wtorek, 18 marca 2014

Rozdział 32...

***Oczami Justina***
Poczułem delikatną dłoń, błądzącą po mojej nagiej klatce piersiowej. Na moje usta mimowolnie wkradł się uśmiech, który za wszelką cenę chciałem ukryć, aby nie dać po sobie poznać, że się obudziłem. Usłyszałem cichuteńki śmiech szatynki, co oznaczało, że nie udało mi się tego ukryć.
-I tak wiem, że nie śpisz, kochanie. - szepnęła mi do ucha, przygryzając jego płatek. Z moich ust wydobył się cichy pomruk zadowolenia, kiedy Bree zaczęła całować delikatnie skórę koło niego.
-Nie wiem, o czym mówisz, niunia. - mruknąłem, w dalszym ciągu nie otwierając oczu.
-Nie udawaj, kociaku. - przygryzła delikatnie moją dolną wargę.
Zaśmiałem się cicho, dalej idąc w zaparte.
-Ja na prawdę dalej śpię, księżniczko. - wymruczałem, zaciągając się jej cudownym zapachem.
W tym momencie poczułem, jak Bree odkrywa lekko kołdrę, a następnie siada okrakiem na moim kroczu, z powrotem zarzucając kołdrę na nasze ciała. Oparła się na łokciach po obu stronach mojej głowy, stykając swoje usta z moimi.
-Skoro śpisz, to nie możesz dostać ode mnie niespodzianki. - szepnęła uwodzicielsko, ocierając się delikatnie o moje przyrodzenie. Jęknąłem cicho w jej wargi, układając ręce na jej bioderkach.
-A kto powiedział, że ja śpię? - powiedziałem szybko, chichocząc pod nosem. - Zobacz, moje oczki cały czas są otwarte. - wyszczerzyłem się do niej, unosząc powieki.
Dziewczyna delikatnie pochyliła się, dając mi tym samym większy widok na jej wspaniałe piersi, po czym złożyła pocałunek na moich ustach.
-Czyli chcesz dostać ode mnie niespodziankę? - wyszeptała, a jej ciepły oddech odbił się od mojej klatki piersiowej, kiedy szatynka składała na niej delikatne pocałunki. Jednocześnie poruszyła swoimi biodrami, sprawiając mi tym ogromną przyjemność.
-Bardzo chcę, maleńka. - jęknąłem, sunąc dłońmi po jej bokach.
-Tak? - zatrzepotała słodko rzęsami. - Pokaż mi, jak bardzo... - mruknęła mi seksownie do ucha.
-Zajebiście mocno. - pokręciłem lekko głową, a następnie odwróciłem nas tak, że teraz to ja napierałem na jej ciało. Moje usta spotkały się ze skórą na dekolcie piętnastolatki, zjeżdżając w stronę jej piersi. Całowałem dokładnie każdy milimetr jej ciałka, czując, jak szatynka delikatnie i powoli przeczesuje moje włosy.
-Powiesz mi, kochanie, co to za niespodzianka? - spytałem, robiąc jej kolejną malinkę po prawej stronie szyi.
-Tak, Justin. - szepnęła, obejmując moją twarz dłońmi. - Możesz iść zrobić mi śniadanie. - powiedziała poważnie, patrząc mi w oczy, jednak już po chwili oboje parsknęliśmy śmiechem, którego nie sposób było pohamować. - Gdybyś widział swoją minę. - wydusiła z siebie, ponownie wybuchając głośnym śmiechem.
-Dziwisz się? - pokręciłem z rozbawieniem głową. - To popatrz w dół. - usiadłem na niej okrakiem, wskazując na spore wybrzuszenie w swoich bokserkach.
-Jejciu, mały Justinek się zestresował. - Bree wydęła dolną wargę, udając głos małej dziewczynki. Ułożyła prawą dłoń na moim przyrodzeniu, głaszcząc je delikatnie. - Spokojnie, skarbie, nie denerwuj się. - mruknęła słodkim głosikiem.
-Nie pomagasz mi, słonko. - jęknąłem, zaciskając wargi, aby zagłuszyć głośne jęki, starające się wydobyć z moich ust. - Serio, Bree. Jeśli nie chcesz, żebym wziął cię tu i teraz... - przerwałem nagle, kiedy poczułem, że dziewczyna delikatnie zaciska dłoń na moim członku. Odrzuciłem do tyłu głowę z przyjemności, jaką dawał mi jej dotyk.
-Uwielbiam, kiedy jesteś taki podniecony... - szepnęła, przygryzając seksownie dolną wargę.
Kurwa, wystarczyło tak niewiele, żeby obudzić we mnie zwierzę...
Złączyłem nasze usta, wślizgując się swoim językiem między jej rozchylone wargi. Oblizała powoli moje, przez co mruknąłem cicho, uśmiechając się łobuzersko.
-Niunia, ty na pewno masz piętnaście lat? - uniosłem jedną brew, kiedy oderwałem się od niej, unormowując przyspieszony oddech. Oczywiście, wyglądała, jak słodki dzieciaczek, jednak jej ruchy mówiły zupełnie co innego.
-Tak, Justin. - zachichotała cicho. - Chociaż wyglądam na trzynaście. - mruknęła z rozbawieniem, ostatni raz muskając moje usta.
Ułożyła obie dłonie na mojej klatce piersiowej, delikatnie mnie od siebie odpychając. Zsunąłem się z jej drobnego ciałka, opadając na materac obok. Bree wyplątała się z kołdry, wstając z łóżka i podchodząc do drzwi łazienki. Zanim jednak zdążyła je otworzyć i za nimi zniknąć, spojrzała na mnie, unosząc obie brwi.
-Czekasz na specjalne zaproszenie? - uśmiechnęła się lekko, ziewając cicho. Otworzyła drzwi, pokazując gestem ręki, abym wszedł do środka.
-Nie, nie, skarbie. Bardzo dobrze rozumiem. - wyszczerzyłem się do niej, szybko podnosząc się z łóżka. Podszedłem do dziewczyny i złapałem za koronkę od jej różowych majteczek, niemalże wciągając ją do łazienki. Przyparłem jej ciało do ściany, opierając się na łokciach po obu stronach jej głowy.
-Justin, ty napalony dupku, chciałabym w spokoju wziąć prysznic, a ty mi to utrudniasz. - sapnęła, powodując tym u mnie cichy chichot. - Zachowuj się grzecznie, to może pozwolę ci do mnie dołączyć. - dodała, a na moich ustach rozkwitł łobuzerski uśmieszek.
Dziewczyna wyplątała się z mojej pułapki, stając przed lustrem. Spojrzała w swoje odbicie i niemal natychmiast parsknęła śmiechem.
-Co ty wczoraj zrobiłeś z moimi włosami? - pokręciła z rozbawieniem głową, kiedy ja podszedłem do niej i tylne kosmyki przełożyłem do przodu, a przednie do tyłu, sprawiając tym samym, że jej włosy opadły na twarz. - Justin, co ty wyprawiasz? - ponownie parsknęła śmiechem.
-Układam ci fryzurę. Najnowszy krzyk mody. - odparłem poważnie, jednak po chwili oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Bree wplątała palce w moje włosy i zaczęła roztrzepywać je na wszystkie strony.
-Też zostawię ci pamiątkę. - zachichotała, wyprawiając cuda na mojej głowie.
-Ja już mam pamiątkę, kicia. - mruknąłem z cwaniackim uśmieszkiem, odwracając się do niej plecami. Poczułem, jak układa dłonie na moich ramionach, sunąc nimi po zadrapaniach na plecach.
-Jejku, przepraszam, skarbie. - powiedziała słodko, stając na palcach i składając na zaczerwienionych miejscach delikatne pocałunki.
-Nie masz za co mnie przepraszać, mała. - klepnąłem ją w tyłeczek, obejmując go obiema dłońmi.
-Wiesz, ja tego nie kontrolowałam. - udała zawstydzoną, zasłaniając twarz włoskami.
-I bardzo mi się to podoba. - mruknąłem, odpinając i zsuwając z jej ramion stanik. Oblizałem wargi na widok jej pełnych piersi, po czym zsunąłem z siebie bokserki. Kiedy byłem już nagi, spojrzałem na szatynkę, która weszła pod prysznic, odkręcając wodę. Dokładnie zmierzyłem wzrokiem jej doskonałe ciało i wszedłem za nią pod strumień letniej wody. Objąłem od tyłu jej piersi, masując je delikatnie w swoich dłoniach. Bree pojękiwała cicho, co było dla mnie znakiem, abym przeszedł dalej. Pozostawiając jedną rękę na jej biuście, drugą zsunąłem po brzuchu szatynki, prosto do jej strefy intymnej. Zacząłem powoli masować jej łechtaczkę, zdobywając od piętnastolatki coraz głośniejsze jęki...
