Powoli wstałam z łóżka i spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 21:30. Podeszłam do szafki z ubraniami i wyjęłam z niej krótkie, jeansowe spodenki oraz koszulkę na ramiączka. Ubrałam się w przygotowane rzeczy, odrzucając włosy do tyłu. Podeszm do drzwi i zamknęłam je na klucz, aby nikt nie mógł wejść do mojego pokoju. Następnie skierowałam się do okna, po drodze podnosząc z łóżka białego, pluszowego misia. Przełożyłam nogi przez parapet i wzięłam z fotela skórzaną kurtkę. Zeskoczyłam na trawnik w ogródku, najciszej jak potrafiłam przedostając się do bramki. Kiedy wyszłam już na opustoszałą uliczkę, odetchnęłam głęboko, a na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech.
Zrozumiałam, że to Justin jest tym jedynym. Że to z Justinem chcę być i że przy nim czuję się szczęśliwa. Ten tydzień był jednym z najgorszych w moim życiu, ponieważ jego nie było przy mnie. A ja tak bardzo chciałam się do niego przytulić, złączyć nasze usta i po prostu czuć jego obecność. Zrozumiałam również, że popełniłam błąd, zgrywając taką niedostępną. Potrzebowałam go, jak nikogo innego i teraz miałam już pewność, że to właśnie z Justinem chcę być.
Po paru minutach doszłam do mniej ruchliwej części miasta. Skręciłam w jedną z bocznych uliczek, trzymając w dłoniach misia. Moim oczom ukazała się grupa chłopaków, mniej więcej w wieku Justina, stojących pod ścianą jednego z budynków.
-Ej, leleczko! - jeden z nich krzyknął w moją stronę, przez co wzrok wszystkich wylądował na mnie. - Mamusia ci nie powiedziała, że za ładna jesteś, żeby chodzić o tej porze samej, zwłaszcza w takim miejscu, jak to? - na ustach wysokiego bruneta pojawił się łobuzerski uśmiech. Wyłonił się zza kumpli, stając na środku mojej drogi. - Co taka ślicznotka, jak ty, robi tutaj sama? - wsunął dłonie do kieszeni, stając centralnie przede mną.
-Tak się składa, że idzie powiedzieć pewnemu chłopakowi, jak bardzo go kocha. - posłałam mu przesłodzony uśmiech, po czym ułożyłam jedną dłoń na jego klatce piersiowej, odpychając go od siebie.
-A co to za piękny pluszaczek? - drugi z chłopaków zabrał mi misia.
-Oddaj mi go. - westchnęłam, przeczesując palcami włosy.
-A co dostanę w zamian? - uniósł brwi, oblizując powoli wargi.
-Kurwa, spieszy mi się. - mruknęłam, podchodząc do niego. Starałam się wyrwać z jego rąk pluszaka, jednak był zbyt wysoki, abym mogła go dosięgnąć.
Nagle poczułam duże dłonie na swojej talii, a moje ciało zostało przyciągnięte do czyjegoś krocza.
-Może byśmy się zabawili? - niski, zachrypnięty głos mruknął mi do ucha.
-Puść mnie. - warknęłam, wyrywając się z jego uścisku.
-No, kochanie, nie daj się prosić. - kolejny z nich podszedł bliżej mnie.
Wyminęłam go jednak, podchodząc do chłopaka, który trzymał maskotkę. Jednym, szybkim ruhem uderzyłam go z pięści w nos, słysząc charakterystyczny dźwięk łamania kości. Puścił misia, który wylądował prosto w moich dłoniach.
-Dziękuję. - mruknęłam cicho i już miałam odejść w przeciwną stronę, kiedy dwóch chłopaków zagrodziło mi drogę.
-Nie tak szybko, skarbie. - mruknął jeden, z łobuzerskim uśmieszkiem na ustach.
Chciałam odwrócić się i odejść w przeciwną stronę, jednak uniemożliwiło mi to czyjeś ciało. Jeden z chłopaków zaczął zdejmować ze mnie kurtkę, a przez moje ciało przeleciała nagła fala paniki.
-Zostaw mnie. - warknęłam, starając się uwolnić z jego uścisku, jednak ten jedynie się zaśmiał, jedną ręką łapiąc moje nadgarstki, a drugą obejmując mnie w talii.
-Nie mów, że tego nie chcesz, słoneczko. - mruknął mi do ucha, wsuwając rękę pod moją koszulkę.
W tym momencie do moich uszu doszedł głośny odgłos kroków i znajome mi głosy.
-Puść ją! - warknął Jack, odciągając ode mnie chłopaka.
Zayn, Brady i Brian odgonili pozostałych, nie przebierając w słowach.
-Em, dziękuję. - mruknęłam, zakładając na siebie kurtkę.
-Mała, czy ciebie do reszty pojebało? Po jaką cholerę chodzisz po tej dzielnicy, o tej porze? - wyrzucił ręce w powietrze ręce, patrząc na mnie sceptycznie. - Na prawdę chcesz, żeby przeleciał cię jakiś skurwiel?
Zacisnęłam szczękę, podchodząc do niego szybkim krokiem. Uniosłam prawą rękę i uderzyłam bruneta w twarz. Chłopak złapał się za piekący policzek, przewracając teatralnie oczami.
Co, jak co, ale nie dam robić z siebie dziwki. Wiedziałam, że Jack powiedział to nieświadomie i nie miał tego na myśli, jednak te słowa wypłynęły z jego ust, dlatego oberwał w twarz.
-Może to cię czegoś nauczy. - tym razem pogładziłam go po zaczerwienionym policzku. Oczywiście, nie chciałam zrobić mu krzywdy. To było raczej ostrzeżenie.
-Przepraszam, moja kochana kuzyneczko. W takim razie, czy zechciałabyś mi powiedzieć, co robisz w takim miejscu, jak to, o tej porze, dziecinko? - posłał mi przesłodzony uśmiech.
-Nie moja wina, że droga do waszego kumpla prowadzi właśnie przez tę dzielnicę. - sapnęłam, ciasno obejmując ramionami misia.
-Idziesz do Justina? - cała czwórka spytała równocześnie.
-No a do kogo? - wzruszyłam lekko ramionami. - Oczywiście, że do niego.
Niemal natychmiast zobaczyłam, jak na ich twarzach kształtują się wielkie, szczere uśmiechy. Nie potrafiłam tego nie odwzajemnić.
-Cały tydzień gadał tylko o tobie. Dosłownie, nie można było z nim porozmawiać. - westchnął Brady, wsuwając ręce do kieszeni.
