał palce w moje włosy i pocałował mnie w czoło. Automatycznie owinęłam go ramionami w pasie. Nie chciałam go puścić, ponieważ bałam się, że może znowu ode mnie odejść, zostawić mnie.
-Przepraszam, Justin. - wychlipałam w jego klatkę piersiową.
-Nie masz za co. Nie jestem na ciebie zły. - pogłaskała mnie po głowie i po plecach. - Nie płacz już, proszę.
Powoli odsunęłam się od niego i otarł z moich policzków łzy. Mimo wszystko, byłam teraz cholernie szczęśliwa. W końcu, miałam przy sobie cały mój świat.
-I masz zamiar tak po prostu, bez mrugnięcia okiem, wybaczyć jej zdradę? Mam ci powiedzieć, jak krzyczała w nocy jego imię? Naprawdę chcesz usłyszeć szczegóły?
-Bree nie jest moją własnością i ma prawo robić to, co chce, zwłaszcza, że nie byliśmy wtedy razem. - warknął Justin, obejmując mnie ramionami w talii.
-Jesteście po prostu żałośni. - rzucił w naszym kierunku, po czym odszedł w stronę wyjścia z budynku.
-Tęskniłem za tobą. - szepnął, po czym delikatnie musnął moje usta. - Kocham cię. - powtórzył czynność, a ja stanęłam na palcach i pogłębiłam pocałunek.
-Ja ciebie też. Proszę, nie zostawiaj mnie już.
-Nie zamierzam. - rozczochrał moje włosy, chichocząc cicho.
Wtedy z sali sądowej wyszli moi rodzice. Podeszli do nas, a mój tata zmierzył Justina wzrokiem.
-Posłuchaj mnie, młody człowieku. Jeśli jeszcze raz ją skrzywdzisz, inaczej sobie porozmawiamy. - posłał mu ostrzegawcze spojrzenie, na co Justin skinął głową.
-Nie zamierzam jej więcej ranić. Obiecuję. - odparł z ogromną powagą w głosie.
Rodzice odeszli, ponownie zostawiając nas samych.
-Bree, mogłabyś pójść ze mną do ośrodka uzależnień? Chcę dać ostateczną odpowiedź, że zostanę na odwyku i chcę skończyć z ćpaniem.
-Oczywiście. - musnęłam delikatnie jego policzek, po czym złapałem go za rękę i razem wyszliśmy z sądu.
-Ślicznie wyglądasz, kochanie. - szepnął mi do ucha, kiedy wyszliśmy na świeże powietrze.
-Dziękuję. - zaczęłam rysować niewidzialne wzorki na jego dłoni. - Justin, mogę cię o coś spytać? - mruknęłam nieśmiało.
-Oczywiście, maleńka. - odparł, zarzucając mi rękę na ramię.
-Czy ja na prawdę wyglądam, jakbym chciała, żeby ktoś mnie... zgwałcił? - wydukałam niepewnie, unosząc wzrok i wbijając go w tęczówki szatyna.
-Nie słuchaj tego jebanego adwokacika, słoneczko. Wyglądasz przepięknie. - ułożył dłoń w dole moich pleców, przyciągając mnie bliżej siebie. Oparłam głowę na jego ramieniu i mocno zaciągnęłam się zapachem jego perfum.
***
Weszliśmy do ośrodka uzależnień, trzymając się za ręce. Może wyglądałam teraz jak zwykła gówniara, ale nie potrafiłam puścić Justina. Tak bardzo chciałam zatrzymać go przy sobie, że nie mogłam nawet puścić jego ręki. Uczucie, jakim go darzyłam, stało się jeszcze silniejsze przez te dni rozłąki. Chciałam, aby był jedynym mężczyzną w moim życiu. Chciałam jego, tylko jego.
-Czy mnie wzrok nie myli? - zza pleców doszedł do nas głos Joanny, dyrektorki ośrodka. - Bree i Justin, trzymający się za ręce. To może oznaczać tylko jedno. - kiedy odwróciliśmy się twarzami do niej, posłała nam promienny uśmiech. - Czyżbyście byli razem?
-Tak. - przytaknęłam, wtulając się w bok Justina. Poczułam lekkie wibracje, co oznaczało, że szatan zachichotał, wprawiając w drgania swoją klatkę piersiową.
-Zgadza się. Moje słoneczko jest tylko moje. - pocałował mnie w czoło i pogładził po lecach.
-Chodźcie do mojego gabinetu i o wszystkim mi opowiecie. - zaklaskała w dłonie, wskazując kolejny korytarz. Wtuleni w siebie, podążyliśmy za kobietą, po chwili wchodząc do jej gabinetu. Justin, jako ostatni, zamknął drzwi, następnie siadając na krześle obok mnie.
-Przede wszystkim, chciałem powiedzieć, że zdecydowałem się wrócić na odwyk. - mimowolnie uśmiechnęłam się do siebie.
-Bardzo się cieszę. - zapisała jego nazwisko na jednej z kartek, po czym odwróciła ją, dając do podpisania szatynowi. - A teraz opowiedzcie, od kiedy to trwa? - spojrzała na nas znacząco.
-Już od bardzo dawna. - zaśmiał się chłopak, układając dłoń na moim kolanie i gładząc je delikatnie. - Kiedy jeszcze byłem w ośrodku, cóż, coś nas do siebie ciągnęło. Oczywiście, musiałem być takim idiotą, że... - spojrzał na mnie, aby upewnić się, że może mówić dalej. Skinęłam głową, a on uznał to za znak. - Upiłem Bree, wykorzystałem ją i, cóż, wyszedł nam z tego dzieciak. - Joanna otworzyła usta, w kompletnym zdziwieniu.
-Jesteś w ciąży? - podniosła się z krzesła i zerknęła na mój brzuch.
-Byłam. - spuściłam głowę, sunąc opuszkami palców po dłoni Justina. - Wtedy Justin chciał skończyć z ćpaniem. Dla mnie i dla naszej maleńkiej Lily. Jednak później mieliśmy wypadek samochodowy, w którym straciliśmy dziecko, a Justin znowu zaczął brać.
-Teraz widzę, że bardzo dobrze zrobiłam, prosząc cię, abyś przyszła do środka i pomogła mu z tym skończyć. Tylko ty możesz mu pomóc.
-Staram się, jak tylko mogę. - westchnęłam, przenosząc wzrok na Justina. Uniosłam jedną rękę i delikatnie przeczesałam jego włosy.
-A co wy dzisiaj tacy eleganccy? Jak was zobaczyłam, omal nie pomyślałam, że właśnie wzięliście ślub cywilny. - zaśmiała się cicho, a ja nie potrafiłam tego nie odwzajemnić.
-Wracamy z sądu. - odparłam, spuszczając lekko głowę.
-Cóż, pierwsze, o czym pomyślałam to to, że Justin został skazany za współżycie z osobą, która nie ukończyła pietnastu lat, ale ty Bree już dawno skończyłaś, prawda?
-Tak, tak. - skinęłam szybko głową, posyłając jej blady uśmiech.
-Byłem oskarżony o gwałt. - głos Justina pozbawiony był jakichkolwiek emocji, kiedy tępo wpatrywał się w okno.
-Gwałt, którego nie było. - wtrąciłam odrazu, posyłając Justinowi groźne spojrzenie.
-Który był. - westchnął głośno, przebiegając palcami po włosach. Joanna spojrzała na nas podejrzliwie. Zmarszczyła brwi i oparła się przedramionami o biurko.
-Byłeś wtedy na głodzie? - zwróciła się do Justina, na co on skinął głową. - Bree wybaczyła ci zdradę?
-Nie zdradziłem jej. - wyszeptał, a w moich oczach mimowolnie zebrały się łzy. Justin spojrzał na mnie ze współczuciem i otarł słoną ciecz z moich policzków. - Przepraszam. - szepnął, nachylając się i składając delikatny pocałunek na moim czole.
-Jest w porządku. - wymamrotałam, pociągając nosem.
-Czy to znaczy, że... - Joanna wciągnęła głośno powietrze, wstrzymując je przez moment. - Justin, zgwałciłeś ją? - spytała niepewnie, wpatrując się w Justina z lekkim przerażeniem. Zaczęłam cicho płakać i drżałam lekko. Nie potrafiłam tego powstrzymać. Przywołanie wspomnień dużo mnie kosztowało.
-Przepraszam, słoneczko. - Justin wstał z krzesła i ukucnął obok mnie, opierając się o moje kolana. - Wiesz, że nie chciałem i bardzo tego żałuję. - szepnął, głaszcząc mnie po włosach.
-Wiem, Justin... - pocałowałam go delikatnie w czubek głowy, widząc, jak po jego policzku spłynęła jedna, pojedyncza łza. - Jest w porządku.
Joanna wstała zza biurka i, współczującym wzrokiem, spojrzała na mnie. Podeszła do mnie i tak po prostu przytuliła. Nawet nie wiedziałam, że tego właśnie potrzebuję. Przez całe życie jestem otoczona facetami i dopiero teraz widzę, że dobrze jest czasem porozmawiać z kobietą.
-Wybaczyłaś mu to? - spytała cicho, abym tylko ja mogła ją usłyszeć. Skinęłam delikatnie głową i odsunęłam się od niej, posyłając blady uśmiech.
-My będziemy się już zbierać. - mruknęłam, biorąc z fotela swoją torbę.
-Dobrze, cieszę się więc, że postanowiłeś do nas wrócić, Justin. Uwierz mi, że nie będziesz tego żałował.
-Muszę to w końcu przerwać. Nie zamierzam kolejny raz skrzywdzić osobę, którą kocham. - wtedy pogłaskał mnie po policzku i pocałował w czoło.
-Do widzenia. 
Wyszliśmy z ośrodka uzależnień, niemal w tym samym momencie mrużąc oczy przed silnym światłem słonecznym. Była dzisiaj wyjątkowo dobra pogoda.
-Co powiesz na spacerek? - Justin objął mnie ramieniem i przyciągnął bliżej siebie.
-Z tobą zawsze. - uśmiechnęłam się promiennie, wtulając się w jego bok.
Weszliśmy do parku, który o tej porze był wyjątkowo pusty. Żadnych narkomanów, siedzących na ławkach, żadnych dzieci, biegających po alejkach, nawet żadnych starszych ludzi.
Dziwne...
Justin usiadł na jednej z ławek i przyciągnął mnie na swoje kolana, za biodra. Oplątałam dłonie wokół jego szyi i delikatnie musnęłam wargi chłopaka, przekładając w ten pocałunek swoją miłość.
Zmienił się. Naprawdę się zmienił. Przez ten krótki czas bardzo spoważniał. Już nie był tym dzieciakiem, który zabiera mi ubrania i dogryza na każdym kroku. Stał się dorosły. Tak naprawdę dorosłym mężczyzną. Kiedy się uśmiechał, widać było szczerość i powagę w jego geście. Nie uśmiechał się już chamsko czy złośliwie. Nie. Mój Justin naprawdę spoważniał.
-Tęskniłem za tobą, kotku. - trącił nosem moją szyję. - I nie ważne, ile razy już ci to mówiłem, powiem po raz kolejny. Kocham cię, niunia. - zaplątał sobie kosmyk moich włosów wokół palca.
W tym momencie z jednej z alejek wyszła grupa chłopaków w wieku Justina. Zaczęli kierować się w naszą stronę. Justin, widząc to, przeklął cicho, chowając twarz w moje włosy.