***
Po wspólnym prysznicu, pełnym erotycznych przeżyć, wyszliśmy na kafelkową podłogę w łazience, wycierając się ręcznikami.
-Chyba uzależnię się od pryszniców z tobą. - mruknęła Bree, zakładając na siebie koronkową bieliznę.
-Od pryszniców, czy może od seksu ze mną? - szepnąłem jej do ucha, przygryzając jego płatek.
-Idź ode mnie, ty seksoholiku. - zachichotała, odpychając mnie od siebie.
-Nie zauważyłem, żeby ci to przeszkadzało, kochanie. - postanowiłem dalej się z nią podrażnić
Dziewczyna pokręciła z rozbawieniem głową, a następnie, w samej bieliźnie, wyszła z łazienki. Wsunąłem na siebie bokserki, udając się zaraz za nią.
Zeszliśmy razem na parter, kierując się w stronę kuchni.
-Rozumiem, że wygrałem konkurs na zrobienie ci śniadanka, księżniczko. - mruknąłem, układając dłonie na jej bioderkach i sadzając ją na blacie. Rozsunąłem jej nogi, stając między nimi.
-Nie jestem głodna. - odparła, przez co ja zmarszczyłem brwi, chcąc wyglądać groźnie. - Już nie. - posłała mi znaczące spojrzenie. Z moich ust uciekł cichy chichot, który został stłumiony przez usta Bree, które połączyły się z moimi.
-Nie śmiej się ze mnie. To wszystko twoja wina. - uderzyła lekko w moją klatkę piersiową. - Gdybyś nie pieprzył mnie, jak zwierzę, może miałabym wtedy siłę coś zjeść.
-Nie mów, skarbie, że ci się nie podobało. - droczyłem się z nią, naśladując odgłosy, jakie wydawała pod prysznicem.
-Boże, jesteś okropny. - mruknęła, przeczesując swoje włosy.
-Ale i tak mnie kochasz. - podsumowałem, a następnie wpiłem się w jej wargi, wsuwając język do jej ust. Smakowała tak słodko i cudownie, zresztą, jak zawsze. Moje dłonie badały każdy fragment jej, praktycznie nagiego, ciała. Pieściłem jej gładką i delikatną skórę, w dalszym ciągu nie odrywając swoich ust od jej.
Byliśmy tak zajęci sobą, że nie zobaczyliśmy nawet, jak moi kumple weszli po cichu do domu i, rozsiadając się na kanapie, obserwowali nas, z typowymi uśmieszkami na twarzach. Przerwało nam dopiero ciche kaszlnięcie. Spojrzeliśmy w stronę chłopaków. Każdy z nich mierzył głodnym spojrzeniem ciało Bree. Nawet Jackowi trudno było się powstrzymywać od spojrzenia w jej stronę i nie zatrzymania wzroku chwilę dłużej na drobniutkiej postaci.
W tym momencie z góry zszedł Brady, a na jego ustach widniał ogromny uśmiech.
-Miałem rację. - zaczął. - Łóżko jest całe rozwalone, a na podłodze leżą gumki, czyli pieprzyli się całą noc. - zachichotał, a ja odwróciłem się w jego stronę, wzrokiem, ukazującym całkowite niedowierzanie.
-Serio, facet? Serio? - wyrzuciłem ręce w powietrze, jednak nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Spojrzenie wszystkich utkwione było w Bree. Dopiero teraz zrozumiałem, że w momencie, kiedy odwróciłem się w stronę Brady'ego, odsłoniłem niemalże nagą piętnastolatkę, siedzącą na blacie kuchennym.
-O kurwa. - wyrwało się z usta Zayna, kiedy oblizał powoli wargi. Zauważyłem, jak Brady poprawia spodnie w kroczu, przez co zachichotałem cicho.
-Przecież to chore... - do naszych uszu doszedł cichy głosik Bree. - Serio? Wystarczy, że zobaczycie półnagą dziewczynę i od razu wam staje? - sapnęła, odrzucając do tyłu włosy.
-Kochanie, spójrz w lustro. Jak może nie stanąć? - Brian zrobił minę, jakby to było tak oczywiste, że kiedy odkręcisz ciepłą wodę, będzie ci ciepło.
-Gdybyście zobaczyli ją nago, nie wytrzymalibyście. - mruknąłem, cały czas obserwując Bree.
-Możemy sprawdzić, który dłużej wytrzyma. - mruknął Zayn, również nie odrywając oczu od mojego słoneczka.
-Chłopaki, nie chcę was obrażać, ale jesteście napalonymi dupkami. - mruknęła szatynka, powodując tym u nas wybuch śmiechu.
Zsunęła się z blatu, kierując się w stronę kanapy, na której leżała moja koszulka. Już chciała wziąć ją w dłonie, kiedy nagle Brady złapał ją zaraz przed jej nosem, odbiegając na drugą stronę pokoju.
-Brady, proszę cię. Oddaj mi to. - jęknęła, przeczesując palcami włosy. - Wiesz, to krępujące, paradować w samej bieliźnie, przed kilkoma facetami.
-Przepraszam, ale mam zbyt piękne widoki. - szepnął, podrzucając moją koszulkę.
-Jack, może chociaż ty byś mi pomógł? - sapnęła, przenosząc wzrok na kuzyna.
Spojrzeliśmy na niego, jednak brunet był jakby zahipnotyzowany. Siedział na kanapie, oparty o jej oparcie, wpatrując się w Bree z lekko rozchylonymi wargami.
-Stary... - Zayn pomachał mu ręką przed twarzą, jednak chłopak w żaden sposób nie zareagował.
-Kurwa, Jack, to twoja kuzynka. - zaśmiałem się, klepiąc go po plecach.
-A co to zmienia? - ocknął się wreszcie. - Jest przepiękna... - westchnął, patrząc na nią rozmarzonym wzrokiem.
-Jack, nie zbliżaj się do mnie. - szatynka energicznie pokiwała głową, wystawiając przed siebie obie ręce.
W końcu ja, wiedząc, że będę miał możliwość oglądać Bree w samej bieliźnie jeszcze wiele razy, podszedłem do jej kuzyna, złapałem za krańce jego koszulki i zdjąłem ją z chłopaka. Następnie podszedłem do piętnastolatki i, całując ją prosto w nosek, założyłem za dużą koszulkę na jej piękne ciało.
-Chociaż ty... - westchnęła, uśmiechając się do mnie z wdzięcznością.
-Jesteś tylko moja. Nie pozwolę, aby jacyś kolesie wzdychali na twój widok. - mruknąłem jej do ucha, po czym przywarłem wargami do jej szyi. Zgarnąłem jej wszystkie włosy i przełożyłem na drugą stronę, zaczynając składać pocałunki na jej skórze. Gdy dotarłem do czułego punktu szatynki, mocniej zassałem go między zęby, a następnie delikatnie przygryzłem, ponownie składając na, nowo powstałej, malince delikatny pocałunek.
-Bieber, przyjacielu, podzieliłbyś się. - mruknął Zayn, jednak ja nie oderwałem się od dziewczyny. Oparłem jej ciałko na blacie kuchennym, napierając na nią i przenosząc w międzyczasie swoje wargi na jej usteczka. Wpiłem się w nie, zsuwając jedną dłoń po jej talii, biodrach, aż dotarła do tyłka. Ścisnąłem lekko jej lewy pośladek, a drugą rękę uniosłem za siebie, pozdrawiając kumpli środkowym palcem.
-Egoista. - sapnął Brady, opadając na fotel.
Chwilę później ująłem jedną dłoń Bree, prowadząc ją w stronę kanapy. Usiadłem na łóżku, sadzając mojego aniołeczka na swoich kolanach.
-Kochanie, w nocy byłaś genialna. - szepnąłem jej do ucha, jednak na tyle głośno, żeby mogli to usłyszeć również moi kumple.
-Justin, mógłbyś się opanować. Serio. - zgromiła mnie wzrokiem.
-Przepraszam, maleńka, ale kiedy tylko zamykam oczy, widzę ciebie, krzyczącą moje imię. - przymknąłem powieki, dla lepszego efektu.
