poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 12...

Wpatrywałam się w swoje buty, w dalszym ciągu nie mogąc w to uwierzyć.
On mnie uderzył.
Uderzył mnie...
W dalszym ciągu dociskał moje ciało do ściany, trzymając ręce oparte z obu stron mojej głowy.
Podniosłam powoli wzrok, spotykając ciemne tęczówki chłopaka, wpatrujące się w moje.
-Nie wierzę... - szepnęłam, oddychając miarowo.Chłopak uniósł delikatnie moją głowę, układając dłoń pod moją brodą. - Nie dotykaj mnie. - syknęłam, strącając jego rękę.
-Mówiłem, że nad sobą nie panuję. - mruknął. - A ty mi tego nie ułatwiasz. - dodał, zaciskając lekko szczękę.
-I dlatego mnie uderzyłeś? - wysyczałam przez zaciśnięte zęby, unosząc lekko brwi.
W dalszym ciągu nie mogłam w to uwierzyć..
-Wiesz, że nie chciałem. - mruknął zachrypniętym głosem bardzo blisko mojego ucha, przez co przez moje ciało przeszły dreszcze. - Kicia, nie gniewaj się... - ułożył dłonie na mojej talii, przybliżając się do mnie.
Momentalnie odepchnęłam go od siebie, wpatrując się w chłopaka z niedowierzaniem.
-Za kogo ty się uważasz!? - wyrzuciłam ręce w powietrze. - Najpierw mnie bijesz, a teraz co!?
-Przecież wiesz, że nie chciałem. Przepraszam, nie panuję nad sobą. - westchnął, przeczesując palcami włosy i ciągnąc z frustracją za ich końcówki. - Ale cholernie mnie irytujesz, dzieciaczku. - na jego ustach pojawił się łobuzerski uśmieszek.
-Serio? Dzieciaczku? - sapnęłam z wyrzutem, zakładając ręce na piersi.
Chłopak wyszczerzył się do mnie, na co jedynie przewróciłam oczami.
-No przepraszam, Bree. Ja nie chciałem. To było takie... spontaniczne. - wyrzucił ręce w powietrze.
Potarłam delikatnie lewy policzek, czując lekkie pieczenie.
-Kiedyś ci za to oddam. - mruknęłam cicho.
Wiecie, nad czym się teraz zastanawiam?
Dlaczego tak łatwo mu wybaczyłam. W końcu on mnie uderzył. Może to dlatego, że rozumiałam, jak trudno jest ludziom na głodzie. Wiedziałam, że gdyby myślał racjonalnie, nie doszłoby do tego. Austin kiedy mnie uderzył był naćpany. Zapytacie pewnie, dlaczego mu wtedy nie wybaczyłam, chociaż go kochałam.
To, że mnie wtedy uderzył było tylko dopełnieniem pieprzonej całości. Nie wiem, dlaczego nie zerwałam z nim wcześniej. To dla mnie za dużo...
Przeczesałam palcami włosy, przymykając na chwilę powieki. Nagle poczułam, jak Justin łapie mnie za rękę. Pociągnął mnie w stronę łóżka i posadził na nim. Zdezorientowana spojrzałam na niego, chcąc wyczytać z jego oczu jakiekolwiek emocje, lecz zamiast tego zastałam jedynie pustkę.
-Powiedziałem ci coś, kurwa. - warknął, patrząc na mój nadgarstek. Dopiero teraz zrozumiałam, skąd wzięła się ta jego nagła zmiana nastroju.
-Ty mi coś powiedziałeś, a ja cię nie posłuchałam. Proste. - odparłam, wzruszając ramionami.
-Jesteś cholernie uparta. - mruknął, w dalszym ciągu wpatrując się w mój nadgarstek.
Zaczął delikatnie sunąć po nim opuszkami palców, tak, abym nie poczuła bólu. Chwilę później uniósł mój nadgarstek do swoich ust i zaczął składać na nim pojedyncze pocałunki.
-Jesteś idiotką. Moją cudowną idiotką, wiesz? - mruknął, patrząc mi prosto w oczy.
-Nie jestem TWOJA. - mruknęłam, patrząc na niego sceptycznie.
-A właśnie, że jesteś... - powiedział, po czym pochylił się i złączył nasze usta. Naparł na moje ciało, przez co położyłam się na łóżku. Chłopak zawisł nade mną, układając swoje ręce za moją głową. Całował mnie z pasją i oddaniem. Chwilę później przejechał językiem po mojej dolnej wardze, prosząc o dostęp, który dałam mu po chwili wahania. Nasze języki zaczęły toczyć ze sobą zawziętą walkę o dominację. Jedną rękę oparł na łokciu, a drugą zsunął niżej, układając ją na moich biodrach. Zaczął powoli wsuwać ją pod moją bluzkę, pieszcząc skórę na mojej talii i brzuchu. Kierował swoją dłoń coraz wyżej, podwijając moją bluzkę.