-Co się dzieje? - spytałam, obejmując jego twarz dłońmi.
-Ten koleś mnie nienawidzi. - mruknął, sunąc dłońmi po moich bokach.
-Dlaczego? - drążyłam temat. Byłam po prostu ciekawa. Z każdym dniem dowiaduję się o nim czegoś nowego.
-Przez to, że obrcałem jego laskę. Ja do niczego jej nie zmuszałem. Sama wskoczyła mi do łóżka.- wzruszył ramionami, mocniej wtulając mnie w siebie.
-No, Bieber, niezłą sobie dziwkę znalazłeś. - jeden z nich  zawołał z daleka. Justin drgnął niebezpiecznie i już chciał ruszyć w jego kierunku, kiedy ułożyłam dłoń na ramieniu szatyna, uspokajając go tym samym.
-Przestań, nie warto. - mruknęłam mu do ucha, przygryzając jego płatek.
-Nie będę słuchał, jak ten skurwiel cię obraża. - warknął, mocniej zaciskając palce na moich biodrach.
-Spierdalaj. - rzucił w stronę chłopaka.
-Musi być świetna w łóżku. Pożyczysz mi ją kiedyś, czy może mam ją sobie sam wziąć, co? Założę się, że bez problemu wskoczy mi do łóżka.
-Nie jestem dziwką. - warknęłam, unosząc wyrok i wlepiając go w chłopak. Był wysokim, dobrze zbudowanym brunetem o czarnych oczach. Miał na sobie czarną bokserka, podkreślającą jego ciemniejszą karnację i nisko opuszczone spodnie, również czarne.
-Jaka pyskata. - zagwizdał głośno. - Już mi się podobasz.
-Bardzo mi przykro, ale ty mi nie. - posłałam mu przesłodzony uśmiech zarzucając Justinowi ręce na szyję.
-Powiedz mi skarbie, ile masz lat? Piętnaście? - zaśmiał się pod nosem, chowając dłonie do kieszeni. - Widać Bieber lubi takie. Nie dziwię ci się. Założę się że jest ci potrzebna jedynie do seksu.
Wtedy ja wstałam z kolan szatyna, podeszłam do bruneta i z całej siły i uderzyłam go w twarz. Wiedziałam, że ani trochę nie spodziewał się mojego ruchu. Złapał się za policzek i chciał coś powiedzieć, jednak ja jedynie posłałam mu bezczelne spojrzenie, chwyciłam Justina za rękę i wyprowadziłam go z parku.
-Uwielbiam twoją agresywną stronę, kicia. - szepnął mi do ucha, kiedy wyszliśmy na ulicę.
-Zapewne jeszcze nie raz będziesz miał okazję ją zobaczyć. - uśmiechnęłam się do niego zalotnie po czym odrzuciłam do tyłu włosy i ruszyłam w stronę centrum miasta.
***
Długo nad tym myślałam. Długo zastanawiałam się, czy porozmawiać z mamą. Tak szczerze porozmawiać. Powinnam była to zrobić już wiele lat temu, jednak nie miałam w sobie wystarczająco dużo odwagi. Chciałam, żeby wiedziała. Chciałam, aby przestała traktować Ryana jako ideał.
Wyszłam z łóżka i podeszłam do drzwi, otwierając je. Zbiegłam na dół, po schodach, zastając mamę, siedzącą na kanapie w salonie, przed laptopem. Niepewnie podeszłam do niej i zajęłam miejsce na przeciwko.
-Cześć, córeczko. - uśmiechnęła się do mnie, na moment odrywając wzroku od monitora.
-Chciałam z tobą porozmawiać. Tak naprawdę szczerze porozmawiać. - zaczęłam bawić się swoimi palcami, splecionymi na kolanach .
