wtorek, 8 kwietnia 2014

Rozdział 42...

Stojąc pod ścianą, trzymałam się za piekący policzek, w który, parę chwil temu, uderzył mnie Justin. Znowu uderzył. Po raz kolejny to zrobił, chociaż obiecywał, że będzie potrafił się kontrolować. Nie byłam na niego zła. Nie potrafiłam. Sama przez to przechodziłam, dlatego wiem, jak dużo znaczy odstawienie narkotyków.
-Szczęśliwy? - westchnęłam, decydując się spojrzeć w jego oczy, w których zebrały się szklanki. - Ulżyło ci?
-Kochanie, wiesz, że nie chciałem. Przepraszam, nie panuję nad sobą. - jęknął cicho, głaszcząc mnie delikatnie po policzku.
-Tak, słyszałam to już. Nie raz mi to mówiłeś. - założyłam ręce na piersi, podchodząc do okna. Oparłam się przedramionami o parapet, wpatrując się w ogród szatyna.
-Kicia... - szepnął w moje włosy, obejmując mnie ramionami w pasie. - Nie gniewaj się na mnie, malutka. Przepraszam.
-Nie gniewam się. - westchnęłam, odwracając się przodem do niego. - Po prostu nie lubię, kiedy stajesz się taki. Boję się ciebie, wiesz? - mruknęłam, bawiąc się skrawkiem jego koszulki. - I nie wyzywaj mnie, bo to boli najbardziej. - spuściłam głowę, wpatrując się w swoje stopy.
Poczułam, jak usta Justina delikatnie suną po moim zaczerwienionym policzku i składają na nim delikatne pocałunki.
-Przepraszam. - szepnął mi prosto do ucha, a przez moje ciało przeszły dreszcze. - Wiesz, że cię kocham, słoneczko. - jego dłonie błądziły po moim ciele, co jakiś czas podwijając moją koszulkę. Kiedy podsunął mi ją pod sam biust, a jego ręce, ułożone na mojej nagiej talii, kierowały się coraz wyżej, odepchnęłam go od siebie lekko.
-Nie mam ochoty, Justin. - mruknęłam, z powrotem odwracając się przodem do okna. Wiem, że on tego potrzebował, ponieważ, z tego, co powiedział, nie uprawiał seksu od ponad dwóch miesięcy, jednak ja po prostu nie chciałam się z nim dzisiaj kochać.
-Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza, prawda? - trącił nosem moją szyję.
-Justin, wiesz, że w twoim ogrodzie zalęgły się jakieś koty? - zachichotałam, wpatrując się w dwa małe, słodkie kociaki, bawiące się przy krzakach.
-Ty jesteś sto razy słodsza. Mój maleńki koteczek. - zachichotał, obracając mnie przodem do siebie.
-Właśnie taką twoją wersję uwielbiam. - szepnęłam w jego usta, muskając je delikatnie. Założyłam ręce na jego szyi, przyciągając go bliżej siebie. Tęskniłam za nim. Cholernie tęskniłam. Chciałam czuć go bardzo blisko siebie, jednak nie w łóżku. Po prostu chciałam, aby mnie przytulił i już nie puścił, zmieniając się w tego agresywnego Justina.
-Obiecuję, że już nigdy cię nie...
-Nie obiecuj, Justin, bo oboje wiemy, że nie dotrzymasz słowa. - pokręciłam lekko głową, stając na palcach i całując go w czoło. - Postaraj się, Justin, bo nie zauważyłam, żebyś to robił. - pokiwał głową i wplątał palce w moje włosy, po prostu wtulając moje ciało w swoje.
***Kilka dni później***
Jestem z niego na prawdę dumna. Od tamtego wydarzenia minęło już pięć dni, a Justin ani razu nie wziął. Spędzałam z nim praktycznie każdą chwilę, a kiedy wracałam do domu, to tylko i wyłącznie razem z nim. Owszem, mojemu tacie nie do końca pasowało to, że spałam z Justinem w jednym łóżku, ale musiał przyzwyczaić się, że nie jestem już małą dziewczynką. Całe szczęście, moja mama była pozytywnie nastawiona. Po tych dwóch miesiącach, które spędziłam w szpitalu, a Justin był przy mnie przez cały czas, na prawdę zmieniła zdanie na jego temat. Jeden tylko raz zdażyła się sytuacja, po której moi rodzice patrzyli na Justina, jakby chcieli go zabić.
***Wspomnienie***
Korzystając z tego, że moi rodzice wyszli do pracy, postanowiliśmy z Justinem spędzić ten czas w bardziej intymny sposób. Nie mieliśmy ostatnio wiele okazji, ponieważ u Justina cały czas siedzieli jego kumple, w tym mój brat, a u mnie w domu przebywali moi rodzice. Jedynym momentem, w który byliśmy sami, były godziny, podczas których moi rodzice byli w pracy. I chcieliśmy to dobrze wykorzystać.
Justin ułożył moje półnagie ciało na łóżku w moim pokoju i zawisł nade mną. Miałam na sobie jedynie koronkową bieliznę, a Justin czarne bokserki, których już za chwilę mieliśmy się pozbyć. Chłopak wsunął dłoń pod zapięcie mojego stanika i zdjął go z moich ramion. Następnie ściąnął dolną część mojej bielizny, tak jak stanik, odrzucając ją na podłogę. Tym razem ja zahaczyłam palce na gumce od jego bokserek, kiedy szatyn zarzucił na nasze ciała kołdrę. Zsunęłam z niego bokserki i odrzuciłam je na podłogę, obok mojej bielizny. Justin, z łobuzerskim uśmiechem na ustach, rozsunął moje nogi i wszedł we mnie dość gwałtownie. W pierwszym momencie poczułam lekki ból, w końcu od ponad dwóch miesięcy z nim nie spałam, lecz już po chwili został on zastąpiony niewyobrażalną przyjemnością. Justin poruszał się we mnie stanowczo, jednak w miarę delikatnie. Dyszał mi ciężko do ucha, kiedy ja jęczałam cicho, unosząc biodra i dostosowując się do jego tempa.
-Szybciej... - szepnęłam, przymykając powieki i oddychając głośno.
-Dla ciebie wszystko, słonko. - warknął, mocniej poruszając biodrami.
Wsunął dłonie pod moje plecy, a ja ułożyłam swoje na jego. Całował delikatnie moją szyję. Jedną dłonią błądził po moim ciele, aż w końcu zatrzymał ją pod moim kolanem. Uniósł moją nogę na wysokość swoich bioder, tym samym jeszcze bardziej zbliżając się do mnie.
I właśnie w tym momencie drzwi od mojego pokoju otworzyły się, a w progu stanął mój ojciec. Myślałam, że wybuchnę śmiechem, kiedy zobaczyłam jego zszokowaną minę. Justin, z wielkim trudem, powstrzymywał parsknięcie śmiechem, jednak nie udało mu się to. Na dodatek, ten kretyn cały czas wykonywał ostre pchnięcia, jęcząc mi do ucha. Miałam ochotę krzyczeć jego imię, kiedy obok cały czas stał mój ojciec.
Genialnie, prawda?
-Uznajmy, że tego nie widziałem. - warknął, po czym wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami.
Momentalnie wybuchnęłam śmiechem, oddając się w pełni tej erotycznej chwili.
***Koniec wspomnienia***
Zachichotałam na to wspomnienie, kierując się w stronę domu szatyna. W ciągu tych paru dni widziałam się również z Austinem i Jake'iem. Z tym drugim przytulaliśmy się chyba przez godzinę, co zdecydowanie nie podobało się Justinowi. Ja jednak nie mam zamiaru zrywać kontaktu z przyjacielem, bo Justin ma taki kaprys. Nie będzie mi mówił, co mam robić.
Parę minut później weszłam do domu Justina, ściągając buty i wieszając na wieszaku kurtkę. Kiedy znalazłam się w salonie i nie zastałam tam żadnego z jego kumpli, byłam nieco zdziwiona. W tym właśnie momencie usłyszałam charakterystyczny dźwięk tłuczonego szkła, który dochodził z góry. Marszcząc brwi, udałam się w stronę schodów, którymi weszłam na pierwsze piętro. Zauważyłam, że drzwi od sypialni są otwarte, dlatego po cichu podeszłam do nich, mocniej je otwierając. Widok, jaki zastałam w środku był lekko przerażający. Wszędzie na podłodze leżały kawałki potłuczonego szkła. Komórka szatyna znajdowała się pod ścianą. Miała pęknięty ekran i zniszczoną obudowę, co oznaczało, że chłopak rzucił telefonem o ścianę. On sam siedział na skraju łóżka, z rękoma opartymi o kolana. Jego dłonie drżały, kiedy ciągnął z frustracją za końcówki swoich włosów. Widziałam dobrze, że był na cholernym głodzie i całkowicie nie potrafił nad sobą panować. Wiem, że powinnam wyjść stamtąd najciszej, jak potrafiłam i zostawić go samego, ze świadomością, że pójdzie się naćpać. Wtedy jednak ja byłabym bezpieczna.
Niestety, jestem uparta i zawzięta, dlatego weszłam do pokoju, na lekko drżących nogach. Tak, bałam się go i nic nie mogłam na to poradzić. Chciałam mu jednak pomóc i sprawić, że skończy z ćpaniem, rzuci to gówno. Wiedziałam, że w tym momencie zachowuję się bardzo nieodpowiedzialnie. To tak, jakby podejść do psychopatycznego mordercy, który trzyma w dłoni broń, lub nago do pedofila. Nie żartuję, między tymi przypadkami, a Justinem, będącym na głodzie, była niewielka różnica. I wiem również, że gdyby tylko Ryan dowiedział się, co właśnie robię, udusiłby mnie gołymi rękoma.
-Justin. - powiedziałam nieśmiało, podchodząc do szatyna i układając jedną dłoń na jego ramieniu.
Chłopak odwrócił się momentalnie, zrzucając tym samym moją dłoń. Jego tęczówki były nienaturalnie ciemne, a szczęka bardzo mocno zaciśnięta. Kiedy zobaczyłam jego agresywny wyraz twarzy, wystraszyłam się jeszcze bardziej. Zadrżałam lekko, jednak nie uciekłam stamtąd i ponowiłam próby uspokojenia go.
-Kochanie, proszę, uspokój się... - szepnęłam, kucając przed nim i opierając się o jego kolana.
Justin wstał gwałtownie, więc i ja się podniosłam, robiąc kilka kroków w tył. Teraz żałowałam, że do niego przyszłam. Bałam się, jak nigdy, ponieważ teraz byliśmy zupełnie sami. Szatyn szybko zmniejszył dzielącą nas odległość i pchnął moje drobne ciało na ścianę.
-Justin, proszę cię... - szepnęłam, walcząc ze łzami, zbierającymi się pod moimi powiekami. Momentalnie poczułam, jak uderzył mnie w twarz. Nawet nie wiem, który już raz to zrobił. Przestałam liczyć.
-Potrzebuję jednej działki, rozumiesz!? Jednej, pierdolonej działki! - ryknął prosto w moją twarz, dociskając moje nadgarstki nad głową, do ściany.
-Nie przyniosę ci jej. - szepnęłam, spuszczając głowę. - Musisz z tym skończyć. - dodałam, zamykając oczy i przygotowując się na kolejne uderzenie. Tym raz, dostałam z pięści w brzuch, przez co zgięłam się w pół. Kiedy puścił moje nadgarstki, bezwładnie opadłam na kolana, kaszląc głośno.
-Masz robić to, co ci karzę, ty mała dziwko! - wrzasnął, szarpiąc mnie za włosy, abym na niego spojrzała. - Przyniesiesz mi dragi, rozumiesz!? - dodał, wymierzając kolejne uderzenie w mój policzek.
-Nie. - wydusiłam z siebie, najciszej, jak potrafiłam. Wiem, że dla każdego człowieka, moja odpowiedź zabrzmiała, jakbym chciała być bita. To nie tak. Ja po prostu NIE POTRAFIŁAM załatwić mu narkotyków. Nie mogłam. Jakaś wewnętrzna bariera mnie przed tym blokowała. Po tym, co sama przeszłam, nie potrafiłam jeszcze bardziej ściągać go na dno.
-Co znaczy, kurwa, nie!? - ryknął i, szarpiąc mnie za włosy, podniósł do pozycji stojącej.
-Błagam, zostaw mnie. - jęknęłam, nie kontrolując już łez, które spływały po moich policzkach. Tak cholernie się go bałam. Chciałam stąd uciec, ale on cały czas mnie trzymał. Chciałam, żeby przestał mnie krzywdzić, jednak to był dopiero początek.
-Masz być mi posłuszna i robić to, co mówię. - warknął prosto w moją twarz i docisnął moje ciało do ściany, napierając na nie swoim.
-Odsuń się ode mnie, to boli. - załkałam, starając się wyrwać nadgarstki z jego żelaznego uścisku.
-Ma boleć, bo jesteś jedynie głupią szmatą! - krzyknął, uderzając moimi plecami o ścianę. Zaczęłam mocniej płakać, ksztusząc się własnymi łzami. Jeszcze nigdy nie był w stosunku do mnie tak cholernie agresywny. Jeszcze nidy nie sprawił mi takiego bólu. I fizycznego i psychicznego. I pomimo że wiedziałam, że tak na prawdę nie wypowiedziałby tych słów, gdyby trzeźwo myślał, to bolało.
-Będziesz grzeczną dziewczynką i przyniesiesz mi to, co chcę? - syknął, zbliżając swoją twarz do mojej.
-Nie, nigdy nie przyniosę ci tego gówna. Powinieneś wrócić do ośrodka, bo ja już nie mam siły. Musisz się leczyć... - wyszeptałam, czując, że i tak mój głos by się załamał.
Kolejny raz poczułam silne uderzenie w dole brzucha. Wiedziałam, że nie uda mi się go uspokoić, dlatego postanowiłam użyć bardziej drastycznych metod.
-A gdyby tam była Lily? - załkałam. - Zabiłbyś ją. Zabiłbyś swoją własną córeczkę, którą podobno tak kochasz.
Nie był to jednak dobry ruch, bo chłopak, po raz trzeci już dzisiaj, uderzył mnie w twarz, powodując niesamowite pieczenie.
-Zamknij się, dziwko. To wszystko twoja, jebana wina. Nawet gdyby nie było żdnego wypadku, zabiłabyś ją. Jesteś ćpunką, zapomniałaś? Żyjesz w tym samym świecie, co ja. Zabiłabyś ją. Mam ci przypomnieć, jak w dzień, kiedy dowiedziałaś się o ciąży, upiłaś się i naćpałaś? - mocniej zacisnął dłonie na moich nadgarstkach. - Mam ci to, kurwa, przypomnieć!?
-Nienawidzę cię... - wyszeptałam odruchowo, nie zastanawiając się, czy na prawdę tak jest, czy powiedziałam to jedynie w emocjach.
-Co ty powiedziałaś, suko? - warknął prosto w moją twarz. - Kochasz mnie, idiotko! - tym razem posunął się do czegoś, czego nawet po nim i nawet w takim stanie bym się nie spodziewała. Zaczął wsuwać rękę pod moję bluzkę, z każdą chwilą unosząc jej materiał.
-Przestań, proszę! - pisnęłam, starając mu się wyrwać. On był jednak za sliny i jedynie zaśmiał mi się w twarz.
-Trzeba było robić to, co ci kazałem, dziwko! - wrzasnął, wręcz zrywając ze mnie koszulkę. Nowa fala łez zalała moją twarz, kiedy poczułam się brudna i bezsilna. Zdecydowałam się na ostateczny ruch. Uniosłam kolano i kopnęłam szatyna w kroczę. Puścił mnie momentalnie, łapiąc się za przyrodzenie, a na jego twarzy widoczny był grymas.
Najszybciej, jak potrafiłam, ruszyłam w stronę drzwi i już łapałam z klamkę, aby uciec od tego brutala, kiedy mężczyzna złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie maksymalnie blisko.
-Zostaw mnie! - pisnęłam, uderzając w jego klatkę piersiową. Justina jednak jedynie rozśmieszyła moja marna próba ucieczki. Kolejny raz uderzył mnie w twarz z taką siłą, że upadłam przed nim na kolana. Obraz przed oczami miałam całkowicie zamazany przez łzy, które, coraz większą ilością, opuszczały moje oczy. Pragnęłam jak najszybciej się stąd wydostać i uciec daleko od niego. Najlepiej do Jake'a, który przytuliłby mnie i pocieszył. Na kolanach starałam się podejść do drzwi, jednak mężczyzna złapał mnie za włosy.
-Gdzie mi uciekasz, skarbie? - szarpnął mną tak, że usiadłam na podłodze, przyciągając kolana do klatki piersiowej. Pchnął mnie mocno na ziemię, a następnie usiadł okrakiem na mojej dolnej połowie, jedną ręką przytrzymując moje nadgarstki za moją głową. Drugą natomiast ściągnął swoją koszulkę i odrzucił ją na drugi koniec pokoju.
Płakałam, krzyczałam, piszczałam i ze wszystkich sił starałam mu się wyrwać, jednak na marne. Nic nie zadziałało, a jedynie sprawiło jeszcze większy ból.
-Nie chciałaś być grzeczną dziewczynką, to teraz spotka cię kara. - wyszeptał przy moim uchu, przez co mocniej zacisnęłam powieki. Użyłam całej, nagromadzonej w sobie siły, aby go od siebie odepchnąć. Udało mi się. Chłopak zsunął się ze mnie, a ja, nie czekając całkowicie na nic, podniosłam się z podłogi, biegnąc w stronę drzwi. Udało mi się uciec na korytarz, jednak przed schodami poczułam, jak moje ciało odrywa się od ziemi. Szatyn przerzucił je sobie przez ramię i wrócił do swojej sypialni, gdzie brutalnie rzucił mnie na łóżko. Odsunęłam się jak najdalej od niego, dławiąc się łzami. Zwyczajnie nie wierzyłam, że to się dzieje na prawdę. Miałam wrażenie, że to jakiś chory sen. Miałam nadzieję, że to wszystko okaże się nieprawdą.
Mężczyzna przyciągnął mnie do siebie za szlufkę od moich spodenek jeansowych, sprawiając, że opadłam na poduszki. Ponownie usiadł na mnie okrakiem, a następnie zaczął odpinać pasek od swoich spodni. Po chwili zdjął je z siebie, odrzucając na podłogę.
-Justin, błagam cię, opamiętaj się. - wychlipałam, kiedy poczułam jego duże dłonie w okolicach zapięcia od swoich spodenek. Mimo że się wyrywałam i szarpałam, on ściągnął ze mnie dolną część garderoby, pozostawiając moje ciało okryte jedynie skąpą, koronkową bielizną. - Proszę cię, nie rób mi tego! - pisnęłam, mając nadzieję, że może jeden z kumpli Justina przyszedł do niego i usłyszy moje wołania.
Na marne. Nadal byliśmy sami.
-Trzeba było mnie słuchaś, szmato. - warknął, niemal zrywając ze mnie stanik. Wybuchnęłam jeszcze głośniejszym płaczem, którego nie byłam w stanie pohamować. Już w tej chwili bolało mnie całe ciało. Już teraz czułam się brudna, a wiedziałam, że to dopiero początek. Miałam świadomość tego, co za chwilę miało się zdarzyć. Byłam przerażona. Nigdy nie sądziłam, że on, chłopak, który jest dla mnie całym światem, będzie w stanie mnie zgwałcić i tak skrzywdzić.
Nim zdążyłam się zorientować, ściągnął ze mnie również dolną część bielizny, a zaraz potem przywarł dłońmi do moich nagich piersi. Wykorzystując moment, w którym puścił moje nadgarstki, chciałam zepchnąć go z siebie, jednak mężczyzna zdążył złapać je jedną ręką i umiejscowić za moją głową. Jego druga dłoń błądziła po całym moim ciele i badała każdą jego część. To było okropne uczucie. Po raz pierwszy jego dotyk mnie obrzydzał, a nie sprawiał przyjemność. Czułam się, jak brudna, nic nie warta dziwka. On taką ze mnie zrobił.
Unosząc się lekko, zsunął z siebie bokserki, a następnie wyjął z szuflady prezerwatywy. Wyciągnął z opakowania jedną, po czym rozerwał małą paczuszkę i założył gumkę na swojego członka. W momencie, kiedy zobaczyłam pożądanie w jego oczach, odwróciłam głowę, nie będąc w stanie na niego patrzeć. Najgorsze jest, że on to wszystko robi tylko dlatego, że jest na głodzie. Bije mnie, znęca się nade mną w sposób i fizyczny i psychiczny, ponieważ nie przyniosłam mu narkotyków. Jestem przekonana, że gdyby, zamiast mnie, przyszła do niego jakakolwiek inna dziewczyna, postąpiłby z nią dokładnie tak samo. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby był aż tak agresywny.
-To może troszeczkę zaboleć, ale sama tego chciałaś, mam rację? - wysyczał przez zaciśnięte zęby, a następnie jednym ruchem rozszerzył moje nogi i wszedł we mnie cholernie brutalnie, całą swoją długością.
Z moich ust uciekł głośny wrzask, kiedy ból sparaliżował całe moje ciało. Ocean łez opuścił moje oczy, a ja odwróciłam głowę, zaciskając powieki.
-Błagam, przestań! - pisnęłam, kiedy zaczął mocno i szybko poruszać się we mnie, sprawiając mi tym jeszcze większy ból. - Proszę... - wychlipałam.
-Trzeba było mnie słuchać, dziwko. - warknął podnieconym głosem, zaciskając dłoń na moim udzie. Miałam wrażenie, jakby z każdym, brutalnym pchnięciem rozrywał mnie od środka. Ból był wręcz nie do zniesienia. A najgorsze jest to, że jutro będzie mnie przepraszał i wmawiał, że tego nie chciał i że żałuje. Tak cholernie go kochałam, ale nie potrafiłam go powstrzymać przed narkotykami. Teraz widzę, do czego jest zdolny na głodzie. Boję się go. Tak cholernie boję się, że skrzywdzi mnie jeszcze nie raz. Nie powinnam w ogóle tu przychodzić. Kiedy zobaczyłam, w jakim jest stanie, mogłam go zostawić. Wiem, że poszedłby się naćpać, ale przynajmniej by mnie nie zranił.
Z każdą chwilą jego ruchy były coraz bardziej brutalne, a ja czułam, że w każdej chwili mogłam stracić przytomność. Prawdę mówiąc, to byłoby dla mnie najlepsze wyjście. Przynajmniej bym tak nie cierpiała.
-Podoba ci się, skarbie? - wyjęczał mi do ucha, wsuwając dłonie pod moje plecy i mocniej dociskając swoje ciało do mojego.
Nie wiedziałam, czy mam krzyczeć i starać się wyrwać, czy odpuścić i modlić się, aby wreszcie przestał.
-Justin, proszę cię, przestań... - załkałam, kolejny raz zalewając się łzami. - Ja już dłużej nie wytrzymam...
Z bólu nie mogłam nawet myśleć. To, co robił w tym momencie z moim ciałem było wręcz nie do zniesienia. Czułam się brudna, wykorzystana, upokorzona. Chciałam zniknąć. Zapaść się pod ziemię. Znaleźć się w miejscu, w którym nikt mnie już nie znajdzie.
-Dlaczego ty mi to robisz...? - wyszeptałam, zaciskając dłonie na prześcieradle. Miałam wrażenie, że zaraz umrę. Ból był tak przeraźliwy, że odbierał mi jakiekolwiek chęci do walki i do życia. Podjęłam ostateczną próbę uwolnienia się od niego. Ostatkami sił zaczęłam się szarpać i wyrywać, aby odepchnąć go od siebie. Mężczyzna po raz kolejny uderzył mnie w twarz i szarpnął za włosy.
-Niczego się nie nauczyłaś, głupia szmato!? - jego słowa były jak gwoździe, wbijane w moje serce. Nie potrafiłam pojąć, jak może mnie tak traktować, po tym wszystkim, co dla niego zrobiłam. Uderzył mnie wiele razy i gdybym sama nie przeszła przez piekło, jakim jest odwyk, odeszłabym od niego. Ja jednak zostałam, ponieważ chcę mu pomóc. Wszystko, co robię, robię dla niego. Dla nas...
Po mojej próbie odepchnięcia go od siebie, jego ruchy były jeszcze bardziej brutalne i sprawiały mi jeszcze więcej bólu.
-Błagam cię, uspokój się... - wyjęczałam, czując, jak moje powieki robią się coraz cięższe. Słyszałam, jak z jego ust uciekają coraz głośniejsze jęki i przekleństwa. Czułam, że zaraz dojdzie i uwolni mnie od tego bólu. Było to dla mnie niczym błogosławieństwo. Chłopak złapał się ramy łóżka, wykonując dwa ostateczne i najmocniejsze pchnięcia, przez co wrzasnęłam z bólu. Mężczyzna zaklął głośno, opadając na moje ciało i dysząc głośno. Nie potrafiłam opanować swoich emocji. Byłam tak rozbita psychicznie, że w jednej chwili miałam ochotę drzeć się na niego, a w drugiej zamknąć w czterech ścianach i wypłakiwać oczy.
-Grzeczna dziewczynka. - Justin, z łobuzerskim uśmiechem na ustach musnął moje usta, przez co poczułam odruch wymiotny. Najpierw mnie gwałci, a teraz okazuje uczucia? To przeraziło mnie jeszcze bardziej.
Wyszedł ze mnie gwałtownie, całkowicie nie przejmując się tym, że kolejny raz sprawił mi ból. Zdjął prezerwatywę ze swojego członka i wyrzucił ją do kosza, a potem, jak gdyby nigdy nic, zsunął się ze mnie i założył swoje bokserki. Kiedy powoli podniosłam się do pozycji siedzącej, szatyn pogłaskał mnie po włosach i pocałował w czoło, a ja wybuchnęłam jeszcze głośniejszym płaczem. Justin spojrzał na mnie, a w jego oczach kryło sie rozbawienie. Tak, dobrze słyszeliście. Rozbawienie.
-Może zabawimy się jeszcze raz? - z tym obrzydliwym uśmiechem na twarzy zbliżył się do mnie i ułożył ręce na moich obnażonych piersiach.
-Nie dotykaj mnie! - krzyknęłam, odsuwając się jak najdalej od niego.
-Nie mów, że ci się nie podobało, słonko. - zacisnął szczękę, przenosząc dłoń na moje biodro i zaciskając ją.
-Proszę, zrobię wszystko, co chcesz, tylko nie rób tego ponownie. - wydukałam, przyciągając kolana do klatki piersiowej.
-Daj mi dragi. - warknął, szarpiąc mnie za włosy. Nie potrafiłam już powstrzymywać go dłużej. Tak cholernie bałam się, że zgwałci mnie po raz kolejny. Nie wytrzymałabym tego.
-Są w mojej kieszeni. - szepnęłam cicho i skinęłam w stronę moich spodenek, leżących na podłodze.
-Nie można było tak od razu? - zaśmiał się bez humoru, po czym pospiesznie wstał z łóżka i złapał moje spodnie, wyciągając z kieszeni dwa woreczki z kokainą. Następnie wszedł do łazienki i zatrzasnął za sobą drzwi.
A ja? Ja rozpłakałam się na dobre. Ksztusząc się własnymi łzami, powoli postawiłam stopy na podłodze. Kiedy chciałam podnieść się z łóżka, poczułam niewyobrażalnie silny ból w dole brzucha i pomiędzy nogami. Z powrotem opadłam na łóżko, podnosząc drżącą rękę i przeczesując nią włosy. Siniaki pokrywały niemal każdą część mojego ciała. Łapiąc się za brzuch, podniosłam się najwolniej jak potrafiłam i podeszłam do mojej bielizny, leżącej na podłodze. Z wielkim trudem założyłam ją na siebie, ponieważ każdy, nawet najmniejszy ruch, sprawiał mi ogromny ból. Szlochając cicho, wyszłam z pokoju, aby być jak najdalej od Justina. Tak cholernie się go bałam. Wiedziałam, że nie jest taki na prawdę, jednak to, co zrobił dzisiaj, już zawsze pozostanie w mojej pamięci.
Ostrożnie i z wielki trudem weszłam do jednego z pokoi. Podeszłam do łóżka i powoli położyłam się na nim, przykrywając się kołdrą. Zwinęłam się w kłębek, pozwalając łzom wypływać spod mich powiek. To wszystko mnie przerosło. To zbyt wiele...
~*~
Nie, nawet nie skomentuję tego rozdziału.
Czekam na Wasze opinie.
Przepraszam...
ask.fm/Paulaaa962

40 komentarzy:

  1. O Boże, to sie porobiło. Rozdział wyszedł Ci super. Naprawde mnie zaskoczyłaś takim obrotem spraw.
    ask/ karolinka77522

    OdpowiedzUsuń
  2. A wszystko zapowiadało się tak dobrze :'(. Jejku niech oni się pogodzą. Nwm jak ale niech ją przeprosi. Bożę nwm co bym zrobiła na miejscu Bree. Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko boska rycze ;((((

    OdpowiedzUsuń
  4. fajny rozdział, a co do Justina to no comment .

    OdpowiedzUsuń
  5. O moj Bieber ale sie pochrzanilo... jak on migl tak zrobic ?!? No jak !

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurwa ryczałam jak głupia.
    Zajebany sukinsyn. Dla działki zgwałcił własną dziewczynę, chuj za chłopak. Bardziej gwałciciel, narkoman i damski bokser. Jak można tak po prostu dziewczynę pobić. Ja bym się czuła nic niewarta. Brudna i ogólnie bałabym się jego ponownego dotyku.
    Ją zgwałcił, a mi wmawiano ze tez ktoś mnie zgwałcił.
    Świat staje się chory.
    A co do wcześniejszych scen z tym ojcem to śmiałam się wniebogłosy, aż sam mój tata zabijał mnie wzrokiem.
    Jeszcze raz rozdział cudo i oczywiście czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Poryczałam się. Tak, dobrze czytać. Jak idiotka, się poryczałam.
    W momencie, kiedy Bree opisywała ból, jaki sprawił jej Justin, wchodząc w nią i wychodząc, z moich oczu po prostu wypłynęły łzy. Miałam wrażenie, że gwałci ją kompletnie inny człowiek, nie Justin. Jakby, co jakiś czas, w chłopaku pojawiał się diabeł, który wyrządza tyle krzywd. Zatrzymałam się nawet na chwilę, aby się wypłakać, bo nie potrafiłam dalej czytać..
    Kompletnie nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy.. Tego, że Justin będzie aż tak agresywny..
    Boże, to naprawdę okropne..
    Muszę to powiedzieć, jest pierdolonym dupkiem, skoro wiedział, że tak traktuje Bree na głodzie, a sam nie zgłosił się z powrotem do ośrodka..
    Mam tylko nadzieję, ze jak wreszcie się "ocknie", to zrozumie, co zrobił Bree i samoistnie uda się na leczenie.. :(
    I tak cicho się modlę, że piętnastolatka nie opuści go teraz..
    Mimo wszystko.. :(
    Kurczę, potrafisz tak dobrze pisać, że chyba każdy, bez wyjątku wczuł się w postać Bree. Ja przynajmniej tak miałam.
    Oby w następnym było coś weselszego, bo ten po prostu zwalił mnie z nóg :(
    Kocham Cię!
    ~ Drew.
    angelsdonotdieyet.blogspot.com
    glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. nie wiem skąd wzięłaś taki drastyczny pomysł
    ale rozdział mi sie bardzo podobał
    mimo tylu brutalnych scen :(
    takiego chłopaka mimo że go kocham to i tak kopnęła bym go w dupę , nie zasługuje na Bree

    OdpowiedzUsuń
  9. Boże jakie to straszne.. Rozdział wspaniały mimo tych scen. Biedna Bree strasznie jej współczuję ale mam nadzieję że mimo to będą razem. Niewiarygodne to czego człowiek może się posunąć na głodzie. Do czego doprowadza uzależnienie.. masakraa
    Kocham cię ;**
    http://person-who-changed-my-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Nigdy bym nie pomyślała że on zrobi coś takiego

    OdpowiedzUsuń
  11. Boże jak on mógł?! Biedna Bree!
    Rozdzial napisałaś cudnie :-*

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie wiem czemu rycze? Nikt nie umarł :) Rozdział jest genialny jak wszystkie zresztą. Szkoda że taki brutalny :( Biedna Bree. Ale Justin przesadził :'(

    OdpowiedzUsuń
  13. Jejuu ten rozdzial roczula.. jej los jest smutny aczkolwiek ona sama rozumie jego poczynania i zachowanie przy glodzie narkotykowym.. ale mimo wszystko ta brutalnosc jest smutna :c czekam na nasteony :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie mam słów do tego. To było przegięcie ze strony Justina. Nazwać go zwykłym chujem i skurwysynem to za mało. Rozdział boski.Życzę weny! Czekam nn <3
    heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Boże rycze jak głupia, oj Bieber -.-
    Biedna Bree :c Niech oni się pogodzą, niech on ją na kolana przeprasza i niech ona mu wybaczy, przecież oni są tacu SŁODCY jak on nie jest na głodzie >.< ale szczerze mówiąc nwm jak ja bym się zachowała na miejscu Bree on ją zgwałcił i pobił dla głupich narkotyków -.- Ale mam nadzieje że wszystko bd ok :)
    KC i czekam na nn, ten blog to moje uzależnienie <333

    OdpowiedzUsuń
  16. Nienawidzę Justina!! Co za palant ugh!! Biedna Bree :(

    OdpowiedzUsuń
  17. jeeeju ale plakalam ugh glupi justin (nazwalabym go inaczej ale bylam dzis do spowiedzi) nieh bree mu tak szybko nie wybaczy. nalezy mu sie glupi!!!!!!! UGH.... I teraz przez ciebie chce nowy TERAZ !!

    OdpowiedzUsuń
  18. NAJLEPSZE ! ona nie może mu odrazu przebaczyć ! <3

    OdpowiedzUsuń
  19. O.JA.PIERDOLE!!!!!!!!!!! Jak to możliwe?! Kurwa. Masakra. No ja o kurwa!!!! No jak ty tak mogłaś!?!!?!! Czemu to zrobiłaś ?!?!!? Kurwa mać! ;(((( JA SIĘ PYTAM KURWA JAK?!?!!!! Jak on tak mógł?!??!? Gdzie ten kochany słodki Justin ?!?!? O kurwa mać
    ...
    Jaka drama kurwa ..

    OdpowiedzUsuń
  20. jezu. poryczałam sie. z każdym zdaniem coraz bardziej ryczałam. ona tak go kocha.. jejku takie poświęcenie. cholera... mialam nadzieje ze w pewnym momencie on sie uspokoi. jak mogl jej to zrobic ?jak? pierdolony idiota. obiecywal. jezu. nie moge sie opanowac tak mi jest jej szkoda. to okropne czuc do jednej osoby milosc a zarazem obrzydzenie. nie potrafie przestac o tym myslec. przed oczami mam obraz tej biednej Bree i "opentanego" Biebera. cholera akurat w tedy nie bylo kolegow. dlaczego .?!
    jezu noo. swietnie wszystko oposujesz. tak latwo sie to czyta, z taka lekkoscia. swietnie wiesz jak wywolac emocje u czytelnika jestes genialna. kocham cie. !!!!
    true-big-love-jb.blogspot.com
    red-sky-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  21. Tu mnie zaskoczłas O.o

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie sadzilam ze Justin jest do czegos takiego zdolny... nawet na pieprzonym glodzie...
    Bozeee... dlaczego wszysztko co zle musi spotykac ta biedna dziewczne jaka jest Bree?
    Rozdzial wyszedl ci zadziwiajaco zaskakujacy :)
    Az mi sie oczy zaszklily w pewnych momentach...
    Pozdrawiam, weny zycze i do next ♥♡♥

    OdpowiedzUsuń
  23. powiem tak.. wiadomo,ze Bree bardzo kocha Justina, ale to co zrobił( rozumiem, ze byl na glodzie, ale w tej sytuacji nawet to go nie usprawiedliwia) jest dla mnie nie wybaczalne..

    OdpowiedzUsuń
  24. Omg :o nie moge w to uwierzyc :'-( Biedna Bree ;/ czekam nn ;* <3

    OdpowiedzUsuń
  25. O ja pierdole czy go do końca pojebało? -.-
    Współczuje Bree ;c
    Czekam na nn <3
    @scute4

    OdpowiedzUsuń
  26. Ja pierdziele !!! Jaki skurwiel z tego justina ! Idiota myślę że Bree go powinna zostawić przecież jak on bd chciał się z nią kochać to ona bd czuła di niego obrzydzenie.normalnie kurde patologia ! Biedna Bree strasznie mi jej szkoda to już chyba jej były nie był taki straszny , okrutny . Czekam na nowy rozdział :****

    OdpowiedzUsuń
  27. ON JEST POPIERDOLONY!
    jak on mógł ?! na miejscu Bree nie wybaczyłabym tak łatwo chuj zajebany nie dość że znowu ją pobił i jeszcze zgwałcił to powiedział ze ŚMIERĆ LILI to jej wina jaki szmaciarz Pula dawaj szybko nowy rozdział błagam!
    a i ona ma mu tego nie puścić płazem!!!!
    może jakby go zostawiła to by się opamiętał frajer jeden! o jezu emocje mnie ponoszą

    OdpowiedzUsuń
  28. Jak on mógł jej to zrobić!!!???
    Nienawidzę go!!!
    Biedna Bree..
    On nie ma żadnego pohamowania, przecież Bree jest jego całym światem, a on potraktował ją jak nic nie wartą szmate!!!!
    Oj, trochę mnie poniosło xD
    Ale to twoja wina, bo piszesz takie BOSKIE ROZDZIAŁY!!!
    Nie mogę się doczekać następnego!!!

    Czekam :))
    @TheKlaudiaK

    OdpowiedzUsuń
  29. My god ! Nie wierzę ze JB mógł to zrobić swojej kochanej Bree. Bardzo jestem ciekawa czy Bree wybaczy Bieberowi. On ja tak przecierz kocha. Znowu te pieprzone nartotyki go zmieniają . ;(( a tak w ogóle to 2 moich kolegów dzisiaj w szkole na dwuch przerwach
    Czytało ten rozdział i powiedzieli ze bardzo wciąga to czytanie . Ale nie odbyło się przed tym bez glupich kometarzy . Czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  30. Tego się w ogóle nie spodziewałam oczywiście rozdział świetny :D Kocham to w twoim opowiadaniu że zawsze coś się dzieje , życzę weny i dawaj szybko nowy ♥

    OdpowiedzUsuń
  31. Omggggg co sie dzieje :p kiedy nn?

    OdpowiedzUsuń
  32. O borze biedna Bree :(( niech wszystko wruci do normy :(

    OdpowiedzUsuń
  33. Justin ty ch*ju ! Biedna Bree ;??

    OdpowiedzUsuń
  34. Świetny rozdzial . Poprostu nie moge sie doczekac nastepnego. Masz talent !:D

    OdpowiedzUsuń
  35. Cudo,Cudo,Cudo.Biedna Bree.Mam nadzieje,że za szybko mu nie wybaczy,ale z czasem.

    OdpowiedzUsuń
  36. Jprdl Justin co ty k*rwa robisz? Biedna Bree mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze <3 KC ;**

    OdpowiedzUsuń