-Nie rozpędzaj się, chłopczyku. - mruknęłam, układając dłonie na klatce piersiowej szatyna i odpychając go lekko od siebie.
Justin zaśmiał się cicho, opadając na łóżko obok mnie. Zaczął bawić się sznurkami moich bransoletek, a mi momentalnie zapaliła się czerwona lampka.
-Czemu tyle tego nosisz? - spytał, zdejmując je powoli.
-Zostaw. - warknęłam, zabierając rękę.
***Oczami Justina***
-Bree, o co chodzi? - oparłem się na łokciu, gładząc ją delikatnie po policzku.
-O nic. - odparła, odwracając się na drugi bok.
-Przecież widzę. - mruknąłem, układając rękę na jej talii. Odwróciłem ją tak, że ponownie patrzyła mi w oczy. Złapałem ją za nadgarstek, na którym miała bransoletki i zacząłem je powoli zdejmować. Dziewczyna z głośnym westchnięciem chwyciła moją poduszkę i zasłoniła nią sobie twarz.
-Nie patrz na to. - mruknęła ledwo słyszalnie, co jeszcze bardziej mnie zainteresowało.
Szybko dokończyłem ściąganie z jej nadgarstka bransoletek,a moim oczom ukazały się stare blizny po cięciach. Zmrużyłem oczy, przyglądając się im w skupieniu. Było tego na prawdę dużo, na prawdę głębokie. Przejeżdżałem po nich opuszkami palców, zastanawiając się, co ją do tego zmusiło.
Przecież ona ma dopiero piętnaście lat...
-Jesteś cholernie głupia, kicia, wiesz? - warknąłem przez zaciśnięte zęby.
-Zastanawiają mnie te twoje nagłe zmiany nastrojów, wiesz? - odsłoniła swoją twarz, unosząc pytająco brwi. - Zupełnie jak kobieta w ciąży... - dodała, przewracając oczami.
Parsknąłem głośnym śmiechem, kręcąc z rozbawieniem głową.
-Sugerujesz coś? - spytałem, łaskocząc ją po brzuchu.
-Justin! Zostaw mnie! - pisnęła, starając się uciec na drugi koniec łóżka.
-Nic z tego. - mruknąłem, łapiąc ją za biodra i przyciągając do siebie. Ułożyłem ją na łóżku obok mnie, a po chwili zawisłem nad jej drobnym ciałem.
Mój wzrok spotkał się z jej cudownymi tęczówkami.
I w tym momencie coś do mnie dotarło...
Wpatrywałem się w każdy centymetr jej twarzy, uśmiechając się delikatnie. Pogładziłem ją delikatnie po policzku,delektując się jej idealnie gładką skórą.
-Jesteś prześliczna. - powiedziałem cicho, nie odrywając oczu od jej tęczówek.
Od początku uważałem, że Bree jest piękną dziewczyną, ale wcześniej widziałem w niej jedynie seks zabawkę na jakiś czas.
Teraz jednak spojrzałem na nią z innej perspektywy.
Kurwa! Ona jest moim pieprzonym ideałem!
Ma ciemno brązowe włosy, czekoladowe tęczówki, dość ciemną karnację i nietypową urodę. I dopiero teraz tak dokładnie to zobaczyłem.
Wpatrywałem się w nią, jak zahipnotyzowany, podziwiając jej idealne rysy twarzy.
-Justin, dwie sprawy. - mruknęła cicho, wyrywając mnie z zamyśleń. - Po pierwsze, zaczynam się ciebie bać, jak się tak we mnie wpatrujesz, a po drugie, nie jesteś taki leciutki, jak ci się wydaje. - uniosła jedną brew, przez co z moich ust uciekł cichy chichot.
-I co w związku z tym? - zaśmiałem się cicho, spoglądając na nią.
-No złaź ze mnie. - jęknęła, starając się odepchnąć moje ciało od swojego.
-A co będę z tego miał? - uniosłem pytająco brwi, podpierając się na jednym łokciu.
Szatynka westchnęła głośno, przewracając swoimi ślicznymi oczkami.
-Ugh, a co byś chciał? - zatrzepotała słodko rzęsami.
-Buziaka. - wyszczerzyłem się do niej.
Dziewczyna uniosła się lekko, składając delikatnego całusa na moim policzku.
-Nie takiego, kochanie. - puściłem do niej oczko.
-Justin... - jęknęła, kolejny raz przewracając oczami.
Objęła moją twarz dłońmi i musnęła moje wargi swoimi, po chwili opadając na łóżko.
-Dziękuję. - mruknąłem zadowolony, posyłając jej bezczelny uśmiech.
Nagle do naszych uszu doszedł dźwięk szpilek. Momentalnie spojrzeliśmy na drzwi, a następnie z powrotem na siebie.
-Joanna. - mruknęła Bree, odpychając mnie od siebie.
Z cichym chichotem zająłem miejsce obok niej na łóżku, przypatrując się dziewczynie. Ułożyłem dłonie na jej brzuchu, poprawiając bluzkę szatynki, którą lekko podwinąłem parę chwil temu.
W tym momencie drzwi od pokoju otworzyły się, ukazując postać dyrektorki ośrodka.
A gdybym się, kurwa, przebierał i wparowałaby tutaj bez żadnego pukania? Trochę prywatności, ludzie!
Kobieta weszła do pokoju, zamykając za sobą drzwi.
-Przyszłam sprawdzić czy wszystko w porządku. Jak ci mówiłam...- spojrzała na Bree. - Justin zrobił się agresywny i zaczęłam się lekko niepokoić. - tym razem przeniosła wzrok na mnie, na co przewróciłem oczami.
Jednak jej obawy nie były bezpodstawne. W końcu uderzyłem Bree, nie będąc w stanie zapanować nad sobą. Cholernie tego żałuję. Nie chciałem jej skrzywdzić i mam nadzieję, że ona o tym wie...
-Wszystko w porządku. - szatynka posłała kobiecie delikatny uśmiech.
-Cieszę się, że to właśnie ciebie wybrałam. - odparła po chwilowej ciszy. - Nie wiem jak, ale Justin przy tobie się uspokaja. - dodała, spoglądając to na mnie, to na Bree.
Teraz i ja przeniosłem swój wzrok z Joanny na szatynkę, przyglądając jej się w skupieniu.
To prawda. Nie wiem dlaczego, ale Bree działała na mnie uspokajająco. Miałem wrażenie, że ona rozumie to, co czuję, co mną kieruje. Chociaż na początku uważałem ją za słodką dziewczynkę, należącą do całkiem innego świata, niż ja, z każdym dniem moje zdanie o niej zmieniało się. Wiedziałem, że jeszcze wielu rzeczy o niej nie wiem i byłem zdesperowany, żeby wszystkiego się dowiedzieć.
-Bree, spójrz na mnie. - z zamyśleń wyrwał mnie zmartwiony, jak i surowy głos Joanny. - Co ci się stało? - spytała, wpatrując się w policzek dziewczyny, na którym widniał czerwony ślad.
-A nic... - zaśmiała się cicho. - Uderzyłam się dzisiaj. - wzruszyła ramionami.
-Ale, dziecko. To wygląda, jakby ktoś ciebie uderzył. - Joanna podeszła do Bree i przyjrzała się zaczerwienionemu śladowi. - To on cię uderzył? - przeniosła wzrok na mnie. - Jeśli tak, to powiedz. On musi zostać ukarany.
-Spokojnie. - odparła łagodnie szatynka. - Justin nic nie zrobił. Ja po prostu... oberwała dzisiaj w szkole od jednej dziewczyny. - skłamała, wzruszając ramionami.
Spojrzałem na nią, mrużąc lekko oczy. Myślałem, że powie Joannie, jak było na prawdę. Ona jednak postanowiła mnie bronić, nawet po tym, jak ją uderzyłem. Ta dziewczyna ma na prawdę złote serce...
Ująłem niesforny kosmyk jej włosów i założyłem jej za ucho. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie delikatnie, po chwili przenosząc wzrok z powrotem na Joannę.
-Widzę, że jesteście ze sobą dość... blisko. - przypatrywała nam się uważnie.
-Tak, dokładnie. - odparłem, obejmując dziewczynę od tyłu i układając głowę w zagłębieniu jej szyi.
-Niech wam będzie... - powiedziała powoli, marszcząc delikatnie brwi. - To zostawiam was samych, tylko grzecznie mi tutaj... - pogroziła palcem, po czym udała się w stronę drzwi, wychodząc na korytarz.
Bree opadła na poduszki, wzdychając ciężko. Zaśmiałem się cicho, głaszcząc ją po policzku.
-Spałaś dzisiaj chociaż trochę? - uniosłem pytająco brwi, kiedy szatynka ziewnęła cicho.
-Może chwilkę. - mruknęła, przekręcając się na bok. Ułożyła dłonie pod głową, przymykając powieki.
Na moje usta automatycznie wkradł się lekki uśmiech. Wyglądała na prawdę słodko...
Boże, Justin. Co się z tobą dzieje...
-Odeśpię kiedy indziej. - mruknęła, ponownie kładąc się na plecach. Owinąłem rękę wokół jej talii, przyciągając jej ciało do siebie. Dziewczyna ułożyła głowę na mojej klatce piersiowej, układając swoje dłonie na moich, spoczywających na jej idealnie płaskim brzuchu. Ponownie pogładziłem jej blizny po cięciach, skupiając na nich całą swoją uwagę.
-Dlaczego to zrobiłaś? - spytałem cicho, czekając na jej reakcję.
-Nie chcę o tym rozmawiać, Justin. - mruknęła, odrzucając swoje długie włosy.
-Bree, powiedz mi. - naciskałem na nią,
starając się wyciągnąć z dziewczyny jakieś informacje.
-Justin... - zaczęła, podpierając się na jednym łokciu. - To przeszłość, o której chcę zapomnieć. Nie chcę o tym rozmawiać, zrozum to. - zakończyła głośnym westchnięciem.
-Dobrze. - odparłem zrezygnowany. - Nie chcę tylko, żebyś cięła się przeze mnie. - dotknąłem opuszkami palców jej drugiego nadgarstka. Przyłożyłem go do ust, składając delikatne pocałunki.
Leżeliśmy w takiej ciszy przez jakiś czas, pogrążeni we własnych myślach. Bawiłem się włosami Bree, które, swoją drogą, prześlicznie pachniały. Zawinąłem sobie kosmyk jej włosów na palcu, uśmiechając się pod nosem.
-Z tego co mówiłaś przez telefon, pogodziłaś się z rodzicami, tak? - przypomniały mi się słowa dziewczyny.
-Tak, ostatnio, kiedy byłam u ciebie, moja mama przyjechała do szkoły. Wiesz, jak wtedy wyglądałam... - posłała mi znaczące spojrzenie, na co uśmiechnąłem się łobuzersko. - Krótka, obcisła sukienka, wysokie szpilki... - przewróciła oczami, na co zachichotałem cicho.
-Wyglądałaś zajebiście. - mruknąłem jej do ucha, przez co oberwałem lekko w ramię.
-No i znowu zaczęła mnie wyzywać, ale Jake wstawił się za mną. - kontynuowała. - Potem jak wra... - nagle przerwała, jakby wpadła jej do głowy jakaś myśl. - Musiałam rozdzielać ciebie i Austina... - podparła się na łokciach, patrząc na mnie sceptycznie. Kolejny raz zaśmiałem się pod nosem, przez co dziewczyna zmroziła mnie wzrokiem. - Pakujesz się w kolejne kłopoty. I to przeze mnie. - mruknęła, układając główkę na mojej klatce piersiowej.
-Nie przez ciebie, kotek. - odparłem, składając delikatny pocałunek wśród jej włosów. - Debil mnie wkurzył, to dostał po ryju. - wzruszyłem lekko ramionami, na co z ust szatynki uciekło ciche westchnienie. - I co dalej, bo nie dokończyłaś.
-Jak przyszłam do domu, rodzice mnie przeprosili i chcieli, żebym wszystko dokładnie im wytłumaczyła. A potem, jak mama przyszła do mnie wieczorem, zadzwoniłeś ty. Mówiła, że jesteśmy ze sobą chyba dość blisko i takie tam... - mruknęła. - I w ogóle, mam bardzo bezpośrednich rodziców...
Uniosłem pytająco brwi, chcąc aby kontynuowała.
-Spytali czy uprawiałam z tobą seks... - przewróciła oczami, a ja momentalnie poczułem lekki ucisk w żołądku. - Rodzice... - dodała, wzdychając ciężko.
-Tsa... - mruknąłem, wpatrując się w ścianę. Nie mogłem się zdradzić, nie mogłem dać po sobie poznać, że coś przed nią ukrywam. Nie wybaczyłaby mi tego, a ja nie chciałem jej stracić. Pomimo tak krótkiego czasu przyzwyczaiłem się do niej, do jej obecności, nawet do jej notorycznego gadania, które czasami mnie uspokajało.
Cholera! Ostatnio zdecydowanie za dużo myślę. Zawsze żyłem z dnia na dzień, a teraz co?
Zacząłem się zmieniać i nie wiem czy to dobrze czy wręcz przeciwnie. Jednak najważniejszy z tego wszystkiego był fakt, że moje przemyślenia zaczęły się odkąd poznałem Bree. To ona od początku pieprzyła o tym, żebym przestał ćpać i się zmienił. Mam minimalne wrażenie, że coś jednak do mnie dotarło.
I to mnie przeraża...
***Oczami Bree***
Rozmawialiśmy jeszcze przez jakiś czas. Na prawdę dobrze się rozumieliśmy. Prawie zapomniałam już o tym, że mnie uderzył. Rozumiałam, że zrobił to pod wpływem chwili, na głodzie. Nie myślał co robi. To, jak zachowuje się teraz jest całkowitym przeciwieństwem tego, jaki był parę godzin temu. Uspokoił się, więc nie chciałam do tego wracać.
W dalszym ciągu leżeliśmy na łóżku, wtuleni w siebie. Dla kogoś zupełnie obcego moglibyśmy wyglądać jak para. Muszę przyznać, że z każdą chwilą zbliżałam się do niego, a on do mnie. Poznawaliśmy się z każdym wypowiedzianym słowem.
Może zabrzmi to dość głupio, ale czułam się przy nim bezpiecznie. Pomimo tego, że mnie uderzył, ufałam mu i wiedziałam, że gdyby racjonalnie myślał, nigdy by tego nie zrobił.
Wiecie, co mi teraz wpadło do głowy?
Cieszę się, że na tej pieprzonej imprezie wpadłam akurat na niego. Gdyby był to jakiś inny koleś, mogłoby się to źle dla mnie skończyć. Wiedziałam jednak, że Justin nigdy by mnie nie wykorzystał. Pomimo tego, jakie pierwsze wrażenie stwarzał, ufałam mu i chciałam, żeby nasza znajomość się rozwijała...
-Muszę się zbierać, Justin. - przerwałam chwilową ciszę, panującą między nami.
-Nie idź... - mruknął cicho, trącając nosem moją szyję, przez co z moich ust uciekł cichy chichot.
-Muszę... - westchnęłam ciężko. - Obiecałam mamie, że wrócę do domu trochę wcześniej.
-Szkoda... - powiedział cicho, mocniej mnie w siebie wtulając. Nie wiem dlaczego, ale poczułam ciepło, rozchodzące się po moim ciele. - Wolałbym, żebyś się stąd nie ruszała. - klepnął mnie lekko w tyłek. Posłałam mu mordercze spojrzenie, przez co zaśmiał się cicho pod nosem.
-Przepraszam, skarbie, ale twój tyłeczek aż prosi się o to, żeby go dotykać. - puścił mi oczko, przez co oberwał ode mnie w ramię.
-Pedofil. - mruknęłam cicho, jednak tak, żeby mnie usłyszał.
-Raczej zboczeniec. - poprawił mnie ze śmiechem.
-Ja mam piętnaście lat, a ty dwadzieścia jeden, więc pedofil. - wzruszyłam ramionami, obejmując go w pasie.
-Jak tam sobie chcesz, niunia. - po raz kolejny się zaśmiał, składając delikatny pocałunek na moim czole.
Przy nim było mi na prawdę dobrze. Zapominałam o wszystkich problemach, skupiając się tylko na tej jednej chwili.
-Na prawdę muszę się zbierać. - mruknęłam po jakimś czasie. Chłopak wydął dolną wargę, robiąc minkę szczeniaczka. Wyplątałam się z jego objęć, siadając na łóżku. Powoli założyłam swoje buty, podnosząc się z miejsca. Wzięłam do ręki swoją kurtkę oraz torbę, po czym odwróciłam się w stronę chłopaka. Justin stanął przede mną, obejmując mnie ramionami w pasie.
-Do zobaczenie. - uśmiechnęłam się delikatnie, po czym stanęłam na palcach, całując go delikatnie w policzek.
-Do zobaczenia. - odparł, gładząc mnie delikatnie po zaczerwienionym miejscu na moim policzku. - I przepraszam. Na prawdę nie chciałem. - dodał, spoglądając na mnie znacząco.
-Zapomnijmy o tym. - mruknęłam, wtulając się w jego umięśnione ciało. Szatyn złożył delikatny pocałunek na mojej głowie, pocierając moje plecy.
-To cześć. - ostatni raz posłałam mu szczery uśmiech, po czym odwróciłam się i wyszłam z pokoju, kierując się w stronę wyjścia z budynku.
Pchnęłam szklane drzwi, wychodząc na świeże, rześkie powietrze. Uśmiechnęłam się sama do siebie, po czym zeszłam po schodach. Udałam się w stronę parku, wchodząc w jedną z alejek.
Nagle usłyszałam za sobą kroki kilku osób, lecz zanim zdążyłam się odwrócić, poczułam męskie perfumy i szmatkę, przystawioną do mojej twarzy.
-Przepraszam, Bree. - to ostatnie słowa, które do mnie dotarły. Następnie była jedynie pustka...


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani!!!
Wyszedł mi rozdział typu Bree&Justin... xD
Właściwie, to nie mam nic więcej do dodania ;P
Chciałam polecić wspaniałe opowiadanie. Dziewczyna świetnie pisze, ale niestety ma bardzo mało czytelników, a moim zdaniem zasługuje na na prawdę wiele komentarzy...
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Wchodźcie na mojego aska i pytajcie o co tylko zechcecie...
Kocham Was i do następnego ;-* (powinien pojawić się do piątku, ponieważ wyjeżdżam na weekend...)

14 komentarzy:

  1. jeju, kolejny wspaniały rozdział < 3
    Nic dodać nic ująć.
    Szkoda, ze ją uderzył ;<
    Ale potem taki słodzik. w końcu zobaczył w niej nie tylko lalke do zabawy ; )
    To jak to opisujesz ... masakra
    WENY Skarbie ;*
    Kocham Cię ♥
    true-big-love-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko jaka końcówka. No wiesz ty co. Jak mogłaś tak zakończyć! Rozdział wspaniały :) Czekam nn <3
    heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebisty .! *o* ja chcę więcej .!
    Nie no .. musialaś przerwać w takim momencie .? Ciekawi mnie czy jak wyjdzie na jaw że Justin wykorzystal Bree co ona wtedy zrobi jak się dowie .. Albo czy Justin zakochuje się w niej .. Bo to że się zmienia to widać.. Super rozdzial no po prostu bomba .!
    Trochę szkoda że ją uderzyl ;/
    Ale cóż ..
    Hmm.. stawiam iż byl to Austin z chlopakami .. Jeżeli trafilam to ciekawa jestem jak to się potoczy dalej i co będzie jak Bree nie przyjdzie do Justina albo on dostanie telefon że jej nie zobaczy lub coś co zrobi wtedy ..
    Ughh .. za dużo myślę i tworzę jakieś dziwne dalesze części .. A to nie jest moja rola a twoja .!
    Kocham Cię i twoje opowiadania .!
    Czekam na nowy i zapraszam do mnie :

