wtorek, 29 kwietnia 2014

Rozdział 49...

Stałam nieruchomo i od kilku sekund wpatrywałam się w jeden punkt, czyli w tęczówki szatyna. Nie mogłam, po prostu nie potrafiłam uwierzyć w jego słowa. Mimo że przyszłam tu z zamiarem wygarnięcie mu wszystkiego, teraz czułam niewyobrażalną pustkę w miejscu, w którym znajduje się serce. Justin jest częścią mnie. Bez niego staję się słabą, całkowicie inną osobą.
-Nie mówisz tego na poważnie... - wymamrotałam w końcu. Brałam pod uwagę rozstanie z nim, ale kiedy takie słowa wydobyły się z jego ust, zamarłam i zapomniałam o wszystkich swoich postanowieniach.
-Śmiertelnie poważnie, Bree. Nie pozwolę, żebyś więcej cierpiała z mojego powodu. Nie zasługujesz na to, a ja nie zasługuję na ciebie. Chcę, żebyś była szczęliwa, a przy mnie nie będziesz.
-Justin, nawet sobie ze mnie nie żartuj! - podniosłam głos, wyrzucając ręce w powietrze. - Po tym wszystkim, co razem przeszliśmy, chcesz mnie tak po prostu zostawić? To bardziej ja powinnam z tobą zerwać, ale kiedy powiedziałeś, że mnie nie zdradziłeś, uwierzyłam ci i chciałam dać kolejną szansę. A ty mi teraz mówisz, że z nami koniec? Wiesz w ogóle, jak ja się czuję?
-Przepraszam, kochanie. Po prostu do siebie nie pasujemy. - powiedział, ze spokojem w głosie.
-Może byłoby lepiej, gdybym w ogóle nie obudziła się z tej śpiączki? - w mich oczach zebrały się niechciane łzy.
-Nie mów tak, słoneczko. - podszedł do mnie, objął moją twarz dłońmi i pocałował mnie w czubek głowy. - Ja chcę po prostu, żebyś przestała cierpieć i w końcu była szczęśliwa. Uwierz mi, ja to robię jedynie dla twojego dobra.
Wtedy po moich policzkach spłynęły łzy. Nie chciałam ich pokazać, jednak nie potrafiłam tego powstrzymać.
-Powiedz mi prawdę, Justin. Znalazłeś sobie inną? Zakochałeś się? Czy może ona może ci dać coś, czego nie mogę ci dać ja?
-Nie ma żadnej innej, niunia. Kocham cię najmocniej na świecie. Ciebie i tylko ciebie. Na zawsze.
-Więc dlaczeo chcesz mnie zostawić? Gdybyś na prawdę czuł to, o czym mówiłeś, zostałbyś przy mnie.
-Ja to robię dla ciebie... i nie zmienię już zdania. - wtedy posłał mi ostatnie, smutne spojrzenie, odwrócił się i zaczął odchodzić. Nie potrafiłam po prostu stać i się temu przyglądać, dlatego zrzuciłam z ramienia torbę i podbiegłam do szatyna, po czym stanęłam przed nim, objęłam jego twarz dłońmi i wpiłam się w jego usta. Nie wiedziałam już, jak mam go przy sobie zatrzymać. Chociaż na początku chciałam z nim skończyć, kiedy przyszedł na to czas, nie potrafiłam nic powiedzieć, a zamiast tego poczułam, że kocham go jeszcze mocniej.
Czułam, jak po chwili zawahania, Justin zaczął odwzajemniać pocałunek, układając dłonie na moich biodrach. Przyciągnął mnie bliżej siebie, więc stanęłam na palcach, pogłębiając pocałunek.
Wkładałam w to tyle emocji, ile tylko mogłam. Miałam nadzieję, że to przekona Justina. Możecie sobie pomyśleć, że jestem głupią gówniarą, która nie potrafi pogodzić się z tym, że zerwał z nią chłopak, jednak Justin był dla mnie kimś znacznie więcej. Kochałam go i jestem pewna, że on mnie również, dlatego nie rozumiem jego decyzji.
-Kocham cię, Bree. - wyszeptał w moje usta, ocierając z policzków łzy. - I właśnie dlatego, że cię kocham, nie mogę z tobą być. - ostatni raz złożył pocałunek na moim czole, po czym odszedł, zostawiając mnie w kompletnej rozsypce.
Powoli odwróciłam się na pięcie i, ze wzrokiem wbitym w swoje buty, stawiałam krok za krokiem. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu, jednak moje stopy nie chciały mnie szybko prowadzić. Czułam, jak uginają się pode mną kolana, lecz szłam dalej przed siebie, jakby cały świat zniknął.
Kiedy już na prawdę miałam wrażenie, że się przewrócę, poczułam, jak moje ciało obejmuje para silnych ramion. Do moich nozdrzy doszedł zapach perfum mojego brata. Z zamkniętami oczami odwróciłam się twarzą do niego i wtuliłam się w klatkę piersiową Ryana. Chłopak gładził mnie po plecach, aby dodać mi otuchy, jednak w tym momencie niewiele to pomagało.
-Cii, kochanie. Nie płacz. On nie jest wart twoich łez. - wyszeptał mi do ucha, ciaśniej obejmując mnie ramionami. - Zerwałaś z nim?
-Nie, to on zerwał ze mną. - wychlipałam, odsuwając się od Ryana i ocierając łzy z policzków. - Powiedział, że to dla mojego dobra.
-Uwierz mi, skarbie, tak będzie lepiej. Zaufaj mi, wiem, co mówię. - niepewnie skinęłam głową. Skoro Justin nie chciał ze mną być, nie będę mu się narzucać. - Bree, jest jeszcze coś. - podrapał się z zakłopotaniem po karku, a następnie wsunął dłonie do kieszeni. - Powinnaś to zgłosić na policję. Ten skurwiel musi zapłacić za to, co ci zrobił...
***Tydzień później***
Siedziałam w salonie, na kanapie, oglądając razem z mamą program o nastoletnich matkach. Z Justinem nie widziałam się już od kilku dni. Nie chciałam mu się narzucać. To jego życie i ma prawo z nim robić to, co chce. Nie oznacza to oczywiście, że przestałam go kochać. Po prostu starałam się żyć tak, jakby jego nigdy nie było w moim życiu. Wiedziałam, że nigdy o nim nie zapomnę i zawsze będę go kochać, jednak nie chciałam już dłużej cierpieć z powodu braku tego jedynego.
W międzyczasie, Ryan zgłosił na policję to, że Justin mnie zgwałcił. Z początku nie chciałam się na to zgodzić, lecz z czasem zrozumiałam, po licznych namowach Ryana i Jacka, że on musi zapłacić za to wszystko. Miałam bardzo mieszane uczucia i chciało mi się wręcz płakać, ponieważ wiedziałam, że na jutrzejszej rozprawie będę musiała zeznawać przeciwko niemu. Nie będę potrafiła spojrzeć mu w oczy i skazać go na więzienie. Byłam całkowicie rozbita...
-Bree... - z zamyśleń wyrwał mnie głos mojej mamy. Kiedy spojrzałam na nią, ona wskazała na ekran telewizora, więc przeniosm tam wzrok. - Proszę cię, pamiętaj o zabezpieczeniach. Nie chcę jeszcze zostać babcią.
-Mamo... - jęknęłam, spuszczając głowę i zasłaniając twarz włosami.
-Jestem twoją matką i to normalne, że rozmawiam z tobą o tego typu sprawach.
-Tak, dobrze, wiem, do czego służą prezerwatywy. - mruknęłam, przygryzając wnętrze policzka.
-No nie wiem, skarbie. Raz już zaszłaś w ciążę. - poczułam lekkie ukłucie w sercu, kiedy mama wspomniała o mojej maleńkiej Lily, jednak zacisnęłam zęby, nie chcąc tego po sobie pokazać.
-I ja i Justin byliśmy wtedy pijani. - westchnęłam, posyłając mamie znaczące spojrzenie.
-No to może czas pomyśleć o tabletkach? - uniosła brwi. - Przejdziemy się razem do ginekologa i on przepisze ci coś.
-Mamo, zastanów się, jak to będzie wyglądało, jak piętnastolatka przyjdzie po tabletki antykoncepcyjne. Poza tym... nie spieszy mi się, żeby znowu... - trochę plątał mi się język, lecz po smutnej i zmartwionej minie mojej mamy poznałam, że doskonale wiedziała, co miałam na myśli.
-Dobrze, kochanie. Jednak kiedy zdecydujesz się i będziesz gotowa znowu rozpocząć współżycie seksualne z mężczyznami, powiedz mi o tym. Chcę wiedzieć, co się dzieje w życiu mojej córki.
-Dobrze, mamo. - przytuliłam się do niej lekko, co odwzajemniła, z matczyną opieką.
Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi, który rozszedł się po całym domu.
-Wejdź! - krzyknęłam, wiedząc, kto postanowił mnie odwiedzić.
I nie myliłam się. Już po chwili ujrzałam Austina, który wszedł do salonu. Od jakiegoś czasu, to on stał się dla mnie tą najbliższą osobą. Był dla mnie wsparciem w tych trudnych chwilach.
-Hej. - przywitałam się z nim, kiedy pochwylił się nade mną i musnął mój policzek.
-Siema, młoda. - uśmiechnął się do mnie i do mojej mamy. - Dzień dobry.
-Cześć, kochanie. - zauważyłam, że ostatnio moja mama bardzo polubiła Austina. Nie wiem, dlaczego dopiero teraz.
-To my idziemy na spacer. - uderzyłam lekko dłońmi o swoje kolana, a następnie wstałam i razem z brunetem udałam się w stronę wyjścia.
***
-Wiesz, uratowałeś mnie. Moja mama wymyśliła, że pójdzie ze mną do ginekologa, żeby przepisał mi tabletki antykoncepcyjne. Jeśli byś wtedy nie przyszedł, już pewnie umówiłaby mnie na wizytę. - sapnęłam cicho, opierając głowę o ramię Austina.
-Wiem, kiedy przerwać czyjąś rozmowę. - zaśmiał się, obejmując mnie ramieniem. - Niunia, a co z... - przerwał, układając dłoń na moim przuchu i gładząc go delikatnie. - Dostałaś okres, czy... jesteś w ciąży? Robiłaś test? - mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem. Na prawdę łatwiej się żyje ze świadomością, że jest ktoś, kto martwi się o nas, chociaż wcale nie musi.
-Robiłam i, dzięki Bogu, nie jestem. - wypuściłam z siebie głośne westchnienie ulgi.
-To dobrze. - Austin pocałował mnie w głowę, głaszcząc dolną partię moich pleców. - Rozmawiałaś z Justinem?
-Nie, nie wiem nawet, co robi, co się z nim dzieje. Nic nie wiem. - źle się z tym czułam. Nadal zajmował ogromną część mojego serca. Powinnam go chociaż odwiedzić. Nie, jako była dziewczyna, tylko jako przyjaciółka.
-Z tego, co wiem, aresztowali go parę dni temu i siedzi w areszcie, czeka na proces. Przyznał się do wszystkiego i ma zamiar odpowiedzieć za wszystko, co ci zrobił, słoneczko.
-Nie chcę, żeby poszedł przeze mnie siedzieć. Owszem, skrzywdził mnie, ale był wtedy całkiem innym człowiekiem.
-Może sędzia uwzględni fakt, że Justin dobrowolnie zapisał się na odwyk i wymierzy mu mniejszą karę. Jutro rozprawa?
-Tak. Boję się, Austin. Boję się spojrzeć mu w oczy i zeznawać przeciwko niemu. Nie chcę mu zaszkodzić. Nie chcę tam w ogóle iść. Pomóż mi... - jęknęłam cicho, patrząc na niego z błaganiem w oczach.
-Posłuchaj, Bree. Powiesz jutro wszystko tak, jak było, a potem będziesz miała już spokój. Uwierz mi, tak będzie lepiej.
***Oczami Justina***
Siedziałem na kanapie w salonie, popijając whisky z butelki. Moje myśli cały czas skupione były wokół Bree, a dokładnie wokół tego, co powiedziałem jej wtedy, w parku. Oczywiście, że nie chciałem jej zostawić. Nienawidzę siebie za to. Jednak wiem, że nie zasługuję na nią i na jej miłość. Jestem potworem, potrafiącym jedynie ranić innych. Przeze mnie Bree tak cholernie cierpiała. I fizycznie i psychicznie. Wiedziałem, że beze mnie będzie jej lepiej. Ułoży sobie życie na nowo, bez kłopotów i problemów. Ja to zrobiłem jedynie dla niej, dla jej dobra. Najchętniej przez cały czas trzymałbym jej drobniutkie ciałko w ramionach i muszę się wręcz powstrzymywać, żeby nie pojechać teraz do niej i nie porwać jej gdzieś, gdzie będziemy tylko my. Dodatkowo, byłem jeszcze na głodzie, jednak dla własnego sumienia nie chciałem się naćpać. Wolałem zatopić wszystkie smutki w alkoholu.
W tym właśnie momencie usłyszałem głośne pukanie do drzwi. Lekko zdziwiony, podniosłem się z kanapy i udałem się w stronę wejścia. Nie spodziewałem się teraz gości i, przyznajmy sobie szczerze, nie chciałem nikogo widzieć. Wolałem być sam.
-Pan Justin Bieber? - w progu ujrzałem dwóch policjantów.
-Tak. - mruknąłem, opierając się jednym ramieniem o drzwi i zakładając ręce na piersi. - Coś się stało?
-Dostaliśmy zgłoszenie od niejakiego Ryana Marksa, że zgwałciłeś nieletnię Bree Marks. Pójdziesz z nami.
***
Siedziałem, zakuty w kajdanki, na jednym z krzeseł na komisariacie, a obok stało dwóch policjantów. Oparłem się na łokciach o swoje kolana, a wzrok wbiłem tępo w podłogę. Nie miałem do nikogo pretensji o to, że się tutaj znalazłem, ponieważ w pełni na to zasłużyłem. Cholernie tego żałowałem, jednak nie mogłem cofnąć czasu. Zdążyłem się już nawet pogodzić z tym, że kilka kolejnych lat spędzę w więzieniu.
Po chwili jeden z policjantów złapał mnie za ramię i kazał mi wstać. Niechętnie dałem się wprowadzić do jednego z pokojów przesłuchań, gdzie usiadłem na drewnianym krześle, przed biurkiem.
-Kogo ja tu widzę. - zza moich plecóe doszedł do mnie głos, znanego mi, komisarza. Nie odwróciłem się jednak w jego stronę i pozostałem niewzruszony. - No, panowie, co przeskrobał tym razem? Narkotyki? Bójki? Czy może seks z dziewczynką, która nie ukończyła piętnastu lat?
-Gwałt. - przerwał mu jeden z mężczyzn.
Jones, bo tak miał ów policjant na nazwisko, zmarszczył brwi, zasiadając za biurkiem. Ułożył na nim obie dłonie, splatając razem palce. Jego wzrok przeszywał mnie na wylot, sprawiając, że aż poczułem nieprzyjemny ucisk w żołądku.
-Z tego, co słyszałem, możesz mieć każdą. Co cię skłonił do gwałtu?
-Narkotyki. - mruknąłem cicho, głosem pozbawionym jakichkolwiek emocji.
-Powiedz dokładnie, dlaczego to zrobiłeś, bo rozumiem, że przyznajesz się do winy.
-Tak, przyznaję się, ale nie mam zamiaru nic mówić. Nie chciałem tego i staram się zapomnieć. To wszystko.
-Dobrze, masz do tego prawo. W takim razie, odprowadźcie go do aresztu.
***
Zostałem wprowadzony do jednej z cel, a policjanci zdjęli z moich nadgarstków kajdanki. Zamknęli za mną drzwi i dopiero wtedy, kiedy wyszli, zobaczyłem, że w niewielkim pomieszczeniu nie jestem sam. Na łóżkach leżało dwóch facetów, mniej więcej w moim wieku, najwyżej trzy lata starszych.
-Siema. - mruknął ieden z nich, odrywając wzrok od gazety pornograficznej. - Jestem Danny, a to Mike.
-Justin. - uścisnąłem jego dłoń, którą wyciągnął w moją stronę.
Podszedłem do wolnego łóżka i rzuciłem na nie czarną, sportową torbę, do której spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy. Położyłem się na łóżku i zacząłem tępo wpatrywać się w sufit. Usłyszałem, jak sprężyny w łóżkach moich współlokatorów zaskrzypiały. Chłopaki usiedli na materacach, wpatrując się we mnie przenikliwie.
-Za co siedzisz? - spytał, jeśli dobrze pamiętam, Mike.
-A wy? - odparłem pytaniem na pytanie, unosząc brwi.
-Bójki. - odparli równocześnie, chichocząc cicho pod nosem. Wydawali się w porządku, dlatego, mimo że nie chciałem się w to zagłębiać, postanowiłem im powiedzieć.
-Też bym się śmiał, gdybym siedział za bójki. - mruknąłem, układając ręce za głową. - Wsadzili mnie za gwałt.
Widziałem, jak chłopaki wymienili między sobą znaczące spojrzenia.
-Przypadkowa laska, w krzakach, po imprezie? - spytał Danny, przerywając męczącą ciszę.
-Nie. Zgwałciłem własną dziewczynę, osobę, którą cholernie kocham. - warknąłem, czując, jak rośnie mi ciśnienie.
Cały czas widziałem przerażenie w oczach Bree, tę niepewność, kiedy ją dotykałem i łzy, gdy posunąłem się za daleko. Nie potrafiłem sobie tego wybaczyć.
-Więc dlaczego to zrobiłeś? - w głosie Mike'a słychać było niepewność. Chciał wiedzieć, jednak bał się mojej reakcji.
-Jestem narkomanem. Dla niej chciałem skończyć z ćpaniem. Przyszła do mnie, kiedy byłem na głodzie. Nie kontrolowałem sam siebie. Pobiłem ją, wyzwałem, rozebrałem... i zgwałciłem. - mówiąc to, wpatrywałem się tępo w kraty w oknie. - Spierdoliłem wszystko.
-Ile ona ma lat? - Danny usiadł obok mnie i poklepał mnie po ramieniu.
-Jest małą dzidzią, ma tylko piętnaście lat.
-O, stary, seks z takim dzieciakiem musi być cholernie podniecający. - Mike zagwizdał cicho, a ja nie potrafiłm powstrzymać chichotu, który uciekł z moich ust.
-Jest. - westchnąłem. - Ale wtedy, kiedy ona tego chce. Można się porządnie zabawić.
-Przyznaj, potrzebowałeś jej tylko w łóżku, mam rację?
-Zdecydowanie nie. Kocham ją cholernie mocno i gdybym tylko mógł, cofnąłbym czas.
-To ona wydała cię psom? Ja bym suce nie odpuścił, gdyby mnie sprzedała, nawet po czymś takim.
-Nie, to nie ona, tylko jej brat, czyli mój "przyjaciel". Ale przyznajmy sobie szerze, zasłużyłem sobie na to i nie mam zamiaru się bronić...
***Oczami Bree***
Leżałam razem z Astinem na łóżku, w moim pokoju, a w ręce trzymałam album ze zdjęciami. Na prawdę dobrze spędzało mi się czas w towarzystwie mojego byłego. Muszę przyznać, że się zmienił. Bardzo się zmienił. Może nie chce skończyć z ćpaniem, jednak ujawniła się w nim wrażliwa i opiekuńcza strona, której nie miałam szansy poznać.
-Pamiętasz to? - brunet wskazał na zdjęcie, na którym, razem z jego kumplami byliśmy na basenie. - Miałaś wtedy czternaście lat. Pamiętam to bardzo dokładnie. Siedzieliśmy z chłopakami w wodzie i czekaliśmy na księżniczkę, dla której piętnaście minut to za mało na przebranie się. - mówiąc to, pstryknął palcem czubek mojego nosa. - Kiedy w końcu wyszłaś z przebieralni, byłaś zawinięta w ręcznik od stóp do samej głowy i za wszelką cenę nie chciałaś go zostawić. Dopiero kiedy wrzuciłem cię do wody, puściłaś go i... - zwolnił i ściszył głos, aby dodać swojej wypowiedzi lepszego nastroju. - I wtedy mi stanął. - dokończył krótko, jednak już po chwili oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
-Serio? Na widok czternastolatki? - wyrzuciłam ręce w powietrze i sapnęłam głośno.
-Tak, Bree. Przecież dobrze wiesz, jak na mnie działałaś... i działasz nadal. - podrapał się z lekkim zakłopotaniem po karku.
-Czyżby mój kochany Austinek się zawstydził? - zaćwierkałam, odwracając się twarzą w jego stronę. Złapałam go za policzki, jak babcia swojego wnuczka i potrząsnęłam delikatnie jego głową.
-No bo wiesz... - faktycznie udał zawstydzonego i uniósł krańce swojej koszulki, chowając w niej głowę. Wtedy odsłonił również swoje mięśnie brzucha. Przygryzłam lekko dolną wargę, przejeżdżając opuszkami palców po jego mięśniach.
-Widzę, że dużo ćwiczyłeś. - mruknęłam z uznaniem, poklepując go po ramieniu.
-Coś muszę robić, żeby zabić czas. - zachichotał, układając się z powrotem na poduszkach.
-To może idź na studia. Masz dwadzieścia lat, chyba czas najwyższy w końcu zrobić coś ze swoim życiem, kolego. - położyłam się obok i podparłam na jednym łokciu, patrząc na chłopaka znacząco.
-Po pierwsze, nie pójdę na studia, bo musiałbym się dużo uczyć, a po drugie, skarbie, ja nawet nie skończyłem liceum. Gdzie by mnie przyjęli? - sięgnął jedną ręką po album ze zdjęciami i przewrócił kolejną stronę, tym samym kończąc naszą rozmowę o jego przyszłości. - Pamiętasz to? - spytał, wskazując na jedną z fotografii. Przeniosłam na nią wzrok, widząc mnie i Austina, w jednej z ciemnych uliczek. Brunet unosił moje ciało, a ja oplątałam nogi wokół jego pasa. Całowaliśmy się.
-Jak mogłabym zapomnieć? - spytałam retorycznie, spuszczając wzrok. - Wtedy po raz pierwszy...
-Przespaliśmy się ze sobą. - dokończył za mnie, odkładając album na bok. - Zabrałem ci niewinność, kotku. - nachylił się nade mną, opierając się po obu stronach mojej głowy, na łokciach. Wystraszyłam się odrobinkę, ponieważ od dnia gwałtu nie byłam tak blisko z żadnym facetem.
-Wiem, Austin... - westchnęłam cicho, układając ręce za jego szyją.
-To była piękna noc... - szepnął, zbliżając się do mnie. W jednej chwili jego wargi złączyły się z moimi w namiętnym pocałunku. Nie wahałam się długo. Odwzajemniałam go, a co gorsza, wkładałam w to uczucia.  Austin przejechał językiem po mojej dolnej wardze, więc uchyliłam je i wpuściłam go do środka. W tej chwili nie docierało do mnie to, co robię. To był impuls. Nie zastanawiałam się nad tym.
Objęłam jego twarz dłońmi i przyciągnęłam jego ciało jeszcze bliżej siebie. Austin zawisł nade mną i przeniósł swoj usta na moją szczękę. Składał na niej delikatne pocałunki, wysyłając przyjemne dreszcze, przebiegające przez całe moje ciało.
Wtedy drzwi od pokoju otworzyły się, ukazując moją mamę. Kiedy zobaczyła, w jakiej pozycji się znajdujemy, jej oczy rozszerzyły się lekko, a ona odkaszlnęła niezręcznie. Austin zsunął się ze mnie powoli i usiadł obok mnie, na łóżku. Dopiero wtedy zdecydował się podnieść wzrok i zatrzymać go na kobiecie.
-Nie chciałam wam przeszkadzać. - mruknęła z zakłopotaniem. - Ryan prosił, żeby ci przekazać, że rozprawa jest jutro o 12. I z tego, co teraz widzę, dobrze, że twój brat tu nie przyszedł. - odniosła się do wydarzenia sprzed paru sekund, po czym wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Biorąc głęboki oddech, wstałam z łóżka i podeszłam powoli do okna, opierając się o parapet. Spod mojej powieki uciekła jedna łza. Nie wiem dlaczego. Może przez to, że nadal cholernie kochałam Justina i, mimo że nie byliśmy już razem, czułam się, jakbym go zdradziła tym pocałunkiem.
-Kochanie, nie płacz. - Austin objął mnie od tyłu w talii, opierając brodę na moim ramieniu.
-Nie powinniśmy tego robić. - szepnęłam, odwracając się twarzą do niego. Chłopak otarł delikatnie łzy z moich policzków, a kiedy to zrobił, objął dłońmi moją twarz. Cholera. Znowu, kiedy spojrzałam w jego oczy, poczułam to coś, nad czym nie potrafiłam zapanować. Nie myśląc wiele, objęłam ramionami jego szyję, stanęłam na palcach i złączyłam nasze usta. Z początku nieśmiały pocałunek, zmienił się walkę o dominację, pomiędzy naszymi językami. Chłopak przeniósł dłonie na moje biodra i przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie. Następnie wsunął ręce pod moje uda i uniósł mnie na wysokość swojego pasa. Oplątałam go dookoła nogami, szarpiąc delikatnie za końcówki jego włosów. Brunet skierował się w stronę łóżka, a po chwili ułożył delikatnie moje ciało na poduszkach. Zawisł nade mną, cały czas nie odrywając swoich warg od moich. To dziwne, ale poczułam się, jak parę miesięcy temu, kiedy jeszcze byliśmy razem.
Nie wiem nawet kiedy, zaczęłam wsuwać dłonie pod jego koszulkę, badając opuszkami palców jego mięśnie. Brunet uznał to za znak, żeby na moment oderwać swoje usta od moich i ściągnąć koszulkę przez głowę. Następnie odrzucił ją na drugi koniec łóżka i ponownie naparł na mnie swoim ciałem, muskając delikatnie moje usta. Po chwili przeniósł swoje na mój dekolt i szyję. Delikatnie sunął wargami po mojej rozgrzanej skórze, a jego dotyk sprawiał mi przyjemność. Przy nim czułam się bezpiecznie, mimo tego, co wydarzyło się niecały miesiąc temu.
Poczułam, jak jedna z jego dłoni zaczęła wsuwać się pod moją koszulkę, unosząc jej materiał z każdą kolejną chwilą. Zadrżałam minimalnie, jednak nie chciałam tego przerywać. Austin wyczuł moją niepewność i chciał zabrać dłoń, jednak nie pozwoliłam mu na to, kiwając przecząco głową. Brunet uniósł moją bluzkę nad piersi, więc uniosłam się lekko i pozwoliłam mu ściągnąć ze mnie górną część garderoby.
-Wiem, że ty już tego nie czujesz, ale ja w dalszym ciągu cię kocham, niunia. - szepnął, ponownie łącząc nasze wargi. Podczas tego pocałunku czułam się tak... niesamowicie. Cholera, sama nie potrafię tego wyjaśnić, ale potrzebowałam tego właśnie w tej chwili. Jednak nie chciałam zaprzestać na samym pocałunku, dlatego powolutku zsunęłam dłonie do zapięcia spodni Austina. Rozpięłam pasek i wyjęłam go ze szlufek, kładąc go obok nas.
-Skarbie, nic na siłę. Jeśli nie chcesz, nie musimy tego robić. - wyszeptał, głaszcząc mnie delikatnie po głowie. A ja sama już nie wiedziałam, czego chcę, a czego nie. Zdecydowałam się jednak nie przerywać tego, co zaczęliśmy. Przy Austinie się nie bałam. Wiedziałam, że będzie delikatny i mnie nie skrzywdzi, dlatego rozpięłam guzik oraz rozporek od jego spodni i zsunęłam z niego ubranie. On również powoli odpiął moje spodenki i odrzucił je na podłogę.
Brunet delikatnie całował mój dekolt, zjeżdżając ustami w kierunku moich piersi. Zaczął muskać, odkrytą spod stanika, skórę, a ja wplątałam palce w jego włosy. Nie bałam się. Chociaż myślałam, że będę odczuwała niepewność, nie było tego. Zyskałam pewność, że chcę kochać się z Austinem, mimo że nic do niego nie czuję,bo moje uczucie już dawno wygasło.
Chłopak ostrożnie wsunął dłoń pod zapięcie mojego stanika. Spojrzał mi w oczy, a pod jego spojrzeniem kryła się troska i zmartwienie. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby był aż tak opiekuńczy względem mnie. Kiedy uniósł brwi, doszukując się w moich oczach pozwolenia na wykonanie kolejnego kroku, skinęłam powoli, jednak pewnie, głową. Odpiął górną część mojej bielizny i zsunął ją z moich ramion. Jego wzrok zatrzymał się na moich nagich piersiach. Ponownie przywarł do nich wargami. Przymknęłam powieki, czerpiąc przyjemność z jego delikatnego dotyku. Po chwili zdjął ze mnie również koronkowe majtki, a z siebie zsunął bokserki, uwalniając swojego kolegę.
-Gumki? - uniósł brwi, czekając na moją odpowiedź.
-Nie trzeba. - potrząsnęłam lekko głową, biorąc głęboki oddech i układając dłonie na jego ramionach. Nieświadomie zacisnęłam powieki. W tym momencie powróciły wspomnienia z dnia, w którym Justin mnie skrzywdził. Nie chciałam o tym pamiętać, a zwłaszcza w tym momencie. Lecz gdy Austin zaczął muskać moje usta i gładzić po policzku, otworzyłam oczy, pozbywając się niepewności.
-Skarbie, nie bój się. Obiecuję, że będę delikatny... - ostatni raz złożył krótki pocałunek na moich wargach, a następnie ostrożnie rozsunął moje nogi, umiejscowił się między nimi i zaczął we mnie bardzo delikatnie i powoli wchodzić. Nie czułam bólu, nie czułam strachu. Jedyne uczucie, jakie powstało w dole mojego ciała to przytłaczająca przyjemność.
Jednak w tym właśnie momencie poczułam się, jak nic nie warta szmata. Justin przeze mnie pójdzie siedzieć, a dodatkowo właśnie go "zdradzam". Natomiast przez tę noc daję Austinowi nadzieję, że do niego wrócę i wszystko będzie tak, jak dawniej.
Jestem okropna. Ranię wszystkich, którzy są dla mnie ważni. Nie chcę tak żyć...
~*~
Przepraszam, że musieliście tyle czekać, ale przez to całe bierzmowanie... ugh ://
Kochani, dziękuję Wam za 100 tysięcy wyświetleń! Jesteście najwspanialszymi czytelnikami na świecie!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam na mojego aska:
ask.fm/Paulaaa962
Kocham Was i do następnego ♥

28 komentarzy:

  1. Tego się nie spodziewałam *.*Rozdział ja zwykle wspaniały , nie mogę doczekać się kolejnego ♥ Proszę pisz szybko bo nie wytrzymam ^o^

    OdpowiedzUsuń
  2. Cały rozdział czytałam z otwartymi ustami. Dosłownie. Nie potrafiłam uwierzyć w to, że Bree zdecydowała się przeciwko niemu zeznawać. Najbardziej dobiło mnie to wszystko, oczami Justina.. On ją tak cholernie kocha i nie ma zamiaru do niej wrócić.. Mimowolnie, muszę się przyznać, że po moim policzku spłynęła łza, gdy przeczytałam, ich "pożegnalny" pocałunek. Nie potrafiłam uwierzyć.. Uwierzyć, że oni naprawdę się rozstają.. To wydarzenie, cholernie mną wstrząsnęło. Tym właśnie chcę Ci pokazać, jak bardzo dobrą pisarką jesteś. Potrafisz grać na moich uczuciach, naprawdę, wielki szacunek dla Ciebie. Jesteś jedną z tych nielicznych, mam nadzieję, że zdajesz już sobie z tego sprawę? :D
    A jeśli chodzi o końcówkę.. Zamurowało mnie. Wybacz, ale jestem cholernie wściekła na Bree. Jezu, czy ona w ogóle użyła wtedy mózgu?! Justin jej nie zdradził, a ona to robi z Austinem?! Wiem, że nie są parą, ale oboje się kochają, a to ich jednak ze sobą wiąże..
    Mam nadzieję, że Bree to przerwie, a Austinowi wszystko wytłumaczy, bo przecież tak nie może być.. Ona tu się z nim pieprzy, podczas gdy Justin gnije w areszcie, zatopiony w poczuciu winy i okropnym smutku, po jej stracie..
    Pierwszy raz, jej zachowanie naprawdę mnie zdenerwowało :( Oby, to wszystko odkręciła :<
    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością <3
    Niestety, przeczytam go dopiero po wycieczce :(
    ~ Drew.
    http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/
    http://angelsdonotdieyet.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha ! Pierwsza ! ;))
    Wspaniały . Tylko niech ona sie tak nie zadręcza :((

    OdpowiedzUsuń
  4. ej no proszę niech ona będzie z justinem a nie z austinem. rozdział jak zwykle wspaniały . jeju niech oni będą razem . czekam na następny i buziaki :*****

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie ! Ona nie moze zezbawac przeciwko ko jemu !!

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdzial jak zwykle świetny jak i wzruszajacy xD Końcowke czytalan z otwartymi ustami... nie moge w to uwierzyć ze Bree zgodzila sie na seks BEZ GUMEK ?! Jesli teraz zajdzie z nim w ciążę to nie wytrzymam... Dzis Bree bardzo wkurzyla mnie swoim zachowaniem zachowala sie wlasnie jak nic nie warta szmata chociaż wiadomo ze nia nie jest... Ale rozdzialik jak najbardziej na WIELKIE TAAAAK po prostu świetny ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezu Bree co ty robisz? -.-
    Szkoda mi strasznie Justina,ale w sumie sobie na to zasłóżył ;x
    Czekam na nn <3
    @scute4

    OdpowiedzUsuń
  8. jak mogła do tego dopuścić ?! o nie szkoda mi Justina czekam na następny Paula na zawał kiedys zejdę przez Ciebie popłakałam się na początku :(
    http://tough-love-jb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Aaaaaaaaa cudo. Normalnie genialny :) Warto było tyle czekać :))))))

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow. Justin za kratami, Bree szaleje. Brakuje tu jeszcze aby dzieciaczka sobie zrobiła.
    Dziewczyna niszczy sobie życie po całości, a jej kochany braciszek nic z tym nie robi. Cudo. Idealny brat. Rodzinka jak z obrazka. Rozdział fantastyko i nie mogę się doczekać kolejnego.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jejuu Justin się przyznał. Jaki honorowy.. Jejuu chce następny. Kocham i weny życzę ;**

    OdpowiedzUsuń
  12. Płakałam, płacze i będe płakała już chyba całą noc :'-( Rozdział świetny!!!
    Czekam nn <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Bree to idiotka. Tak współczuję Justinowi :(

    OdpowiedzUsuń
  14. Ona musi być z Justinem. Oby nie zaszła w ciążę z Austinem, Jus by się załamał. Płakałam się jak czytałam o ich ostatnim pocałunku. :'(
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  15. Nieee.. eee ;< boziu ona się pieprzy a ja ryczę ;< przecież noo . kurde jak ona mogła?
    Justin właśnie "umiera" w areszcie i wgl a ona co?boziuńku.. tak nie podoba mi się co ona zrobiła.. jezuuu. ale w sumie Justin dał jej do zrozumienia, że to koniec i wgl... i że ma być szczęśliwa.. ale noo. niee. nie mogę się z tym pogodzić bo kurde Austin? serio? przecież no ja pierdole.. niee. no nie wiem co powiedzieć. brak mi słów. ten rozdział jest tak idealny noo. nie mogę ;<
    Biedny Justin... jejku on tak cierpi przez to co zrobił..
    i jeszcze ta sprawa w sądzie.. jestem ciekawa co się tam wydarzy ;o bo na pewno coś.. on nie może iść do więzienia, a ona nie może być z Austinem, no nie może i koniec.
    kooochana jesteś genialna xx
    kocham cię xx
    true-big-love-jb.blogspot.com
    red-sky-jb.blogspot.com
    + przepraszam, że wczoraj nie skomentowałam ♥

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetne, fantastyczne i o jezu chyba nie planujesz żeby Bree zaszła w ciążę :O ? Nie mogę się doczekać następnego i tej rozprawy :O
    change-me-jbff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. O kurwa, to mnie strasznie zaskoczyło. Dalej mam nadzieję, że Bree i Justin będą razem <3 Czekam na prawdę z wielką niecierpliwością nn <3

    OdpowiedzUsuń
  18. świetny z resztą jak zawsze :) czekam na następny
    http://marzwalczikochaj.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie wierzę że Bree zdradziła Justina. No w sumie nie sa razem, ale skoro go kocha nie powinna. Widać że Austin ją kocha chyba nawet tak bardzo jak Justin. A Bree sie troche pogubiła w tym swoim życiu :(
    ale rozdział cudowny , czytałam go z wielkim wzruszeniem

    OdpowiedzUsuń
  20. Japierdole kurwa... zdradziła go.. tzn. tak jakby...ale i tak kurwa..

    OdpowiedzUsuń
  21. Smutno.. Ryan jest gupi( wiem ze sie tak nie pisze) informuj tt: @BelieveInYouJB i ask: horseloverx3

    OdpowiedzUsuń
  22. wkońcu dodalam nowy rozdział na spodziewajsieniespodziewanego.blogspot.com jak na mnie jest strasznie długi mam nadzieję. że. się spodoba, czekam na opinię :**

    OdpowiedzUsuń
  23. Omg nieeeee, co ty robisz Bree?! Boze biedny justin:( swietny rozdzial nie moge sie doczekac next!

    OdpowiedzUsuń
  24. Boooooziu czego ty nie wymyślisz dziewczyno xd Dawaj Bree z Justinem !

    OdpowiedzUsuń
  25. Bree jak mogłaś..

    OdpowiedzUsuń
  26. Jak to go k*rwa zdradziła ?O.o Ale co? Nie, czekaj, pogubiłam się chyba tak samo jak Bree xd A co z Austinem? Może pomyślałaby o nim ? No halo! Ludzie...
    Świetny rozdział <3 Czekam nn ^^ Powodzonka w pisaniu nexta :>
    Zapraszam do mnie, bardzo zależy mi na twojej opinii :>>
    pamietnik-caroline-a.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń