***Tydzień później***
W związku z tym, że zaczął się kolejny nudny i dłużący się rok szkolny, a moi rodzice chcieli, abym poprawiła oceny, siedziałam właśnie na łóżku, z książką w ręku. Odkąd tylko było pewne, że Ryan ledwo przechodził z klasy do klasy, rodzice odpuścili jemu i przenieśli swoje ambicje na mnie. Chcą, abym została adwokatem, tak, jak oni. Ja wiem, że źle czułabym się w tym zawodzie, dlatego na razie ich słowa wpuszczam jednym uchem, a wypuszczam drugim. Niedługo powiem im, że nie chcę zostać prawnikiem. Cóż, będą musieli się z tym po prostu pogodzić.
W tym momencie światło słoneczne, wpadające przez otwarte okno, zostało zasłonięte przez jakąś postać. Uniosłam powoli wzrok, napotykając na swojej drodze, najpierw czerwone, dopasowane spodnie, następnie czarną bokserkę oraz tatuaże na przedramionach, a na sam koniec tę przepiękną buźkę i czekoladowe, hipnotyzujące tęczówki.
-Siema, skarbie. - nachylił się nade mną, po czym pogłaskał mnie po policzku i pocałował w czoło.
-Kolego, myślisz, że takie przywitanie wystarczy? - uniosłam jedną brew, a następnie uklęknęłam na łóżku, aby moja twarz była bliżej jego, objęłam jego szyję ramionami, po czym złączyłam nasze wargi.
Mój strach zniknął już w większej części, została jedynie niepewność. Nie bałam się przebywać w jego towarzystwie i traktować go tak, jak kiedyś. Oczywiście, minie jeszcze sporo czasu, zanim ponownie zdecyduję się na seks z nim. To, że nie obawiałam się pocałować go, czy spać z nim w jednym łóżku nie oznaczało, że mogę się z nim kochać, nie pamiętając o tamtym wydarzeniu.
-Co robisz, myszko? - rozłożył się na łóżku obok mnie, układając ręce za głową.
-Uczę się. - jęknęłam, wykrzywiając usta w grymasie. Justin zachichotał cicho, zakręcając sobie kosmyk moich włosów wokół palca.
-A czego? - usiadł na łóżku i umiejscowił się zaraz za mną. Następnie podzielił moje włosy na dwie części i zaczął coś na nich tworzyć.
-Znienawidzonej przeze mnie biologii. - wymamrotałam, przekładając kartkę w książce.
-To po jaką cholerę się tego uczysz? - uniósł jedną brew, jednak jego wzrok nadal spoczywał na moich włosach.
-Jeśli chcę zostać psychologiem, muszę zdawać na medycynę, a jeśli chcę się dostać na medycynę, muszę umieć biologię. Proste. - wzruszyłam lekko ramionami. - Justin, właściwie to co ty robisz? - spytałam, kładąc dłonie na włsach.
-Zrobiłem ci warkoczyki. - zachichotał, klaszcząc w dłonie. Momentalnie parsknęłam śmiechem, kręcąc z niedowierzaniem głową.
-Po kim ty masz takie zdolności? - odwróciłam się twarzą do niego.
-Kiedy Jazzy była młodsza, miała czternaście lat, nauczyła mnie, jak się robi warkoczyki i za każdym razem, kiedy miała rozpuszczone włosy, tworzyłem na nich cuda. - wyszczerzył się do mnie, głaszcząc mój policzek.
-Musiałeś ją bardzo mocno kochać, prawda? - kiedy Justin ułożył się na poduszkach, umiejscowiłam głowę na jego klatce piersiowej.
-Tak, kochałem ją. Jak przyjaciółkę. - pogładził mnie po plecach, składając delikatny pocałunek na czubku mojej głowy.
-Czemu nigdy mi o niej nie powiedziałeś? Nie ufasz mi? - wydęłam dolną wargę, robiąc minę małego szczeniaczka.
-Oczywiście, że ci ufam, słonko. Po prostu nie chciałem do tego wracać. - szepnął, obejmując mnie ramionami.
Wiedziałam, że było mu ciężko o tym mówić, a swoimi pytaniami przywracałam jego wspomnienia. W końcu, Jazzy była dla niego na prawdę ważna, a jej śmierć wstrząsnęła Justinem, zwłaszcza że umarła na jego oczach, w jego ramionach.
Leżeliśmy w ciszy jeszcze przez jakiś czas, kiedy nagle drzwi od mojego pokoju otworzyły się, ukazując w progu postać Ryana i Jacka. Spojrzałam na nich gniewnie, mocniej wtulając się w Justina.
-Myślałem, że masz do siebie chociaż odrobinę szacunku. Jak widać, moja siostra okazała się zwykłą...
-Nie kończ. - warknął szatyn, po czym wstał z łóżka, stając na przeciw Ryana. Czułam, że to może źle się skończyć. Justin i Ryan dalej się nienawidzili, a może raczej to mój brat nienawidził mojego chłopaka i za wszelką cenę chciał nas skłócić.
-Zamknij mordę, skurwielu. - blondyn popchnął Justina, jednak ten ledwo drgnął.
-Nie będziesz obrażał mojej dziewczyny. - zaakcentował dwa ostatnie słowa, a mi, mimo wszystko, zrobiło się jakoś lepiej na serduszku.
-A ty, kurwa, nie będziesz jej gwałcił! - ryknął, zbliżając się do niego. Wymierzył uderzenie w jego szczękę, jednak Justin uniknął ciosu i uderzył Ryana w brzuch. Zaczęli na siebie wrzeszczeć i wyzywać się, a ja nie potrafiłam ich od siebie odciągnąć.
W tym momencie do pokoju weszła moja mama, jednak ani Justin, ani Ryan nie przejęli się jej obecnością. Dalej wymierzali sobie kolejne uderzenia w twarz, w brzuch, w żebra, a my starałyśmy się ich od siebie odsunąć.
-Przestańcie, do cholery jasnej! - wrzasnęła moja mama, szarpiąc Ryana za koszulkę.
Mój brat po chwili puścił Justina. Również szatyn odsunął się od niego i objął mnie w talii. Chłopaki, razem z moją mamą zniknęli za drzwiami, zostawiając nas samych.
-Przyszedłem, żeby ci coś powiedzieć. - objął moją twarz dłońmi, patrząc mi prosto w oczy. - Zapisałem się z powrotem na odwyk.
-Na prawdę? - wyjąkałam, wplątując palce w końcówki jego włosów.
-Tak, mam dość tego białego gówna, które niszczy nam życie. - warknął, rozbijając swoje wargi o moje.
Byłam cholernie szczęśliwa, że wreszcie zdecydował się dobrowolnie na leczenie. Może wtedy nasze życie wreszcie zacznie być normalne. Może wtedy w pełni będziemy mogli cieszyć się sobą. Może wtedy pomiędzy nami wnkońcu zagości spokój.
Moje rozmyślenia przerwały dłonie Justina, które wylądowały na moim tyłku. Momentalnie odsunęłam się od niego, spuszczając głowę. Udawało mi się to kontrolować, jednak teraz, kiedy stało się to tak nagle, wspomnienia powróciły.
-Przepraszam... - wyszeptałam, po czym zamknęłam się w łazience.
***Oczami Justina***
Wieczorem, siedziałem na kanapie w salonie, popijając powoli piwo. Wpatrywałem się w ekran telewizora, oglądając jeden z tych programów, których nigdy nie chciałem oglądać, jednak nie było nic ciekawszego.
W pewnym momencie usłyszałem pukanie do drzwi. Zmarszczyłem lekko brwi i podniosłem się z kanapy, kierując się w stronę drzwi. Byłem zdzwiony, ponieważ nie spodziewałem się teraz nikogo. Otworzyłem jednak drzwi, zastając w progu Ryana i Jacka.
-Od razu mówię, że nie mam zamiaru kolejny raz się z tobą bić. - uniosłem ręce w geście obronnym.
-Ja też nie. - mruknął, drapiąc się z zakłopotaniem po karku. - Możemy wejść? Chcemy porozmawiać. - dodał, kiedy ja otworzyłem szerzej drzwi, wpuszczając ich do środka. - Bieber, nie powiem, że przyszedłem cię przeprosić, bo na to nie zasłużyłeś, ale jesteśmy kumplami i chcę, żeby między nami było tak, jak dawniej. - wypuścił głośno powietrze.
-Wiem, że zasłużyłem na to, abyś mi porządnie przyjebał, ale ja na prawdę nie byłem wtedy sobą. Przecież nigdy w życiu bym jej nie zgwałcił. Kocham twoją siostrę, rozumiesz? - wplątałem palce we włosy i szarpnąłem ich końcówkami.
-Wiem, co nie zmienia faktu, że jeszcze jestem na ciebie wściekły. - posłał mi groźne spojrzenie. - Mogłeś się naćpać i wtedy nic byś jej nie zrobił.
-Cały czas staram się z tym skończyć. Dla niej. Tylko dla niej. - jęknąłem, opadając na kanapę.
-To może musisz postarać się bardziej. - stanął za mną, klepiąc mnie po ramieniu.
-Tak, wiem... - wymamrotałem, opierając się o kolana i chowając w nich głowę.
-A teraz chodź. Pójdziesz z nami na jakąś imprezę, może wtedy się pogodzimy. Po pijaku jesteśmy jak bracia. - zachichotał, biorąc do ręki drugą puszkę piwa, otwierając ją i upijając kilka łyków.
-Nie mam nastroju, stary. - skrzywiłem się lekko, na myśl o światłach, głośnej muzyce i skąpo ubranych dziwkach, chodzących po całym klubie. Nie miałem ochoty iść dzisiaj na jakąkolwiek imprezę. Kiedyś chodziłem do klubów codziennie, jednak było to zanim poznałem Bree.
-Bieber, nie zachowuj się, jak ciota. Rusz dupę i zbieraj się razem z nami. - Jack uderzył mnie lekko w tył głowy.
-A Bree? Dziewczyny potrzebują chyba trochę więcej czasu na przygotowanie się. - posłałem im znaczące spojrzenie, chichocząc cicho pod nosem.
-Daj tej dziewczynie chwilę spokoju. Jesteś przy niej przez cały czas. Ma chyba prawo trochę od ciebie odpocząć. Wiesz, czasem jesteś wkurwiający. - parsknąłem śmiechem, kiedy usłyszałem jego słowa.
-Niech wam będzie. Dajcie mi dziesięć minut. - z głośnym westchnieniem podniosłem się z kanapy, kierując się prosto do swojej sypialni.
***
Gdy całą trójką weszli do klubu, wzrok wielu dziewczyn wylądował na nich. Justin niemal natychmiast skierował się do baru. Usiadł na jednym z wysokich krzeseł i zamówił pierwszy kieliszek wódki. Wypił go duszkiem, czując, jak pierwsza dawka alkoholu rozchodzi się po jego organizmie. Po chwili podeszła do niego szczupła, wysoka blondynka i usiadła na krześle obok szatyna. Chłopak zmierzył ją wzrokiem, oblizując powoli dolną wargę. Owszem, była według niego atrakcyjna, jednak nawet przez myśl nie przeszło mu, aby się z nią przespać. Miał Bree, dziewczynę, którą kochał i nie miał zamiaru jej zdradzać.
-Wydajesz się samotny, kotku. - mruknęła seksownie, wpatrując się w jego lewy profil.
-Może i się taki wydaję, ale na prawdę nie jestem samotny. - odparł krótko, nie chcąc zagłębiać się we flirt z blondynką.
-Moglibyśmy się dobrze zabawić. - przejechała swoimi długimi paznokciami po jego ramieniu.
-Jestem zajęty. - westchnął głośno i, odwracając się w jej stronę, posłał dziewczynie przesłodzony uśmiech. - A na pewno nie chciałabyś mieć do czynienia z moją dziewczyną, bo od razu złamałaby ci nos. - dodał, chichocząc cicho.
Nie widział jednak, że w tym samym czasie, za jego plecami, jego najlepszy przyjaciel, Ryan, dosypał do jego kieliszka silne proszki nasenne. Właśnie zaczął realizować swój plan. Plan, aby rozdzielić swoją siostrę i chłopaka, którego znienawidził w ciągu jednego dnia.
Kiedy wymieszał alkohol Justina, wstał z krzesła i podszedł do jednego ze stolików, przy którym siedział Jack oraz jego była, Jenifer.
-Rozumiem, że wiesz, co masz robić. - posłał jej znaczące spojrzenie. - Masz szansę zdobyć Biebera na całą noc, a dodatkowo wkurzyć moją siostrę.
-Będzie przez to płakać? - uniosła jedną brew, stukając paznokciami o blat stołu.
-Możliwe, że tak.
Ryan czuł lekkie wyrzuty sumienia, że łamie serce swojej siostrze, jednak tak na prawdę chciał ją po prostu chronić przed Justinem. Wiedział, że będąc na głodzie może kolejny raz posunąć się do przemocy, względem Bree, dlatego wolał, aby cierpiała przez pewien czas psychicznie, niż żyła w chorym związku, w którym byłaby bita przez mężczyznę, którego kocha.
-Jack, czas już na ciebie. - skinął w stronę kuzyna, więc ten wstał z krzesła i udał się w stronę wyjścia.
Wsiadł do swojego samochodu, zaparkowanego na parkingu, niedaleko klubu, i ruszył w stronę domu Bree. Po paru minutach zatrzymał się na podjeździe, wysiadł z auta i udał się do drzwi. Bez pukania wszedł do środka, a następnie skierował się do salonu, gdzie siedziała jego kuzynka, razem z rodzicami.
-Mała, musisz jechać ze mną. - powiedział od razu, nawet nie witając się ze swoją ciotką i wujkiem.
-Wiesz, która jest godzina? Nie chce mi się nigdzie wychodzić. - sapnęła, zakładając ręce na piersi.
-A chcesz zobaczyć, jaki twój chłopak jest na prawdę? - uniósł jedną brew do góry, jednak Bree nawet na niego nie spojrzała.
-Wiem. Jest egoistycznym dupkiem, a kiedy chce jest kochany i troskliwy. Coś jeszcze? - przyłożyła do ust szklankę z sokiem pomarańczowym, upijając z niej kilka łyków.
Jack wiedział, że musi zabrać swoją kuzynkę do klubu, dlatego, nie zważając na zdziwione spojrzenia jej rodziców, podszedł do szatynki, a następnie przerzucił sobie jej lekkie ciałko przez ramię i udał się do wyjścia. Po drodze wziął jeszcze z wieszaka jej kurtkę, wyszedł z domu, podszedł do swojego samochodu i posadził Bree na fotelu pasażera, przypinając ją pasem. Kiedy zajął swoje miejsce, napotkał obok siebie gniewne spojrzenie piętnastolatki, która siedziała z rękoma założonymi na piersi.
-Możesz mi łaskawie powiedzieć, co ty odpierdalasz!? - wyrzuciła ręce w powietrze, marszcząc brwi. Nie podobało jej się to, że jej kuzyn, siłą wyniósł ją z domu, nie licząc się z jej zdaniem.
-Chcę ci pokazać, co wyrabia Bieber, za twoimi plecami. - Jack mocniej zacisnął palce na kierownicy, walcząc z samym sobą, aby powstrzymać uśmiech, kształtujący się na jego ustach.
Gdy parę minut później, kiedy zatrzymali się pod klubem, w głowie nastolatki, myśli zaczęły toczyć ze sobą walkę. Nie wiedziała, po co Jack ją tu przywiózł i jaki związk ma z tym Justin. Ufała swojemu chłopakowi, bo nigdy nie dał jej powodu do tego, aby musiała go kontrolować. Poza tym, to było sprzeczne z jej charakterem. Mimo, że była dziewczyną, a jednocześnie najbliższą osobą dla Justina, nie chciała wtrącać się w jego życie i w jego prywatne sprawy.
***Oczami Bree***
-Chodź, młoda. - Jack objął mnie opiekuńczo ramieniem i wprowadził do klubu. - Przepraszam, że musisz się o tym w ten sposób dowiedzieć. Chcemy ci tylko pokazać, jaki twój chłopak jest na prawdę.
Nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim myśleć. Była już na prawdę późna godzina, a ja zdecydowanie wolałam siedzieć w swoim pokoju, niż przepychać się między spoconymi, ocierającymi się o siebie ludźmi.
I nagle zobaczyłam jego. Był ubrany tak samo, jak u mnie, dzisiaj po południu. Jednak nie na to zwróciłam uwagę. Jego dłoń spleciona była z dłonią Jenifer. Ona przyciśnięta była do jego boku. Kierowali się w stronę prywatnych pokoi, oddzielonych od reszty klubu korytarzem. Jakby tego było mało, w pewnym momencie Jenifer docisnęła ciało Justina do ściany i wpiła się w jego wargi, układając dłonie szatyna na swoich biodrach. Na moment przymknęłam powieki. Nie chciałam tego oglądać. Gdy w końcu je otworzyłam, Justin razem z Jenifer byli już przy drzwiach jednego z pokoi, po chwili znikając za nimi.
Czy płakałam? Nie. Moje oczy były wręcz nienaturalnie suche, smutne i puste. Powoli odwróciłam się w kierunku drzwi i ruszyłam w ich stronę, nie oglądając się za siebie.
Niewiem, dlaczego, ale miałam wrażenie, że przez cały czas ktoś mnie obserwuje, że ktoś śledzi każdy mój ruch. Dyskretnie rozejrzałam się po pomieszczeniu, jednak nic nadzwyczajnego nie przykuło mojego wzroku, więc zignorowałam to.
Błąd...
~*~
Przepraszam, rozdział miał być dłuższy i skończyć się całkiem inaczej, ale nie wyrobiłam się czasowo.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam na mojego aska:
ask.fm/Paulaaa962
Ps. Kto pisze jutro testy i kompletnie nic nie umie?
A ja ;D
wtorek, 22 kwietnia 2014
Rozdział 47...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Boże, dziewczyno przez Ciebie dostanę kiedyś zawału :o dlaczego robisz to Bree? :c Proszę, niech ona będzie z Justinem szczęśliwa <3 :( czekam z niecierpliwością na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńNie rób tego Bree :c Miałam ochote przyjebać Ryan'owi w ryj -.- Ona być z nim szczęśliwa! <3
OdpowiedzUsuńCo za debil z tego Ryana ugh zabierz go kurde bo coś mu zrobię!! Tak mi szkoda Bree :(
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty. (mój kolega zamiast się uczyć na te testy zdecydował najebać się dzisiaj z kolegami). A co do rozdziału. Nie wiem czemu ale te porywcze myślenie i opiekuńczość Ryan'a mnie zadziwia. Ja tak kochanego braciszka nie mam, zazdroszczę. Ale nie rozumiem jak można zniszczyć związek własnej siostry? Wiem ze się martwi, ale to jej życie, on powinien zainteresować się swoim. Bo coś czuje ze Bree może go przez to znienawidzić, ja sama bym tez to zrobiła. Genialnie piszesz i obiecuje ze jutro będę trzymać za cb kciuki. Wiem ze to głupio zabrzmi ale, miłego pisania testów.
OdpowiedzUsuńZycze weny. Kc. <3
Ryan -.- dupek, gnojek !
OdpowiedzUsuńszkoda mi Bree i Justina oni są tacy słodcy i szczęśliwi razem a popierdolony braciszek chce ich rozdzielić :c co to za brat, który sam rani swoją siostre -.-
Nie rób tego Bree, niech wszystko bd ok :)
chciałam jeszcze dodać że KOCHAM CB I TO OPOWIADANIE <3333 i z niecierpliwością czekam na nn :) / Oliwia xx
JEzu ale ten Ryan jest wredny. Serio? W ciągu jednego dnia znienawidził swojego przyjaciela i mścić się na nim jeszcze kosztem własnej siostry. Mam nadzieję, że to wszystko jakoś się ułoży. Czekam na nn ;** Kocham ;**
OdpowiedzUsuńhttp://person-who-changed-my-life.blogspot.com/
Jeju jak oni mogą? JA Kiedys zabije Rayna ...
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za xb jutro słoneczko ¤♥
Suuper rozdział !!! Ja też jutro pisze testy i nic nie umiem xD
OdpowiedzUsuńCzekam nn ;* <3
Rozdział super. Trzymam za ciebie kciuki tak jak ty robiłaś to za mnie gdy pisałam egzamin. Kocham xoxo Karolina ( ta co Cie wysylala do piwnicy po ogórki :-D )
OdpowiedzUsuńCo jutro masz? Rozdział fantastyczny. Tylko dodaj jak najszybciej kolejny. Proooooszę <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńNie nie nie nie nie :'(
OdpowiedzUsuńRozdzial cudowny jak zwykle ale dlaczego im to robisz?!
Świetny ... jestem ciekawe co będzie się działo w następnym rozdziale
OdpowiedzUsuńEh...mam nadzieję że ona mu wybaczy, bo to przeciez nie jego wina że chłopaki tak postąpili.....albo chociaż mogliby się przyznac do tego....
OdpowiedzUsuńO Boże xD Rozdział genialny. Czekam nn <3
OdpowiedzUsuńheartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com
O matko ! Głupi Ryan a się wkurzyłam aż mnie trzęsie tutaj ugh ... rozdział jak zwykle świetny ♥ Powodzenia jutro, trzymam kciuki !! :*
OdpowiedzUsuńPlacze
OdpowiedzUsuń:( oby wszystko dobrze sie skończyło
OdpowiedzUsuńdo następnego :
marzwalczikochaj.blogspot.com
.................. ;o
OdpowiedzUsuńaż mnie zatkało...
OdpowiedzUsuńbrak słów.. :)
jezuu. ugh jak ja nienawize Ryana i Jacka. omfg . ja poerdole no.. dlaczego ej to robia? a Justin ? nic nie wyczul? przeciez to od razu bylo widac ze liza mu dupe i ze cos kombinuja szmacoarze. ja pierdole . ona znowu bedzie cierpiec prze niego ;<
OdpowiedzUsuńdlaczego jestes tak okrutna dla niej?
ile ona przezyla. biednaa. tak mi jej szkoda. bylo juz naprawde dobrze, i co ? jak zwykle musialo sie zjebac. ja tak bardzo chce zeby im sie ukladalo, zeby bylo wszystko okej. ej zauwazylas ze dopoki nie bylo Ryana to bylo okej ?
wgl kto to ja obserwuje ? Ryan, Austin ? ;o tyyle pytan.
skarbie rozdzial jest niesamowity. takii. taki zajebisty xx
kocham cie xx
true-big-love-jb.blogspot.com
red-sky-jb.blogspot.com
Jezu, no nie. :( Wiedziałam, wiedziałam, że oni zniszczą coś pomiędzy nimi.
OdpowiedzUsuńKurde, to takie denerwujące. Po co Ryan, to wszystko zrobił?! Po co to ukartował?! Przecież Justin zapisał się na odwyk.. Przestanie ćpać, a jego siostra jest z nim szczęśliwa, dlaczego on to wszystko niszczy.. Nienawidzę go i tego głupiego Jacka. Dziwi mnie trochę fakt, że Justin nic nie wyczuł, iż oni coś kombinują. Przecież jest bystrym chłopakiem, ale być może naprawdę liczył na to, że brat Bree mu wybaczy? Cholera i jeszcze Bree w to wszytko uwierzyła..
Kur, tak bardzo nienawidzę takich sytuacji :( Nie chcę, żeby to się tak skończyło, no :( Już się boję, co będzie w następnym rozdziale, kurcze :(
Jak czytałam to, byłam niemal wściekła na Ryana, ale teraz przeradza się to w smutek :( Błagam, powiedz, że Bree domyśli się, że to plan jej brata :(
Każdy Twój rozdział jest emocjonujący, czekam na kolejny. <3
~ Drew.
http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/
http://angelsdonotdieyet.blogspot.com/
uwielbiam czytać te Twoje opowiadania *.*
OdpowiedzUsuńkażdy rozdział jest cudowny
i nie wiem dlaczego mówisz że czasem Ci nie wyszedł :(
Proszę cię nie rób tego Bree, ona ma być szczęśliwa z Justinem proszę cię <3 Oni są dla siebie stworzeni. Czekam z niecierpliwością nn <3 Kc i życzę weny <3<3<3<3
OdpowiedzUsuńNie rób im tego oni już tak dużo przeszli... Trzymam kciuki na testach :*
OdpowiedzUsuńczekam na nn ;))
OdpowiedzUsuńJeju. Niech on jej nie zdradzi, a ona nie zrobi czegoś głupiego!! Kocham to opowiadanie i czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM -----> http://new-life-fanfiction-jb.blogspot.com
co ?????? jejku czemu znowu ich rozdzielasz ? masakra , ale i tak kocham twoje opowiadanie . świetny ci wyszedł ten rozdział . zapraszam na 1 część 4 rozdziału na spodziewajsieniespodziewanego.blogspot.com mam nadzieję że się spodoba iczekm na nowy rozdział . masakra te egzaminy jeden głupi punkt i miałabym 75% i matematyczkA dałaby mi 4 ale ja mam zawsze pecha . a te przyrodnicze to jakas czarna magia jaka jestem wkurzona masakra . czekam na koma u mnie buziaki:***
OdpowiedzUsuńO! NIE NIE WIEM CO POWIEDZIEC
OdpowiedzUsuńCZEKAM NA NASTĘPNY http://tough-love-jb.blogspot.com/