    http://one-die-one-love-one-life.blogspot.com/
    http://you-me-us-forever.blogspot.com/

    ~ Weronika Bieber Dębicka ..

    OdpowiedzUsuń
  4. jak zawsze rozdział wyszedł cudownie ;) Czekam nn <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Swietny jak zawsze... najlepsze opowiadanie o pedofilu jakie czytalam (nie zebym czytala inne o pedofilach XD) kocham cie <3 / Mizu

    OdpowiedzUsuń
  6. ale slodki rodzial *-*
    ja chce nastepny i to w trybie natychmiastowym :)
    jestem ciekawa czy Justin powie Bree jak ja wykorzystal i wgl:/
    oby Bree nic nie bylo :***
    weny :********
    czekam na nn <3
    Ps. SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak moglas przerwać w takim momencie?!

    OdpowiedzUsuń
  8. O MOJ BOZE *.* Jaki slodki rozdzial :3 pocalunek *.* To, jak szybko mu wybaczyla.. :3 Aaw, kocham ich. Justin wreszcie zobaczyl w niej cos innego, niz zabawke. Uwielbiam ta fabule, jest genialna. :D Kto ja na koncu zlapal? :o Jezuuu chce nn! :3
    ~ Drew.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mmm jak ciekawie czekam na kolejny bo to naprawde wciaga i musisz wiedziec ze doceniam twoja prace wiec dziekuje *

    OdpowiedzUsuń
  10. dodaj jak najszybciej plisss!! jestem ciekawa czy to Justin czy może Austin

    OdpowiedzUsuń
  11. bardzo ciekawe zakończenie. jestem strasznie ciekawa kto to zrobił? no i kolejny genialny rozdział;) czekam na następny <33

    OdpowiedzUsuń
  12. genialny *.* czekam na nastepny ale cos widze ze go zbyt szybko nie dodajesz xD

    OdpowiedzUsuń
  13. super ! super ! super !

    OdpowiedzUsuń
  14. ten rozdział mnie wkurwił, ciągle mu wybacza, chyba nie ma sensu tego czytać dalej :)

    OdpowiedzUsuń