czwartek, 10 kwietnia 2014

Rozdział 43...

***Oczami Justina***
Otworzyłem leniwie powieki, mrugając kilka razy oczami. Przetarłem twarz dłońmi i, ziewając głośno, podniosłem się do pozycji siedzącej. Wyciągnąłem jedną rękę w bok, szukając obok ciała szatynki i zdziwiłem się nieco, kiedy jej tam nie znalazłem. Rozejrzałem się po pokoju, starając się przypomnieć wydarzenia poprzedniego wieczoru. Zmarszczyłem brwi, widząc ubrania dziewczyny, leżące na podłodze. Wstałem z łóżka i podniosłem jej koszulkę, a moje brwi powędrowały wysoko do góry, kiedy zorientowałem się, że jest cała rozerwana. Przyznam szczerze, że nigdy nie uprawialiśmy takiego seksu, żeby nasze ubrania były porwane. Nie byłem przecież tak brutalny.
Jednak chwilę później mój wzrok wylądował na porozbijanym szkle oraz zniszczonym telefonie, leżącym pod ścianą. I w tym momencie wydarzenia z poprzedniego wieczoru zaczęły wracać do mojej pamięci. Najpierw obraz Bree, która przyszła do mnie, aby mnie uspokoić. Uderzyłem ją. Pobiłem. Rozbierałem. Znowu biłem. Szarpałem. Rozbierałem. Gwałciłem...
Gwałciłem...
-O Boże... - szepnąłem, a moje źrenice rozszerzyły się kilkukrotnie. - O Boże... - szarpnąłem za włosy, oddychając głośno i szybko.
Momentalnie wyszedłem ze swojej sypialni, trzaskając drzwiami. Miałem ogromną nadzieję, że Bree jeszcze tu jest, że nie poszła, że nie uciekła. Całe moje ciało się trzęsło. Byłem po prostu przerażony.
Wpadłem do pierwszego z pokoi, mierząc go wzrokiem.
I w tym momencie zobaczyłem ją. Siedziała na łóżku w samej bieliźnie, z kolanami przyciągniętymi do klatki piersiowej. Na jej rękach oraz nogach widoczne były siniaki. Jej drobniutkie ciałko drżało. Płakała...
-Proszę, nie rób mi krzywdy... - wychlipała, mając twarz schowną w kolanach. Kiedy wypowiedziała te słowa, moje serce rozbiło się na miliony kawałeczków. Jej głos był taki słabiutki. Bree była przerażona i nie potrafiła nawet na mnie spojrzeć.
-Kochanie... - zacząłem, czując, jak po moich policzkach spływają łzy. - Przepraszam... - podszedłem do łóżka i usiadłem na jego skraju, głaszcząc moją dziewczynkę po włoskach. Momentalnie odsunęła się ode mnie jak najdalej. Wtedy uniosła głowę, patrząc mi prosto w oczy. Spod moich powiek wypłynęło jeszcze więcej łez, kiedy zobaczyłem, że miała podbite oko i siniaka na lewym policzku. To nie było zwykłe pobicie. Ja ją wczoraj wręcz katowałem.
-Bree, słoneczko... - ująłem jedną z jej maleńkich dłoni swoimi obiema.
-Nie dotykaj mnie. - szepnęła, mocno zaciskając powieki.
Czułem jej ból. Tak, pomimo tego, co zrobiłem, czułem jej ból. I może się wam to wydawać śmieszne. Uznacie mnie za chuja, który dla jednej działki gwałci swoją dziewczynę. Ja też tak o sobie myślę. Dokładnie w ten sposób.
-Skarbie, ja nie wiem, co mam ci powiedzieć... - wydukałem, pocierając twarz dłońmi i ścierając z niej łzy. - Byłem na głodzie, ja nie chciałem, ja przepraszam, ja... - nie miałem pojęcia, jakie słowa wydostają się z moich ust. Po prostu mówiłem, bo ciasza była dla mnie zbyt przygnębiająca. Tak bardzo chciałem, aby i ona coś powiedziała. W żadnym wypadku nie chciałem, żeby mi teraz wybaczyła, bo to by oznaczało, że jest aż tak przerażona. Chciałem, aby na mnie nawrzeszczała, uderzyła, a nawet wykastrowała. Tak, dobrze słyszeliście. Jednak ona milczała, a ta cisza nas oboje zabijała od środka.
Chciałem ułożyć dłoń na jej ramieniu, w miejscu, w którym znajdował się duży siniak, odsunęła się ode mnie. Chciałem pogładzić obolałe miejsca na jej udach, gwałtownie zerwała się z łóżka, a z jej oczu wypłynęło jeszcze więcej łez. Najgorsze było jednak to, że to nie były łzy, powstałe przez ból psychiczny. Płakała przez ból fizyczny. Cały czas trzymała się za brzuch, mocno zaciskając powieki. Widziałem, jak nawet najmniejszy ruch zadawał jej cierpienie.
-Proszę cię, powiedz coś. Błagam cię, Bree. Zrób mi coś, ale mnie nie ignoruj. - jęknąłem, czując, jak moje łzy dotarły do końca twarzy i zaczęły spływać po szyi.
Szatynka, na drżących nogach, podeszła do szafki, znajdującej się w pokoju, i otworzyła ją, wyjmując ze środka moją czarną bokserkę. Bez słowa założyła ją na siebie i wyszła z pokoju. Ruszyłem od razu za nią, widząc, jak dzieczyna otwiera drzwi od mojej sypialni. Kiedy tylko znalazła się w środku, wybuchnęła płaczem, patrząc na rozwalone łóżko oraz jej ubrania, porozrzucane po pokoju. Z trudem schyliła się i podniosła z ziemi swoje krótkie, jeansowe spodenki, zakładając je na siebie. Zasłoniła twarz włosami i chciała wyjść z mojej sypialni, jednak zagrodziłem jej drogę własnym ciałem.
-Aniołku, ja przepraszam... - szepnąłem, obejmując jej ciałko ramionami i przytulając ją do siebie. Niemal natychmiast poczułem, jak zaczyna drżeć i mocniej płakać. Nie odwzajemniła uścisku. Spodziewałem się tego, jednak, mimo wszystko, chciałem spróbować.
-Za co ty mnie przepraszasz? - wydukała słabiutkim głosikiem. - Za to, że mnie pobiłeś? Za to, że mnie wyzywałeś? Za to, że mi coś obiecałeś? Czy za to, że mnie zgwałciłeś i potraktowałeś, jak nic nie wartą dziwkę? - wyszeptała, przechodząc obok mnie i udając się schodami na dół.
-Bree, ja cię kocham! - wrzasnąłem, zbiegając po schodach zaraz za nią.
-I chcesz powiedzieć, że zrobiłeś mi to z miłości, tak!? - krzyknęła, odwracając się twarzą do mnie. - Podczas gwałtu chciałeś mi pokazać, jak bardzo ci na mnie zależy i jak mnie kochasz!? Bijąc mnie i zostawiając te ślady... - wskazała na swoje siniaki. - Chciałeś pokazać, że jestem tylko twoja!? - teraz jej głos był bardzo donośny. O wiele bardziej wolałem, aby na mnie krzyczała, niż żeby milczała. - A wiesz, co zabolało mnie najbardziej!? Kiedy mnie zgwałciłeś, śmiałeś się, rozumiesz!? Dla ciebie to wszystko było świetną zabawą! I gdybym całkowicie przypadkowo nie miała w kieszeni tego gówna, zgwałciłbyś mnie znowu! - czułem, jak obraz przed moimi oczami zaczyna się rozmazywać. - I wiesz co jeszcze powiedziałeś!? Zarzuciłeś mi, że gdyby nie było żadnego wypadku, sama zabiłabym Lily! A teraz to ja się nawet cieszę, że leżałam w szpitalu i że nasza córeczka zmarła, bo zabiłbyś ją wczoraj! - moich łez było więcej, niż wtedy, kiedy Bree umierała. - Boli, prawda? Mnie też bolało. Zwłaszcza wtedy, kiedy mówiłeś o naszym dziecku. Cieszę się, że Lily nie żyje i nie musi przeżywać takiego koszmaru. Gdyby się urodziła, biłbyś ją tak samo, jak mnie. A później gwałcił, bo ja bym ci nie wystarczała. - nawet nie wiem, czy Bree zdawała sobie w tej chwili sprawę z tego, jaki ból sprawiała mi swoimi słowami. Usiadłem na jednym ze schodków, opierając łokcie o kolana. - I wiesz, co ci jeszcze powiem?
-Skończ już, kurwa! Zrozumiałem, co zrobiłem! - ryknąłem, nie potrafiąc dalej tego znieść. Podniosłem się do pozycji stojącej i z całej siły uderzyłem pięścią w ścianę, tworząc w niej małe wgniecenie.
-Zrozumiałeś!? I nadal uważasz, że jakieś jebane przepraszam wystarczy, że rzucę ci się w ramiona i wybaczę bez mrugnięcia okiem!?
-Nie liczę na to, Bree! - krzyknąłem, zbliżając się do niej. - Po prostu przestań.
-Dlaczego? - wyrzuciła ręce w powietrze, a spod jej powiek wypłynęło jeszcze więcej łez. - Też cię wczoraj prosiłam, żebyś przestał. Błagałam cię o to, a ty się jedynie śmiałeś.
-Nie byłem sobą. - wyszeptałem podchodząc maksymalnie blisko Bree. Jej plecy zetknęły się ze ścianą, kiedy ja oparłem łokcie po obu stronach jej głowy.
-Proszę, nie rób mi krzywdy. - wychlipała, zamykając powieki i odwracając głowę.
-Nie chcę cię skrzywdzić, kotku. - pogładziłem ją po policzku, jednak ona momentalnie chciała się wyrwać. - Uspokój się...
-Zostaw mnie! - pisnęła, starając się odepchnąć moje ciało od jej.
W tym momencie drzwi wejściowe otworzyły się, ukazując postać Zayna. Chłopak wszedł do środka i, jak gdyby nigdy nic, zdjął swoje buty, ustawiając je przy szafce.
-Widzę, że jakaś kłótnia małżeńska. - zachichotał cicho, jednak jego nastrój niemal natychmiast się zmienił, kiedy zobaczył, w jakim stanie jest Bree.
-Lecz się. Proszę cię. - dziewczyna spojrzała mi prosto w oczy, przejeżdżając opuszkami palców po moim policzku. Następnie założyła swoje trampki i wybiegła z mojego domu, trzaskając drzwiami.
-Stary, nie wiedziałem, że wy się aż tak ostro pieprzycie. Może weź pod uwagę to, że ona ma jedynie piętnaście lat i bądź dla niej chociaż troszkę bardziej delikatny, co?
Po jego słowach chwyciłem szklany wazon, znajdujący się w zasięgu mojej ręki i rzuciłem nim przez salon, sprawiając, że rozbił się na tysiące maleńkich kawałeczków.
-Ja sobie tego nie wybaczę. - wydukałem, siadając na podłodze, zginając kolana i opierając na nich przeramiona.
-Nie pierwszy raz ją przecież uderzyłeś. - mruknął cicho. - Ona to zrozumie.
-Kurwa, człowieku, ja ją zgwałciłem, rozumiesz!? Zgwałciłem dziewczynę, która jest dla mnie wszystkim!
Oczy Zayna rozszerzyły się kilkukrotnie, a on sam, cofnął się jeden krok do tyłu.
-Co zrobiłeś? - spytał z niedowierzaniem, układając ręce na karku.
-Zgwałciłem ją. Przeleciałem. Potraktowałem jak nic nie wartą kurwę. - warknąłem, szarpiąc za końcówki swoich włosów. - A ja ją tak cholernie kocham. Ja pierdole, życie bym za nią oddał. - pociągnąłem nosem, ocierając wierzchem dłoni załzawione oczy.
-To dlaczego to zrobiłeś, idioto? - brunet wyrzucił ręce w powietrze.
-Byłem na głodzie. Nie kontrolowałem sam siebie. Zostałem na chwilę sam i od razu stałem się agresywny, a akurat wtedy przyszła Bree. Widziałeś, w jakim ona była stanie?
-Widziałem. - mruknął, odsuwając jedno z krzeseł i siadając na nim. - Potraktowałeś ją, jak worek treningowy.
-Wiem. - jęknąłem. - Muszę ją odzyskać. Nie mam pojęcia, jak to zrobię, ale muszę. A teraz mam do ciebie prośbę. - uniosłem wzrok, wpatrując się w Zayna. - Jeśli masz czas, to zostań tu ze mną, żeby wezwać karetkę.
-Co ty pieprzysz, Bieber? - zmarszczył brwi, opierając się o swoje kolana.
-Jak Ryan się dowie, co zrobiłem, po prostu mnie zabije. Nie żartuję. On już raz zabił jednego kolesia, więc nie będzie miał żadnych zahamowań, żeby zabić gwałciciela swojej siostry.
-Bronić się nie potrafisz? - zakpił, jednak mi ani trochę nie było w tym momencie do śmiechu.
-Nie mam zamiaru. Zasłużyłem na to, ale jednak chciałbym jeszcze pożyć...
***Oczami Bree***
Kiedy wybiegłam z domu Justina, dosłownie zalałam się łzami. Nie potrafiłam ich powstrzymać, a prawdę mówiąc, nawet nie chciałam. Miałam nadzieję, że wraz z nimi odejdzie mój ból psychiczny. Fizyczny oczywiście towarzyszył mi przez cały czas. Dzisiaj nie wzruszyły mnie jego łzy. Po tym, co zrobił wczoraj, nie potrfiłam normalnie na niego spojrzeć.
Ignorując przeszywający ból w dole brzucha i między nogami i udałam się w stronę domu. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju, w swoim łóżku. Miałam ochotę zamknąć się w czterech ścianach i już stamtąd nie wychodzić. Czułam się, jak brudna dziwka, a to wszystko przez osobę, którą kocham ponad własne życie.
Parę minut później byłam już pod swoim domem. Przeszłam przez bramkę, starając się otrzeć, mokre od łez, policzki. Roztrzepałam również włosy, aby zasłonić swoją twarz. Nacisnęłam na klamkę i weszłam do wnętrza budynku, słysząc, dochodzące z salonu, śmiechy i rozmowy Ryana oraz Jacka. Nie chciałam, żeby mnie widzieli, dlatego jak najszybciej przedostałam się do schodów.
-Mała, chodź tu na chwilę! - krzyknął Ryan, jednak ja nawet nie odwróciłam się w jego stronę i przyspieszyłam kroku. Po chwili znalazłam się w swojej sypialni, zatrzaskując za sobą drzwi. Podeszłam do łóżka i położyłam się na nim, przykrywając się kołdrą. Z moich oczu ponownie wypłynęły łzy, których nie byłam w stanie zatrzymać. Czułam, jak z każdą chwilą poduszka, na której spoczywała moja głowa, robiła się coraz bardziej mokra. Byłam tak cholernie rozbita emocjonalnie, że nie potrafiłam nawet pozbierać myśli i poukładać ich w głowie.
W tym momencie usłyszałam kroki na schodach, a chwilę później do pokoju wszedł Ryan i Jack.
-Młoda, co się dzieje? - blondyn podszedł do łóżka i usiadł na nim. Bardziej przykryłam się kołdrą, zatapiając twarz w poduszce.
-Zostaw mnie. - mruknęłam cicho, mając ogromną nadzieję, że mnie posłucha.
-Kochanie, co jest? - zobaczyłam kątem oka, że Jack kuca przy łóżku, po mojej stronie.
-Nic, idźcie stąd. - powtórzyłam.
Jack próbował odrzucić włosy z mojej twarzy, jednak ja skutecznie go powstrzymałam.
***Oczami Ryana***
Z głośnym westchnieniem wstałem z łóżka, zostawiając Jacka samego z moją siostrą. Zszedłem po schodach na parter, kierując się w stronę kuchni.
-Mamo, coś się stało Bree. - jęknąłem, opierając się o blat.
-Co masz na myśli? - uniosła brwi, odwracając się w moją stronę
-Przyszła przed chwilą, zamknęła się w swoim pokoju i płacze, a ja nie wiem, co mam robić.
Mama niemal natychmiast wyszła z kuchni, kierując się w stronę schodów. Po chwili oboje weszliśmy do pokoju mojej siostrzyczki.
-Kochanie, co się dzieje? - kobieta podeszła do łóżka i usiadła na jego skraju.
-Zostawcie mnie. - wychlipała, pociągając nosem.
-Nie wyjdę stąd, póki nie dowiem się, dlaczego płaczesz. - powiedziała twardo, głaszcząc ją po główce. Widziałem, jak wzdrygnęła się lekko, co bardzo mnie zdziwiło.
-Wyjdźcie stąd. - warknęła. W tym momencie podniosła się do pozycji siedzącej. Jej włosy już nie zakrywały jej twarzy, ukazując siniaki i podbite oko.
-Boże, dziecko, kto ci to zrobił? - moja mama uniosła głos. Ja natomiast zacisnąłem pięści oraz szczękę. Dziewczyna przyciągnęła kolana do klatki piersiowej, ponownie zaczynając płakać.
-Bree, kurwa, kto ci to zrobił? - warknąłem, czując, że tracę nad sobą kontrolę. Ułożyłem dłoń na jej kolanie, jednak szatynka momentalnie odsunęła się ode mnie, a w jej oczach widoczne było przerażenie.
-Nie dotykaj mnie. - wychlipała, drżącym głosem. - Nie rób mi krzywdy. - dodała szeptem.
Moje źrenice rozszerzyły się lekko, kiedy usłyszałem jej słowa. Bała się, że ją skrzywdzę? Owszem, uderzyłem ją parę raz, ale było to na prawdę dawno. Nie rozumiałem jej zachowania.
-Bree, przecież miałaś być u Justina. - kobieta ułożyła dłoń na ramieniu szatynki. Tym razem jej nie strąciła.
-Bieber. - warknąłem, mocniej zaciskając szczękę. - To on ci to zrobił? - wysyczałem przez zęby, jednak ona nadal milczała. - Kurwa, idiotko, to on ci to zrobił!? - krzyknąłem, obejmując jej twarzyczkę obiema dłońmi
-Przestań! - pisnęła, zrywając się z łóżka. Zrobiła kilka kroków, lecz już po chwili na jej twarzy pojawił się grymas bólu. Złapała się za brzuch i oparła o ścianę.
-Przecież Justin ją kocha. Dlaczego miałby ją bić? - nasza matka uniosła w zdziwieniu brwi.
-Może i kocha, ale nie kontroluje sam siebie, kiedy jest na głodzie. Mało to razy ją uderzył? - posłałem kobiecie znaczące spojrzenie.
W tym samym czasie Jack nachylił się nad, siedzącą na podłodze, piętnastolatką.
-Bree, czy on cię jedynie pobił? - spytał cicho, sprawiając tym samym, że moje oczy lekko się rozszerzyły. Kiedy szatynka milczała, uznałem to za odpowiedź twierdzącą.
-Zgwałcił cię? - warknąłem, tępo wpatrując się w okno.
Moja mała siostrzyczka wybuchnęła jeszcze głośniejszym płaczem. W tym momencie byłem tak wkurwiony, że nie zawahałbym się zabić każdego człowieka, który stanąłby mi na drodze.
-Zabiję tego skurwysyna. Po prostu zabiję.
-Ryan, przestań wpieprzać się w nie swoje sprawy. Nikt nic mi nie zrobił. - Bree podniosła się z podłogi, nadal stojąc przy ścianie.
-Ty na prawdę jesteś taka głupia!? - wrzasnąłem, przez co moja mama wzdrygnęła się lekko. - Skoro nic ci nie zrobił... - zbliżyłem się do niej, przypierając jej ciało do ściany. - To w żaden sposób cię to nie wzruszy, prawda? - syknąłem, wsuwając rękę pod jej bluzkę, a właściwie pod koszulkę Biebera, którą młoda miała na sobie.
-Błagam, zostaw mnie. - wybuchnęła płaczem, a jej drobne ciałko się trzęsło. Serce zaczęło mnie kłuć, kiedy zobaczyłem, w jakim stanie była. I wtedy miałem już pewność, że Bieber po prostu ją zgwałcił.
-Nie płacz, kochanie. - wplątałem palce w jej włosy i pocałowałem ją w czółko. - Ten skurwiel już nic ci nigdy nie zrobi. - dodałem, po czym gwałtownie odsunąłem się od niej, udając się w stronę drzwi. Jack zrobił to samo, a jego pięści przez cały czas były zaciśnięte.
-Chłopcy, co wy chcecie zrobić? - spytała moja mama, z przerażeniem w głosie. Spojrzałem na nią, a po jej policzkach również spływały łzy.
-Zapłaci za to, co zrobił mojej siostrzyczce. - warknąłem, po czym wyszedłem razem z kuzynem z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.
~*~
Muszę przyznać, że nawet podoba mi się ten rozdział. Tak, jak wiele osób mówiło, a wręcz prosiło mnie, aby Bree tak szybko nie wybaczyła Justinowi, tak się właśnie stało. Po drodze zdarzy się jeszcze kilka rzeczy ;)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam Was na mojego aska. Z chęcią odpowiem na Wasze pytania ;*
ask.fm/Paulaaa962
Kocham Was i do następnego ;*

31 komentarzy:

  1. Kocham! Czekam nn <3<3<3
    heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. matko! już się boję

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba lubisz trzymac nas w napięciu. Rozdział cudooooowny :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. O mój Boże!!!!
    Justin to kawał huja i debila!!!
    Myśli, że zwykłe przeprosiny naprawia to co zrobił?!!
    Grubo się myli!!
    Mam nadzieję, że Ryan przemówi mu
    porządnie do rozsądku!!
    Ale z jednej strony boję się się,
    tego do jakich czynów może dojść
    pomiędzy nimi...

    Rozdział BOSKI!!
    Kocham tego bloga!!! <3

    Nienawidzę Justina za to co zrobił,
    ale niech Bree mu wybaczy :)
    Choć on na to nie zasługuje...

    Czekam bardzo niecierpliwie na kolejny rozdział
    i życze weny :D :*
    @TheKlaudiaK

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG !!!!
    Już nie mogę się doczekać tej akcji : Bieber, Ryan & Jack !!!
    Czekam baaardzo na kolejny !!!
    <3<3<3<3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  6. WOW!!!
    WOW!!!
    <3

    OdpowiedzUsuń
  7. O nie nie nie! Nie zabijaj Justina proszę niech oni odpuszczą :(

    OdpowiedzUsuń
  8. no no no rozdział bardzo wciągający :)
    uwielbiam takie emocjonalne rozdziały :D
    obu więcej takich
    no może nie takich drastycznych , ale im więcej emocji tym lepiej się czyta ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny rozdział.Jestem strasznie ciekawa ci Rayan zrobi Justinowi.

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudony rozdział!! Czekam nn <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. G E N I A L N Y W jednym słowie. Tak fajnie się czytało, i tak szybko skończyło. fddddddddcndbcvvn ckbfv na prawdę dziewczyno masz talent ;) Kocham :***
    http://person-who-changed-my-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudne ♥ jak to czytałam chciało mi się płakać ;c rozdział przepełniony uczuciami , po prostu genialne wspaniałe boskie i wgl najlepsze opowiadanie jakie czytam ♥Nie mogę się doczekać kolejnego :D

    OdpowiedzUsuń
  13. o cholera takiego obrotu akcji się nie spodziewałam oj Justinku bedziesz miał obitą mordkę jaka szkoda co za chuj jeszcze na nią wrzeszczał że ma przestać a czy on przestał?! nie kurwa no ja CIEBIE przy okazji Paula zabije ja się wykończę nerwowo CUDNE!
    http://tough-love-jb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. o mój boże ;c
    niech wszystko wróci do normy :)
    rozdział jak zawsze cudowny, to jest jedno z NAJLEPSZYCH opowiadań po prostu kochaam je <333
    czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  15. O MÓJ BOŻE.....
    nie wtrzymam. wiesz co ry wlasnie uczynilas ? spowodowalas ze nie wiem co powoedziec. po prostu zabraklo mi slow, a uwierz w moim przypadku to rzadkosc.
    jak on ma jeszcze czelnosc sie na nia drzwc? przeciez on ja skrzywdzil . biedna. zrobila jej to osoba ktora tak bardzo kocha. nie wyobrazam sobie nawet co ona w tamtym momencie mogla czuc...
    nie moze sie ciagle tlumaczyc e byl na glodzie...
    wgl to mam dylemat bo z jednej strony to jestem zadowolona ze Justin zbierze w gębe, a z drugiej sie boje. w koncu to Justin. no...
    nie moge sie doczekac nn. kocham cie sloneczko !
    red-sky-jb.blogspot.com
    true-big-love-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Ty naprawde mnie doprowadzisz do zawalu serca... jaka drama...

    OdpowiedzUsuń
  17. Uuuuu... Justin masz przejebane !!!
    Jak zwykle cudowny rozdzial :)
    Pozdrawiam i weny zycze :*
    Do next ♥♡♥

    OdpowiedzUsuń
  18. WOOOOW. Przyznam szczerze, że teraz to ja nawet się boje, co Ryan i Jack mogą zrobić Justinowi..
    Kurwa, to wszystko jest takie popieprzone w ich życiu :( Kochają się i w ogóle, a jednak przez te pierdolone narkotyki, ponownie coś się musiało zepsuć :( ( Wybacz, za słownictwo :<)
    Biedna Bree, jejku, jak ona teraz będzie funkcjonować? Jak ona teraz zaufa Justinowi? :( Przecież nie wymarze tego nagle z pamięci :((
    Mam tylko taką cichą nadzieję, że Justin zgłosi się sam do ośrodka i zacznie wszystko od nowa :<
    Dla nich, dla Bree, dla siebie..
    Żeby tylko zaczął znów o nią walczyć, bo oni nie mogą się rozstać :(
    Kurczę, kochanie za każdym razem, gdy piszesz, że jest u Ciebie nowy rozdział czuję się jakoś tak.. Lekko i szczęśliwie. I za wszelką cenę muszą przeczytać rozdział, bo.. No po prostu każdy jest idealny. Uczę się właśnie dzięki Tobie. Chciałabym kiedyś być, tak dobra jak Ty i naprawdę.. Jesteś moją idolką :D
    Dziękuję Ci za tak wspaniały rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  19. zapraszam na nowy rozdział na spodziewajsieniespodziewanego.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  20. Co oni chcą mu zrobić? Oby nic wuelkiego

    OdpowiedzUsuń
  21. Jestem tak strasznie zła,ugh -.-
    Co ten Justin sobie wyobraża?
    Mam nadzieje,że sie opamięta...
    Czekam na nn <3
    @scute4

    OdpowiedzUsuń
  22. OOOO ja nie mogę Justin już nie żyje :/ Biedna Bree :(

    OdpowiedzUsuń
  23. teraz weszłam dwie godziny temu na tego bloga i cały czas czytam. Świetne<3

    OdpowiedzUsuń