piątek, 9 maja 2014

Rozdział 52...

Pospiesznie złapałam jakąkolwiek koszulkę, leżącą na fotelu, i założyłam ją na siebie. Wskoczyłam do łóżka i nakryłam się pod samą szyję, siadając przy ścianie i opierając się o nię plecami. Kołdrę trzymałam dosłownie przy samym nosie. Cholera, bałam się. Strasznie się bałam. Jeśli dowiem się, że to Justin robi sobie ze mnie żarty, nie daruję mu tego, jednak mam przeczucie, że to nie on. Serce biło mi z zatrważająco dużą prędkością, jakby chciało wyrwać się z mojej piersi. To było okropne uczucie.
Wtedy dostałam kolejnego sms'a. Bałam się cholernie, ale mimo to podniosłam z łóżka telefon i odblokowałam go, drżącą ręką.
"Nie wstydź się, skarbie. Jesteś piękna. I nie bój się mnie, maleńka. Nie masz czego... A."
Moje ciało zaczęło drżeć, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że ten ktoś, sądzę, iż mężczyzna, obserwuje mnie właśnie w tym momencie. Mój oddech był nienaturalnie szybki i płytki, jakbym bardzo chciała, a wręcz potrzebowała powietrza, jednak nie mogłam wziąć wdechu. Przeczesałam nerwowo włosy i odrzuciłam je z twarzy, starając się w jakiś sposób uspokoić. Kiedy przestałam się trząść, po raz kolejny usłyszałam dźwięk telefonu.
"Kiedy zamykam oczy, wyobrażam sobie, że leżę koło Ciebie, dotykam Twoje ciało, kocham się z Tobą. Nie bój się mnie, aniołku. Nie chcę Ci nic zrobić. Na razie... A."
Po tym, co przeczytałam, nie wytrzymałam nerwowo i zaczęłam głośno płakać. Przyłożyłam sobie nawet poduszkę do twarzy, aby swoim szlochaniem nie obudzić rodziców, ani Ryana. Chciałam już nawet wyjść z pokoju i iść do brata, jednak dzisiejsze wspomnienia mi to uniemożliwiły. Kiedy z moich oczu wypłynęło jeszcze więcej łez, dostałam kolejnego sms'a.
"Nie płacz, słoneczko, chyba że chcesz, żebym przyszedł do Ciebie i Cię pocieszył. Byłoby nam bardzo przyjemnie... A."
Nie wytrzymałam i po prostu wybuchnęłam płaczem, rzucając komórką o ścianę. Przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej i objęłam je ramionami, pozwalając, aby łzy moczyły moją pościel. Chlipałam cicho, nie potrafiąc się powstrzymać, kiedy nagle usłyszałam jakiś szelest, a chwilę później dłoń na swoim ramieniu. Pisnęłam cicho, wpadając w panikę. Tak cholernie się bałam, że ten zboczeniec tu przyszedł, że siedzi na moim łóżku, w moim pokoju, obok mnie.
-Myszko, spokojnie, to tylko ja. - do moich uszu doszedł głos Justina, przez co zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
-Wystraszyłeś mnie, idioto! Musisz się tak skradać!? - wyrzuciłam z siebie, wdrapując się na jego kolana i obejmując ramionami jego szyję. Mocno wtuliłam się w szatyna i zacisnęła powieki, aby chociaż w pewnym stopniu pozbyć się strachu.
-Koteczku, co się dzieje? Dlaczego płaczesz? Ktoś cię skrzywdził? Powiedz mi o wszystkim... - składał delikatne pocałunki wśród moich włosów, jedną ręką głaszcząc moje plecy, pod koszulką. - Malutka, Ryan coś ci zrobił? Powiedz, a zabiję skurwiela.
-Nie, to nie on... - wychlipałam, mocniej się w niego wtulając.
-A kto? I co ci zrobił? Ktoś cię dotykał? Uderzył? - odgarnął z mojej twarzy włosy chcąc spojrzeć mi w oczy, jednak ja ponownie schowałam głowę. - Aniołku, co się stało. Nie płacz już. - Justin położył mnie na łóżku, a ja niemal natychmiast chwyciłam kołdrę i przykryłam się nią pod sam nos. - Ej, niunia, powiesz mi w końcu? - delikatnie gładził mnie po włosach i policzku. - Kogo się boisz?
Wzięłam głęboki oddech i podniosłam się do pozycji siedzącej, niemal od razu zatapiając twarz w koszulce chłopaka.
-Justin, jakiś zboczeniec mnie prześladuje. - wychlipałam, a moje ciało drżało lekko.
-O czym ty mówisz, kochanie? - wsunął dwa palce pod moją brodę i uniósł ją, abym spojrzała mu prosto w oczy.
