niedziela, 2 marca 2014

Rozdział 26...

***Oczami Bree***
Byłam wdzięczna Justinowi za to, że mnie tu przyprowadził i za to, że ze mną był. Nie byłam pewna, czy dałabym radę spotkać się z mamą sama. Nie po tym, co powiedziała. Oczywiście, chciałam naprawić nasze relacje, jednak nadal miałam do niej żal. Oczekiwałam jedynie wsparcia, a nie wyzwisk, które jeszcze bardziej mnie dobiły.
-Bree... - moja matka wstała z ławki, kiedy podeszliśmy do niej. Popatrzyła na nasze, splecione ze sobą, dłonie, a na jej twarzy pojawiło się lekkie zaskoczenie.
Nie byliśmy z Justinem parą, ale trzeba przyznać, że tak się właśnie zachowywaliśmy. Całowaliśmy się, sypialiśmy razem, wspieraliśmy i doskonale rozumieliśmy. Tak właściwie, do związku brakowało jedynie miłości i seksu.
-Cześć, mamo. - mruknęłam cicho, patrząc na nią niepewnie.
-Bree, chciałam cię przeprosić. - wyrzuciła z siebie.
-No miałam taką nadzieję, że nie będziesz obrażać mnie po raz kolejny. - starałam się, aby w moim głosie nie było ironii.
-Przepraszam, córeczko. - ponowiła, podchodząc bliżej mnie. - Wiem, że nie powinnam tak powiedzieć o tobie i do ciebie. Źle się zachowałam, wiem. I przepraszam cię za to. - patrzyłam na mnie, a ja zobaczyłam w jej oczach prawdziwą skruchę. - Byłam po prostu w szoku. Wiesz, że Ryan odszedł przez narkotyki, a tak nagle dowiedziałam się, że i ciebie mogłam stracić. Nie panowałam nad tym, co mówię.
-Ale dlaczego nazwałaś mnie dziwką? Na prawdę tak uważasz? Bo jeśli tak, to wytłumacz mi, dlaczego? - przysunęłam się bliżej Justina, a on oplątał ramiona wokół mojej talii.
-Rozmawialiśmy razem z twoim tatą z tym chłopakiem, co przyszedł na komisariat. Na prawdę nie wiedzieliśmy, co o tym wszystkim sądzić. Ty masz dopiero piętnaście lat.
-To prawda. Spałam z Jasonem, ale nie z własnej... woli. Byłam naćpana, a Austin i Jason wykorzystali mnie. Właśnie wtedy zadecydowałam, że muszę z tym skończyć, bo inaczej przeleci mnie pół miasta. Nie chciałam dostać miana dziwki. - poczułam, jak szatyn głaszcze mnie delikatnie po brzuchu, chcąc dodać mi otuchy.
-Przepraszam, Bree. Nie wiedziałam. Nigdy o niczym mi nie mówiłaś i nie wiedziałam, co się dzieje w twoim życiu.
-Nic ci nie mówiłam, ponieważ ty nigdy nie miałaś dla mnie czasu. Po śmierci Ryana w ogóle przestałam was interesować. Ważna była tylko praca. Ja rozumiem, że było wam ciężko, ale nie pomyśleliście, jak ja się czułam. Straciłam mojego ukochanego, starszego brata.
-Wiem. Byliśmy zbyt zajęci sobą. Bree, na prawdę chcemy to wszystko naprawić i... - przerwała nagle, podchodząc do mnie i układając dłoń na moim policzku. - Dziecko, co ci się stało? - uniosła wysoko brwi.
Poczułam, jak Justin wzmacnia uścisk wokół mojego ciała. Wiedziałam, że nie chciał zrobić mi krzywdy i, najnormalniej w świecie, żałuje tego. Jednak wiedziałam również, że nie potrafi się jeszcze kontrolować, a ja z całego serca chciałam mu pomóc.
-A nic. Nie przejmuj się tym. - mruknęłam i obróciłam głowę, wyrywając się z jej delikatnego uścisku.
-Przecież widzę. Kto cię uderzył? - spojrzała mi prosto w oczy. - To on? - przeniosła wzrok na Justina, patrząc na niego znacząco.
-Nie, mamo. - odparłam pewnie, chociaż w głębi ducha źle czułam się z tym, że kolejny raz muszę ją okłamać.
-W takim razie, kto?
-Dzisiaj w szkole pobiłam się z jedną dziewczyną, a tak dokładnie, z byłą Ryana. Obrażała go, więc oberwała ode mnie. A potem przyszedł Austin, uderzył mnie w twarz, przez co znowu oberwał od Justina. - wymieniałam, gestykulując dłońmi. - Tak, wiem. To bardzo... skomplikowane.
-Niech ci będzie... - mruknęła cicho. - A będę wzywana do dyrektora? Czy to tylko zwykła szarpanina?
Justin zachichotał tuż przy moim uchu, zwracając tym samym uwagę mojej matki, która uniosła pytająco brwi.
-Kiedy wszedłem do szkoły, Bree siedziała na Jennifer i okładała ją pięściami po twarzy. - pokręcił z rozbawieniem głową.
-Bree! - krzyknęła moja mama, wyrzucając ręce w powietrze.
-Eh, miałam powód. - sapnęłam, krzywiąc się lekko.
-Powiedz, kochanie... - zaczęła powoli, a na jej usta wkradł się uśmiech. - Nos jej chociaż złamałaś?
Zarówno ja, jak i Justin, wytrzeszczyliśmy oczy. Nie spodziewałam się takiej reakcji, ze strony mamy. Byłam raczej przygotowana na kolejne krzyki.
-Mamo, nie poznaję cię. - zaśmiałam się cicho. - Tak, złamałam nos jej, jak i Austinowi. - wypięłam się dumnie.
-Dobra dziewczynka. - mruknęła z wyższością. - Nie gniewasz się już na mnie?
-Nie, mamo. Przeprosiny przyjęte. - odparłam, po czym posłałam szatynowi znaczące spojrzenie. Chłopak, z cichym westchnięciem, puścił moje ciało, a ja od razu podeszłam do mamy i wtuliłam się w nią.
-Kocham cię, skarbie. - szepnęła prosto do mojego ucha.
-Ja ciebie też, mamo. - odparłam, z uśmiechem na ustach.
Na prawdę byłam w tym momencie szczęśliwa. Chciałam pogodzić się z mamą i chciałam poprawić nasze relacje, a teraz, byłam na najlepszej drodze do tego.
Po chwili odsunęłyśmy się od siebie, a moja mama pogłaskała mnie po włosach.
-Wrócisz do domu? - spytała nieśmiało.
-Tak. - odparłam, w dalszym ciągu się uśmiechając.
Spojrzałam na Justina, który zrobił minę pięciolatka, któremu zabrali lizaka.
-Ale nie zostawisz mnie tak na stałe? - wymamrotał, udając głos małego chłopca.
-Kochanie moje, jakbym mogła. - podeszłam do niego, objęłam ramionami w pasie i wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
Nie zwracałam nawet uwagi na mamę, stojącą zaraz obok. Na prawdę, wystarczyło, że przytuliłam się do Justina, a cały świat dookoła znikał.
Chłopak objął ramionami moje ciało, podpierając brodę na moim ramieniu. Głaskał mnie delikatnie po plecach.
-Przepraszam. - wyszeptał mi do ucha, tak, żeby nie usłyszała tego moja mama.
-Ale za co? - odparłam, również szeptem, marszcząc lekko brwi.
-Za to, że cię uderzyłem. Na prawdę nie chciałem. - mruknął cicho, a ja momentalnie przewróciłam oczami. Odsunęłam się d niego i ułożyłam dłoń na klatce piersiowej chłopaka.
-Zwariowałeś? Przecież powiedziałam ci już coś na ten temat. - uderzyłam go lekko parę razy. Zrobił słodką minkę, przez co od razu zachciało mi się śmiać.
-Przyjdę do domu wieczorem, dobrze? - zwróciłam się do mojej rodzicielki.
-Dobrze, kochanie. - posłała mi przyjazny uśmiech i pogłaskała po ramieniu, odchodząc w stronę samochodu.
-Dziękuję, Justin. - spojrzałam mu prosto w oczy.
-Nie masz za co. - odparł mi tym samym, układając dłonie na mojej talii i sunąc nimi po moich bokach. - Ale nie zapomnisz o mnie? - spytał z nadzieją w głosie.
-Kurwa, Justin! Czy ciebie pojebało? - wyrzuciłam ręce w powietrze, przez co z ust szatyna uciekł cichy chichot. - Jak mogłabym w ogóle o tobie zapomnieć? Nie da się. - złapałam go za policzki, jak babcia swojego wnuczka.
-To dobrze. - mruknął, uśmiechając się z wyższością.
-Justin, wrócisz do ośrodka? - spytałam z nutką nadziei.
-A będziesz wtedy szczęśliwa? - odparł pytaniem na pytanie, a mnie momentalnie zatkało. Zrozumiałam tym momencie, że on się stara, chce przestać brać i w ogóle robi to wszystko nie dla siebie, tylko dla mnie.
-Będę. - powiedziałam cicho, nie odrywając wzroku od jego tęczówek.
-W takim razie wrócę. - westchnął cicho, a na moich ustach pojawił się ogromny, szczery uśmiech.
-Dziękuję. - stanęłam na palcach i musnęłam jego policzek.
Trzymając się za ręce, udaliśmy się w stronę wyjścia z parku. Rozmawiając i śmiejąc się, doszliśmy do domu szatyna. Otworzył przede mną drzwi i wpuścił mnie do środka, a następnie sam wszedł, ściągając buty. Udałam się schodami na górę, do sypialni Justina, aby zabrać swoje rzeczy. Wyjęłam z szafy swoją torbę i poszłam do łazienki, pakując swoją kosmetyczkę.
-Wiesz, ja ci proponuję, żebyś zostawiła swoje rzeczy. Myślę, że mogą ci się jeszcze kiedyś przydać. - wyszczerzył się do mnie.
-Nie będą ci zajmowały miejsca? - uniosłam brwi, czekając na jego odpowiedź.
-Żartujesz sobie? Mieszkam tu sam, to po pierwsze, a po drugie, jedna moja bluzka, jest wielkości trzech twoich. - spojrzał na mnie sceptycznie.
-Dobrze. W takim razie zostawię. - zaśmiałam się cicho, na widok jego entuzjazmu. - Będę się już zbierać, Justin. Dziękuję ci za wszystko. - podeszłam do niego, stanęłam na palcach, zarzuciłam mu ręce na szyję i tak po prostu się do niego przytuliłam, układając głowę w zagłębieniu jego szyi.
-Nie masz za co mi dziękować, maleńka. - mruknął, ciasno oplatając ramiona wokół mojej talii.
***
Otworzyłam drzwi od swojego domu, wchodząc do środka. Zdjęłam buty i powiesiłam kurtkę na wieszaku.
-Już jestem!
-Dobrze, kochanie. Chodź do kuchni. - odparła moja mama.
Podążyłam za jej wskazówkami, natrafiając na talerze z naleśnikami z nutellą.
-Dziękuję. - posłałam kobiecie szczery uśmiech, siadając na wysokim krześle przy blacie.
Zabrałam się za jedzenie, przygotowanych przez mamę, naleśników, kiedy ona usiadła na przeciwko mnie.
-Bree, czy między tobą, a Justinem jest coś... poważniejszego? - spytała, splatając ze sobą palce.
-Jesteśmy przyjaciółmi. - wzruszyłam lekko ramionami.
-Przyjaciółmi, którzy trzymają się za ręce? - uniosła jedną brew.
-Z Jakiem też czasami trzymaliśmy się za ręce, będąc na spacerze. - kolejny raz wzruszyłam ramionami.
Widziałam, że moja mama chciała zapytać o coś jeszcze, jednak powstrzymała się, za co byłam jej na prawdę wdzięczna.
-A Justin powiedział ci coś innego? -zmarszczyłam brwi, zdając sobie sprawę z tego, do czego zdolny jest szatyn.
-Jedyne, co się dowiedziałam, to że spaliście razem, w jednym łóżku. - posłała mi lekko sceptyczne spojrzenie.
-Ale ja z nim nie... - zacięłam się, gestykulując w powietrzu dłońmi.
-Wiem, spokojnie. -odparła, a z mojego serca niemal natychmiast spadł niewidzialny głaz.
-To dobrze. Nie wiem, co bym mu zrobiła, gdyby nagadał ci jakiś bzdur. - pokręciłam lekko głową. - Ja już pójdę do siebie. - mruknęłam, kiedy przełknęłam ostatni kawałek naleśnika.
-Dobrze, kochanie. Dobranoc.
Weszłam schodami na pierwsze piętro, udając się do swojego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi, a na moich ustach rozkwitł lekki uśmiech. Cieszyłam się, że pogodziłam się z mamą. Wierzyłam, że może w końcu wszystko się ułoży i będzie tak, jak być powinno.
Podeszłam do jednaj z szuflad i wyjęłam z niej koronkową bieliznę, a następnie udałam się do łazienki, zamykając za sobą drzwi. Zdjęłam z siebie ubrania, odkładając je na szafkę, a sama weszłam pod prysznic. Odkręciłam letnią wodę, dokładnie opłukując każdą część swojego ciała. Nalałam na dłonie żelu pod prysznic i wtarłam go w siebie, następnie spłukując całą pianę. Wyszłam spod prysznica, wycierając się dokładnie ręcznikiem. Założyłam na siebie komplet różowej, koronkowej bielizny, a następnie udałam się do drzwi. Wyszłam z łazienki i zgasiłam światło, lecz kiedy tylko odwróciłam się w stronę łóżka, prawie dostałam zawału. Na moim łóżeczku leżał sam Justin Bieber, we własnej osobie. Trzymał w rękach mój album ze zdjęciami, uśmiechając się pod nosem. Kiedy tylko usłyszał, że wyszłam z łazienki, przeniósł wzrok na mnie i niemal natychmiast zachłysnął się powietrzem. Zakasłał kilka razy, wpatrując się w moje ciało. Przewróciłam oczami na fakt, że znowu widzi mnie w samej bieliźnie.
Tek koleś ma wyczucie...
-Nawet się ze mną nie przywitasz? - mruknęłam z ironią w głosie, zakładając ręce na piersi.
Chłopak potrząsnął parę razy głową, chcąc wybudzić się ze stanu, w którym aktualnie się znajdował. Wstał z łóżka i, poprawiając swoje spodnie, podszedł do mnie.
-Hej. - przytulił mnie do siebie i pocałował w policzek, ponownie przenosząc wzrok na moje ciało. Pokręciłam z rozbawieniem głową, podchodząc do szafki. Wyjęłam z niej luźną bokserkę i założyłam ją na siebie.
-Ej, popsułaś całą zabawę. - mruknął Justin, zakładając ręce na piersi i siadając na łóżku.
-I dobrze. - zachichotałam, kładąc się na łóżko obok niego. - Więc co cię do mnie sprowadza, Justinku kochany? - zatrzepotałam słodko rzęsami, układając głowę oraz ręce na klatce piersiowej szatyna.
-Wiesz, odzwyczaiłem się spać samotnie i potrzebuję kogoś, do kogo będę mógł się przytulić. - westchnął, oplątując ramiona wokół mojej talii. - Taka prywatna przytulanka. - mruknął mi do ucha, przygryzając jego płatek.
Zachichotałam, bardziej się w niego wtulając. To dziwne, ale nie widzieliśmy się zaledwie przez godzinę, a ja już się za nim stęskniłam. Chciałam, a wręcz pragnęłam spędzać z nim dużo czasu. Justin był osobą, która mnie rozumie i potrafi podnieść na duchu.
I byłam mu za to cholernie wdzięczna...
Nagle usłyszałam kroki, a chwilę później pukanie do drzwi.
-Bree, otwórz. To ja. - głos mamy rozbrzmiał w moich uszach.
Zerwałam się z łóżka, poprawiając koszulkę.
-Justin, wstawaj. - syknęłam cicho, ciągnąc go za nogawkę od spodni.
-Spokojnie, maleńka. Widzę, że jesteś bardzo napalona, ale ja potrafię się sam rozebrać. - mruknął ze śmiechem.
-Boże, Justin. Błagam cię, wstawaj. - jęknęłam z desperacją w głosie. - Chwilkę, muszę się ubrać! - krzyknęłam do mamy.
-A co będę z tego miał? - przekrzywił głowę, wpatrując się we mnie.
-Prywatny striptiz. No wstawaj. - kolejny raz syknęłam, chcąc brzmieć groźnie.
-Skoro tak... - posłał mi łobuzerski uśmiech, podnosząc się powoli.
Momentalnie złapałam go za koszulkę i zaciągnęłam w stronę szafy, wpychając do niej. Następnie podeszłam do drzwi, otwierając je.
-Ja mam tylko takie pytanie. - zaczęła, siadając na moim łóżku.
-Słucham. - zajęłam miejsce obok niej, uśmiechając się delikatnie.
-Podoba ci się Justin? - spytała, a mnie momentalnie zatkało.
Byłam niemal pewna, że Justin bardzo uważnie wsłuchiwał się w każde słowo, a teraz pęka ze śmiechu, czekając na moją odpowiedź.
-Mamo, ja... - zacięłam się, próbując znaleźć wyjście z tej, niekomfortowej dla mnie, sytuacji. - Możemy przełożyć tę rozmowę na kiedy indziej? Wiesz, zrobiło się już późno i chciałabym iść spać.
-Bree, dobrze się czujesz? Jest 20:00. - spojrzała na mnie z lekki rozbawieniem.
-Wiem, mamo, ale jestem zmęczona. - udałam ziewnięcie, mrugając słodko oczami.
-To ci zajmie tylko chwilę. Wystarczy, że odpowiesz na moje pytanie. Podoba ci się Justin? - powtórzyła, a ja westchnęłam głośno, widząc, że i tak się z tego nie wyplączę.
Justin wielokrotnie mówił mi, że jestem śliczna, więc nie będę kłamać, co do jego wyglądu.
-Jest przystojny, słodki, ma ładną buźkę, i zajeb...
-Bree... - mama posłała mi sceptyczne spojrzenie, na co ja uniosłam ręce.
-Chodziło mi o to, że ma świetne ciało. No wiesz, mięśnie i w ogóle. - udałam rozmarzenie, na co kobieta zaśmiała się cicho.
-Tylko niech ci się w nocy nie przyśni. - spojrzała na mnie znacząco, na co ja zachichotałam pod nosem. - Dobrej nocy. - dodała, a następnie wyszła z pokoju.
Zamknęłam za nią drzwi na klucz, podchodząc do szafy. Ze środka wytoczył się Justin, cały otoczony moimi ubraniami. Wokół szyi zaplątany miał szalik, na ramieniu moją bluzkę, a przy nodze owinięte moje krótkie spodenki. Musiałam się na prawdę starać, aby nie wybuchnąć śmiechem. Widok przede mną był na prawdę przezabawny.
-Ty się przestań śmiać, tylko mi, kurwa, pomóż. - mruknął, udając obrażonego.
-Chodź tu do mnie, ofermo. - zachichotałam, odwiązując z jego szyi szalik i zdejmując bluzkę z jego ramienia. Następnie ukucnęłam, a szatyn uniósł jedną nogę, pozwalając mi zabrać moje spodenki. - Mogę wiedzieć, co ty tam robiłeś? - założyłam ręce na piersi.
-Przeglądałem twoje rzeczy i znalazłem coś bardzo interesującego. - wyszczerzył się do mnie, a następnie wyciągnął zza pleców czerwoną, koronkową bieliznę. - Cudowne. - zacmokał w powietrzu, kiedy ja uderzyłam go żartobliwie w klatkę piersiową.
Podeszłam do łóżka i wsunęłam się pod różową kołdrę, obserwując, jak Justin ściąga przez głowę koszulkę, a następnie odpina i zsuwa z siebie spodnie, w samych bokserkach kładąc się obok mnie.
-Czyli uważasz, że jestem przystojny, mam ładną buźkę i zajebiste ciało, tak? - uniósł jedną brew, przyciągając mnie bliżej siebie.
-Moooże... - szepnęłam, układając się na jego klatce piersiowej.
-A co powiesz na to, żeby wykorzystać moje zajebiste ciało, z twoim, jeszcze bardziej zajebistym i, że tak powiem, je połączyć. - kolejny raz wyszczerzył się do mnie, za co oberwał w ramię.
-Piętnastolatkom nie proponuje się seksu, kiedy na dole są ich rodzice. - mruknęłam, wtulając się w niego.
-A kiedy zostają same? - szepnął mi do ucha, sunąc dłonią po moim nagim udzie.
-Dobranoc, Justin. - zaśmiałam się cicho, zamykając powieki i odpływając do krainy snów.
***
Obudziłam się, czując dużą dłoń, błądzącą po moim brzuchu.
-Czy ty już nie śpisz, czy nawet przez sen nie potrafisz się opanować? - mruknęłam, nie otwierając oczu.
-Wiesz, budzę cię już od dziesięciu minut, więc w końcu musiałem podjąć bardziej drastyczne metody. - zachichotał pod nosem. - Jest 7:40.
-Która!? - pisnęłam, momentalnie zrywając się z łóżka. - Człowieku, dlaczego nie obudziłeś mnie wcześniej!?
-Próbowałem. - jęknął, siadając na łóżku. - Mogłem od razu pomacać cię po cyckach, ale nie chciałem być świnią, dlatego najpierw mówiłem, później przeczesywałem twoje włosy, całowałem, a kiedy to nie pomagało... - wzruszył lekko ramionami.
-Zbieraj się. Za pięć minut wychodzimy. - powiedziałam szybko, wyjmując z szafy ubrania. - No, przynajmniej ja wychodzę. Jeśli chcesz, możesz się tu rozgościć.
-Idę z tobą, kicia. - mruknął, podnosząc się powoli z łóżka.
Zdjęłam swoją koszulkę, zastępując ją bluzką z rękawami trzy czwarte. Wciągnęłam na siebie jeansy i wbiegłam do łazienki. Wykonałam podstawowe czynności toaletowe, po czym wyszłam, zatrzaskując za sobą drzwi.
-Gotowy? To świetnie. - nie dałam mu odpowiedzieć. Zamiast tego złapałam Justina za rękę i kazałam wyjść przez okno. Sama przewiesiłam przez ramię torbę, podeszłam do parapetu i przerzuciłam przez niego obie nogi. Już miałam uderzyć stopami o podłoże, kiedy poczułam ramiona, ciasno owinięte wokół mojego ciała. Justin trzymał mnie na rękach, przez co zachichotałam cicho. Chłopak postawił mnie na ziemi, biorąc ode mnie moją torbę. Wyszliśmy przez bramkę i skierowaliśmy się w stronę szkoły.
Po piętnastu minutach stałam już pod dużym budynkiem.
-Fajnie by było, gdyby mnie zawiesili w prawach ucznia. - mruknęłam do siebie, słysząc śmiech Justina. - Ja lecę. Do zobaczenia. - pocałowałam go w policzek, wzięłam swoją torbę i popędziłam w stronę wejścia.
***
Szłam przez zatłoczony korytarz, ignorują spojrzenia reszty uczniów. Byłam w złym nastroju, ponieważ na każdym kroku docierały do mnie komentarze typu ćpunka i narkomanka. Starałam się to lekceważyć, jednak jeden chłopak na prawdę wyprowadził mnie z równowagi i oberwał z kolana w krocze.
Kierowałam się właśnie do gabinetu dyrektora, prowadzona przez jedną z nauczycielek. Kiedy doszłyśmy, otworzyła drzwi, wprowadzając mnie do środka. Z grymasem na twarzy usiadłam przy biurku, czekając, aż dyrektor zrobi to samo.
-Bree, jesteś najmłodsza w całej szkole, a pośród wszystkich dziewczyn, to z tobą są największe problemy. - zaczął, siadając na swoim fotelu.
-Widać, jestem trudnym dzieckiem. - posłałam mu przesłodzony uśmiech.
-Posłuchaj mnie. To, że masz dobre oceny, nie oznacza, że będziemy tolerować wszystkie twoje występki. Popatrz. - położył przede mną otwarty dziennik. - Jest już trzydziesty maja, a ty byłaś w tym miesiącu w szkole raptem dziesięć razy. Czy ty...
Nauczyciel kontynuował, jednak ja nie słuchałam, co do mnie mówił, ponieważ skupiłam się na kalendarzu, leżącym przede mną.
Trzydziesty maja....
Coś mi to mówi, tylko nie do końca wiem...
-O kurwa... - zaklęłam na głos, zdobywając oburzone spojrzenie dyrektora.
Nie czekając na nic więcej, złapałam swoją torbę i wybiegłam z gabinetu. Potrąciłam po drodze wielu uczniów, aż w końcu dobiegłam do wyjścia ze szkoły.
Dzisiaj trzydziesty maja, co oznacza, że powinnam dostać okres przeszło tydzień temu. Może niepotrzebnie panikuję, ale zawsze miałam regularnie...
Po paru minutach nieustającego biegu dotarłam do apteki. Wpadłam zdyszana do środka, opierając się o ladę.
-Poproszę test ciążowy. - mruknęłam, uspokajając oddech. Ekspedientka spojrzała na mnie, zdziwiona, jednak podała mi to, o co ją prosiłam. Wręczyłam kobiecie pieniądze i, nie czekając na resztę, wyszłam z apteki.
Przecież to nie może być prawda. Za każdym razem zabezpieczaliśmy się z Austinem. Niemożliwe, żebym była w ciąży.
Chociaż z drugiej strony, prezerwatywy nie dają stuprocentowej pewności, a ja nie brałam żadnych tabletek.
Potrząsnęłam głową, chcąc pozbyć się z głowy uporczywych myśli. Z kompletnie wyłączonym mózgiem, doszłam do domu. Od razu skierowałam się do swojego pokoju, a tak konkretnie, do łazienki. Drżącą ręką wyjęłam opakowanie z testem z kieszeni. Otworzyłam je powoli, wyciągając ze środka przedmiot, który mógł zadecydować o mojej przyszłości.
Wykonałam wszystkie polecenia i czekałam na wynik, siedząc na podłodze w łazience. Mieć dziecko z Austinem było ostatnią rzeczą, jakiej bym chciała. Moim marzeniem było oderwać się od niego raz na zawsze, a nie wychowywać jakiegoś bachora.
W końcu minął dany czas, więc odwróciłam powoli mały test ciążowy. Spojrzałam na wyświetlacz, zaciskając wargi.
Dwie kreski...
Pieprzone dwie kreski!
Poczułam, jak spod moich powiek wypływają łzy, a przed oczami stanęła mi jedynie ciemność...
~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani!!!
Jak dużo osób przewidziało, Bree jest w ciąży...
Z obliczeń wyszło mi, że przez jakiś czas nie będzie nudnych rozdziałów, tylko w każdym będzie się coś dziać, ale mogłam się pomylić. Dążę teraz do takiego jednego rozdziału, ponieważ będę bardzo ciekawa Waszej reakcji, no ale to jeszcze trochę.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam Was serdecznie na mojego aska. Z chęcią odpowiem na wszystkie Wasze pytania:
http://ask.fm/Paulaaa962
Kocham Was i do następnego ;-*
Ps. Chciałam również zaprosić Was na cuuuudowne opowiadanie, bez którego ja nie wyobrażam sobie życia ;-*
shwatyissexy.blogspot.com

24 komentarze:

  1. OMG! Bree jest w ciąży! Błagam szybko o następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg ty nas kiedys zabijesz zawsze konczysz w najlepszyxh mometach <3

    OdpowiedzUsuń
  3. O W DUPE CHOLERNA MAC ;O
    Przepraszam za słownictwo, ale po prostu.. WOW. Zaszokowałaś mnie tym, mimo, że podejrzewałam, iż tak będzie, gdy było jej niedobrze i wgl.
    No i teraz już wiadomo, jak wyjdzie na jaw kłamstwo Justina.. Boże.. To okropne.. Dopiero, co zaczęło się układać jej i jej mamie, a tu TAKA rzecz..
    Jezu.. Nie mogę się doczekać nowego rozdziału.. : o
    Kocham. <3
    ~ http://angelsdonotdieyet.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. O MOJ BOŻE !
    JAK JUSTIN JEJ TO POWIE ?
    CZY ONA KOMUKOLWIEK POWIE ?
    CZY ONA JE BĘDZIE CHCIAŁA ZABIĆ ?
    CZY WRÓCI DO CPANIA I JUSTIN JĄ BĘDZIE MUSIAŁ Z TEGO GÓWNA WYCIAGNAC ? OMG NIE MOGE SIĘ DOCZEKAĆ NASTEPNEGO

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże ona jest w ciąży, a najlepsze jest to że to jest dziecko gwałtu Justina (tak podejrzewam) czekam na nn <3.

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam każdy Twój rozdział :)
    Czytam rozdział zamiast się uczyć na jutro ...
    ale co tam szkoła nie zając nie ucieknie hahaha
    ten rozdział był ważniejszy niż nauka
    <3

    OdpowiedzUsuń
  7. To napewno dziecko Justina! :)

    Zapraszam do mnie kochanie :)
    Liczę na komentarz :)
    selena-and-justin-lovestory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Hi hi hi :-) widzę, że lubujesz się w ciążach u pietnastolatek ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. O mój boże..:o

    OdpowiedzUsuń
  10. Tylko nie ciąża. To przereklamowane :(

    OdpowiedzUsuń
  11. Jezu boksie infierovjncrfmepk;lvngtmlv <333
    Czekam na następny :)

    http://believe--and-never-say-never.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. boże zawał.
    Dziewczyno w każdym twoim rozdziale zaskakujesz!
    *o* to opowiadanie jest genialne!
    pokochałam to od zapoznania się z bohaterami iż jestem wielką fanką fanficów gdzie głowny bohater jest dużooo straszy od bohaterki.
    Ale ty tu wymiatasz *o* <3 jesteś genialna, jestem największą fanką tego ff ;o

    OdpowiedzUsuń
  13. o fuck to jest idealne.!
    ja tam się cieszę, że będą mieli dzieciaczka. coś czuje, że będzie on Justina. na pewno będzie Justina . xd
    Jejku słodziaczki.
    Dlaczego ona się wyprowadziła. na jej miejscu chyba bym została z Justinem, co ja gadam na 100 % zostałabym z Justine haha <3
    Matka Bree niby zmądrzała, ale ciekawe co zrobi jak się dowie, że jej córeczka jest w ciąży pewnie znowu jej odbije -,- jakoś jej nie lubie xd
    Genialna jesteś i będę ci to pisać pod każdym rozdziałem !! <3
    Kocham cię <3 i przepraszam <3
    true-big-love-jb.blogspot.com
    red-sky-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. O ja pierdole.
    Justinek zrobił dzieciaczka Bree.
    Ale mamusia dziecko uczy, "Dobra dziewczynka" hahaha.
    Podobnie moja mama mówi, a mojemu kuzynkowi śnią się moje bójki, jak słodko.
    Bree będzie mamusia. :D
    Czekam na kolejny rozdział i dziękuje za polecenie mojego opowiadania D

    OdpowiedzUsuń
  15. Na pewno pierwsza osoba jakiej powie będzie Justin...już nie mogę doczekać się jego reakcji. Wszystko się wyda.

    OdpowiedzUsuń
  16. To teraz na pewno się dowie ze ją wykorzystał :o

    OdpowiedzUsuń
  17. nie no ona nie moze byc w ciazy 0.o
    napewno jest z justinem i sie wszystko wyda
    o boze! !!! co potem z nimi bedzie. ....... bhhjkijnbsehijikf
    nie no to jakas pomylka! !!!!!!!!prosze:(
    rozdzial nubgtvdwgjimmhvf
    czekam do nn :*****

    OdpowiedzUsuń
  18. Teraz będzie musiał jej powiedzieć,bo pierwszą osobą której powie,że jest w ciąży będzie Justin ;p
    Czekam na nn <3
    @scute4

    OdpowiedzUsuń
  19. Nieee!! PRZECIEŻ ONA NIE MOŻE BYĆ W CIĄŻY : //
    Teraz to będzie się działo bo to dziecko pewnie będzie Justina...

    OdpowiedzUsuń
  20. prrrosze o nowy rozdział szybko terrraz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  21. HAHAHHAHA prywatny striptiz? serio, Bree? ciekawe jak Justin o tym jej przypomni, bo pewnie tak będzie znając go, to co zrobi biedna hahahah :)))
    hm, mama Bree jaka zmiana no, no :)
    nie chcesz wiedzieć jaka była moja reakcja jak wyskoczyłaś z tym, że okres spóźniony...
    od tego momentu, czytałam dalej z rozdziawioną buźką, jezu ale się porobiło...
    "OMG! Wspaniały rozdział! Czyżby szykowało się coś, co u mnie...?"
    Co się szykuuuje? Jeju nie wiem i normalnie ciekawość mnie zżera!!
    Miley za rok skończy 18 i będzie już pełnoletnia, a Bree? Przecież to jeszcze dziecko :(((
    może stanie się jakiś cud i okaże się, że Justin jest ojcem....
    O JEZU
    O MARYJCIO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1
    PRZECIEŻ ON JĄ WTEDY PRZELECIAŁ JAK BYŁA NAWALONA W TRZY DUPY.. .O JEZU CZYLI JESZCZE WYJDZIE, ŻE JUSTIN JEST OJCEM O JEJU... TURURURUUUR CHCĘ NASTĘPNY! POINFORMUJESZ MNIE? :))))

    OdpowiedzUsuń