-On normalnie zwariował. Wszędzie widział ciebie. - dodał Zayn, posyłając mi znaczące spojrzenie.
Mimowolnie uśmiechnęłam się delikatnie, wtulając się w pluszaka. Wiedziałam, ile znaczę dla Justina, jednak kiedy usłyszałam to z ust jego kumpli, poczułam jeszcze większe ciepło, rozlewające się po moim serduszku. Austin niegdy się tak o mnie nie troszczył. Wydaje mi się, że na prawdę mnie kochał, jednak to było niczym, w porównaniu do tego, co czuł Justin.
Także moja miłość do Austina była sto razy słabsza, niż do szatyna.
-Justin jest w domu? - spytałam w końcu, przygryzając dolną wargę.
-Tak. Nie chciał nigdzie z nami iść. Uparł się, że zostaje, z butelką whisky w ręce. - Jack kolejny raz przewrócił oczami.
-To dobrze. - uśmiechnęłam się szeroko. - Dzięki. - dodałam, przypominając sobie sytuację sprzed paru chwil.
-Znowu masz zamiar iść sama? - Brian uniósł jedną brew, zakładając ręce na piersi.
-Możecie iść ze mną, jeśli chcecie patrzeć, jak obściskujemy się z Justinem przez całą noc. - zatrzepotałam słdko rzęsami.
-My już chyba musimy iść. - Brady wziął Zayna pod ramię, przez co wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
-Tak mi się właśnie wydaje. - przeczesałam palcami włosy. - Przecież Justin mieszka zaraz obok. Dojdę do niego w dwie minuty. - westchnęłam, po czym pomachałam im i udałam się w przeciwnym kierunku.
***Oczami Justina***
Usiadłem na kanapie, stawiając na stoliku butelkę z whisky. Nalałem trochę bursztynowego alkoholu do specjalnej szklanki, podnosząc ją do ust. Upiłem kilka łyków, tępo wpatrując się w ścianę przede mną. Od kilku godzin myślałem nad tym, jak mogę udowodnić Bree, że jest dla mnie najważniejsza. Chciałem jej to pokazać, aby w końcu mi uwierzyła. Obróciłem w dłoniach szklankę, wypijając kolejne parę łyków.
W tym momencie usłyszałem ciche pukanie do drzwi. Spojrzałem na zegarek, wiszący na ścianie, który wskazywał godzinę 22:00. Z lekkim zdziwieniem podniosłem się z kanapy i, łapiąc się przelotnie za kroczę, udałem się w stronę drzwi. Ułożyłem dłoń na klamce, a następnie otworzyłem drzwi. Zanim zdążyłem się zorientować, poczułem, jak ktoś obejmuje moją twarz dłońmi i wpija się w moje usta. Nie musiałem nawet otwierać oczu, aby dowiedzieć się, kim była ów osoba. Poczułem ten słodki, dobrze znany mi zapach oraz te delikatne dłonie na moich policzkach. Na prawdę, nie trzeba mi było niczego więcej.
Zacząłem poruszać swoimi wargami, dostosowując się do dziewczyny. Wplątałem palce w jej włosy, przybliżając się do niej. Zamknąłem nogą drzwi wejściowe, a na moje usta mimowolnie wkradł się uśmiech.
Czułem, jak moje serce znacznie przyspiesza, a przez całe ciało przechodzą przyjemne dreszcze. Byłem tak cholernie szczęśliwy, że miałem ochotę drzeć się w niebogłosy. Chociaż Bree nie wypowiedziała jeszcze ani jednego słowa, ponieważ nasze wargi cały czas były ze sobą połączone, nie trzeba mi było nic więcej. Wiedziałem już, że to najpiękniejszy dzień w moim życiu.
Zsunąłem dłonie przez jej plecki, talię i tyłeczek, aż w końcu moje dłonie znalazły się pod jej udami. Uniosłem drobniutkie ciało szatynki na wysokość swoich bioder, a ona oplątała mnie dookoła nogami, wplątując palce w moje włosy. Trzymając moją dziewczynkę na rękach, przyparłem jej ciałko do ściany, napierając na nią. Moje dłonie błądziły po jej dolnej połowie, chcąc zapamiętać każdą jej część.
Poczułem, jak szatynka przejechała delikatnie językiem po mojej wardze, więc uchyliłem usta, wpuszczając ją do środka. Nasze języki wprawione zostały w namiętny taniec, którego ani ja, ani Bree nie mieliśmy zamiaru przerywać. Czułem, jak przez jej ciało przechodzą dreszcze, a uśmiech na mojej twarzy znacznie się powiększył.
Przyznam szczerze, że to był zdecydowanie najlepszy pocałunek w całym moim życiu. Było w nim tyle uczucia, że nie potrafiłem tego nawet pojąć. Poza tym, był to pocałunek z miłości, a nie jedynie z pożądania. W ten sposób pokazywaliśmy sobie, ile dla siebie znaczymy.
Po paru chwilach, które zdawały sitrwać godzinami, oderwaliśmy od siebie nasze spragnione wargi. Otworzyłem oczy, widząc uśmiech na twarzy szatynki, jednak jej powieki nadal były zamknięte. Uniosła je powoli, napotykając moje tęczówki.
-Ktoś przyszedł się do ciebie przytulić. - wyciągnęła zza pleców białego misia, którego dostała ode mnie. Popatrzyłem na pluszaka, który na brzuszku miał dwa słowa, napisane własnoręcznie przez Bree, czerwonym markerem.
-Kocham cię, Justin. - powiedziała i objęła moją szyję, chowając twarz w jej zagłębieniu. - Cholernie mocno. - dodała, wtulając się we mnie.
Trzymając w jednej ręce misia, oplątałem ramiona wokół jej talii, a moim marzeniem było, aby już nigdy jej nie puścić. Złożyłem kilka delikatnych pocałunków na jej szyi, gładząc jej plecki. Prawdę mówiąc, nie potrafiłem nic powiedzieć. Z moich ust nie potrafiło wydostać się żadne słowo. Byłem zbyt szczęśliwy.
Szatynka spojrzała prosto w moje oczy, a potem zbliżyła się i kilka razy musnęła moje usta. Objęła moją twarz swoimi malutkimi dłońmi i potarła delikatnie moje policzki. Byłem jakby zahipnotyzowany pod wpływem jej spojrzenia. Zatopiłem się w jej czekoladowych tęczówkach, widząc w nich swoją przyszłość, swoje dalsze życie.
-To niemożliwe... - szepnąłem wreszcie, całując ją w nosek.
-Chyba jednak możliwe. - zaśmiała się cicho. - Wiesz, powietrze nie jest takie ciężkie, a przypominam ci, że cały czas trzymasz mnie na rączkach. - oparła swoje czoło o moje.
-I nie mam zamiaru cię puścić, kochanie. - szepnąłem, przygryzając delikatnie jej dolną wargę.
Kurwa, cały czas nie wierzyłem, że to wszystko dzieje się na prawdę. Miałem wrażenie, że to tylko piękny sen, po którym powróci szara rzeczywistość. Obudzę się w swoim łóżku, sam, i znowu mój umysł zajęty będzie tym, jak odzyskać dziewczynę moich marzeń.
-Jakkolwiek śmieszne to się może wydawać, jesteś moją pierwszą dziewczyną. - zachichotałem cicho, kręcąc lekko głową. Nigdy nie traktowałem dziewczyn poważnie. Zawsze służyły mi jako zabawki na jedną noc. Nie sądziłem, że zakocham się w piętnastolatce.
-Jeszcze nią nie jestem, Justin. - posłała mi znaczące spojrzenie, na co ja, niemal niewidzialnie, przewróciłem oczami.
Postawiłem moje słoneczko na podłodze, a następnie uklęknąłem przed nią, obejmując dłonie szatynki swoimi. Złożyłem na nich kilka pocałunków, patrząc dziewczynie prosto w oczy.
-Zostaniesz moją dziewczyną? Pierwszą i jedyną... - zachichotałem cicho, kiedy zorientowałem się, że zrymowały mi się te zdania.
-Tak, Justin. - szepnęła, kucając przede mną. Złożyła krótki, lecz namiętny pocałunek na moich ustach, uśmiechając się szeroko.
-W takim razie teraz mogę cię opieprzyć. - mruknąłem, podnosząc się razem z Bree. - Niunia, ty wiesz, która jest godzina? A jakby coś ci się stało? Przecież wiesz, jacy skurwiele chodzą po tym mieście. - spojrzałem na nią z troską. - Trzeba było do mnie zadzwonić, a w ciągu pięciu minut byłbym u ciebie.
-Wolałam osobiście złożyć ci wizytę. - uśmiechnęła się do mnie słodko.
-Na pewno jesteś cała? Nikt ci nic nie zrobił? - obkręciłem ją dookoła, uważnie przyglądając się każdemu skrawkowi jej ciało. W tym momencie mój wzrok wylądował na jej nadgarstkach. Jednak tym razem moja uwaga nie skupiła się na śladach po cięciach, tylko na siniakach wokół nadgarstków.
-Kto ci to zrobił? - warknąłem przez zaciśnięte zęby.
-Nie przejmuj się tym. - mruknęła, starając się wyrwać rece z mojego uścisku, jednak ja pchnąłem ją delikatnie na ścianę, napierając swoim ciałem na jej.
-Kicia, kto ci to zrobił? - syknąłem, a moje ciśnienie znacznie wzrosło.
-Kilku kolesi przyczepiło się do mnie, kiedy szłam do ciebie. - mruknęła cicho, spuszczając głowę. Na dźwięk jej słów zacisnąłem szczękę, starając się normalnie oddychać.
-Nic ci nie zrobili? - ułożyłem dłoń pod jej brodą, unosząc jej twarzyczkę. - Powiedz, że żaden nie dotykał cię w TEN sposób. - wyostrzyłem przedostatnie słowo, dając jej jasno do zrozumienia, co miałem na myśli. Jeśli tylko dowiedziałbym się, że jakiś skurwiel obmacywał mojego aniołka, zająbym się nim osobiście.
-Nagle pojawili się tam Jack, Zayn, Brady i Brian, więc nie masz się o co martwić. - próbowała mnie uspokoić, sunąc dłonią po mojej klatce piersiowej.
-A gdyby ich tam nie było? - jęknąłem cicho.
-Poradziłabym sobie. Poza tym, złamałam jednemu nos. Oczekuję oklasków. - wyszczerzyła się do mnie. Nie potrafiłem powstrzymać śmiechu, kręcąc z rozbawieniem głową.
-Gratulacje, kochanie. Gratulacje. - klepnąłem ją w tyłek, przez co oberwałem lekko w klatkę piersiową.
Objąłem ją od tyłu w pasie, kierując się do salonu. Posadziłem moje słoneczko na kanapie, a sam opadłem zaraz obok niej.
-Co ty tam masz? - dziewczna oblizała powoli wargi, biorąc w jedną dłoń moją szklankę z whisky. Wypiła kilka łyków i dopiero wtedy, kiedy odsunęła szklany przedmiot od ust, w głowie zapaliła mi się czerwona lampka.
-Hej, hej, hej, koleżanko. Z tego, co wiem, to tobie nie wolno pić. - mruknąłem, posyłając jej znaczące spojrzenie.
-Piję od kilku lat i jakoś wcześniej ci to... - przerwałem jej, układając rękę na brzuszku szatynki. - A, o tym mówisz... - przygryzła lekko dolną wargę, spoglądając niepewnie na miejsce, w którym trzymałem dłoń.
-Więc lepiej oddaj mi to, skarbie. - pocałowałem ją w policzek, biorąc od niej szklanke z whisky.
-I mam nie pić przez następne dziewięć miesięcy? - wydęła dolną warę, robiąc zawiedzioną minkę.
-Z tego, co wiem, więcej niż dziewięć. - cały czas gładziłem ją po brzuszku, zastanawiając się, jak wyglądać będzie ten maluch.
-Zadziwia mnie twoja wiedza o dzieciach. - pokręciła lekko głową, opierając się o moje ramię.
-Jakiś czas temu moja kuzynka podrzuciła mi swojego dzieciaka na dwa tygodnie. - wzruszyłem lekko ramionami. - Gówniaż miał roczek. Kiedy za głośno płakał, zamykałem go w jednym z pokoi i puszczałem muzykę na maksa, żeby zagłuszyć jego krzyki. - zachichotałem pod nosem.
-Justin! - pisnęła Bree, uderzając mnie w klatkę piersiową. - Naszego dzieciaka też będziesz zamykał, jak będzie ci przeszkadzał?
-Naszego nie. - pogłaskałem ją po włskach, kiedy dziewczyna ułożyła główkę na moich nogach. - Naszego będę przytulał. - mruknąłem jej do ucha. - A jeżeli to nic nie da, doleję mu do butelki z mlekiem kieliszek wódki. - dodałem, czekając na jej reakcję.
Bree wybuchnęła smiechem, odrzucając włosy z twarzy.
-Zapamiętam sobie, żeby nigdy nie zostawiać naszej córeczki pod twoją opieką. - zachichotała, wtulając się we mnie, cały czas leżąc na moich nogach.
-Córeczki? - uniosłem jedną brew, wpatrując się w nią. - A skąd ta pewność?
-Nie wiem, po prostu zawsze chciałam mieć córeczkę, która miałaby na imię Lily. - wzruszyła lekko ramionkami, obserwując, jak bawię się kosmykami jej włosów.
-Podoba mi się. - uśmiechnąłem się do niej, co odwzajemniła niemal natychmiast. - A jeśli wyszedł nam chłopiec?
-To będzie Drew. - odparła od razu. Na moich ustach pojawił się uśmiech.
-Wiesz, że mam na drugię Drew? - uniosłem brwi, biorąc jeden łyk ze szkłanki z whisky.
-Śliczniutko. - złapała mnie za policzki. - To synek odziedziczy imię po tatusiu.
-Powiem ci szczerze, że dalej nie mogę uwierzyć, że zostanę ojcem. - podniosłem się powoli z kanapy. Wsunąłem jedną rękę pod uda Bree, a drugą ułożyłem na jej pleckach i podniosłem dziewczynę, która zawiesiła mi ręce na szyi.
-Za to dzisiaj uwierzyłem w Boga. - mruknąłem cicho, kierując się na górę do mojej sypialni. - Ksiądz zapytał mnie, czy wierzę, a ja odpowiedziałem, że uwierzę, jeśli pomoże mi cię odzyskać. Pomodliłem się o to, żebyś przyszła do mnie i powiedziała, że mnie kochasz. Nie chciałem niczego więcej. Tylko tego. - zaciąłem się na moment, otwierając drzwi od mojej sypialni. - I odzyskałem cię. - zakończyłem, kładąc moje słoneczko na łóżku. Zauważyłem, że po jej policzku spływa łza, którą otarłem wierzchem dłoni. - Nie chcę, żebyś płakała, skarbie. - pocałowałem ją w czółko, kładąc się obok niej.
-To piękne, co powiedziałeś. - mruknęła cicho, gładząc mnie po policzku.
Uśmiechnąłem się do niej ciepło, po czym zacząłem składać delikatne pocałunki na jej szyi. Sunąłem językiem po jej skórze, co jakiś czas ssąc ją i przygryzając. Chciałem zaznaczyć, że była tylko i wyłącznie moja. Nie miałem zamiaru nikomu jej oddać. Po prostu należała do mnie. Przeniosłem swoje usta na jej dekolt, sunąc po nim wargami. Dziewczyna wplątała palce w moje włosy, ciągnąc delikatnie za ich końcówki.
Podwinąłem lekko jej koszulkę, całując jej idealnie płaski brzuszek. Cały czas czułem jej cudowny zapach, z którym nie chciałe rozstać się chociażby na moment.
-Wiesz, mamusia z tatusiem troszeczkę za bardzo bawili się w łóżeczku i wyszedł nam taki mały bobas, jak ty. - wymruczałem, słysząc, jak szatynka parsknęła śmiechem. - Tatuś cholernie mocno cię kocha. - szepnąłem, głaszcząc miejsce, w którym znajdował się nasz dzieciaczek. - Prawie tak mocno, jak twoją mamusię. - spojrzałem na Bree, zauważając w jej oczach lśniące łzy.
-Dlaczego ty jesteś taki kochany? - szepnęła i, obejmując moją twarz dłońmi, złączyła delikatnie nasze wargi.
Zawisłem nad jej drobniutkim ciałem, opierając się na łokciach po obu stronach jej główki. Jej ręce błądziły po mojej klatce piersiowej, a przeze mnie przechodziły przyjemne dreszcze. Nasze usta byłe ze sobą ściśle połączone. Uzupełniały się nawzajem i jakby krzyczały, żeby już nigdy ich od siebie nie odłączać. Usiadłem na dziewczynie okrakiem, wsuwając język do jej ust. Po odnalezieniu jej, zaczęły one swój słynny taniec. Czułem, jak szatynka uśmiecha się, tak samo jak ja. Byłem po prostu szczęśliwy. Miałem przy sobie wszystko, co było dla mnie ważne, a tak dokładnie, dwie wyjątkowe osoby.
Poczułem, jak dłonie Bree powoli wsuwają się pod moją koszulkę. Zaczęła ją unosić, z każdą chwilą ukazując mój umięśniony brzuch. Oderwałem się od niej na chwilkę, pozwalając piętnastolatce ściąnąć ze mnie górną część garderoby. Dziewczyna ponownie ułożyła ręce na mojej szyi, przyciągając moje ciało bliżej swojego. Jedną rękę pozostawiłem opartą na łokciu za jej głową, natomiast moja druga dłoń błądziła po boku mojego słoneczka. Badałem dokładnie każdą część jej ciała, nie omijając również piersi. Powoli wsunąłem dłoń pod koszulkę szatynki, kreśląc niewidzialne wzorki na jej nagiej talii. Dłonie Bree zaczęły zjeżdżać po mojej klatce piersiowej, brzuchu, aż do zapięcia moich spodni.
I w tym momencie postanowiłem to przerwać...
-Kochanie, nie musimy tego robić. Nie chcę cię do niczego zmuszać. Poczekam, aż bedziesz tego pewna. - szepnąłem, gładząc ją po policzku.
Oczywiście, cholernie chciałem kochać się z Bree, jednak nie miałem zamiaru robić nic na siłę. Chciałem, aby wiedziała, że nie seks jest dla mnie najważniejszy, tylko ona.
-Jestem tego pewna, Justin. - wyszeptała, obejmując moją twarz dłońmi. - Już od dawna. - dodała, uśmiechając się delikatnie. - Poza tym, nie masz się o co martwić. Nie jestem przecież dziewicą. - posłała mi uspokajające spojrzenie.
-Na pewno, maleńka? - upewniłem się, składając kilka pocałunków na jej szyi.
-Zdecydowanie. - odparła pewnie, gładząc dłońmi moje nagie plecy.
Ułożyłem dłonie na jej bioderkach i zacząłem powoli podwijać jej koszulkę, składając mokre pocałunki na jej brzuszku.
-Nigdy nie pomyślałbym, że będę uprawiał seks z miłości. - zachichotałem cicho, nie przerywając wcześniejszej czynności.
-Coś nowego. - dziewczyna również się zaśmiała, przeczesując delikatnie moje włosy.
W końcu uniosłem koszulkę na wysokość jej biustu. Dziewczyna uniosła się lekko, pozwalając mi ściągnąć z jej ciałka bluzkę. Moje usta niemal natychmiast przywarły do skóry na jej dekolcie i zaczęły zjeżdżać w kierunku piersi. Pieściłem jej gładką skórę, zdobywając w zamian ciche jęki Bree. Powoli odpiąłem guzik od jej spodenek i zachaczyłem na nich palce. Zsunąłem z niej dolną część garderoby, przejeżdżając dłońmi po jej nagich udach.
-Mówiłem ci już, jaka jesteś piękna? - mruknąłem w jej usta, po chwili łącząc je w namiętnym pocałunku. Mocniej naparłem na jej wargi, wkładając w ten pocałunek całą swoją miłość. Językiem pieściłem podniebienie szatynki, wsuwając jedną dłoń pod jej plecy. Delikatnie odpiąłem jej stanik i zsunąłem go z ramion piętnastolatki, odrzucając na ziemię. Moim oczom ukazało się to, co pragnąłem zobaczyć od tamtej nocy. Dwa cuda, które od dzisiaj należą jedynie do mnie. I to ja mam do nich pełne prawo.
Ułożyłem ręce na nagich piersiach dziewczyny, masując je delikatnie w swoich dłoniach. Do moich uszu dochodziły coraz częstrze jęki Bree, a na moich ustach pojawił się łobuzerski uśmieszek.
-Nie mam pojęcia, jak można mieć takie cudowne ciało. - mruknąłem w jej dekolt, robiąc na nim malinkę. Przejechałem jęykiem po jej obojczykach, kierując się w stronę piersi. Zacząłem składać na nich delikatne, a zarazem pełne uczucia pocałunki.
Chciałem, aby Bree zapamiętała tę noc do końca swojego życia. Moim zadaniem było, aby poczuła się jak w niebie. Ja osobiście byłem pewien, że za parę chwil będę dryfować w chmurach.
Dłonie szatynki zaczęły powoli zjeżdżać po mojej rozgrzanej klatce piersiowej, aż do zapięcia spodni. Odpięła mój pasek i powoli wyciągała go ze szlufek, co jakiś czas ocierając dłonią o moje przyrodzenie. Wystarczyło, że patrzyłem, jak Bree odpina guzik i rozporek od moich spodni, a już czułem się cholernie podniecony. Drugą sprawą byłe to, że nie uprawiałem seksu od przeszło miesiąca, a to na prawdę niesamowicie długi okres czasu.
Bree powoli zsuwała ze mnie, obniżane w kroku, jeansy, przejeżdżając opuszkami palców po wybrzuszeniu w moich czerwonych bokserkach. Przygryzłem mocno dolną wargę, aby chociaż w pewnym stopniu zagłuszyć jęki, które chciały wydostać się z moich ust. Na początku udawało mi się to, jednak kiedy poczułem, że piętnastolatka układa całą dłoń na moim członku i ściska go delikatnie, nie wytrzymałem i jęknąłem, dużo głośniej niż planowałem.
Odrzuciłem swoje spodnie na podłogę, zsuwając się niżej, aby zdjąć z dziewczyny ostatnie ubranko, jakie miała na sobie. Zahaczyłem palce na jej koronkowych majteczkach, które swoją drogą niesamowicie pobudzały moją wyobraźnię. Zsunąłem z niej dolną część garderoby i wreszcie mogłem podziwiać moją księżniczkę taką, jaką stworzył ją Bóg.
-Justin, stresujesz mnie, jak się tak na mnie patrzysz. - mruknęła cicho i wydęła dolną wargę, niczym pięcioletnia dziewczynka.
-Nic na to nie poradzę, kochanie. - posłałem jej łobuzerski uśmiech, a następnie zacząłem całować jej uda.
***Oczami Bree***
Przymknęłam powieki, pod wpływem przyjemności, jaką dawał mi dotyk Justina. Nie chciałam, aby kiedykolwiek to przerywał. Czułam się teraz na prawdę szczęśliwa i nie potrzebowałam niczego więcej. Przeczesałam delikatnie włosy chłopaka, kiedy on zaczął składać delikatne pocałunki na moich udach. Jęknęłam cicho, kiedy poczułam, że kieruje swoje usta coraz wyżej. Nigdy nie czułam się tak wspaniale, a wiedziałam, że to dopiero początek wrażeń dzisiejszego wieczoru. Dodatkowo, nigdy nie byłam tak podniecona, a teoretycznie jeszcze nic nie zrobiliśmy.
W tym momencie poczułam, jak pocałunki Justiny przeniosły się na moją strefę intymną. Nie potrafiłam zdusić w sobie jęku, który wydostał się z moich ust w momencie, kiedy usta Justina przyssały się do mojej łechtaczki. Usłyszałam cichy pomruk z jego strony, na co przewróciłam oczami, uśmiechając się pod nosem. Chociaż sądziłam, że to niemożliwe, z każdą chwilą czułam się coraz bardziej podniecona. Chciałam wreszcie poczuć go w sobie. Dobrze wiedziałam, że w tym momencie Justin najnormalniej w świecie się ze mną drażni. Chce doprowadzić mnie do stanu, w którym będę jęczała jego imię i wtedy przerwać. Tak, wiedziałam to, jednak nie powstrzymałam jego języka, który zataczał małe kółka wokół mojego wejścia. Nagle poczułam, jak wsunął go we mnie, jedną ręką masując moją łechtaczkę.
-Justin... - no i się zaczęło. Nie potrafiłam się kontrolować, a jemu wyraźnie to imponowało. Z moich ust wydostawały się coraz głośniejsze jęki, kiedy szatyn wsuwał i wysuwał ze mnie swój język. Byłam cholernie podniecona i mokra. Tylko dla niego.
Tak bardzo chciałam, żeby już to zrobił. Żeby wszedł we mnie i przeniósł mnie do nieba. Po wybrzuszeniu w jego bokserkach mogłam stwierdzić, że chciał, a wręcz potrzebował tego tak samo, jak ja.
Po paru chwilach pieszczenia mojej kobiecości, oblizał powoli wargi, uśmiechając się do mnie łobuzersko. Wdrapał się na mnie wyżej, wyciągając rękę w kierunku szafki nocnej. Otworzył pierwszą szufladę i wyjął z niej pudełeczko z prezerwatywami, następnie właczając lampkę nocną, stojącą na szafce. Wyjął jedno opakowanie z gumką, a pudełeczko z całą resztą zamknął w dłoni, siadając na mnie okrakiem.
-Tak będzie bardziej nastrojowo. - mruknął cicho, a potem wycelował paczką gumek w wyłącznik światła, zamontowany po drugiej stronie pokoju, przy drzwiach. Światło zgasło, a w pokoju zapanował półmrok, dzięki małej lampce, ustawionej na szafce.
Chłopak zsunął z siebie bokserki, odrzucając je na podłogę, obok mojej bielizny. Automatycznie przygryzłam dolną wargę, kiedy mój wzrok zjechał po jego górnej połowie, prosto na "kolegę" Justina, który, muszę to przyznać, był na prawdę dużych rozmiarów. Szatyn rozerwał opakowanie z prezerwatywą i założył ją na swojego członka.
-To co, skarbie? Gotowa na najlepszą noc w swoim życiu? - naparł lekko na moje ciało, utrzymując na ustach cwaniacki uśmieszek. Tym razem ja postanowiłam się z nim trochę podroczyć i chociaż wiedziałam, że tych wrażeń nie zapomnę do końca życia, nie mogłam pozwolić, aby całkowicie przejął nade mną kontrolę.
-Nie schlebiaj sobie, Justin. To się jeszcze... - w tym momencie przerwałam z głośnym krzykiem, kiedy poczułam, że szatyn wszedł we mnie gwałtownie, całą swoją długością. - O Boże... - jęknęłam, zamykając powieki. Justin złapał się ramy łóżka, wykonując mocne i stanowcze pchnięcia. Czułam jego przyspieszony oddech tuż przy swoim uchu. Mój również nie był naturalnej prędkości. Przeniosłam dłonie na jego plecy, wbijając w nie paznokcie. Słyszałam jęki szatyna, przez co uśmiech na moich ustach jeszcze się poszerzył.
-Justin, szybciej. - wyszeptałam mu prosto do ucha, przygryzając jego płatek.
-Dla ciebie wszystko, dzidzia. - wyjęczał, a ja niemal natychmiast przewróciłam oczami, słysząc moje przezwisko.
-Czyli pieprzysz dzidzię, tak? - wydyszałam mu do ucha, sunąc dłonią po jego klatce piersiowej. - Wiesz, że to nielegalne?
-Wszystko, co zabronione smakuje najlepiej. - mruknął mi do ucha, a chwilę później z jego ust wydobyło się ciche warknięcie.
Szatyn oparł się na jednym łokciu za moją głową, ściskając w dłoni prześcieradło, natomiast drugą zsunął przez moje piersi, talię i biodra, zatrzymując się pod moim kolanem. Uniósł moją zgiętą nogę na wysokość swoich bioder, sprawiając tym samym, że był jeszcze bliżej mnie. Dyszał ciężko, przyspieszając swoje ruchy. Nie byłam mu dłużna. Unosiłam swoje biodra, dostosowując się do jego tempa. Co jakiś czas z moich ust wydobywał się głośny krzyk, lub pisk. Nie potrafiłam tego kontrolować. Po prostu nigdy nie kochałam się tak, jak teraz, jak z Justinem. Czułam, jakby przejął nade mną kontrolę, chociaż wiedziałam, że równocześnie ja przejęłam nad nim. Nasze ruchy uzupełniały i dopełniały się w idealny sposób. Chcieliśmy sprawić sobie nawzajem jak najwięcej przyjemności. Nasze doznania podczas tego seksu były czymś nie do opisania, przewyższały wszystko. Miałam wrażenie, że unoszę się, gdzieś w niebie, i nic nie jest w stanie sprowadzić mnie na ziemię. Zacisnęłam swoje małe piąstki na kołdrze, zamykając oczy. Nie mogłam nic poradzić na to, że moje ciało po prostu drżało. Z każdą mijającą chwilą pragnęłam go jeszcze bardziej. Właściwie, mogłabym kochać się z nim przez całe dnie i całe noce. Nie potrzebowałam niczego, oprócz Justina. Chciałam, żeby przez cały czas mnie dotykał. Żeby sprawiał mi tak zajebistą przyjemność, jak teraz.
-Kurwa, zaraz nie wytrzymam. - jęknął mi do ucha swoim podnieconym głosem. Zacisnął dłoń na moim udzie i chociaż wiedziałam, że na pewno zostawi w tym miejscu siniaka, nie przejęłam się tym. Byłam zbyt napalona, żeby zareagować w jakikolwiek sposób. Zamiast tego chciałam, aby dotykał mnie wszędzie. Chciałam czuć jego dłonie w każdej części mojego ciała.
-Justin, proszę cię, pieprz mnie mocniej... - wyjęczałam, czując, że zbliżam się do samego końca. Do momentu, na który czekałam od samego początku.
-Z wielką chęcią, kochanie. - warknął, maksymalnie szybko poruszając biodrami.
Teraz już całkowicie nie potrafiłam kontrolować odgłosów, które wydobywały się z moich, lekko rozchylonych, ust. Zresztą, Justin również miał z tym problem. Dyszał ciężko i sypał przekleństwami. Oprócz tego, było również kilka bardzo erotycznych tekstów, których nie będę przytaczać.
Oboje dobrze wiedzieliśmy, co wydarzy się za chwilę. Justin wykonywał na prawdę ostre, a nawet brutalne pchnięcia we mnie, jednak nie powstrzymywałam go. Wręcz przeciwnie, chciałam jeszcze więcej, a szatyn zdawał się doskonale o tym wiedzieć, ponieważ jedną ręką zaczął pieścić moje piersi. Byłam mu za to cholernie wdzięczna. Potrzebowałam tego.
-Justin! - pisnęłam, nie potrafiąc się powstrzymać. Uniosłam lekko biodra, potęgując nasze doznania.
-Krzycz, skarbie. Pokaż, jak ci się podoba. - schował twarz w zagłębieniu mojej szyi, aby złożyć na niej kilka pocałunków. Zobaczyłam na jego czole kropelki potu. Byłam pewna, że sama wyglądałam tak samo. Wolałam nawet nie myśleć, w jakim stanie są teraz moje włosy, w których chłopak cały czas chował głowę.
Naparł na moje ciało z maksymalną siłą i wykonał dwa, najmocniejsze i ostateczne pchnięcia. Tyle wystarczyło, aby doprowadzić nas na szczyt. Justin z głośnym jękiem spuścił się w prezerwatywę, a ja wbiłam paznokcie w jego plecy, zamykając oczy. Przytuliłam twarz do jego ramienia, aby zagłuszyć swoje jęki, kiedy szatyn ułożył dłonie pod moimi plecami, dociskając swoje ciało do mojego.
Jeszcze przez chwilę trwaliśmy w takiej pozycji, starając się unormować ciężkie oddechy.
-Kocham cię, maleńka. - mruknął mi do ucha, całując skórę przy nim, po czym delikatnie i spokojnie wyszedł ze mnie. Zdjął prezerwatywę ze swojego członka i wyrzucił ją do kosza, stojącego obok łóżka, a następnie zsunął się ze mnie, kładąc swoje ciało obok mojego.
***Oczami Justina***
Ułożyłem swoją głowę na poduszkach, oddychając głęboko. Nadal nie wierzyłem, że to wszystko dzieje się na prawdę. Miałem wrażenie, że kiedy obudzę się rano, jej nie będzie obok mnie, że zniknie, jak bańka mydlana. Rozpłynie się w powietrzu.
Spojrzałem na najpiękniejszą, nagą dziewczynę, leżącą zaraz obok. Przeczesała swoje włosy, które teraz roztrzepane były na wszystkie strony. Zachichotałem cicho, przysuwając się bliżej niej.
-To był najbardziej zajebisty seks w moim życiu. - wypowiedziałem każde z tych słów dokładnie i wyraźnie, układając rękę na jej nagiej talii.
-Mogę powiedzieć to samo. - szepnęła, a na jej usta wkradł się szeroki uśmiech. - Zdecydowanie najlepsza noc w moim życiu.
Przez parę chwil wpatrywaliśmy się w sufit, po czym, jak na zawołanie parsknęliśmy śmiechem. Spojrzałem na nią, w tym samym momencie, co ona na mnie.
-Czy ty też wyobraziłeś sobie reakcję Ryana? - spytała ze śmiechem
-Dokładnie. - kolejny raz zachichotałem. - Kurwa, chyba urwałby mi jaja, gdyby przyłapał nas razem w łóżku.
-A mnie zamknął w pokoju i nie wypuścił do trzydziestki. - pokręciła z rozbawieniem głową.
-Sory, Ryan, ale to jest silniejsze od nas. - wymamrotałem, składając krótki, lecz namiętny pocałunek na ustach szatynki.
Dokładnie w tym momencie niebo jakby rozdarło się na pół, a z ciemnych, nocnych chmur zaczął lać deszcz, uderzając o dach i parapety. Na dworze rozległ się głośny trzask, a niebo rozdarła błyskawica, oświetlając swoją łuną połowę Detroid.
Momentalnie wybuchnęliśmy razem z Bree śmiechem. Czy możliwy jest aż taki zbieg okoliczności?
-Chyba się wkurzył. - udałem, że bardzo się tym przejąłem.
Po prostu nasze humory były w tym momencie doskonałe. Mieliśmy siebie, a czego trzeba więcej?
Spojrzałem na Bree, która owinęła kołdrę dookoła swojego ciała i wstała z łóżka, podchodząc do mojej szafki. Otworzyła jedną z szuflad i wyjęła z niej swoją bieliznę, którą niedawno zostawiła u mnie oraz moje bokserki. Podeszła do mnie i podała mi moją własność, po czym objęła moją twarz dłońmi i pocałowała mnie w czoło. Wdrapała się na drugą część łóżka i odsłoniła kołdrę, ukazując swoje nagie ciało moim głodnym oczom. Założyła na siebie koronkową bieliznę, a ja wsunąłem na tyłek dopasowane bokserki. Siedzieliśmy teraz na łóżku, wpatrując się w siebie.
-Łóżko wygląda, jakby przeszedł przez nie huragan. - z ust szatynki uciekł cichy chichot.
-To tylko my. - parsknąłem śmiechem, obkręcając się dookoła. Prześcieradło było całe pozwijane i pościągane, kołdra wygnieciona, a poduszki porozrzucane po całym pokoju.
Z powrotem opadłem na poduszki, a Bree ułożyła się na mojej klatce piersiowej. Już miałem przykryć nasze ciała kołdrą, kiedy nagle szatynka podniosła się, opierając się na łokciach po obu stronach mojej głowy.
-Tylko wiesz, musisz się poważnie zastanowić, czy chcesz być ze mną przez następne dziewięć miesięcy. Co, jak co, ale zdrady ci nie wybaczę. - spojrzała na mnie znacząco.
Momentalnie obróciłem nas tak, że teraz to ja byłem na górze. Wpiłem się namiętnie w jej wargi, chcąc pokazać jej, jak bardzo ją kocham.
-Skarbie, o jakiej zdradzie ty mówisz? - pokręciłem lekko głową. - Może i nie jestem święty, ale nigdy w życiu bym cię nie zdradził. Możesz być tego pewna, kotuś. - trąciłem nosem jej szyję.
-To dobrze. - mruknęła z zadowoleniem, a następnie odepchnęła mnie od siebie. Ułożyła główkę na mojej klatce piersiowej, a ja objąłem ją ciasno ramionami.
-Dobranoc, słoneczko. - szepnąłem w jej włoski. - Kocham cię. - pocałowałem ją w czółko, widząc, jak na ustach dziewczyny pojawia się uśmiech.
-Ja ciebie też, Justin. - odparła, zamykając oczki.
Patrzyłem na jej śliczną twarzyczkę jeszcze przez jakiś czas, a kiedy zauważyłem, że szatynka zasnęła, spojrzałem na okno, a tak konkretnie, na gwieździste niebo za nim.
-Dziękuję. - szepnąłem do Boga. - Od dzisiaj wierzę...
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani!!!
Hahaha, drugi rozdział w ciągu jednego dnia. To mi się jeszcze nie zdażyło ;*
Tak, no i jest ta scena, na którą wiele osób czekało już od dawna. Jeju, czy oni nie są dla siebie stworzeni?
Nie bójcie się. Nie będzie tak słodziutko przez cały czas...
Eh, to nic, że nie było mnie w szkole przez tydzień i mam cholerne zaległości,a w tym tygodniu kilka sprawdzianów, nie mam pojęcia z czego hihihi ;D
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam na mojego aska. Z chęcią odpowiem na wszystkie Wasze pytania ;*
ask.fm/Paulaaa962
Kocham Was i do następnego ;*
niedziela, 16 marca 2014
Rozdział 31...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
OMGGGGGGGGG HAHAHAHAHAHAHA W KOŃCU SIĘ POGODZILI I UPRAWIALI SEKS HAHAHHA CUDOWNY ROZDZIAŁ, JEDEN Z NAJLEPSZYCH
OdpowiedzUsuńJa pierdole . Ooooo . A oni to zrobili *,*
OdpowiedzUsuńOMFG. ..
teraz na 100% umarłam. Cholera haha . Chyba szosa juz nie zasne. Jejku jak ty to wszystko pięknie opisałas. Aaa. No nie mogę . Ciesze sie jak kretyn do telefonu. Jesteś niesamowita. Nieziemski rozdzial kochanie.
true-big-love-jb.blogspot.com
red-sky-jb.blogspot.com
Omg, cudowny. Wiedziałam, że się pogodza. Czekam na nn
OdpowiedzUsuńJest najlepszy! :)
OdpowiedzUsuńJejku zajebisty ;** Kocham ;**
OdpowiedzUsuńDziewczyno ty jest cudowna, nie dość że tak sie dla nas poświecasz to jeszcze piszesz wspaniale. Kocham to <3333 sama chciałabym mieć takiego Justina hihihi :3 oni są dla siebie stworzeni <3333 z niecierpliwością czakam nn :3 KCKCKCK
OdpowiedzUsuńJa chyba teraz nie zasnę.
OdpowiedzUsuńprzeczytałam 2 rozdziały na raz i to chyba za dużo emocji jak na jeden dzień.
No kurde w tamtym rozdziale ryczałam jak głupia a w tym szczerzyłam się jak głupi do sera:D
cudowne 2 rozdziały <33
Taak i następny rozdział. Świetny jak zwykle. Dziękuję że dodałaś i oczywiście czekam na nn :*
OdpowiedzUsuńŚwietny<3<3<3
OdpowiedzUsuńAwww w końcu pogodzeni *-* Rozdział zajebisty! Dziewczyno zazdroszczę ci talentu. Dziękuję , że do dałaś tak szybko rozdział. Kocham cię po prostu! Czekam nn <3
OdpowiedzUsuńPs. Jak kobieta/dziewczyna jest w ciąży i uprawia sex, to chłopak jak i ona nie muszą się zabezpieczać, gdyż nie da się zajść w ciążę ponownie, ponieważ ona już nosi w sobie dziecko.
Taka rada za przyszłość ;)
heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com
*na przyszłość ;)
UsuńWiem, ale tak mi się wydawało ładniej ;)
OdpowiedzUsuńOj tam, nie ważne, hahaha ;D
Jejku to jest świetne :) jaki on kochany jest dla Bree :) uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńWeny zycze i pozdrawiam :) do nn xx ♥♡♥♡♥♡♥
Jejku to jest świetne :) jaki on kochany jest dla Bree :) uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńWeny zycze i pozdrawiam :) do nn xx ♥♡♥♡♥♡♥
AAAAAAAAAAAAAaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Cholera tak bardzo idealne *,* Jak zawsze <3
OdpowiedzUsuńTo jest boskie! Dziewczyno masz wrodzony talent! Kocham to, a rodział zajebisty! <333
OdpowiedzUsuńSUPER ! <3
OdpowiedzUsuńZboczony, emocjonujący, słodki, ciekawy oraz zabawny. Wszystkie cechy, jakie ma ten rozdział <3 Zdecydowanie ten i poprzedni są moimi ulubionymi.
OdpowiedzUsuńPo prostu Cię kocham :3 Wreszcie się pogodzili, wreszcie są razem, no i wreszcie uprawiali seks! To jest to, co zdecydowanie poprawiło mi humor, hihihi :DDD:D
Nie mogłam się doczekać tego rozdziału i miałam dobre przeczucia, bo jest po prostu w każdym calu I D E A L N Y :3
Czekam na kolejny, gdzie dalej będzie nasza kochana Bree i Justin :33 Aaaw :3
~ Drew.
angelsdonotdieyet.blogspot.com
Jacy oni są słodcy *.*
OdpowiedzUsuń♡♡♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńPrzez cały rodział miałam uśmiech na ustach ;d
OdpowiedzUsuńCzekam na nn <3
@scute4
Cudo,cudo i jeszcze raz cudo <3
OdpowiedzUsuńKocham Cię Kc kc!!! Jesteś świetna a BJ znowu razem! <3
OdpowiedzUsuńO Jezu!!!! PIĘKNY ROZDZIAŁ!!!! Cudownie to wszystko opisałaś!!! Ja też chcę takiego Justina!!! :D @TheKlaudiaK
OdpowiedzUsuńO ranyy.... !!!! Cuuudownie!!!! Czekam nn <3 ;*
OdpowiedzUsuńILYSM <3 xxx
Jezuuu :* Świetny. Dawaj kolejne jak najszybciej. I ciągnij ten blog cały czas. Niewytrzymałabym gdyby sie teraz skończył
OdpowiedzUsuńZałamałabym sie psychicznue ;)
OMG <3
OdpowiedzUsuńW końcu ♥ ....
Świetny rozdział <3
Kocham to opowiadanie <3
Xisjxuekduf nienawidzę cie! Jak można być tak utalentowaną?! Pf..
OdpowiedzUsuńMoja kochana! :( <3
love-is-hard-baby.blogspot.com
Jesteś wielka ♥♥♥
OdpowiedzUsuńJa myśle, że on ją za mocno pieprzył i ona poroni. Super rozdział
OdpowiedzUsuńJaką cudowna niespodzinaka - nie dość że dwa rozdziały to jeszcze jakie! <3
OdpowiedzUsuńO cholera <3 koleżanka poleciła mi twojego bloga i się zakochałam w tym opowiadaniu. Po raz pierwszy tak się popłakałam przy czytaniu. Zaczęłam czytać o 20, a kończę o 4.30 nad ranem. A za 2 godziny muszę wstawać do szkoły ale było warto. <3 Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział <3 Pozdrawiam cię cieplutko i oby weny ci nie zabrakło kochana <3 ;**
OdpowiedzUsuń*.* co za akcja :) nie no to jest piękne :D dziękuje za to opowiadanie
OdpowiedzUsuńNajlepse opowaidanie jakie w życiu czytałam . MÓWIE SERIO!!!!!!!
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial *.* czekalam az w koncu sie pogodza ♥ suodkooooo :D czekam na nastepny :*
OdpowiedzUsuńTaki seks to i mi się marzy *o*
OdpowiedzUsuń