-Kie - kiedy wyszłam z łazienki, byłam w samej bieliźnie. Wtedy dostałam pierwszego sms'a. Ten ktoś mnie widział. Podglądał mnie. - zaczęłam, czując, jak każdy mięsień na ciele mojego chłopaka napina się. - Potem ten ktoś napisał, żebym się go nie bała, kiedy wskoczyłam do łóżka i zaczęłam drżeć. Następny sms był o treści, że kiedy zamyka oczy, leży obok mnie w łóżku, dotyka mnie, kocha się ze mną, a - a kiedy zaczęłam płakać, on napisał, że chętnie przyjdzie mnie pocieszyć i że może być nam bardzo przyjemnie. - na sam koniec nie wytrzymałam i po prostu wybuchnęłam głośnym płaczem.
-Kim on jest? - warknął szatyn, zaciskając pięści oraz szczękę. - Zajebię gnoja...
-Uspokój się, Justin i nie zostawiaj mnie tutaj samej. - załkałam, trzymając w dłoni skrawek jego koszulki.
-Nie zostawię cię, myszko. Nie bój się już. - jego głos jednak mnie nie uspokoił. - Cichutko, dzieciaczku... - posadził mnie okrakiem na swoich udach i oplątał ramiona wokół mojej talii.
-Boję się, że on przyjdzie do mnie w nocy, że coś mi zrobi...
-Spokojnie, i tak miałem porwać cię na spacerek, szkrabie. Zbieraj się. - klepnął mnie leciutko w tyłek, na co zachichotałam przez łzy. Zsunęłam się z jego kolan i podeszłam do szafki, z której wyjęłam czarną, dopasowaną spódniczkę, sięgającą mi zaraz za tyłek, oraz luźną bokserkę z kwiatowym wzorem. Nie miałam zamiaru przebierać się w pokoju, dlatego złapałam Justina za rękę i wprowadziłam go do łazienki, każąc mu usiąść na murku przy wannie.
-Musisz mnie pilnować przez cały czas. - mruknęłam nieśmiało, po czym ściągnęłam z siebie koszulkę i założyłam przygotowaną bluzkę. Na dół włożyłam spódniczkę i przeczesałam włosy, przekładając je na jedną stronę.
-Możemy iść? - spytał, kiedy wyszliśmy z łazienki, a ja chwyciłam skórzaną kórtkę i wsunęłam stopy w trampki na koturnie, z również kwiecistym wzorem, dopasowanym do bluzki.
-Tak. - odparłam, widząc, jak szatyn usiadł na parapecie. Chwyciłam jeszcze tylko komórkę, a następnie zgasiłam światło w pokoju i podeszłam do okna. Justin stał już na trawie, wyciągając ręce w górę i dając mi znak, abym również skoczyła. Tak, jak zawsze, przymknęłam lekko powieki, przełożyłam obie nogi przez parapet, po czym odepchnęłam się lekko, lądując prosto w rękach szatyna.
-Witam, słonko. - musnął czubek mojego nosa, stawiając mnie na ziemi. Poczułam lekki strach. Na dworze było całkowicie ciemno, a ja miałam świadomość tego, że gdzieś tutaj kręci się ten chory człowiek, który wypisywał do mnie te sms'y. Widząc to, Justin oplątał ramiona wokół mojej talii i przyciągnął mnie bliżej siebie. Oparłam głowę na jego ramieniu i wtedy przestałam się bać. Był moją ochroną, w każdym, możliwym tego słowa znaczeniu.
-Znam jedno miejsce, w parku, do którego chciałbym cię zabrać. - Justin szepnął mi do ucha, gładząc dłonią dolną część moich pleców.
-Prowadź. - zachęciłam go, splatając razem nasze palce.
Wtedy Justin schylił się i wsunął jedną dłoń pod moje kolana, a drugą pod plecy, po czym uniósł moje ciało. Zachichotałam cicho, zarzucając mu ręce na szyję.
-Co tylko rozkażesz, księżniczko...
***
Kiedy Justin doszedł na polanę, na samym końcu parku, położył mnie delikatnie na trawie. Obszar dookoła nas rozświetlała jedynie łuna księżyca, co dodawało temu miejscu... romantycznego cienia. Na środku polany znajdowało się małe jeziorko. Nie wiem, dlaczego, ale poczułam teraz ogromną ochotę na pływanie, albo chociaż wejście do wody. Zdjęłam więc buty oraz kurtkę i odrzuciłam ją na trawę, a następnie podeszłam do Justina. Ściągnęłam z niego jeansową kamizelkę, którą miał na ramionach, i ją również zostawiłam na ziemi.
-Idziemy pływać, misiek. - złapałam go za pasek od spodni i pociągnęłam w stronę jeziorka. - Zdejmij buty. - dodałam szybko, kiedy znaleźliśmy się przed wodą, a Justin nadal miał na sobie Supry. Chłopak wykonał moje polecenie, a następnie przerzucił sobie moje ciało przez ramię i wszedł do wody. - Bardzo zimna? - jęknęłam cicho, słysząc syk szatyna.
-Może troszkę, ale da się wytrzymać. - poklepał mnie po tyłku, zsuwając powoli do wody. Kiedy moje stopy dotknęły piaszczystego dna, woda sięgała mi już do biustu. Zadrżałam lekko, lecz nie było mi zimno. Temperatura była wręcz idealna.
-Bree, Jerry'emu jest zimno. - mruknął szatyn, układając obie dłonie na swoim przyrodzeniu. Momentalnie parsknęłam śmiechem, widząc grymas na jego twarzy.
-Mój biedaczek... - wydęłam dolną wargę, podpływając do niego. Ułożyłam dłonie na barkach szatyna i stanęłam na palcach, aby złączyć nasze usta w pocałunku, pełnym miłości i namiętności.
Chłopak powoli wsunął ręce pod moje uda i uniósł mnie na wysokość swoich bioder, a ja owinęłam go dookoła nogami.
-Kocham cię, słoneczko. - kilka razy musnął moje usta, po czym wtulił twarz w moją szyję. - Ale serio mi zimno i chciałbym już stąd wyjść, bo inaczej już nigdy nie zrobię ci żadnej Lily czy kogoś innego. - zachichotałam w jego usta, kiedy, ze mną na rękach, zaczął wychodzić z wody.
Po chwili położył mnie na trawie, a sam ułożył się obok. Przeniósł ręce za głowę i zaczął wpatrywać się w księżyc.
-O czym myślisz? - spytałam, układając głowę na jego klatce piersiowej.
-O tym, że mam najwspanialszą dziewczynę na świecie. - objął mnie jednym ramieniem i pocałował w czubek głowy. Mimowolnie na moje usta wkradł się szeroki uśmiech. Mocniej wtuliłam się w szatyna, zaciągając się jego zapachem. - Jakkolwiek głupio to zabrzmi, moi rodzice cię... polubili. - wsparłam się na jego klatce piersiowej i uniosłam wysoko brwi, chcąc, aby kontynuował. - Kiedy prawie przeszedłem na drugą stronę, spotkałem swoich rodziców, Jazzy i Lily. Rozmawiałem z nimi. Powiedzieli, że jesteś idealną dziewczyną dla mnie. To prawda. Jesteś moim nacudowniejszym aniołkiem.
Oparłam się na łokciach po obu stronach jego głowy i delikatnie musnęłam jego usta. Następnie powtórzyłam czynność, tylko tym razem złączyłam nasze wargi na dłużej. Chwilę później, Justin pchnął mnie delikatnie na trawę i ponownie naparł swoimi wargami na moje. Wplątałam palce w jego włosy z tyłu głowy i szarpnęłam delikatnie za ich końcówki, otrzymując cichy jęk, który uciekł z ust szatyna. Jedna z jego dłoni wylądowała na moim udzie. Zaczął kierować ją coraz wyżej. Kiedy dotarł do materiału spódniczki, zaczął wsuwać rękę pod niego. Po chwili dotarł do mojego tyłka. Zauważyłam, że cały czas obserwował, czy nie posunął się za daleko. Nie chciał mnie wystraszyć i robił wszystko powoli i delikatnie, za co byłam mu bardzo wdzięczna. Może jego dotyk nie sprawiał mi już bólu, jednak nadal pozostawała niepewność.
-Powiedz, skarbie, jak posunę się za daleko. - szepnął w moje usta, przebiegając palcami po koronce od moich majtek. Po chwili przeniósł dłoń na przód pod moją spódniczką, przez co mój oddech przyspieszył. Delikatnie dotykał moje miejsce intymne przez cienki materiał dolnej części bielizny. Jęknęłam cicho, czując, jak moje ciało lekko się spina.
-Spokojnie, skarbie. Rozluźnij się... - szepnął mi do ucha, pocierając palcami moją kobiecość. Chwilę później zaczął ściągać ze mnie majtki. Kiedy nie miałam ich już na sobie, włożył je do tylnych kieszeni swoich spodni. Musnął krótko moje usta, po czym ponownie wsunął dłoń pod moją spódniczkę. Delikatnie włożył we mnie dwa palce, przez co pisnęłam cicho i wzięłam głęboki wdech. Zaczął powoli poruszać nimi we mnie, sprawiając mi ogromną przyjemność. Mój oddech był coraz szybszy i coraz bardziej płytki. Z każdą chwilą stawałam się coraz bardziej podniecona.
-Justin... - wyjęczałam, nie potrafiąc tego powstrzymać. Na ustach szatyna pojawił się ten, dobrze mi znany, łobuzerski uśmieszek. Chłopak musnął moje usta, a ja jedną rękę ułożyłam za jego karkiem i przyciągnęłam go do siebie. Nie zaprzestał ruchów dłonią, dzięki czemu odczuwałam zarówno przyjemność fizyczną, jak i psychiczną, powstałą dzięki jego obecności i jego bliskości.
-Proszę... - kolejny raz jęknęłam, czując, że jestem coraz bliżej szczytu.
-O co mnie prosisz, kochanie? - szepnął mi do ucha, zwalniając ruchy. Cholera, robił mi to specjalnie.
-Zrób mi dobrze. - wydusiłam z siebie ostatkami sił. To było motywacją dla Justina. Przyspieszył ruchy swoich palców, zataczając we mnie kołka. Kciukiem zaczął pieścić moją łechtaczkę, dzięki czemu po prostu odpływałam. Już po chwili poczułam, jak każdy mięsień w moim ciele się rozluźnia. Doszłam z głośnym jękiem, wypuszczając z siebie soki. Justin, z uśmiechem na ustach, wyjął ze mnie palce, przyłożył je do swoich ust, po czym dokładnie oblizał.
-Cudownie smakujesz, niunia. - szepnął, puszczając do mnie oczko.
-Przestań, bo się zarumienię. - uderzyłam go lekko w klatkę pięrsiową, na co zachichotał.
-Nie przypominam sobie, żebyś kiedykolwiek się zarumieniła, myszko. Nie należysz do tych wstydliwych. - pogłaskał mnie po policzku i pocałował w czoło. Ja jednak przyciągnęłam go do siebie i złączyłam nasze wargi w namiętnym pocałunku. Bez ostrzeżenia wsunęłam język do jego ust, chcąc czuć te wspaniałe dreszcze, przechodzące przez całe moje ciało. Justin zawisł nade mną, opierając się na łokciach po obu stronach mojej głowy.
-Justin, kochaj się ze mną. - szepnęłam w jego usta, kiedy oderwaliśmy się od siebie, żeby zaczerpnąć powietrza. - Teraz i tutaj.
-Kochanie, nie chcę cię wystraszyć i do niczego zmuszać, a wiem, że nie jesteś jeszcze gotowa.
-Chyba to ja powinnam decydować, czy chcę z tobą współżyć czy nie. - pogładziłam go po policzku. - A ja chcę to z tobą zrobić. Teraz i tutaj.
Justin jeszcze przez chwilę patrzył na mnie niepewnie, lecz kiedy przygryzłam dolną wargę, poddał się. Usiadł na mnie okrakiem i zdjął z siebie koszulkę, odrzucając ją obok na trawę.
-Powiedz, jeśli zrobię coś, czego nie będziesz chciała, słonko, dobrze? - pogłaskał mnie delikatnie po włosach i pocałował w czoło. Pokiwałam głową, sunąc dłońmi po jego nagiej klatce piersiowej. Chłopak zaczął podwijać moją koszulkę, masując delikatnie moje boki. Kiedy zdjął ją ze mnie, ułożył ją na swojej. Widziałam w jego oczach lekki strach i niepewność. Martwił się, że zrobi mi tym krzywdę.
-Nie bój się, Justin. - ujęłam jego dłonie swoimi i ułożyłam je na swoich piersiach. Już się go nie bałam. Zablokowałam swój umysł na wydarzenia z tamtego dnia.
Szatyn objął delikatnie mój biust, sunąc opuszkami palców po wierzchu moich piersi. Następnie zaczął całować mój dekolt, obojczyki, przygryzając i ssąc moją skórę w niektórych miejscach. Jęczałam cicho, kiedy jego dłonie dotykały wcięcia w mojej talii, bojego brzucha, ud i piersi. Krótko mówiąc, błądziły po całym moim ciele. Już się nie bałam. Może noc, spędzona z Austinem, przełamała tę barierę ochronną, którą utworzyłam po gwałcie. Może wtedy był przełom i miałam w końcu przestać się bać.
Przeniosłam dłonie na jego spodnie i odpięłam pasek, który wyjęłam ze szlufek i odrzuciłam na trawę. Następnie złapałam między palce guzik i rozporek, a po chwili zsunęłam z niego spodnie. Jedną ręką złapałam gumkę od jego bokserek, a drugą wsunęłam za jego bieliznę i ułożyłam dłoń na jego, lekko nabrzmiałym, członku. Ścisnęłam go delikatnie, po czym rozluźniłam dłoń i przejechałam nią od dołu do góry jego długości. Szatyn warknął blisko mojego ucha i przygryzł lekko jego płatek.
-Nie przestawaj, maleńka. - wyjęczał cicho, więc przyspieszyłam ruchy ręką.
-Przejęłam nad tobą kontrolę. - zachichotałam i zaczęłam całować jego szyję.
-Kocham cię, myszko. Kocham, kocham i jeszcze raz kocham. - z każdym słowem składał pocałunek na mojej twarzy. Kiedy wyjęłam rękę z jego bokserek, odpiął mój stanik i ostrożnie zsunął go z moich ramion. Zaczął całować moje piersi. Po chwili wziął do ust jeden z moich sutków i zaczął go ssać, drugą ręką pieszcząc drugi.
-Justin... - jęknęłam, ciągnąc za końcówki jego włosów.
-Teraz to ja mam nad tobą kontrolę. - otarł o mnie swoim przyrodzeniem.
Chwilę później wsunął dłoń pod moją spódniczkę, obejmując mój pośladek i ściskając go lekko. Następnie chwycił materiał i zaczął go powoli zsuwać, aż w końcu zdjął ze mnie dolną część garderoby, odkładając ją na trawę.
-Nie wziąłem gumek, kochanie. - szepnął mi do ucha, całując skórę za nim.
-Nie są potrzebne. - odparłam, gładząc delikatnie jego nagie plecy.
-A jeśli stworzymy małego człowieczka? - zaśmiał się cicho, zaczesując moje włosy do tyłu.
-To będziemy go wychowywać i opiekować się nim. - uniosłam się na moment, aby musnąć jego usta, a chwilę późnie delikatnie rozsunęłam nogi.
Kiedy Justin splątał razem nasze palce i ułożył nasze dłonie po obu stronach mojej głowy, zacisnęłam mocno powieki, przygotowując się na lekki ból na początku. Cóż, Justin nie potrafił być delikatny w łóżku. Nigdy mi to nie przeszkadzało, lecz dzisiaj potrzebowałam tej delikatności. Nie chciałam się jednak odzywać i prosić go o to. Nie umiałam.
Możecie sobie wyobrazić moje zdziwienie, kiedy Justin powoli i cholernie delikatnie zaczął we mnie wchodzić, cały czas obserwując moją reakcję. Otworzyłam oczy, wlepiając wzrok w jego tęczówki.
-W porządku, aniołku? - spytał z troską, na moment przestając się ruszać.
-Tak. - przytaknęłam z uśmiechem, więc Justin, dalej z niesamowitą ostrożnością, wszedł we mnie całą swoją długością.
Zaczął poruszać się we mnie spokojnie, jednak z niesamowitą precyzją. Cóż, z precyzją, którą nabył przez doświadczenie, lecz nie myślałam o tym w ten sposób.
-Uprawiałem seks na prawdę wiele razy, ale nigdy w lesie, na trawie. - zachichotał mi do ucha, czego nie potrafiłam nie odwzajemnić. - Zdażało się w samochodzie czy w toalecie na imprezach, ale to miejsce jest najbardziej oryginalne.
-Miałam tego nigdy nie powiedzieć, ale pieprzyłam się z Austinem w szkolnym kiblu. Boże, pamiętam, jak bardzo się bałam, że ktoś może nas przyłapać. - wyrzuciłam z siebie, czując, jak Justin zaczął przyspieszać.
-W męskiej czy w damskiej? - wysapał mi do ucha, chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi.
-W męskiej. Nie miałam wtedy jeszcze piętnastu lat. Kurwa, ale się bałam... - przeniosłam dłonie na jego plecy i wbiłam w nie paznokcie, lekko unosząc biodra. Postanowiłam przestać już gadać i w pełni oddać się tej chwili, która mogłaby trwać wiecznie. Z każdym jego pchnięciem, z moich ust wydobywał się jęk. Za każdym razem był on głośniejszy, ponieważ prowadził do szczytu.
Właśnie w tym momencie zaczęłam się zastanawiać, jak mój kochany, troskliwy i opiekuńczy Justin, którego widziałam na co dzień, potrafił zmienić się w brutala i gwałciciela, tamtego wieczoru. Nie potrafiłam tego zrozumieć. Mimo że sama byłam narkomanką, narkotyki, a właściwie ich brak, nie działały na mnie tak silnie, jak na mojego chłopaka. Wtedy zastanawiał się nawet, czy byłby zdolny sprzedać mnie za kilka działek. I doszłam do wniosku, że byłby...
***Oczami Justina***
Starałem się być tak delikatny, jak tylko mogłem. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby ta krucha istotka kolejny raz przeze mnie cierpiała. Już dość łez przeze mnie wypłakała. Nie mogłem jej znowu zranić. Chociaż muszę przyznać, że w moim obecnym stanie było to niezmiernie trudne. Po tym, co Bree zrobiła w moich bokserkach, zacząłem tracić kontrolę, lecz powstrzymałem się od gwałtownego wejścia w nią, ponieważ wiedziałem, że sprawi jej to ból.
Poruszałem się w niej dość ostro i stanowczo, ale Bree nie zatrzymała mnie, dlatego uznałem, że jej również jest dobrze. Muszę przyznać, że troszkę bałem się, kiedy powiedziała, żebym się z nią kochał. W pierwszym momencie pomyślałem, że chce to zrobić ze względu na mnie, a sama nie jest jeszcze gotowa. Mam nadzieję, że jednak była to jej świadoma decyzja. Cóż, jak spojrzała na mnie tymi słodkimi oczkami, nie potrafiłem jej odmówić. Poza tym, na miłość Boską, jestem w końcu facetem. Nie można mnie winić, że jej uległem.
Po paru chwilach poruszania się w niej, zsunąłem jedną rękę przez jej piersi, talię i biodra, zatrzymując ją pod kolanem szatynki. Ugiąłem jej nogę i uniosłem na wysokość swoich bioder, tym samym wchodząc w nią jeszcze głębiej. Z ust dziewczyny uciekł krzyk rozkoszy, a ona zamknęła powieki. Ja natomiast, jedną ręką podparłem się na łokciu za jej głową i wykonywałem jeszcze mocniejsze pchnięcia. Jednak ani na moment nie zapomniałem o odczuciach Bree. Dzisiaj chciałem sprawić, żeby przede wszystkim ona poczuła się, jak w niebie.
-Justin, błagam, szybciej. - wyjęczała mi przy samym uchu. Jej podniecony głos był dla mnie najpiękniejszą muzyką.
Cholera, z żadną dziewczyną nie czułem się w łóżku, lub w tym przypadku na trawie, tak, jak z Bree. Możliwe, że to dzięki temu, iż nie kochałem żadnej innej dziewczyny, z którą spałem. Moje słoneczko było tą jedyną, do której czułem cholernie silne uczucie.
-O cholera, wiesz, że moi rodzice to widzą? - w tym momencie do mojej głowy powrócił głos mamy. Spanikowałem. Na prawdę się wystraszyłem. Seks przed własnymi rodzicami jest... krępujący.
-I ty mówisz mi to teraz!? - pisnęła, w międzyczasie wbijając mi paznokcie w plecy. Ten fakt bardzo mnie pobudzał. Chociaż jeszcze bardziej podnieciło mnie to, że przez nagły stres, ścianki dziewczyny mocniej zacisnęły się na moim członku. Wywołało to lekki ból, ale taki cholernie przyjemny. Boże, chciałem więcej, dlatego przyspieszyłem ruchy. Zauważyłem, że na czółku mojego maleństwa pojawiły się maleńkie kropelki potu. Sam, mimo że była dość chłodna noc, byłem cały rozpalony. Ale nikt nie może się nam dziwić. To, co było między nami, nawet w tym momencie, to nie tylko seks. To była po prostu cholernie gorąca i namiętna miłość.
-Justin, zaraz dojdę! - do moich uszu doszedł krzyk Bree. I ja poczułem, że mój penis zaczął pulsować w niej, co oznaczało, że zbliżam się do końca.
-Dojdź dla mnie, aniołku. - warknąłem, po czym wpiłem się w jej wargi i wsunąłem język do jej ust. Wykonałem dwa ostateczne i najmocniejsze pchnięcia, powodując orgazm, rozchodzący się po naszych ciałach. Szatynka pisnęła w moje usta, a ja mocno zacisnąłem palce na jej biodrze, już teraz przeklinając siebie w myślach, że pozostawię na jej ciałku siniaki.
Po paru chwilach, kiedy nasze oddechy zaczęły wracać do normalnego tępa, wyszedłem z niej ostrożnie i położyłem się obok, na trawie.
-Nie zapomnę tej nocy do końca życia... - wyszeptała po chwili, przekładając ręce za głowę.
-Nie zapomnę żadnej nocy, spędzonej z tobą. - przejechałem opuszkami palców po wierzchu jej piersi.
Dziewczyna po chwili chwyciła swój stanik i założyła go na swój biust, a następnie wyjęła z tylnej kieszeni moich jeansów swoje koronkowe majteczki oraz paczkę papierosów. Ja w tym czasie wsunąłem na tyłek bokserki i spojrzałem na Bree, która podpaliła jednego szluga zapalniczką. Wysunąłem go z jej warg i wsunąłem między swoje, zaciągając się głęboko.
-Skarbie, idziemy do mnie, czy zostajemy tutaj? - spytałem po chwili, oddając jej papierosa.
-Zostajemy tutaj. - westchnęła, po czym pchnęła mnie delikatnie na trawę, usiadła na mnie okrakiem i wpiła się w moje wargi...
~*~
Dobra, dam im trochę prywatności ;D
Cóż, dużo osób czekało na taki rozdział, prawda? =D
A co sądzicie o anonimowych sms'ach?
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam Was na mojego aska. Chętnie poczytam Wasze propozycje ;)
ask.fm/Paulaaa962
Kocham Was i do następnego ;*