Mama, zaniepokojona, odłożyła laptopa na szklany stolik i spojrzała na mnie pytająco. Wzięłam głęboki oddech. Bałam się opowiedzieć jej o wszystkim. Bałam się, że mnie wyśmieje, że mi nie uwierzy. Jednak w głębi duszy miałam ogromną nadzieję, że podejdzie do mnie, przytuli, pogłaszcze po głowie i pocieszy.
-O co chodzi, Bree? Wydajesz się zdenerwowana. - zaczęła, kiedy żadne słowo nie chciało przejść przez moje gardło.
-Chciałam z tobą porozmawiać o tym, co było, zanim Ryan rzekomo umarł. - wyrzuciłam z siebie na jednym wydechu.
-Co się wtedy stało? Opowiedz mi wszystko. - usiadła obok mnie i objęła moją dłoń swoimi.
-Chodzi o to, że... - zacięłam się. To było naprawdę trudne, zwłaszcza po tak długim czasie milczenia. - Ryan... zawsze uważaliście go za wspaniałego i kochanego synka. Nie był taki. Owszem, w stosunku do was zachowywał się bardzo dobrze. Mną też przez długi czas się opiekował. Jednak... on jest chory. - spuściłam wzrok, nie wiedząc, jak inaczej mogłabym to nazwać.
-Boże, Ryanowi coś dolega? Dlaczego nam o tym nie powiedziałaś? - kobieta przyłożyła dłoń do ust.
-Chodzi o to, że on tego nie zauważa. On jest chory psychicznie, ale nie potrafi się do tego przyznać przed samym sobą.
-Do czego zmierzasz?
-Ryan mnie bił. - westchnęłam głośno, decydując się zacząć od tej części historii. - Bił i wyżywał się na mnie, kiedy jeszcze mieszkał z nami, te dwa lata temu.
-Dziecko, dlaczego mi o tym wcześniej nie powiedziałaś? Przecież razem coś byśmy na to poradziły. W ogóle dlaczego on ci to robił?
-Mamo... Ryan molestował mnie seksualnie...
***Oczami Justina***
Z rękoma, schowanymi w kieszeniach, doszedłem do domu mojego aniołka. Zapukałem cicho, jednak nie chciało mi się czekać, aż ktoś otworzy drzwi, dlatego nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka. Już miałem przywitać się z rodzicami szatynki, kiedy nagle usłyszałem cichy, wystraszony i łamiący się głos.
-Mamo... Ryan molestował mnie seksualnie...
Tyle wystarczyło, żeby krew w moich żyłach zaczęła płynąć szybciej, a szczęka zacisnęła się. Pewnym krokiem wszedłem do salonu. Wzrok dziewczyny oraz jej matki od razu wylądował na mnie.
-Co ten chuj ci zrobił!? - krzyknąłem, podchodząc do niej, kucając i opierając się o kolana piętnastolatki.
-Nie krzycz, Justin, proszę... - szepnęła, wplątując palce w moje włosy i przeczesując je delikatnie. Poklepała miejsce obok siebie na kanapie, po czym wzięła głęboki oddech i, za namową swojej mamy, kontynuowała opowieść.
-Kiedy byłam młodsza, a konkretnie miałam osiem lat, to wszystko się zaczęło. Ryan przychodził w nocy do mojego pokoju i siadał obok, na łóżku. Ja wtedy się budziłam. Uśmiechał się do mnie i odkrywał moją kołdrę, a następnie... rozbierał mnie. - spod jej powieki wypłynęła jedna łza, którą otarłem kciukiem. - Nie wiedziałam, dlaczego to robił, ale za każdym razem powtarzał, że w ten sposób pokazuje że mnie kocha i że jestem jego ukochaną siostrzyczką. - zakpiła cicho. - On wtedy dotykał mnie, obserwował moje ciało, a ja bałam się tego, jak na mnie patrzył.
-Bree, dlaczego ty mi nigdy o tym nie powiedziałaś? -objąłem jej twarz obiema dłońmi i spojrzałem prosto w jej oczy, w których widniała jedynie pustka.
-Nie chciałam do tego wracać. Bałam się, wstydziłam. On to robił przez kilka lat. Kiedy miałam dwanaście, zrozumiałam wszystko. Wtedy zaczął mnie bić.
-Kochanie, ale on cię nigdy... nie gwałcił, prawda? Mówiłaś, że dziewictwo straciłaś z Austinem. - pogładziłem ją po policzku i pocałowałem w czółko. Byłem w tym momencie tak cholernie zły. I dlatego, że Ryan okazał się jeszcze większym chujem, i na siebie, że przez tyle lat nie zobaczyłem, że mój przyjaciel jest pedofilem, jak i również na Bree, która przez tyle czasu nie powiedziała mi, że była molestowana przez własnego brata. Przecież mogła mi zaufać. Zrozumiałbym ją.
-Nie, tylko mnie dotykał. - mruknęła cicho. - Wiecie, jaka to trauma dla dziecka, kiedy ktoś każe wam się rozbierać, a później was obmacuje? - wymieniliśmy z jej mamą zatroskne spojrzenia. -On mnie nie gwałcił ale... ocierał się o mnie. - zacisnęła mocno powieki, aby powstrzymać łzy, jednak nie udało jej się to i po prostu zaczęła płakać. Objąłem ją ramionami i wtuliłem w siebie, aby chociaż w pewnym stopniu dodać jej otuchy.
W tym momencie, drzwi wejściowe otworzyły się, a po domu rozniósł się głos Ryana. Momentalnie zerwałem się z kanapy i, ignorując prośby Bree oraz jej mamy, wpadłem do przedpokoju.
-Ty chuju! - wrzasnąłem w kierunku blondyna. Rzuciłem się na niego i wymierzyłem mu pierwsze uderzenie w szczękę. - Jak mogłeś jej to robić!? Kurwa, to jest twoja siostra! Jak mogłeś!? - nie dałem mu dojść do słowa, ponieważ wymierzyłem kolejne uderzenie w jego szczękę. - Jesteś zwykłym pedofilem, skurwielu! Nie chcę nawet myśleć, co jej robiłeś! Ja pierdole, ona była małym dzieckiem, a ty ją obmacywałeś, ocierałeś się o nią! Jesteś chory! Powinieneś się leczyć! Jak mogłeś doprowadzać się do orgazmu przy pomocy małej dziewczynki i to na dodatek twojej siostry! Jesteś zwykłym zboczeńcem, śmieciu! Nie nawidzę cię! - po tych słowach, Ryan leżał już na ziemi, a z jego nosa oraz łuku brwiowego wypływała krew.
-Justin, uspokój się. Zabijesz go. - mama Bree podniosła głos, łapiąc mnie za ramię i odciągając od swojego syna.
-Na to właśnie zasłużył. Jest nic nie wartym gównem, które nie zasłużyło na życie. - splunąłem ze wściekłością, jednak kiedy zobaczyłem, że szatynka patrzy na mnie ze łzami w oczach, przestałem. Podszedłem do niej i pocałowałem szatynkę w czółko.
-Spotkamy się później, skarbie. Muszę ochłonąć, bo inaczej go zajebię. - mruknąłem, po czym bez słowa wyszedłem z domu mojej dziewczyny.
***Oczami Bree***
Kiedy nadszedł wieczór, wyjęłam z szuflady czystą, koronkową bieliznę i udałam się z nią do łazienki. Zdjęłam z  siebie ubrania i weszłam pod prysznic, odkręcając wodę. Nalałam na dłonie żelu pod prysznic i wtarłam go w siebie, aby po chwili spłukać całą pianę. Ciepła woda chociaż w pewnym stopniu rozluźniała moje spięte mięśnie. Przywrócenie bolesnych wspomnień naprawdę nie było miłe i wiele mnie kosztowało.
Po chwili wyszłam spod prysznica na kafelkową podłogę. Wytarłam się dokładnie ręcznikiem, a następnie rozczesałam włosy i założyłam na siebie czerwoną, koronkową bieliznę, idealnie dopasowaną do mojego ciała.
Wyszłam z łazienki i zgasiłam za sobą światło, jednak zanim zdążyłam wyjąć z szuflady koszulkę do spania, otrzymałam sms'a. Podeszłam do szafki nocnej i wzięłam komórkę do ręki, po czym odblokowałam ją, wpatrując się w mały ekran.
"Pięknie wyglądasz w tej seksownej bieliźnie, kochanie.
Anonim..."
~*~
Z góry przepraszam za wszelkie literówki...
Cóż, na początku chciałam się dowiedzieć, dlaczego większość osób uznała poprzedni rozdział za dramę? Przecież nie był dramatyczny? No chyba że chodziło Wam o mój styl pisania ;)
Po drugie, tak sobie czytałam Wasze opinie i w większości przypadków pisaliście, że tak szkoda Wam Justina, że jest biedny i tak dalej, a z Bree jest zwykła dziwka. Hej, hej, chyba większość osób zapomniała już, że to Justin pobił i zgwałcił Bree, a ona praktycznie w ogóle nie powinna mu wybaczać ;)
Cóż, tak, lubię takie końcówki xd
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam Was na mojego aska ;)
ask.fm/Paulaaa962
Kocham Was i do następnego ;*

26 komentarzy:

  1. karolina też mnie szantażowała w wielu rzeczach haha jest moja przyjaciółką i chodzimy razem do klasy .dam ci link do mojego profilu na asku chcesz to wpadnij albo ja do c napisze http://ask.fm/wikcia2o :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to znnowu ja ^^^ świetne opowiadanie <333

      Usuń
  2. O kurde ja myslalam ze tubjej Rayna wbije do lazienki a tu taki anonim... Następnym prosseem :* ♡♥

    OdpowiedzUsuń
  3. kochamm <333

    OdpowiedzUsuń
  4. supcio i to NIE BYL SZANTAŻ ja uczciwie wygralam kalambury i wybralam sb nagrode !!!

    OdpowiedzUsuń
  5. <333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny *o* jak zawsze :) czekam na następny xx

    OdpowiedzUsuń
  7. O cholera co za Anonim? Cieszę się że Bree i Justin się pogodzili, a ten Ryan eh szkoda gadać.

    OdpowiedzUsuń
  8. Super ze sie pogodzili <3 są tacy słodyczy. Chciałabym miec takiego Justina przy sobie (marzenia). Jestem ciekawa kto jest anonimem, chociaź mam pewne teorie :)
    http://new-life-fanfiction-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. rozdział cudowny jak zawsze! nie wiem co jeszcze napisać bo nie jestem dobra w pisaniu komentarzy hah i btw, nie ma za co, wiesz o co chodzi, świetnie piszesz i kocham twoje ff wiec nie bylo mowy abym ich nie poleciła :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Gdy uczyłam się z historii i zauważyłam ze jest nowy rozdział szlak mnie trafił.
    Ale cieszmy się z radości Bree i Jus'a. Justin powinien zabić Ryan'a, tak robić siostrze? To nie wyobrażalne. To chore, on jest chory. Ale Bree pokazała jaka z niej niegrzeczna dziewczyna, walnęła kolesia (i to poprawiło mi dzisiaj humor). Po prostu kocham twojego opowiadanie, kocham ten rozdział i kocham ciebie. Z niecierpliwością czekam na kolejny i do zobaczenia. :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Dlaczevo mam wrażenie, że to ten gościu co zgwałcił Jazzy wysłał jej tego sms-a? :o rozdział genialny <3 a co z Ryanem? Co na to wszystko rodzice Bree? Czekam nn xoxo

    OdpowiedzUsuń
  12. O cholerka ! boje sie ze ona tego smsa dostala od tego typa z parku. na 100%bd chcial siezemscic na Justinie .. ohh. bedzie drama cos czuje. ciesze ze Justin tak spokojnie przyjal to ze Bree spala z Austinem. i wgl jak on sie dowiedzial co robil jej Ryan. omfg. myslalam ze mu cos powaznego zrobi i nalezalo mu sie tak. tak bardzo go nienawidze... taki niby kochany braciszek. skurwiel a nie braciszek... nie rozumiem dlaczego on jej to robil. on chory psychicznie jest. powinien sie leczyc. tak go nienawidze. kochanie piszesz wspaniale. masz tak ogromny talent. musisz go w przyszlosci wykorzystac. zycze weny i czekam na nn xx
    true-big-love-jb.blogspot.com
    red-sky-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Jejuu koniec w takim momencie. Ryan jest straszny. Powinien się leczyć, serio jest chory psychiczne. Genialny rozdział kochanie ;) Czekam na nn oczywiście :** i weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny rozdział i intrygujący koniec. W jednym słowie: idealnie :-D
    P.S. Z drama miałam na myśli to jak Rayan powiedział Justionwi że Bree przespala się z Austinem :-P jak to brzmi :-D

    OdpowiedzUsuń
  15. Wow :) cudowny rozdzial :p
    Anonim... hmmm czy to ten koles o uratowal Bree ? Tak mi sie wydaje :)
    Justin pobił Ryana... uuuu :)
    Swietny rozdzial :p
    Co do poprzedniego to ja nie uwazam ze to byla drama bo pzez wieksza czesc sie smialam :) (tak wiem chore)
    Do next :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny!!!! Czekam nn <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  17. Oh nareszcie są razem <3 Dobrze że Justin pobił Ryana, zasłużył na to. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń
  18. świetny jak zawsze <3 Justin mógł go tam kurwa zabić od początku go nie lubiłam! a Madison zrobiło mi sie troche szkoda no dobra zrobiła co zrobiła ale nie zasługiwała na coś takiego w dzieciństwie i wgl a Ci w parku łooo XD Justin taki kochany <3 omomom czekam na nastepny <3

    OdpowiedzUsuń
  19. świetnie jak zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Zgadzam się z poprzednim anonimem . Świetny !! A ten SMS to nie Justin ? ;*

    OdpowiedzUsuń
  21. Wystarczy jedno slowo aby opisac ten rozdzial ZAJEEEEBISTY ;*** czekam nn ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  22. Kto to napisał? ciekawe. I dobrze że Justin jej wybaczył :D

    OdpowiedzUsuń
  23. Rozdział bardzo ciekawy, szczególnie ta poważna rozmowa Bree i jej mamy. To chyba wreszcie otworzy jej rodzicom na to, co działo się z ich córką i jak długo żyli w kłamstwie, iż Ryan to taki grzeczny i poukładany chłopak. Jestem bardzo zaintrygowana, co zrobią jej rodzice w związku z tą sprawą, no bo w końcu coś muszą zrobić. Justin zachował się bardzo dobrze. Myślałam przez chwilę nad tą sprawą, no bo w końcu chłopak Bree ją zgwałcił, ale przecież zrobił to przez narkotyki, a Ryan robił to kilkukrotnie w dodatku świadomie, a to zdecydowanie jest paskudne..
    Intryguje mnie również ten sms na końcu. Austin? A może Ryan? Nie wiem, a może Justin chciał ją wystraszyć? Albo ten tajemniczy chłopak, który uratował Bree przed gwałtem w dniu zerwania? Najbardziej prawdopodobną opcją, moim zdaniem, jest ta ostatnia. Jezu, jesteś niesamowita, ciągle trzymasz mnie w napięciu :D :D
    Uwielbiam Cię i Twoją twórczość!! :D
    Czekam na nn :3
    ~ Drew.
    glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com
    http://angelsdonotdieyet.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń