piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 46...

***Oczami Bree***
Poprawiłam kołdrę Justina, przykrywając go do pasa. Jego klatka piersiowa była odsłonięta, ponieważ nie miał na sobie koszulki. Cóż, bałam się troszkę, jednak byłam na siebie z tego powodu wściekła. Bałam się tylko dlatego, że Justin, będąc nieprzytomnym, leżał tutaj półnagi. Tylko dlatego. Przecież nawet się nie odezwał. Ba, on nawet się jeszcze nie obudził, a ja już miałam mieszane uczucia, przebywając z nim sam na sam w jednym pomieszczeniu. Wiedziałam jednak, że muszę oswoić się z jego obecnością, ponieważ chciałam zacząć wszystko od nowa. Cały nasz związek, mimo że nie miał typowych przerw, chciałam rozpocząć na nowo i wyeliminować z niego większość kłopotów. Przede wszystkim chciałam, abym była ja i Justin, a nie my i narkotyki. To bez sensu, jednak kiedy szatyn dobrowolnie nie odda się na leczenie, nie mam nawet co marzyć o normalnym związku. To niemożliwe.
Delikatnie położyłam dłoń na policzku chłopaka i zaczęłam go gładzić. Wyglądał tak spokojnie, kiedy spał. W ogóle nie przypominał tego mężczyzny, którym stawał na głodzie. Potrząsnęłam głową, aby odgonić od siebie niewygodne myśli. Obrysowałam palcami linię jego szczęki, a następnie ponownie pogłaskałam go po policzku, po czole i przeczesałam jego włosy.
W tym momencie jego powieki drgnęły, a po chwili otworzyły się, ukazując jego karmelowe tęczówki. Najpierw spojrzał na sufit, powoli przeniósł wzrok na ścianę, aż w końcu zatrzymał się na mnie. Widziałam, że chciał coś powiedzieć, jednak skutecznie mu to uniemożliwiłam, kręcąc głową i przykładając palec do jego ust.
-Cii, nic nie mów. - szepnęłam, ponownie przeczesując jego włosy. Były tak miękkie i gęste. Przez parę chwil wpatrywałam się w jego oczy, a on utrzymywał wzrok na moich. Nie wytrzymałam jednak długo w ciszy i postanowiłam się odezwać. - Jak się czujesz? - spytałam, głaszcząc go po policzku.
-Dobrze... - mruknął cicho. - A ty? - powoli podniósł ręce i przeczesał swoje włosy.
-Też...- szepnęłam, spuszczając wzrok. Była to nasza pierwsza rozmowa od ponad tygodnia. Wcześniej nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa. Po raz pierwszy czułam przy nim lekkie skrępowanie, którego, za wszelką cenę, chciałam się pozbyć. Marzyłam o tym, abym mogła znowu zachowywać się przy Justinie naturalnie. - Dlaczego chciałeś to zrobić? - szepnęłam, a mała grupka łez uzbierała się pod moimi powiekami.
-Może dlatego, że nie potrafię sobie wybaczyć? - odparł pytaniem na pytanie, a ton jego głosu był arogancki. Jakby był na mnie zły. Jakby przeszkadzała mu moje obecność.
Jedna łzy zaczęła spływać po moim policzku, torując sobie drogę na sam dół. Pociągając nosem, wstałam z krzesła i założyłam ręce na piersi. Obróciłam się w stronę drzwi, mając zamiar wyjść z pomieszczenia. Nie chciałam mu się narzucać. Skoro nie chciał ze mną rozmawiać, nie będę go do tego zmuszać.
-Zdrowiej szybko. - mruknęłam w tym samym momencie, w którym moja dłoń spoczęła na klamce, kładąc na nią lekki nacisk.
-Przepraszam. - wuszeptał, ledwo słyszalnie. Z powrotem odwróciłam się twarzą do niego, widząc, jak powoli podniósł się do pozycji siedzącej i oparł się plecami o ścianę. - Przepraszam, to nie miało tak zabrzmieć. Zostań... - wypowiadając ostatnie słowo, spuścił głowę, bawiąc się skrawkiem kołdry.
Z głośnym westchnieniem wróciłam na swoje miejsce, siadając na krześle i ukłacając swoją tobę na podłodze. Przez dłuższą chwilę wpatrywaliśmy się w siebie, jednak po jakimś czasie musiałam odwrócić wzrok, ponieważ nie mogłam znieść tak intensywnego spojrzenia.
-Kim jest Jazzy? - to pytanie uleciało ze mnie mimowolnie. Nie kierowałam się zazdrością. Byłam po prostu ciekawa, kim jest dziewczyna, która ukradła Justinowi serce. Nic więcej.
Justin westchnął głęboko, przeczesując palcami końcówki włosów. Następnie przetarł dłońmi twarz i wziął głęboki oddech.
-Jazzy jest... była moją przyjaciółką. - zaczął, prostując się na łóżku. - Poznaliśmy się, kiedy ona miała czternaście lat. Ja miałem wtedy osiemnaście...
***Wspomnienie***Oczami Justina***
Siedziałem z kolegami w parku, popijając piwo z puszki. Wyciągnąłem z kieszeni papierosa oraz zapalniczkę. Podpaliłem jego koniec, po czym wsunąłem do ust i zaciągnąłem się mocno, po chwili wypuszczając z ust dym. W pewnym momencie, z jednej z uliczek wybiegła jakaś młodziutka dziewczyna, a zaraz za nią mężczyzna.
-Zapowiada się ciekawie... - mruknął jeden z nich, siadają na ławce, przodem do nich.
W tym momencie, kawałek od nas, mężczyzna złapał tę kruszynkę i przyciągnął do siebie.
-I tak mi nie uciekniesz, dziwko! - ryknął, szarpiąc ją za włosy. Nie spodobał mi się ten facet. Nie powinien jej tak traktować.
-Błagam, zostaw mnie. - jęknęła cichutko, starając się wyrwać z jego uścisku. On jednak zaczął wsuwać ręce pod jej bluzkę. Dziewczyna szarpnęła mocno ramionami, aby uwolnić się od jego dotyku. Wtedy on uniósł prawą rękę i z całej siły uderzył tę ślicznotkę w twarz.
Nie miałem zamiaru dalej bezczynnie się temu przyglądać. Wstałem z ławki, po czym rzuciłem na ziemię papierosa i przydeptałem go butem.
-Bieber, gdzie idziesz? - spytał jeden z moich kumpli, a wszyscy patrzyli na mnie pytająco.
-Czas jej pomóc. - wzruszyłem lekko ramionami, ruszając w stronę faceta, szarpiącego tę dziecinkę. - Puść ją. - warknąłem, zaciskając pięści i szczękę.
-Nie wpierdalaj się w nieswoje sprawy. - odparł, ponownie szarpiąc szatynkę za włosy.
-Powiedziałem, kurwa, zostaw ją! - wrzasnąłem, wymierzając uderzenie w jego szczękę. Uniknąłem ciosu faceta i po raz kolejny go uderzyłem, tym razem w brzuch.
-Jeszcze cię dorwę, szmato. - zagroził dziewczynce, po czym splunął na ziemię i odszedł w przeciwnym kierunku.
-Nic ci się nie stało? - podszedłem do nastolatki, odgarnąłem jej włoski i objąłem jej twarzyczkę dłońmi, gładząc delikatnie kciukami jej policzki.
-Nic, dziękuję. - uśmiechnęła się do mnie lekko.
-Boli cię to? - obróciłem ostrożnie jej główkę, przyglądając się zaczerwienionemu policzkowi.
-Przyzwyczaiłam się. - wzruszyła ramionami, spuszczając wzrok.
-Skurwiel. - wymamrotałem pod nosem. - Chodź, odprowadzę cię do domu. - delikatnie złapałem ją za rękę i przyciągnąłem do siebie, po czym objąłem jej drobne ciałko ramieniem. - Jak masz na imię, słoneczko?
-Jazzy. - powiedziała cicho, z nieśmiałością w głosie i wsunęła dłonie do kieszeni swojej jeansowej kurtki. - A ty?
-Justin. - posłałem jej serdeczny uśmiech. Na chwilę zatrzymałem wzrok na jej słodkiej buźce. Była śliczna. Miała jasnobrązowe, proste włosy, opadające na jej ramiona, a oczy czarne i hipnotyzujące. Nie pomyślałem o niej w taki sposób, w jaki myślałem o każdej innej dziewczynie. - A ile masz lat, dziecinko?
-Czternaście. - westchnęła, zakładając kosmyk włosów za ucho.
-Kim był ten facet i czego od ciebie chciał? - wiedziałem, że w tym momencie zachowywałem się, jak jej ojciec, jednak zmartwiła mnie ta cała sytuacja.
-To mój chłopak, a może już były... sama nie wiem. - mruknęła, zakładając ręce na piersi. Ciężko było jej o tym mówic, jednak ja chciałem jej pomóc. Nic więcej. Nie miałem względem niej złych zamiarów. Przecież to jeszcze maleńka dziewczynka... - Czego ode mnie chciał? Tego, o co zawsze robi mi aferę.
-To znaczy? - uniosłem brwi, nie rozumiejąc tego, co chce mi powiedzieć.
-Chce zabrać mi dziewictwo, a ja tego nie chcę. Nie ufam mu. - spojrzała na mnie tymi swoimi dużymi oczkami.
-Rozumiem... - szepnąłem, spuszczając głowę.
***Koniec wspomnienia***
Wpatrywałam się w Justina, którego wzrok wbity był w białą pościel. Oddychał cicho i spokojnie, ale wiedziałam, że dużo kosztowało go mówienie o niej.
-Byliście razem? - zdecydowałam się w końcu spytać, ponieważ ta cisza była lekko krępująca.
-Nie, byliśmy jedynie przyjaciółmi. Owszem, raz się z nią przespałem, ale nic więcej nas nie łączyło.
-Justin... gdzie ona teraz jest? - wiedziałam, że to pytanie mogło być dla niego najtrudniejsze.
-Nie żyje...
***Wspomnienie***Oczami Justina***
Wyszedłem ze sklepu, chowając do kieszeni kilka paczek żelków, które mogłyby poprawić nastrój mojej księżniczki. Przez ostatnie dwa tygodnie była ciągle smutna, płakała, straciła chęci do życia. Po tym, jak została zgwałcona, nic już się dla niej nie liczyło.
Parę minut później wszedłem do swojego domu i ściągnąłem buty. Niemal natychmiast zobaczyłem kartkę, ułożoną na szklanym stoliku w salonie.
"Przepraszam, Justin. Ja już po prostu nie dawałam rady. Nie potrafię o tym zapomnieć, to dla mnie zbyt wiele. Pamiętaj, że byłeś dla mnie najważniejszy. Nie obwiniaj się za to. Kocham Cię. Jazzy."
Momentalnie, wszystko, co trzymałem w dłoniach, upadło na ziemię, wywołując szelest. Nie myśląc już o niczym. Pognałem schodami na górę, wpadając do swojej sypialni. W moich oczach zebrały się łzy, kiedy zobaczyłem, że drzwi od łazienki są uchylone, a w środku paliło się światło.
-Jazzy... - szepnąłem, wchodząc do kolejnego pomieszczenia. - Jazzy, nie!!! - wrzasnąłem, upadając obok niej na kolana. - Kochanie, błagam, obudź się. - ująłem jej twarz  dłońmi i złożyłem pocałunek na jej czole.
Dziewczyna leżała na ziemi, w kałuży krwi. Jej żyły były podcięte, a twarzyczka nienaturalnie blada. Na moment otworzyła powieki i zamrugała kilka razy oczami, patrząc na mnie.
-Kocham cię, Justin... - szepnęła, posyłając mi delikatny uśmiech.
-Mała, nie rób tego, nie żegnaj się. Błagam cię. Zostań tutaj, ze mną. Zobaczysz, uda nam się to wszystko naprawić. Razem na pewno damy radę, tylko proszę, nie odchodź. - wychlipałem, trzymając jej drobniutkie ciałko w ramionach. - Nie rób mi tego. Potrzebuję cię. - wplątałem palce w jej włosy, przytulając ją do siebie. - Jazzy... - potrząsnąłem nią lekko. - Jazzy, obudź się... - odgarnąłem włosy z jej twarzy, pocierając kciukami jej policzki. - Jazzy, kurwa! - krzyknąłem, kiedy, przykładając dwa palce po lewej stronie jej szyi, nie wyczułem pulsu. - Kocham cię, maleńka. - wyszeptałem, wtulając twarz w jej włosy. Byłem całkowicie załamany. Teraz nie miałem już całkiem nikogo. Moi rodzice zginęli, Ryan się zaćpał, a teraz Jazzy, moje kochanie, moja księżniczka popełniła samobójstwo. Nie potrafiłem się z tym pogodzić.
***Koniec wspomnienia***
Kiedy Justin skończył opowiadać, po policzkach, zarówno Justina, jak i moich, spływały łzy. Nie wiedziałam, że przeszedł przez coś takiego. Nigdy nie opowiadał mi o swojej przyjaciółce. Cały ten ból chował w środku, w sobie.
-Ona została zgwałcona, a ja obiecałem jej, że nigdy czegoś takiego nie zrobię. Obiecałem i co? Wszystko poszło sie jebać. Jestem zwykłym skurwysynem, który nie zasłużył na życie.
-Nie mów tak, proszę. - wychlipałam, głaszcząc go po ramieniu.
-Ale taka jest prawda. Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu, a potrafię cię tylko krzywdzić.
-Nie prawda, Justin. To dzięki tobie zaczęłam się uśmiechać, a przecież nikt nie powiedział, że życie jest piękne i proste. - otarłam z jego policzków łzy.
-Przepraszam, Bree. Ja na prawdę nie chciałem. - szatyn płakał coraz mocniej.
-Cii, nie jestem na ciebie zła. - wplątałam palce w jego włosy, siadając na łóżku, na którym leżał chłopak. Przyciągnęłam go delikatnie do siebie i wtuliłam w swoje ciało. Justin schował twarz w zagłębieniu mojej szyi, mocząc łzami moją koszulkę. Oplątał ramiona wokół mojej talii, przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie. Moje ciało zesztywniało, pod wpływem jego dotyku. Wspomnienia z tamtego dnia momentalnie powróciły. Wiedziałam jednak, że nie mogę go teraz od siebie odepchnąć, bo to mogłoby go jeszcze bardziej załamać. Przez cały ten czas myślałam tylko o sobie, a ani przez chwilę nie pomyślałam o tym, co czuje Justin.
-Spokojnie, kochanie... - głaskałam chłopaka po główce, czując, jak powoli zaczyna się uspokajać. - Kocham cię. - szepnęłam mu do ucha, całując skórę przy nim.
-Ja ciebie też, słonko. - pogładził mnie delikatnie po plecach. W pierwszym momencie, jego gest zabolał mnie w sposób psychiczny. Po chwili jednak odetchnęłam głęboko, wiedząc, że nie zrobi mi krzywdy.
Odsunął się ode mnie delikatnie, obejmując dłońmi moją twarz. Dokładnie ją obejrzał i przejechał kciukiem po mojej dolnej wardze.
-Mogę? - spytał, wpatrując się w moje usta.
-Tak. - skinęłam niepewnie głową, zbliżjąc swoją twarz do jego. Justin delikatnie musnął moje usta, po chwili powtarzając tę czynność. Ułożyłam dłonie na jego ramionach, spokojnie oddając pocałunek. Był ostrożny, jednak pełen uczuć. Powoli panowałam nad strachem i udawało mi się zachowywać normalnie przy Justinie. Owszem, odczuwałam jeszcze niepewność, to przecież nie zniknie od razu, ale z każdą chwilą czułam się coraz silniejsza. Jednak w momencie, w którym poczułam jego ręce, zjeżdżające w kierunku mojego tyłka, odsunęłam się od niego gwałtownie.
-Przepraszam. - westchnął szatyn, przeczesując swoją grzywkę.
-Nic... nic się nie stało. - wydukałam, spuszczając wzrok. Zaczęłam bawić się skrawkiem koszulki, czując, jak chłopak gładzi delikatnie moje ramię i składa na nim pocałunki. Uniosłam głowę, a jedną rękę ułożyłam na szyi Justina i ponownie przyciągnęłam go do siebie. - Tylko musisz jeszcze uważać na swoje rączki. - mruknęłam w jego usta, po chwili muskając je delikatnie, z pasją i oddaniem. Naparł na moje wargi, a jego dłonie, tym razem, objęły moją twarz.
-Przepraszam, kochanie. - szepnął, muskając je. - Przepraszam cię. - powtórzył czynność. - Jesteś dla mnie najważniejsza. Kocham cię...
W tym momencie drzwi od sali otworzyły się cicho, a do środka weszli kumple Justina - Zayn, Brady i Brian. Chciałam odsunąć się od szatyna, jednak on cały czas trzymał w dłoniach moją twarz i nie pozwolił mi się oddalić.
-Nie odchodź, proszę... - szepnął w moje usta, gładząc moje policzki.
-Nie odejdę. - kolejny raz musnęłam jego usta, po czym zsunęłam się z łóżka i usiadłam na krześle obok.
-Siema, stary. - Zayn podszedł do Justina i przywitał sięz nim. - Dobrze, że do nas wróciłeś.
-Mam uwierzyć, że na prawdę się cieszysz? - zachichotał szatyn, kręcąc z rozbawieniem głową. - Dobrze wiem, że wolałbyś, żebym znalazł się po drugiej stronie, a wtedy ty zająłbyś się moim maleństwem. - spojrzał na mnie znacząco.
-Oj, nie zgłębiajmy się w szczegóły. - brunet machnął lekceważąco ręką, jednak już po chwili wszyscy śmialiśmy się cicho.
-Jak się czujesz, stary? - Brady przysunął do siebie jedno z krzeseł i usiadł na nim przodem, opierając się przedramionami o jego oparcie.
-Dobrze. - mój chłopak wzruszył ramionami, a na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. - Widziałem się z rodzicami. - spuścił głowę, kiwając nią lekko. Wziął głęboki oddech, wiedząc, że chcemy usłyszeć dalszą część. - Powiedzieli, że widzą mnie z góry i obserwują każdy mój ruch. A oprócz tego... - jego dłonie zwinęły się w pięści. - Widziałem Lily...
Po jego słowach, moje oczy zatopiły się we łzach. Zaczęłam cicho łkać, ale nie z bólu, spowodowanego stratą,bardzo bliskiej dla mnie, osoby, tylko ze szczęścia, że Justin miał szansę spotkać się ze swoją córeczką. Z naszą córeczką.
-Jaka ona jest...? - wyszeptałam, mając wzrok wbity w jeden z tatuaży Justina.
-Jest prześliczna. Tak podobna do ciebie... - westchnął, rysując palcem wskazującym małe kółka na mojej dłoni. - I ma takie same oczy, jak ty. Tylko bardziej radosne... - spojrzał na mnie smutno. Rozumiałam, o co mu chodzi. Nie byłam typem osoby, która uśmiecha się na siłę. Nie maskowałam swoich uczuć. Kiedy byłam smutna, po prostu to pokazywałam. - Moi rodzice się nią opiekuję. Moi rodzice... i Jazzy. - jego głos się zawahał, dlatego ścisnęłam jego dłoń, aby dodać mu otuchy. Pomogło, ponieważ już po chwili odetchnął głęboko i uniósł głowę, z uśmiechem na twarzy.
***Oczami Ryana***
Siedziałem na łóżku swojej siostry, u niej w pokoju, przeglądając jej komórkę. Tak konkretnie, sprawdzałem, czy nie kontaktowała się z Bieberem w ciągu ostatnich dni. Po tym, co jej zrobił, nienawidziłem go całym sercem.
Po chwili, do pokoju Bree wszedł Jack, z rękoma schowanymi do kieszeni. Zamknął za sobą drzwi, aby to, o czym rozmawiamy, nie doszło do moich rodziców. Oparł się plecami o ścianę i założył ręce na piersi, unosząc wzrok prosto na mnie.
-Bieber chciał z sobą skończyć. - zaczął, a na moich ustach pojawił się nikły uśmiech. - Podciął sobie żyły, ale mała i Zayn uratowali go w ostatniej chwili.
-Kurwa. - warknąłem. - Miałem nadzieję, że nie będę musiał więcej oglądać jego mordy.
Tak, życzyłem mu śmierci. Skrzywdził moją siostrę, a ja nie puszczę mu tego płazem. Zapłaci za to, co jej zrobił.
-To nie wszystko. Bree i Justin się pogodzili, a powiem ci nawet więcej. Całowali się. - widziałem, jak jego szczęka jest coraz bardziej zaciśnięta.
-Co, kurwa!? - krzyknąłem, rzucając jej telefonem przez pokój. - Jak można być taką idiotką? Nie wiem, może podobało jej się, jak ją bił i gwałcił?
Jack nic nie odpowiedział, tylko wpatrywał się tępo w okno. Byłem wściekły. Ja tu robię wszystko, aby uchronić swoj siostrę od tego dmskiego boksera, a ona, po tym wszystkim, co jej zrobił, wpada w jego ramiona? Przecież tylko dziwka może się tak zachować. W tym momencie Bree pokazała, że całkowicie nie ma do siebie szacunku, a i ja go do niej straciłem. Moja duma jednak nie pozwoliła mi zostawić tego w spokoju.
-Wiem, co zrobimy... - potarłem o siebie dłonie, a na moich ustach pojawił się łobuzerski uśmiech. - Oni nie będą razem. Nie mogą...
~*~
Cóż, rozdział dość nudny, ale w następnym będzie się więcej działo ;)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam Was na mojego aska:
ask.fm/Paulaaa962
Kocham Was i do następnego ;*

31 komentarzy:

  1. Jaki nudny? Cos ci się pomieszało. Ty zawsze piszesz genialne rozdziały i nigdy nie są nudne. Cieszmy się Justin i Bree są razem, zajebiście. Czego do szczęścia jeszcze potrzeba. A Ryan, szkoda słów. Jego siostra jest szczęśliwa a on to chce zniszczyć, ale moim zdaniem Bree nie powinna od razu mu wybaczać, to nie odpowiedzialne i bezmyślne. A Zayn, jak to dobrze ująć w słowach : inteligenty debil. Nic ująć nic dodać. Kocham jak piszesz i w ogóle. Masz genialne opowiadania i oczywiście talent. Z dnia na dzień z niecierpliwością czekam na rozdziały. Weny życzę i oczywiście już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Kocham cie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały *.* Jeju ile oni muszą przejść żeby w końcu być szczęśliwi. Czekam nn <3
    http://heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Jebać Ryan'a. Niech Justin i Bree się spakują i wyjadą jak najdalej stamtąd. Ciągle im coś staje na przeszkodzie, już mnie to zaczyna denerwować, wrr! Widać, że Bree kocha brata i dlatego mu wybaczyła.
    Uwielbiam Twoje opowiadanie, czekam na następny, Kochana!

    www.love-choice.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Oni muszą być razem, a Zayna nie lubie musi we wszystko się mieszać. Uwielbiam czytać twoje opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nudny ? o.O Jest świetny zresztą jak kady inny... :) Czekam na kolejny *o*
    http://change-me-jbff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Kobieto, jaki nudny?! JAKI NUDNY?! Rozdział po prostu zajebisty, idealny, wyjątkowy, genialny.. Nie wiem, jak mam go jeszcze określić.
    Tak się cieszę, że Bree się przełamała i stara się teraz przebywać w towarzystwie Justina, bez strachu. W końcu oboje są znów pogodzeni i mam nadzieję, że Justin sam zgłosi się na odwyk. Strasznie zabolało mnie to wspomnienie ze śmiercią Jazzy, bo nie wiedzieć czemu, ona bardzo przypomina mi Bree. Mam wrażenie, jakby to ona była zamiast Jazzy, a przecież to nieprawda. Dobrałaś tak wspaniale słowa, że znów nie mogłam powstrzymać łez i zastanawiam się, czy rodzie nie pomyślą, że mam depresję, hahaahah :D To w ich stylu, ja bym się nie zdziwiła, jakby chcieli mnie wysłać na jakąś terapię, czy coś. xD
    Cholernie martwi mnie sprawa Ryana i Jacka. Cholera, skoro Bree wybaczyła Justinowi, to oznacza, jak bardzo go kocha, a ten to po prostu za przeproszeniem spierdoli!
    Jeżeli on zrobi coś Justinowi, to ja chyba tutaj umrę :( Błagam powiedz, że ten ich plan niewypali, czy coś.. :((
    Chcę tylko, aby Bree i Justin byli szczęśliwi, noo :(
    Nie wiem, jak mogłaś nazwać ten rozdział nudnym! On jest po prostu I D E A L N Y!
    A skoro ten uważasz za nudny, co będzie w następnym?! ; ooo
    Jejku, nie mogę się doczekać i teraz pewnie będę o tym myśleć. xD
    ~ Drew.
    http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/
    http://angelsdonotdieyet.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny i wcale nie jest nudny. Dziękuję że go dodałaś. Kocham cie i czekam na nn ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. OMG!!!!!!!! nie mogłam się doczekać tego rozdziału. Ale się doczekałam i szczerze mówię że warto było. Mi się wydaje że Ryan podpuści Justina do zdrady albo coś takiego nwm to się jeszcze okaże. Czekam nn i życze ci weny

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurwa!! Pierdolony Ryan!!! We wszystko się kurwa wpierdolić musi chuj zajebany!! Od początku go nie lubiłam !! ;/
    Ale wkońcu się pogodzili <333333 Tylko żeby ten skurwiel Ryan tego nie zepsuł! ;/
    Wkurzyłaś mnie! :(( Błagam buech Ryanowi sir nie uda (cokolwiek ma zamiar zrobić ) :(((((((((((
    BOŻE JAK JA KOCHAM TO OPOWIADANIE O KURWA. :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  10. O niee weź uśmierć tego Ryana bo on wszystko zepsuje :/.

    OdpowiedzUsuń
  11. Śliczny <3 Tylko zrób coś z tym Rayanem bo mi na nerwy działa on nie może tego zepsuć !

    OdpowiedzUsuń
  12. A co Rayan ? Chciałeś depresji Bree ? O nie ... RAYAN TYLKO DOTNIESZ BREE LUB JUSA A MATKA CIE NIE POZNA !

    OdpowiedzUsuń
  13. what the... jaki nudny ? klamiesz ! on jest zajebisty. tak okropnie bylo mi przykro gdy ona mowila o tym, ze ma ciagle watpliwosci. to normalnie lamalo mi serce, tak samo jak drugie wspomniebie Justina. to bylo. normalnie. te rozdzialy to dla mnie za duzo. ja noe potrafie czytac tego i nie plakac. masakra. robisz ze mnie taką ciote hahha. wiesz ale t o kocham .. xd
    glupi Ryan.. co on kombinuje? wkurwia mnie. jesli ona go kocha to niech nie ma problemow idiota... oh ponioslo mnie hahha
    kocham cie skarbie. jestes wielka i wspaniala. nigdy, nigdy nie waz sie konczyc z pisaniem. mozesz byc pewna ze wszystkie tw blogi bd czytac skarbie xx
    true-big-love-jb.blogspot.com
    red-sky-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. uwielbiaaaaaaam <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Cuuuuuuudoooooo!!!!!!!!!!!
    Uuuuuuwwwiiieeellllbbbbbiiiiaaaaaaaaammmmmmmmmmm ♥♡♥

    OdpowiedzUsuń
  16. Skurwiel Ryan -.-
    Cudowny rozdział *.*
    niech między nimi bd wszystko ok, oni są tacy słodcy <33
    czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  17. no co mogę powiedzieć cudny jak zawsze <3 czekam na następny <3 kocham xx
    tough-love-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. Bynajmniej nie nudny :-)
    Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  19. O jprdl ale się dzieje :D Rozdział przepiękny i czekam z niecierpliwością nn <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Cudowny rozdział <3 Jestem cholernie ciekawa co wymyśli Rayan cos czuje,że nie będzie za ciekawie.Jak słodko Bree i Justin się pogodzili ♥♥♥ Kocham twoje opowidania ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  21. Co Rajan kombinuje? Oby nic złego

    OdpowiedzUsuń
  22. Ryan ty skurwysynie ! Bree i Justin i tak będą razem. Rozdział genialny tak jak autorka ;****

    OdpowiedzUsuń
  23. <3 zajebistee / karpix123

    OdpowiedzUsuń
  24. co ten Ryan kombinuje ;oo

    OdpowiedzUsuń
  25. Czekam na nn ;]

    OdpowiedzUsuń
  26. Świetny jak zwykle z resztą już nie mogę się doczekać następnego :* tylko niech będą razem i będzie wszystko dobrze proszę :*
    Zapraszam do siebie
    marzwalczikochaj.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  27. O kurde!! Co ten Ryan kombinuje?!?
    On nie moze ich zniszczyc, oni MUSZĄ byc razem!!!
    Fantastyczny rozdział, nie mogę się doczekać następnego :)
    @TheKlaudiaK

    OdpowiedzUsuń
  28. Kiedy będzie następny.???? Dodawaj szybko. Nie wytrzymuję napięcia :((((((

    OdpowiedzUsuń
  29. Mam pytanie. Na jakiej stronie czy w jakiej apce robicie zwiastuny? Bo ściągnęłam parę apek ale na żadnej nie wchodzą gify. Pokzauje się tylko obrazek ale się nie rusza. Na jakich apkach czy stronach wy robicie ?

    OdpowiedzUsuń