30 komentarzy:

  1. nie podobają mi się te sms'y....ale rozdział suuuuper

    OdpowiedzUsuń
  2. sms masakra ... I chyba wiem kto je wysyła hehehe ♥ Nie no cieawszych tematów nie maja tylko gdzie uprawiali seks nie no brawo Xd Aww rozdział super Bedzie 2 dzieciak ??

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ja kocham to opowiadanie ;_; <3 po raz kolejny świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochammmmm <<<333

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahaha zboczona Bree xd. Świetnie piszesz kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jasna dupa blada darmozjada :o Hahaha, tak wiem, jestem idiotką. Cholera, ale świetny i mm.. Pobudzający rozdział hahaha. If you know what I mean. :D
    Tak jestem zboczona, ale co ja poradzę? xd
    Cholernie przerazily mnie te sms'y na miejscu Bree chyba uciekłabym do salonu i zadzwoniła do Justina, no ale on sam przyszedł, wiec trzeba mu przyznac, ze ma swietne wyczucie czasu :3
    Scena w lesie bardzo mnie uszczesliwila haha :D
    Ciesze sie, ze wszystko juz miedzy nimi w porzadku i mam nadzieje, ze tak juz bedzie :3
    Niepokojace zostana tylko te smsy. Mam nadzieje, ze nie stanie sie nic Bree :(
    Rozdzial genialny *.* Ciesze sie, ze pojawil sie tak szybko ;D
    Kocham Cie! :*
    ~Drew.
    http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com
    /
    http://angelsdonotdieyet.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezuu cuuudo i jeszcze raz cudo *o*

    OdpowiedzUsuń
  8. Co to za anonim? ;o
    Ciesze sie szczęściem Bree i Jusa ;d
    Czekam na nn <3
    @scute4

    OdpowiedzUsuń
  9. Aww jaki cudowny <3 chyba będzie drugie dziecko :D Czeekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
  10. lkochammmm <3 <3 cudooooo

    OdpowiedzUsuń
  11. jeej ile namietności huuhuu
    piękny rozdział rozpoczyna piękną sobotę <3
    dziękuje :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Aaaaaaaaaaaaaaa zajebisteee kocham!!!!!!!!!! <33333333333
    Tylko te smsy kurde mnie niepokoją :( znowu bedzie jakaś drama? Nie moga w koncu byc szczesliwi? ;( <333333

    OdpowiedzUsuń
  13. Idealny <3 Czejam na nn xxxx

    OdpowiedzUsuń
  14. A ja chyba wiem kto wysyła te wiadomości :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Omg co za swietny rozdzial sjxjenxjwsmxjwjs czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  16. Jejkuu rozdzial genialny ;*** najlepsze scenki w parku/lesie xD czekam nn ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  17. czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. rany świetny ten rozdział . ciekawi mnie kto jest nadawca tych smsow . i jeszcze ta sytuacja w parku <3 zapraszam na spodziewajsieniespodziewanego.blogspot.com i czekam na opinię

    OdpowiedzUsuń
  19. Omfg.... jezusku. boje sie tego anonima ;o niech wypierdziela.. mialo byc db i.co ? nie moze tego zjebac .. ahh ten seks na polanie. mmm. marzenia haha oni sa tacy idealni. zabolalo mnie to ze Bree stwierdzila ze Justin sprzedalby ja za dzialke, choc to prawda... mimo wszystko zrobilo mi sie przykro, alee rozbawilo mnie to ze Justin sb przypomnial ze jego rodzice wszystko widza. omfg. no tak. widza wszystko. jeejku nie moge. aa wgl wgl . kocham ich. oni sa dla siebie stworzeni.. nw co tu moge jeszce napisac chyba tylko to ze jestes genialana i ze cie kocham. nie potrafie wiecej wydukac choc w sumie wszystko co mysle napisalam. koCam tego bloga jak wszystkie tw blogi. czekam na nn.
    true-big-love-jb.blogspot.com
    red-sky-jb.blogspot.com
    +przepraszam ze tak pozno xx

    OdpowiedzUsuń
  20. jest jest jest ! cholercia czekam na następny kocham ich i Ciebie <3

    OdpowiedzUsuń
  21. jak można mieć aż taki wielki talent ;*

    OdpowiedzUsuń
  22. A ja i tak nie znoszę Justina za to, co jej zrobił. Powinni być razem, bo się kochają, ale to nie fair, że za każdym razem to on ją krzywdził. Nawet, jeśli cierpieli oboje, to ona była tą skrzywdzoną. I nie wierzę, że ona mu wybaczyła. W życiu bym tego nie zrobiła. Mam nadzieję, że Justin kiedyś jeszcze zapłaci za swoje błędy, tak, żeby biedna Bree nie cierpiała.
    Ale, cholera, pomimo mojej nienawiści do niego i chęci by zapłacił za swoje błędy bez cierpienia Bree, chcę, żeby na końcu byli razem. Ja to mam zachcianki.
    Ciekawa jestem, co wymyślisz dalej. Teraz się martwię o te esemesy. Błagam, nie rób tej biednej dziewczynie więcej krzywdy, to już za dużo :(
    A tak poza narzekaniem na tego idiotę, to muszę przyznać, że lubię Austina. Fajny chłopak, pomógł im i kocha Bree naprawdę.
    Dobra, koniec mojego opisywania bohaterów. Uwielbiam Cię, tyle Ci powiem! Twoje historie mnie strasznie emocjonują. Dlatego taka zła jestem xd ale i szczęśliwa, serio kocham tego bloga. Mam nadzieję, że szybko dodasz nn!

    OdpowiedzUsuń
  23. będa jeszcze rozdziały ? zapraszam na moj go my-private-hell.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  24. Kiedy w końcu kolejny rozdział???? :(((((( Już nie mogę się doczekać ;c <333333333

    OdpowiedzUsuń
  25. Kiedy kolejny jejku . :c

    OdpowiedzUsuń