-A ja, kiedy zamykam oczy, widzę pedofila, który nawet w łóżku mówi do mnie dzidzia. - posłała mi sceptyczne spojrzenie, kiedy my wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
W tym momencie usłyszałem dźwięk dzwoniącego telefonu Bree. Sięgnąłem po jej komórkę, patrząc na wyświetlacz, na którym widniało imię jej przyjaciela, Jake'a. Nie powiem, poczułem minimalne ukłucie zazdrości, jednak wiedziałem, że Bree traktowała go jedynie jako przyjaciela.
-Justin, oddaj mi telefon. - mruknęła, starając się wyciągnąć przedmiot z mojej dłoni, jednak ja skutecznie jej to uniemożliwiłem. - Justin, proszę cię. - mruknęła, przybierając smutny wyraz twarzy. Nie potrafiłem jej niczego odmówić, kiedy patrzyła na mnie takimi oczkami, więc podałem jej komórkę.
-Proszę, księżniczko. - westchnąłem, opadając na oparcie kanapy. Ułożyłem dłonie na biodrach szatynki, która w dalszym ciągu siedziała na moich kolanach, i zaczałem sunąć nimi pod za dużą koszulką.
-Hej, kochanie. - na jej ustach rozkwitł promienny uśmiech, kiedy zawinęła kosmyk swoich brązowych włosów wokół palca. Zacisnąłem lekko szczękę, przysuwajac ją bliżej siebie, abym mógł słyszeć, co mówi Jake.
-Wiesz, nie widziałem cię już tyle dni. Stęskniłem się. - mruknął chłopak, a moje ciśnienie momentalnie podskoczyło. - Jak się czujesz? Z dzidziusiem wsystko w porządku?
-Ja też się za tobą stęskniłam. - zaćwierkała Bree, a za każdym razem, kiedy spojrzałem na jej uśmiech, moje pięści się zaciskały. - To słodkie, że tak się o mnie martwisz.
-Bo cię kocham, mała. - zaśmiał się cicho, wyprowadzając mnie tym z równowagi. Ostatkami sił powstrzymałem jednak swoje nerwy.
-Ja ciebie też, Jake. - odparła szatynka, zadając tymi słowami ostateczny cios. Wyrwałem z jej ręki telefon, kończąc połączenie. Odrzuciłem komórkę kawałek dalej na kanapę, przenosząc wściekłe spojrzenie na Bree.
-A tobie o co, do cholery jasnej, chodzi? - wyrzuciła ręce w powietrze, odrzucając do tyłu włosy.
-O co mi, kurwa, chodzi!? - podniosłem głos, czując, jak Jack klepie mnie lekko po ramieniu. - Ja pierdole, czyli to dla ciebie normalne, że przy swoim chłopaku, mówisz jakiemuś pedałowi, że go kochasz, tak!?
W tym momencie, zanim zdążyłem się zorientować, poczułem pieczenie na lewym policzku.
-Nie mów tak o nim. - warknęła, ciskając we mnie piorunami. - Jakbyś nie zauważył, Jake jest moim przyjacielem. To chyba normalne, że go kocham.
Zaśmiałem się, bez kszty humoru, kręcąc z niedowierzaniem głową.
-Może w łóżku też dobrze się z nim bawisz, co? - syknąłem przez zaciśnięte zęby.
-Przegiąłeś, Justin. Ja, w przeciwieństwie do ciebie, nie spałam ze wszystkim, co się rusza.
Tym całkowicie mnie sprowokowała. Uniosłem rękę, aby uderzyć dziewczynę w twarz. Zauważyłem jednak, jak Bree zamknęła oczy, zasłoniła twarz włosami i skuliła się lekko.
Bała się...
A ja nie chciałem, żeby się mnie bała...
Kiedy zorientowała się, że opuściłem dłoń i nie miałem zamiaru jej uderzyć, spojrzała na mnie smutnym wzrokiem.
-Justin, jesteśmy razem zaledwie od kilkunastu godzin, a już się kłucimy. Jaki ty masz problem? - uniosła lekko brwi. - Poza tym, nie spałam z Jake'iem. Jeśli uważasz, że jestem dziwką, to czemu nie powiesz mi tego wprost?
-Niunia, byłem po prostu zazdrosny. Zresztą nadal jestem. - mruknąłem, przeczesując włosy palcami.
-O kogo? O Jake'a? Przecież wiesz, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Poza tym, gdyby nie on, na pewno nie bylibyśmy razem. - zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc, co ma na myśli. - Gdyby nie Jake nie udałoby mi się skończyć z ćpaniem, a gdybym nie skończyła, nie przyszłabym do tego ośrodka, więc w ogóle byśmy się nie spotkali. Jeśli ci na mnie zależy, powinieneś być mu wdzięczny.
-Przepraszam, kochanie. - wplątałem palce w jej włosy, wtulając jej główkę w swoje ramię. - Nie chciałem. - objąłem ją ramionami w pasie, gładząc delikatnie po pleckach.
-Nie gniewam się, Justin. - mruknęła swoim słodkim głosikiem. - Po prostu nie krzycz już na mnie więcej...
***
Podszedłem do lustra, przejeżdżając opuszkami palców po swoim delikatnie zaczerwienionym policzku. Poczułem, jak szatynka wtula się we mnie od tyłu, delikatnie całując moje nagie plecy. Przejechała swoimi wargami po zadrapaniach, również na nich składając pocałunki.
-Przepraszam, Justin. Nie dość, że w nocy cię podrapałam, to jeszcze poprawiłam to rano. - wydęła dolną wargę, robiąc minkę małego szczeniaczka.
-Mała, w ten sposób pokazałaś innym suczkom, że jestem tylko twój. - wyszczerzyłem do niej ząbki, oplątując ramiona wokół jej talii. Dziewczyna pokręciła z rozbawieniem głową, przejeżdżając opuszkami palców po mojej klatce piersiowej.
Po chwili odsunęła się ode mnie, spoglądając w lustro. Ja natomiast ułożyłem ręce na swoim brzuchu, klepiąc go lekko.
-Oj, kolego, dawno nie ćwiczyliśmy. - mruknąłem, słysząc cichy chichot Bree. Był on dla mnie jak muzyka dla uszu. Kiedy wiedziałem, że ona jest szczęśliwa, automatycznie i ja czułem się szczęśliwy. - Chodź, Bree. Będziesz moją motywacją. - dodałem i złapałem moje słoneczko za rączkę, prowadząc w stronę zejścia do piwnicy, w której znajdowała się mała siłownia.
Kiedy dotarliśmy do schodów, przeniosłem dłonie na biodra szatynki, idąc zaraz za nią. To oczywiste, że chciałem pooglądać jej tyłeczek, idealnie prezentujący się w czarnych, krótkich, dresowych spodenkach, które ledwo go zakrywały. Na górze, na normalny stanik, miała założony stanik sportowy, o wściekle jaskrawym, różowym kolorze.
Zeszliśmy na dół, wchodząc do pomieszczenia średnich rozmiarów. Po jednej stronie wisiały dwa worki treningowe, używane w kickboxingu, a po drugiej parę przedmiotów, ułatwiających ćwiczenia.
-Trenujesz? - szatynka uniosła brwi, wskazując na worki.
-Czasami, jak mi się nudzi. Albo jak muszę skopać komuś tyłek, a chcę mieć pewność, że mój zostanie w nienaruszonym stanie. - zachichotałem pod nosem.
-Przyznam ci się teraz do czegoś, ale obiecaj mi, że nikomu nie powiesz, dobrze? - podeszła do mnie i ułożyła ręce na moich barkach. - Wiesz, jak zarabiałam, kiedy nie chciałam, żeby rodzice dowiedzieli się, że ćpam? Mogłam ich prosić o kasę, jednak wtedy mogliby się zorientować.
-Zarabiałaś? - uniosłem jedną brew, ponieważ przychodził mi tylko jeden sposób, jak taka dziewczyna jak Bree mogła zarabiać w wieku czternastu, czy piętnastu lat.
-Chyba o tym nie pomyślałeś? - spojrzała na mnie z wyrzutem, na co lekko wzruszyłem ramionami. - Nie byłam prostytutką.
-Więc jak? - spytałem, coraz bardziej tym wszystkim zaciekawiony.
-Chodziłam na ustawki. - prygryzła dolną wargę, spuszczając wzrok.
-Jejku, taka kruszynka, jak ty, chodziła na ustawki? - mój głos przepełniony był niedowierzaniem, kiedy objąłem jej twarzyczkę dłońmi, starając się uchwycić jej spojrzenie. - Nie zgnietli cię tam, niunia?
-Nie, jak widać jestem cała i zdrowa. - zachichotała. - Poza tym, wygrałam każdą walkę. No, z wyjątkiem jednej. - przewróciła oczami. - Miałam wtedy złamane dwa rzebra i przez tydzień chodziłam z podbitym okiem. Nie wspominając oczywiście o wielu innych siniakach.
-Kto cię tak załatwił? - uniosłem brwi, głaszcząc ją po główce.
-Eh, nawet nie pytaj. - mruknęła cicho, kręcąc lekko głową. - Jason McCann.
-Biłaś się z chopakami? - wytrzeszczyłem oczy, nie mogąc uwierzyć w jej słowa. - Boże, kicia, a gdyby oni cię tam zabili? Co ja bym wtedy zrobił?
-Spokojnie, Justin. Poza tym, pokonać faceta jest na prawdę bardzo prosto. - wzruszyła lekko ramionami, przez co zmarszczyłem brwi. - Prostytutki ubierają się wyzywającą, żeby uwieść mężczyzn, za to ja ubierałam się prowokująco, żeby ich zdekoncentrować, to po pierwsze. A po drugie, ja kopałam tam, gdzie wy, faceci, nigdy nie kopiecie. - mruknęła cicho, podchodząc do mnie i układając dłoń na moim kroczu, osłoniętym przez cienki materiał bokserek i dresy.
-Każdy obrywał w jaja? - skrzywiłem się lekko, przygryzając dolną wargę.
-Niestety tak. - pokiwała powoli główką, muskając przelotnie moje usta.
-Współczuję im wszystkim. Boże, miej ich w swojej opiece. - mruknąłem, zwracając oczy ku niebu, jednak po chwili poczułem lekkie uderzenie w ramię.
-Będziesz musiał się z tego spowiadać. - powiedziała, podchodząc do wiszącego worka.
Kopnęła w niego kilka razy z pełnym profesjonalizmem, przez co zagwizdałem cicho.
-No to co? Czas troszkę poćwiczyć. - Bree uniosła w górę obie ręce, stanęła w lekkim rozkroku, po czym zrobiła skłon. Nie wińcie mnie. Po prostu nie potrafiłem się powstrzymać. Podszedłem do niej tak blisko, że jej wypięty tyłeczek zetknął się z moim kroczem. Ułożyłem dłonie na jej bioderkach, przysuwając się jeszcze bliżej dziewczyny. Całkowicie nie kontrolując w tym momencie swoich zwięrzęcych instynktów, otarłem się przyrodzeniem o tyłek piętnastolatki, odrzucając do tyłu głowę z przyjemności.
-Justin, odsuń się ode mnie, bo zaraz mi tu dojdziesz. - Bree podniosła się do narmalnej pozycji.
-Kurwa, przy tobie stoi mi przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. - jęknąłem cicho.
-No przepraszam cię bardzo. Na prawdę mi przykro. - przewracając oczami, powróciła do swoich ćwiczeń.
***
Chłopak podszedł powoli do wieży, stojącej w rogu pomieszczenia, po czym włączył ją. W głośnikach rozbrzmiała spokojna, a nawet romantyczna muzyka. Bree przerwała robienie brzuszków i odwróciła się w jego stronę stronę, z zaciekawionym wyrazem twarz. Uniosła głowę, kiedy Justin stanął nad nią, uśmiechając się delikatnie.
-Mogę panią prosić do tańca? - spytał niskim, zachrypniętym głosem, przez który przez całe ciało szatynki przeszły przyjemne dreszcze.
-Justin Bieber tańczy? - uniosła brwi, zainteresowana jego słowami. Kiedy chłopak wyciągnął przed siebie obie ręce, Bree położyła delikatnie swoje dłonie na jego.
-Jesteś pierwszą osobą, która się o tym dowiaduje. - mruknął cicho, unosząc ich splecione dłonie na wysokość jego barków. - A Bree Marks, dziewczyna, która zamiast na zakupy, woli chodzić na ustawki, tańczy?
-Jesteś pierwszą osobą, która się o tym dowiaduje. - odpowiedziała słowami chłopaka.
Justin obkręcił swoją dziewczynę dookoła, z powrotem splatając ich palce. Po paru chwilach patrzenia sobie w oczy, równo z rytmem muzyki, odwrócił swoją partnerkę tyłem do siebie. Oboje stali teraz przodem do lustra, które pokrywało całą ścianę. Chłopak przejechał delikatnie dłonią po jej brzuchu, owijając ramię wokół jej talii. Drugą, którą nadal splecioną miał z maleńką dłonią Bree, uniósł w górę i obkręcił dziewczynę dookoła, sprawiając, że znowu stanęła przodem do niego. Ułożył ręce na jej nagiej talii, sunąc nimi w górę w i dół. Dziewczyna to samo robiła na jego ramionach, w końcu układając dłonie na jego barkach.
-Kocham cię, Bree. - wyszeptał jej do ucha, poruszając się powoli, wzraz z rytmem muzyki.
-Ja ciebie też, Justin. - odparła, również szeptem, chowając twarz w zagłębiuniu jego szyi. Całowała ją delikatnie, tańcząc, wtulona w jego ciało.
Chłopak trzymał w swoich dłoniach jej, wyciągają ręce przed siebie. Dziewczyna zrobiła dwa kroki do tyłu, nie odwracając wzroku od tęczówek szatyna. Justin ponownie ułożył dłonie na talii Bree, od tyłu. Poruszył nią dwa razy, w prawo i w lewo, przyciągając jej ciało do swojego. Usłyszał jak Bree szepcze słowa piosenki, kiedy on wtulił twarz w jej włosy, zaciągając się jej zapachem.
-Zaśpiewaj, skarbie. Chcę usłyszeć, jak śpiewasz. - wyszeptał jej do ucha, cały czas poruszając, zarówno jej, jak i swoimi biodrami. Dziewczyna zaczęła nucić cicho pod nosem, dołączając do tego słowa. Chłopak ponownie obkręcił ją przodem do siebie, a następnie przyparł jej drobne ciałko do ściany. Splutł ich palce razem, po czym uniósł ich dłonie na wysokość jej głowy, również dociskając do ściany. Dziewczyna wysunęła się z jego pułapki. Stanęła zaraz obok, opierając jedną nogę o ścienę. Szatyn zrobił pół obrotu i ponownie znalazł się przed nią. Wsunął dłonie pod jej uda, unosząc ciałko szatynki na wysokość swoich bioder. Piętnastolatka oplątała nogi wokół jego pasa, wplątując palce w jego włosy. Chłopak odwrócił się tak, że jego plecy oparły się o ścianę. Zsunął szatynkę, przejeżdżając dłońmi po jej udach, tyłku oraz pleckach, aż w końcu postawił ją na ziemi. Dziewczyna ułożyła dłonie na jego barkach, wtulając się w niego. On objął ją w talii i razem zaczęli delikatnie kołysać się w rytmie muzyki.
-Kocham cię, maluszku. - szepnął jej do ucha, chowając twarz w zagłębieniu jej szyi.
-Ja ciebie też, staruszku. - odparła, a chłopak momentalnie wybuchnął śmiechem
-Serio? Staruszku? Mam jedynie 21 lat. - mruknął, obejmując dłońmi jej tyłeczek.
-A ja mam 15, więc nie wyjeżdżaj mi tu z jakimś maluszkiem. - zachichotała, odsuwając się od niego. - A teraz zaczynamy ćwiczyć. - dodała, po czym usiadła na macie, na podłodze. Położyła się na wznak, podkurczając nogi w kolanach. Zaczęła robić brzuszki, a jej brązowe włoski opadały na jej twarz. Szatyn ukucnął za nią i zebrał wszystkie kosmyki, odrzucając do tyłu. Następnie położył się obok niej, wykonując to samo ćwiczenie.
-Tylko uważaj, żeby nie uszkodzić dzidzi. - zaśmiał się cicho.
-To ty powinieneś uważać, kiedy mnie pieprzysz. - wzruszyła lekko ramionkami, a na jej ustach widniał lekki, łobuzerski uśmiech.
Chłopak momentalnie przestał ćwiczyć i spojrzał z przerażeniem na swoją dziewczynę. Ułożył dłonie na jej brzuchu, głaszcząc go delikatnie.
-Boże, mogłem jej coś zrobić? - spytał z przejęciem w głosie. Mimo tego, że był uważany za twardziela, najgorszy był dla niego fakt, że mógł skrzywdzić bliskie dla niego osoby.
-Spokojnie, nic się nie stało. - uspokoiła go od razu. - Mówię tylko, że z biegiem czasu będziemy musieli bardziej uważać.
-Kurwa, już się wystraszyłem. - odetchnął głęboko, podnosząc się z ziemi, jedynie do pozycji siedzącej. Przeniósł się na brzuch, aby wykonać parę pompek.
Dziewczyna, z przygryzioną dolną wargą, obserwowała, jak mięśnie szatyna napinają się z każdym wykonanym ćwiczeniem. Przejechała po nich opuszkami palców, uśmiechając się delikatnie.
-Skarbie, musisz posadzić ten swój chudziutki i śliczniutki tyłeczek na moich plecach. Potrzebuję chociaż minimalnego obciążenia, bo inaczej nigdy się nie zmęczę. - chłopak spojrzał na nią ukradkiem.
-No coś ty. Zrobisz sobie krzywdę, kiedy będziesz ćwiczył z takim ciężarem. Okej, rozumiem dziesięciokilowy worek, ale czterdziestopięciokilowa dziewczynka? Proszę cię...
-To ja cię proszę, niunia. - posłał jej swój słodki uśmiech, który bardzo szybko na nią zadziałał. Z głośnym westchnieniem uklęknęła na podłodze, przekładając włosy na jedną stronę. Przerzuciła jedną nogę przez ciało Justina, siadając okrakiem w dolnej części jego pleców.
-A cio to zia śłoniątko się na mnie wdlapało? - Justin zachichotał cichutko, udając głos małego chłopczyka, kiedy poczuł jej chłodne dłonie na swoich plecach. Bree momentalnie parsknęła śmiechem, kręcąc z rozbawieniem głową.
-To śłoniątko, któle uwielbiaś bzikać w noci i któle ulodzi ci małego śłonika.- odparła takim samym tonem, jak szatyn.
Oboje parsknęli głośnym śmiechem, kiedy zrozumieli, jak wygląda ich rozmowa. Zachowywali się teraz, zupełnie jak dzieci w przedszkolu, jednak byli tak zakochani, że nic nie miało dla nich znaczenia.
-Moje seksowne słoniątko. - mruknął chłopak, zaczynając wykonywanie pompek.
-Na pewno nie jestem dla ciebie za ciężka? - spytała z troską szatynka, głaszcząc go po plecah.
-Czuję się mniej więcej tak, jakby ktoś położył mi cieplutką podusię na plecy. - zachichotał Justin, nie przerywając ćwiczeń.
Bree usiadła na nim po turecku i zaczęła cicho śpiewać, bawiąc się swoimi włosami.
-Justin? - spytała nagle, nadal znajdując się w tej samej pozycji. - Umiesz zmieniać pieluchy?
Chłopak, wykonując pompki, zaśmiał się cicho pod nosem.
-Chyba sobie poradzę. Wiesz, opiekowałem się rocznym gówniażem przez dwa tygodnie.
-Zadzwoń do swojej kuzynki i powiedz, żeby jeszcze raz podrzuciła ci swojego dzieciaczka do popilnowania na tydzień, to będziemy mogli oboje poćwiczyć. - szatynka wtuliła się w chłopaka. - Wiesz, będę musiała się zmienić, bo tak szczerze, to ja nie lubię dzieci. Nic, tylko płaczą i brudzą. A potem płaczą, jak brudzą i brudzą, jak płaczą. I do tego robią wielką kupę. - zaakcentowała ostatnie słowo, opadając na jego plecy.
Chłopak momentalnie wybuchnął niepohamowanym śmiechem. Pokręcił z rozbawieniem głową, wracając do ćwiczeń.
-Dołóż jeszcze do tego, że się ślinią i będziesz miała cały komplet. - ponownie parsknął śmiechem.
Po chwili dziewczyna zsunęła się z niego, układając swoje ciało na podłodze obok. Przymknęła oczy, kładąc ręce wzdłuż swojego tułowia.
-Wiesz, teraz potrzebna mi będzie jeszcze większa motywacja, kochanie. - mruknął szatyn, a następnie zawisł nad nią, opierając się na rękach po obu stronach jej główki.
-A powiedz mi, kochanie... - zaczęła. - Co to za wieloryb mnie przygniótł? - zachichotała, w odpowiedzi otrzymując wybuch śmiechu.
-Ten wieloryb, który potrafi sprawić, że jęczysz jego imię. - odparł z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.
Kolejny raz zaczął wykonywać pompki, tylko tym razem Bree była pod nim. Za każdym razem, kiedy 'schodził' w dół, muskał jej usta. Dziewczyna wptrywała się w jego oczy, zahipnotyzowana jego spojrzeniem. Po kilkunastu krótkich muśnięciach warg, oboje potrzebowali czegoś więcej. Szatynka objęła jego twarz dłońmi, przyciągając go do siebie. Justin delikatnie opadł na jej drobne ciałko, opierając się na łokciach, za jej głową. Całowali sie zachłannie i szybko, wciąż chcąc więcej, dlatego ręka Justina zawędrowała do krańców stanika sportowego Bree. Zdjął go z szatynki, napawając się widokiem jej cudownych piersi, okrytych jedynie normalnym, dość skąpym stanikiem.
-Co byś powiedziała na to, żebym wziął cię tu i teraz? - wychrypiał do jej ucha.
-Nie mam całkowicie nic przeciwko. - odparła kuszącym tonem. - Seks na podłodze w piwnicy brzmi bardzo podniecająco. - dodała, przygryzając dolną wargę.
Ponownie wpił się w jej usta, pieszcząc dłonią jej ciało. Kiedy wsunął palce pod zapięcie jej stanika z zamiarem odpięcia go, oboje usłyszeli na schodach kroki.
-Bieber, jesteś tu? - momentalnie zamarli, ponieważ, pomimo tak długiego czasu, od razu zorientowali się, do kogo ten głos należał. Spojrzeli na siebie, wręcz przerażeni. Mieli wrażenie, że ich serca stanęły, żeby zaraz zacząć bić dwa razy szybciej.
Drzwi od małej siłowni otworzyły się, a w progu stanął ten, który od dwóch lat uważany był za zmarłego.
-Ryan... - wyszeptali równocześnie.
Kiedy dobrze zbudowany blondyn zrozumiał, co się dzieje, jego dłonie zacisnęły się w pięści.
-O nie, Bieber... - warknął, spoglądając to na niego, to na swoją siostrę. - Tego ci nie daruję...
~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani!!!
Eh, ile ja się męczyłam z tym rozdziałem :/
Właściwie to nie wiem, jak go skomentować, jedyne co mi sie na prawde podoba, to ich taniec pod koniec. Cały czas miałam przed oczami filmik, na którym tańczy Justin z Seleną. Boże, takie słodki... ;*
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam Was również na mojego aska.
ask.fm/Paulaaa962
Kocham Was i do następnego ;*
Ps. Hm, wczoraj wróciłam do szkoły, oczywiście już dwie jedynki z kartkówek, ale to nic. Mam 'świetnego' pana od fizyki, od którego dowiedziałam się wczoraj, że jako jedyna z całej klasy mam jaja, a reszta to cioty, a do mojej koleżanki powiedział, że zachowuje się jak cipa. Dzisiaj znowu obrażał Justina, co robi przez ostatnie trzy lata, a na koniec stwierdzi, że facebook to chujostwo. Hmm... czego chcieć więcej...
Dzisiaj podchodzi do mnie czteroletnia dziewczynka ode mnie ze szkoły, wskazuje na mój plecak, na którym jest oczywiści Justin, i mówi, że jest gejem. Tak, czteroletnie dziecko. Eh, świat schodzi na psy...
A do tego wszystkiego, ta cholerna baba od historii wymyśliła sobie że mamy zostawać po lekcjach, bo ona chce zrobić dodatkowe lekcje przed egzaminami. No i mam jutro kartkówkę z niemieckiego i sprawdzian z biologii, który jest po prostu znienawidzonym przeze mnie przedmiotem.
Żegnaj świecie...

51 komentarzy:

  1. I w takim momencie? Ryan zmartwychwstał? Boże chce już nn <3 Kocham cię <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jprdl swieny xD taniec i koncowka najlepsza xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak mogłaś skończyć w takim momencie? Ryan powinien się nauczyć pukać. A Justin i Bree nadal są słodzcy , ale widzę, że wszyscy chcą ich rozdzielić to niesprawiedliwe. Rozdział świetny :) Czekam nn <3
    heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział zawiera dech w piersiach. Bree brat żyje.( teraz trzeba uważać żeby mój brat nie zmartwychwstał. zawalu bym dostała.) O Bieber dostanie... Juz nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    No wiec czekam na kolejny i zapraszam do siebie ę

    OdpowiedzUsuń
  5. O jprdl .... O.o Nie spodziewałam się tego :o
    Suuuuper rodział !!! :D Czekam nn <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. To? to on żyje ?
    Co kurwa ?! ja pierdole.. jezuu ! nie mogę kurde . nie wiem co mam napisać . to jest dziwne, nie wiem co czuję znaczy wiem, że mi się zajebiście podobalo ale nie wiem jak mogłabym to wyrazić. jejkuu ,
    ich taniec omfg !!!
    jejku jejku jejku.
    jesteś genialna !!!!
    Rozdział jest niesamowity i wgl genialny i wgl zajebisty i wgl naj
    przestraszyłam się jak on ją chciał uderzyć ;oo
    kocham cie <3
    true-big-love-jb.blogspot.com
    red-sky-jb.blogspot.com
    + współczuję takich nauczycieli ♥<3

    OdpowiedzUsuń
  7. O boże O.o Ale się dzieje *,* Czekam za kolejnym *,*
    http://believe--and-never-say-never.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Przed chwila przrczytalam poprzednie rozdzialy napisalam ze czekam na nowy ... wchodze na glowna strone bloga i patrze ze jest kolejny :) baardzi sie ucieszylam *.* akcja jak widac zaczyna sie rozkrecac :D nie koge sie dovzekac nastepnego ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiesz co teraz powinnam robić? Powinnam sie uczyć pytań do bierzmowania, a teraz przez ciebie będę musiała zarwac noc, dzięki dupo. Hahahahaha :)
    Miałam przeczytać rozdział jutro, ale nie mogłam się powstrzymać...
    "przeczytam tylko początek. SAM POCZĄTEK A RESZTĘ JUTRO" a wyszło, że przeczytałam cały z otwartą buźką, jak zawsze :)
    Oho teraz jak są razem, każdego dnia po kilka razy bzykanko będzie. Hahahaha Justin taki niewyżyty xdd
    Hej, ja właśnie też miałam przed oczami Sel i Justina. Ciekawe co tam u nich tak wgl... Dobra, nieważne.
    Jezu o co chodzi z tym jej bratem? CHOLERA TERAZ NIE ZASNE NO....
    ficjwfdjsif serio nie wytrzymam.
    O widze, że też nie masz za ciekawie w szkole. Przesądzają z tymi testami i to grubo :////

    OdpowiedzUsuń
  10. O kurwa kompletnie się nie spodziewałam !
    Rayan pozwolil im przez dwa lata myśleć że nie żyje więc teraz niech się odpieprzy od Bree&Justina. Już Go nie lubię.
    Ale rozdzial cuuudowny :-D

    OdpowiedzUsuń
  11. Asdfghj jak słodko :3
    Taki szok na koniec i nie będe mogła usnąć ;o XD
    Czekam na nn <3
    @scute4

    OdpowiedzUsuń
  12. Ryan żyje? Omg będzie drama.

    OdpowiedzUsuń
  13. CO JAK ??? PRZECIEŻ ON...O KURWA SZYBKO DODAWAJ NASTĘPNY ! <3

    OdpowiedzUsuń
  14. O Boże to Ryan żyje :O Nie spodziewałam się tego. Rozdział jak zawsze super <3 Czekam nn ;**

    OdpowiedzUsuń
  15. OMG!!!OMG!!!OMG!!!!OMG!!!!!!OMG!!!
    Ryan wrócił?!!!
    OMG juz nie mogę się doczekać następnego rozdziału !!!
    Z niecierpliwością czekam na nexta !!!
    <3<3<3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  16. O ja pierdole, o kurwa...
    O ja pierdole, o kurwa...
    O ja pierdole, o kurwa...
    Ryan żyje? sfdhgvsfhdgdfgb jeju...
    Będzie się działo...
    + biedny Jus i Bree...
    Jejć, Ry się wkurwił.















































    Chwila... TO RYAN ŻYJE?!

    OdpowiedzUsuń
  17. To ładnie Ryan żyje/ Boże piękny rozdział czekam na nn :**

    OdpowiedzUsuń
  18. no nie wierzę jak to Ryan żyje ? ;o
    rozdział cudo *.*
    zajebiście opisałaś ich taniec, normalnie jak bym nie obejrzała filmiku to właśnie tak bym go sobie wyobraziła <3
    czekam już na następny

    OdpowiedzUsuń
  19. O boże! Ryan?! Jak? ;o
    Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  20. o boże ! Ryan?!? Ja pierdziele...
    Aż zapomniałam jak sie oddycha z wrazenia :) ♥♡♥

    OdpowiedzUsuń
  21. Uwielbiam takie rozdziały,są zabawne słodkie i takie aaaw *.*
    ALE ZARAZ, ZARAZ...
    R Y A N Ż Y J E ? !
    Zdecydowanie moja ciekawość sięgnęła zenitu, gdy ten powszechnie znany jako trup, wlazł najzwyczajniej do piwnicy Justina. Kurczę, żeby tylko Bree nie pomyślała, że Justin wiedział, iż on żyje.. : o Bo się zrobi nie miło noooo, nie fajnie.
    Jestem ciekawa co z tym Ryanem. Może upozorował śmierć, bo miał jakieś problemy finansowe, albo coś??
    Jejku, nie wiem, ale jestem cholernie ciekawa.
    Nie wiem, czy już kiedyś mówiłam, ale Twój i Ani styl pisania, jest po prostu wyjebisty, idealny. Nie za dużo, nie za mało, w sam raz.
    Kocham Cię, normalnie, za tak częste dodawanie <3 :3
    Czekam na kolejny, z niecierplwooością!
    ~ Drew.
    glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com
    angelsdonotdieyet.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  22. Piszesz najlepsze polgi na świecie !! Jesteś cudowa: ***

    OdpowiedzUsuń
  23. O boże !! ;O
    Jprl zajebisty ! Przepraszam za slownictwo ale no..kurwa najlepszy. ♥ czekam na nowy xd

    OdpowiedzUsuń
  24. Boski boski i jeszcze raz BOSKI. ! ;D
    TYLKO żeby mi Ryan nie zabił mojego męża !! ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Nawet nie zdajesz sb dziewczyno sprawy jak ja KOCHAM to opowiadanie. ^_^
    Też sb wyobrazalam taniec Sel i Jussa. Ahhh piękne. Czytam wszystkie twoje blogi i musze Ci powiedzieć ze to Kocham najbardziej. ;*
    Czekam na nastepny i mam nadzieje że dodasz go szybko siostro ;pp

    OdpowiedzUsuń
  26. ;OOOO Ryan co Ty tu robisz ?? O bosz to mnie zadkoczylas. Nie spodziewalam sie tego.
    Co do rozdziału to genialny. Uwielbiam to jak piszesz. Bree i Justin są tacy slodcy awwww ;*
    Zastanawiam się jak zareagują jej rodzice o ciąży i Ryan. Nie mogę sie doczekać nastepnego.

    OdpowiedzUsuń
  27. Ryan ? Co??
    Jak tk ?
    Zajebisty rozdział. Czekam na nastepny XD

    OdpowiedzUsuń
  28. Zamiast iść do szkoły czytam oppwiadanie twoje xD
    Genialne !

    OdpowiedzUsuń
  29. Śłoniątko ;D
    Genialne. Taniec ♥

    OdpowiedzUsuń
  30. Boże kocham to....<3
    Taniec ;x
    Czekam nn;-^

    OdpowiedzUsuń
  31. Ryan mu wpierdoli xD

    OdpowiedzUsuń
  32. Ale nie zabije Jussa prawda ? ;C
    Oby nie ;-^

    OdpowiedzUsuń
  33. Dlaczego ja cztaym ten rozdział już 4 raz O.o

    OdpowiedzUsuń
  34. Tak bardzo kocham to opowiadanie że nawet nie wyobrazasz sb jak.:-D<3

    OdpowiedzUsuń
  35. Teraz powinnam się ubierać do szkoły . Za to czyfam twojego bloga ;> ♡

    OdpowiedzUsuń
  36. Pisz następny bo niewytrzymam. Już sie rozczytałaa tu nagle nie ma następnego :(

    OdpowiedzUsuń
  37. Icufydigicrfgyfig
    Za jee bi stee !!! ;*)

    OdpowiedzUsuń
  38. Świetny<3 i powodzenia że sprawdzianami :-*

    OdpowiedzUsuń
  39. Lovee!!!! <3
    Ryan spieprzaj xdd

    OdpowiedzUsuń
  40. Oj wydaje mi się że teraz bd gorąco jak są razem.;)

    OdpowiedzUsuń
  41. Mój Juss cest taki slodki <3
    Czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  42. Czy mi się wydaje czy będzie przypal? ;(
    Wlasnie wchodze na twojego bloga a tu 32 dodany 2 dni temu .;d

    OdpowiedzUsuń
  43. Dlaczego usunęłaś 33 rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  44. Nie move sie doczekac kolejnego ;**

    OdpowiedzUsuń
  45. Jprdl. To on żyje ? O kurwa ciekawe co zrobi jak dowie że Bree jest w ciąży . Kiedy dodasz nowa część ? Ja codziennie tu wchodzę i czytam ta część nw czemu chyba nie mogę w to uwierzyć

    OdpowiedzUsuń
  46. Zajebisty ;)
    Jestem dumna 50 komentarzy ;*

    OdpowiedzUsuń